Wierzysz, że Twoje myśli to prawda? - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Wierzysz, że Twoje myśli to prawda?

Jestem gruba.

Jestem leniwa.

Jestem choleryczką.

Jestem nieśmiała.

Jestem wstydliwa.

Jestem… (tutaj wpisz cokolwiek, co myślisz o sobie).

No to teraz wchodzę ja, ubrana niekoniecznie cała na biało, i mówię Ci “ale łżesz”.

Ok, nie mówię tak, bo jednak co to za obrażanie, ale kontekst jest podobny. Już Ci tłumaczę dlaczego.

Myśli są. To jest fakt, a do tego tak oczywisty, że pewnie nigdy nie zastanawiałaś się skąd one się biorą, po co są i czy na pewno są Twoje. Tak! Dobrze czytasz.  Twoje myśli, a dokładniej myśli w Twojej głowie, niekoniecznie są Twoimi super ziomeczkami, które są po to, żeby pomóc Ci w życiu. Co to, to nie. Często robią więcej złego niż dobrego. Dowód?

Ile razy w ciągu ostatniego tygodnia pomyślałaś o sobie źle? Że jesteś gruba, brzydka, stara, zaniedbana, leniwa, że czegoś nie potrafisz (ale nie w kontekście “nauczę się”, tylko “ale ze mnie frajerka”), a najlepiej “idź pan w chuj z takim żartem”, dajcie mi spać, mam już dość, chcę iść spać.

Ile razy martwiłaś się czymś tak bardzo, że nie mogłaś jeść, pić, spać, a na koniec okazywało się, że hoho, troszkę mnie poniosło, “nie było tak źle”, “nie taki diabeł straszny jak go malują”.

Słyszałaś, że ok. 90% rzeczy, którymi ludzie się tak bardzo stresują, nigdy się nie wydarza?

Myśli i rzeczywistość to dwie różne rzeczy.

Trójkąt Kanizsy to słynne złudzenie optyczne opisane w 1955 roku przez włoskiego psychologa Gaetano Kanizsę. Co widzisz? Jakie figury?

Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że tych trójkątów i kół na nim nie ma? Są tylko linie i niepełne koła. Ale Twoje myśli od razu podsunęły Ci “trójkąty i koła!”

Podobnie jest z odbieraniem rzeczywistości. To samo wino, które tak lubisz (załóżmy, że wytrawny Merlot), dla kogoś może być “eee takie se”, a dla jeszcze innej osoby, która pija tylko wina słodkie, kompletnie nie do wypicia. To, że Ty myślisz “ymmm, pyszotka”, to nie znaczy, że dla kogoś to prawda.

Jako ludzie, lubimy widzieć wszystko czarno-białe. Dzięki temu czujemy się bezpieczniej, wszystko jest logiczne. Ja jestem ładna, ona jest brzydka. On jest leniwy, ja jestem pracowita. Ja jestem gruba, tamta modelka jest szczupła. A przecież to tylko nasze wyobrażenie o rzeczywistości, nie fakty. Nie istnieje ktoś, kto jest brzydki. Może być, ale tylko w porównaniu z kimś innym, czyli subiektywnie, a nie obiektywnie. Mało tego, od oceny tego porównania, zależy też kto tego porównania dokonuje!

Przez całe życie myślałam o sobie, że jestem leniwa. Myślisz, że miało to coś wspólnego z rzeczywistością? Byłam leniwa w porównaniu z kim? Z sobą z przeszłości? Koleżanką? Ciotką? A może ze swoim wyobrażeniem? 🙂

Całe życie tak myślałam (ok, z tym czasem przeszłym też mnie poniosło, to niestety wciąż aktualne), bo całe życie słyszałam “zdolna, ale leniwa”. Niezależnie od tego, ile z siebie dawałam, czy 10, czy 100%. Wiesz co jest jednak najgorsze? Że sama siebie definiuję się jako osoba leniwa. Myślisz, że ma na to wpływ to czy cały dzień leżę na kanapie, czy może od 4 do 21 stoję na nogach i latam ze ścierą? Totalnie nie.

Reality check

O tym “systemie” pisałam TUTAJ

To, że ktoś w ostatniej chwili odwołuje spotkanie, nie znaczy nic więcej, że W OSTATNIEJ CHWILI ODWOŁUJE SPOTKANIE. Koniec. Taki jest fakt. To co dzieje się później, że zaczynasz rozkminiać “a może mnie nie lubi?”, “może ktoś mu coś nagadał”, “może stało się coś strasznego?!” to tylko MYŚLI najczęściej nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Tyle, że te myśli prowadzą do emocji i to tych niekoniecznie miłych: smutku, złości, rozczarowania. A te z kolei emocje do kolejnych przygnębiających myśli!

Koniec końców wściekasz się na tę osobę, jesteś zraniona, wkurzona. Dlaczego? Przecież w rzeczywistości to nie jest reakcja na tę osobę czy sytuację, a na Twoje wyobrażenie o nich. 

“Jaka ona wredna!” – pomyślałaś o swojej koleżance. Skąd wiesz, że taka jest? A może ma zły dzień? Gorszy rok? Może w jej życiu dzieje się coś strasznego? A może jest taka, bo Ty też nie jesteś dla niej szczególnie miła? A może w taki sposób wyraża swoją sympatię? A może po prostu w Twojej ocenie jest wredna, a w ocenie innej osoby, jest najmilszą osobą na świecie?  Ona nie jest wredna. Wredna jest w Twoim wyobrażeniu. A to już zupełnie dwie różne rzeczy.

