W krótkim opisie na stronie można przeczytać: “to pierwszy w Polsce rodzinny park tematyczny. Zaprojektowany z myślą o wielopokoleniowych rodzinach”. Fajnie? No fajnie. Ale to co zastaliśmy na miejscu… Zresztą opowiem Wam wszystko.
Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie osoba odpowiedzialna za marketing tego miejsca z zaproszeniem do odwiedzin. Wszystko super, zawsze chętnie korzystam z takich zaproszeń, bo zazwyczaj dzieciaki są zachwycone, ja zadowolona, a do tego, jeżeli ktoś skorzysta z mojej opinii, to przecież największa wartość i duma.
Tutaj byłam bardzo sceptyczna. Bo dzieci już duże, a na zdjęciach atrakcja wygląda jak dla maluchów, bo to aż 5 godzin drogi (!)… Miałam też na względzie, że gdyby była kicha, oddałabym kasę za bilety, powiedziała “sorry, ale nie” i byłoby po temacie. Zmarnowałabym tylko czas, ale są wakacje, więc wolnego moje dzieci mają aż nadto.
Co to była za fantastyczna decyzja! Naprawdę, gdybyście wiedziały jak mi się rano nie chciało jechać, jak przed zrezygnowaniem powstrzymały mnie tylko i wyłącznie moje dzieci, bo na stronie widziały jedną (!!!) atrakcję, która im się podobała… A to jak z moją mamą (pojechała z nami) nie mogłyśmy wyjść z zachwytu na tym miejscem… Tego się naprawdę nie da opisać.
Ale od początku…
Magiczne Ogrody to ogromny park tematyczny. Nazwa nie jest przypadkowa, połowa parku to kwiaty. Jest ich tam mnóstwo: pełno róż, totalnie różnych odmian, pełno kwitnącego jaśminu, różne wzory utworzone na skalniakach. Nie jestem kwiaciarą, a mega doceniłam. Nawet jednym z pierwszych zdań, które powiedziałam do mamy zaraz po wejściu, było “popatrz jaki trawnik, taki jak w Irlandii” – czyli równy, zielony i gęsty.
Magiczne Ogrody to też opowieść o różnych baśniowych stworach, które chodzą po parku, ukrywają się w interaktywnych drzewach i jaskiniach. O tych istotach powstał zresztą “Baśnik Magicznych Ogrodów”, tradycyjna baśń w nowoczesnej oprawie. Oczywiście można ją kupić na miejscu. Dawno nie widziałam tak pięknie wydanej książki. Zdjęcia zupełnie nie oddają papieru, wydrukowanych faktur, no klasa.
Postaci z Baśnika super wpisują się w wizję Magicznych Ogrodów. Na terenie parku znajduje się 15 baśniowych krain – można je poznać zwiedzając je w odpowiedniej kolejności. Każda kraina to inna atrakcja, ale także kolejna część baśni: Dom Czarodzieja, Ogród Wróżek, Kwiatowa Dolina, Tratwy, Marchewkowe Pole. A ulubiona chłopaków zjeżdżalnia to 15-metrowa Krasnoludzka Wieża Prób. Prawdziwa baśniowa kraina.
Atrakcje. Nie wiem od czego zacząć… Na pewno nie spodziewajcie się klimatu wesołego miasteczka, pomimo że znajdują się tu różne karuzele itp. To nie ma nic wspólnego z kiczem tamtych miejsc. Większość atrakcji zbudowana jest z naturalnych materiałów i napędzana siłą mięśni. Do tego place zabaw z huśtawkam i karuzelą (ta ze sznurka była super!), różne stwory dla mniejszych dzieci, wielka zjeżdżalnia na której się zjeżdża na specjalnych matach (wbrew temu co by się mogło wydawać, ta zjeżdżalnia w żadnym momencie nie wybija w górę, więc nie ma się czego bać), park linowy, do którego dzieci mogą wejść ukrytymi korytarzami. To jeden z moich hitów! Park linowy znajduje się nad restauracją, w której w jednym miejscu jest betonowa dziura. Po wejściu do niej trafia się na korytarze, które prowadzą do konarów drzew umiejscowionych na górze. Dzieci wychodzą konarami! Że ktoś na to wpadł! I tratwy!!! Prawdziwe tratwy, którymi można pływać.
Mam wrażenie, że projektanci tego miejsca kochali detale. Nawet kosze na śmieci były piękne, bo były z wikliny. Tak, nawet coś tak oczywistego jak kosz, wzbudził mój zachwyt. Że komuś się chciało…
Miliony kwiatów, strumyki, fontanny, plaża, drzewa, to wszystko to zachęta powrotu dzieci do natury. Wspaniale sensoryczne miejsce dla małych dzieci. Dla nich są mniejsze place zabaw, figury zabawnych istot, zamek wróżek. A na dobicie dzieci, na koniec, są dwie “trampoliny” dla maluchów i starszych dzieci. Obok porozkładane są leżaki dla rodziców… Teraz sobie przypomniałam, że tam wcale nie było głośno. Może to za sprawą dużego terenu, albo braku beznadziejnych piosenek puszczanych z radia. Przypomniałam sobie o tym, bo jestem osobą, która ma jakąś nadwrażliwość słuchową – nie cierpię 2 źródeł dźwięku (kiedy np. ktoś ma włączony tv i ogląda coś na telefonie), a 3 już doprowadzają moje ciało to szału i zmęczenia. Tu tego nie miałam.
Wiecie, że mi aż wstyd się tak zachwycać? Myślę jakie były minusy tego miejsca… o! Przeszkadzało mi, że nie było kilku stanowisk, gdzie można kupić wodę. Ale to tylko dlatego, że swoją zostawiliśmy w aucie. Czuję, że innym to nie przeszkadzało. Aaaa! No odległość hahaha, ale ponownie – ode mnie. Park znajduje się w Janowcu, obok Kazimierza Dolnego.
I jeszcze jedno! W związku z tym, że te 5h drogi nas nieźle umęczyły, to nocowaliśmy na miejscu. W Janowcu jest pensjonat Serokomla. Nie jest to luksusowy hotel, ale uroczy (!) i czysty (to dla mnie najważniejsze) pensjonacik, z ukwieconym ogrodem i pysznym śniadaniem (a obsługa?! Pani która nas obsługiwała, naprawdę zależy, żeby gościom było miło).
No i Kazimierz! Z Janowca można się promem przeprowadzić na drugi brzeg Wisły do Kazimierza Dolnego (w 5 minut). Nam już nie starczyło czasu i siły, ale następnym razem na bank skorzystamy.
Dajcie znać czy ktoś był w Magicznych Ogrodach i czy tylko ja jestem tak zajarana tym miejscem, czy to po prostu efekt tego miejsca 🙂