To samo tyczy się zdarzeń.

“2020 rok był najgorszy!” Koniec. To właśnie kolor czarny. Kolorem białym określiłabyś jaki rok? Z wyjazdami co miesiąc do ciepłych krajów? Wygraną w totka? Zakupem wielkiego domu? Awansem w pracy?

Pomyśl o zeszłym roku. Był AŻ tak ciężki? Bo, że ZASKAKUJĄCY to oczywiste. Ale może gdybyś tak usiadła i spisała wszystkie rzeczy miłe które się wydarzyły, to nie byłoby aż tak “czarno”?

Za mną ciężki rok, oczywiście w mojej ocenie. Ale wydarzyło się też mnóstwo miłych rzeczy. Bilans? Na plus. I to tylko dlatego, że postanowiłam te plusy zauważać. Realnie, w życiu każdego z nas, podczas każdej shitowej sytuacji (ok, tutaj wyłączam sprawy turbo hardcorowe jak śmierć dziecka, bo do nich odnosić się nie mam odwagi), są elementy dobre. Jasne, nie zawsze da się je dostrzec od razu, nie zawsze przychodzą w ciągu pierwszej minuty od chujowego zdarzenia. Problemem jednak nie jest to, że ich nie ma, ale to, że ich nie zauważamy. Zupełnie tak, jak trzech kątów ostrych w trójkącie Kanizsy. Widzimy trójkąty, bo tak nam podpowiada mózg, bo to najprostsze i najbardziej logiczne rozwiązanie.

Znasz to powiedzenie, że optymista widzi szklankę do połowy pełną, a pesymista do połowy pustą?

No to ja Ci powiem, że osobiście widzę jeszcze trzecią opcję: nie widzę powodu, żeby jarać się tymi 125 ml wody, ale też żeby płakać, że mam “tylko tyle”. Widzę jednak przestrzeń na to, żeby resztę szklanki wypełnić czym tylko chcę. Może nie w tym momencie, ale może jutro?

Te 125 ml to faktycznie może być mało, kiedy potrzebujesz napoić siebie, swoje dzieci i do tego swoje zwierzęta, a aktualnie stoicie na jakiejś pustyni i szlag wie, kiedy zdobędziecie więcej. Może jednak wystarczyć, kiedy po prostu chce Wam się “ciut pić”. Punkt widzenia zależy od puntu siedzenia – to właśnie rozkminianie nad tym czy moje myśli to obiektywny fakt o świecie, czy tylko moje wyobrażenie o nim.

Jak walczyć z negatywnymi myślami?

Chcąc walcząc z negatywnymi myślami musisz przede wszystkim zdać sobie sprawę, ale tak dogłębnie, że Twoje myśli to nie Ty.

Naprawdę nie ma takiej potrzeby, żebyś identyfikowała się ze swoimi “nie dam rady”, “nie potrafię”, “nie uda mi się”, bo już na starcie, jeszcze zanim wykonasz jakikolwiek ruch, odechce Ci się jakiejkolwiek aktywności.

Słyszałaś kiedyś o wizualizacji? Ale nie takiej, że wyobrażasz sobie, że pewnego dnia przyjeżdża do Ciebie rycerz na białym koniu, do tego z walizką pieniędzy, a potem to już tylko róże, fiołki i orgazmy. Nie nie. Ja nie o tym 🙂

Wyobraź sobie, że chcesz zacząć biegać. “OESU jak ja nie mam siły!!!!!”, no taka myśl raczej nie będzie wspierająca, chyba się ze mną zgodzisz?

Jeżeli zamiast tego zaczniesz wizualizować siebie biegnącą, poczujesz te emocje, które Ci będą towarzyszyć: wolność, ekscytację, radość, może nawet wyobrazisz sobie jak machasz do innych biegaczy, że poczujesz wtedy dumę, że jesteś jedną z nich. Chyba, że muszę mówić o ile zwiększy się Twoja ochota na treningi?

Edmund Jacobson (tan od słynnej metody progresywnej relaksacji mięśni, o które pisałam TUTAJ) pokazał podczas jednego z badań, że wizualizacja w sporcie, potrafi podnieść wyniki o 23%. Przecież to cholernie dużo! Technika ta opiera się na dwóch źródłach: tradycji filozofii wschodnich oraz współczesnej wiedzy naukowej z zakresu psychologii eksperymentalnej, zwłaszcza poznawczej. Wizualizację stosuje się w terapii psychologicznej, korygującej i rozwojowej, rehabilitacji oraz jako terapię wspomagającą zdrowienie. Wyjątkowo szerokie zastosowanie znalazła w zawodowym sporcie.

W skrócie: jeżeli 10 razy dziennie będziesz sobie powtarzać, że jesteś pracowita, zdolna i mądra, to prędzej czy później to będzie Twoja automatyczna myśl o sobie. Może nie jutro, może nie za tydzień, ale jestem przekonana, że za miesiąc, zanim pomyślisz “ale jestem beznadziejna”, sama ugryziesz się w język.

Życie naprawdę bywa dołujące – to fakt, ale faktem jest też, że często sami siebie jeszcze kopiemy, zamiast zwyczajnie się wspierać. SAMYCH SIEBIE! Po co? Nie lepiej nauczyć się myśleć o sobie i świecie dobrze? Tak, NAUCZYĆ SIĘ, bo to po prostu nauka, tworzenie nowych neuronalnych ścieżek, które zamiast krzyczeć “nie uda ci się frajerze”, będą Cię dopingować na każdym kroku.

To idę pogadać do siebie przed lustrem 😛

 

 

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment