"Moi rodzice się rozstali." - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

“Moi rodzice się rozstali.”

Napisałam kiedyś wpis. Wpis który powstał pod wpływem wielkich emocji. Często mi się to zdarza. Niestety zdarza się też, że piszę o 5 rano i edycja postu również odbywa się poniekąd “na haju”.

TEN wpis wywołał mnóstwo emocji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych.

“Dziewczynka nie znajdzie faceta który otoczy ją opieką, zrozumieniem i szacunkiem, jeżeli nie będzie widziała takich uczuć u swojego taty. Nigdy. Nie ma szans.” -To zdanie najczęściej raziło i rozumiem dlaczego. Potwornie uogólniłam, wiem że są kobiety które bez takiego wzorca sobie świetnie poradziły. Pojechałam trochę jak pani Popek i było mi strasznie z tego powodu przykro.

Chcę się zrehabilitować. Pamiętacie TEN wpis i TEN? Piękne. Są piękne! Wpisy przez które sama płakałam. Cudowne, choć początkowo tragiczne historie, ale zawsze kończące się szczęściem i miłością.

Ten wywiad będzie z kobietami, których rodzice się rozstali, gdy były dziećmi. Teraz są dorosłe, mają własny dom, są szczęśliwe! To są cholernie smutne historie, ale ze wspaniałym zakończeniem.

SAMSUNG CAMERA PICTURES

1. Co najbardziej zapamiętałaś z okresu kiedy Twoi rodzice się rozstawali? Ile miałaś lat?

Chciałabym powiedzieć, że nie pamiętam nic. Że byłam tak mała, że nie słyszałam kłótni za drzwiami, że nie widziałam jak mama chodzi z opuchniętymi od ciągłego płaczu oczami. Gdy nareszcie się rozwiedli (swoją drogą brzmi to strasznie. Jak można się z tego cieszyć?) został żal. Mam 22 lata, a od 12 lat jesteśmy wolne. Żadna, ale to żadna kobieta nie zasługuję na poniżanie, wyzywanie i podnoszenie ręki. Dlatego kiedy się rozstawali czułam ulgę. W tamtym okresie powinnam pamiętać koleżanki, wózki, lalki a nie mamę z siniakiem, albo stłumiony szloch zza drzwi łazienki. /Ola

Miałam 13 lat, kiedy wyprowadziłyśmy się z mamą. Zawsze byłam córeczka mamusi, więc decyzję z kim chcę zamieszkać podjęłam bez wahania. Rodzice nie kłócili się w mojej obecności, ale dzieci mają dar wyczuwania, że coś nie do końca jest tak jak być powinno, że atmosfera w domu nie jest taka jak wcześniej. Widziałam, że rodzice nie są sobie już tacy bliscy jak kiedyś, że się unikają. Pomimo tego, chciałam (jak chyba każde dziecko) żeby było dobrze, tak jak dawniej. /Asia

Kiedy moi rodzice się rozwiedli miałam 6 lat. Pamiętam wieczorną rozmowę: leżałam w łóżku, przyszedł tata i powiedział, że musi się wyprowadzić, że już się z mamą nie kochają, ale oboje kochają mnie. Potem przyszła mama, powiedziała, że będzie fajnie, że będziemy jeździć na molo do Sopotu… Nigdy tam ze mną nie pojechała. Pamiętam powrót z przedszkola w dniu wyprowadzki taty, z przedpokoju zniknęła szafka na buty, a w jej miejscu została pustka… /Ania

2. Jak długo trwało u Ciebie pogodzenia się z tak ciężką sytuacją?

Tak naprawdę nigdy się z tym nie pogodzę. Nie będę mówić, że do tej pory życie mnie rozpieszczało. Mojego ojca nigdy przy mnie nie było. Pomimo, że z nami mieszkał to z biegiem lat widzę, jak bardzo mu z siostrą przeszkadzałyśmy. Normalny rodzic chroni swoje dziecko, stoi za nim murem. Przytula kiedy upadniesz, pociesza i wyciera łzy. On był oprawcą. Bo normalny ojciec nie bije 3 msc dziecka tylko dlatego, że płacze. Normalny ojciec ponosi konsekwencje rodzicielstwa i płaci alimenty, dba o dobro nawet jeśli nie może robić tego osobiście. Dlatego przez ponad 12 lat żyje z ogromnym żalem, gniewem i złością. Do tej pory ciężko mi pogodzić się z tym, jak łatwo można zrezygnować z drugiego człowieka. /Ola

Mój tata bardzo się starał, żebym jak najmniej odczuła to, że go nie ma. Zabierał mnie w każdy weekend. Moja mama zaraz wyszła za mąż, urodziła mojego brata, a ja byłam dumna, że mój tata jest taki fajny, bo tata sąsiadki – mojej rówieśniczki i przyjaciółki też się wyprowadził i w ogóle się nią nie interesował. To pomagało. Nie pamiętam, żebym długo rozpaczała. /Ania

Moi rodzice rozstali się gdy byłam małym dzieckiem, nawet nie pamiętam ich razem. Nie musiałam się z tym godzić bo to było dla mnie naturalne. Dopiero później, w szkole, czułam żal, że taty nie ma wtedy kiedy powinien być. Miał nową rodzinę, ja czułam się jak weekendowy dodatek takie myśli pojawiały się w chwilach wielkiego doła. Na szczęście bardzo rzadko. /Kasia

3. Jakie relacje były pomiędzy Twoimi rodzicami po rozstaniu? Jak to na Ciebie wpływało?

Moja mama kiedyś powiedziała mi, że nieudane małżeństwo to jest jej porażka, z którą musiała się pogodzić. Myślę, że oboje mieli to poczucie. Po rozwodzie nie padali sobie w ramiona na swój widok, ale też nie udawali, że się nie znają. Starali się żebym dorastała w możliwie najnormalniejszych warunkach, żebym nie odczuła braku kompletu rodziców w domu. Jestem im wdzięczna ze nie utrudniali mi tego bardziej. /Asia

Nie wiem czy była w ogóle jakaś relacja. Mama została z 2 dzieci, mając trochę ponad 20 lat sama. Ojciec skakał z kwiatka na kwiatek. Wszyscy widzieli, ale nikt nie reagował. Dzisiaj mam 22 lata, mama w moim wieku miała dwójkę malutkich dzieci. Nie wiem jak ona to zrobiła, jak nas wychowała. Nie wiem jakim cudem się nie załamała, nie wpadła w depresję itd. Straszne, ale 12 letnie dziecko czuję po prostu ulgę. Że mama już nie będzie płakać, że tata się odczepi. Że teraz zajmie się tą drugą rodziną. Jego wpadka z inna kobietą byłą dla nas furtką do wolności. Jak wpływało? Do tej pory wpływa. Nie będę się oszukiwać, że jakaś część mnie żyje tylko dlatego, że jest karmiona wizją zemsty. Musiałam wiele nocy przepłakać żeby następnego dnia spojrzeć na facetów łaskawym okiem. Długo nie umiałam zaufać mężczyznom. /Ola

Moi rodzice  są znajomymi 🙂 Ciężko to pojąć, ale żyliśmy “normalnie” (to normą niestety nie jest). Rodzice nie kłócili się, rozmawiali, żartowali, pamiętam że parę razy pojechaliśmy razem na wycieczkę. były momenty kiedy byłam wściekła na tatę, że go nie ma, ale chyba w pełnych rodzinach też się to zdarza, bo praca, obowiązki. Było naprawdę dobrze. /Kasia

Relacje między rodzicami były bardzo chłodne, ale kulturalne. Przez długie lata nie znałam powodu ich rozstania, nie mieszali mnie w swoje sprawy. Najbardziej jestem wdzięczna mojej matce, że nigdy, ale to nigdy nie ograniczała mi kontaktu z ojcem. Nigdy nie byłam kartą przetargową, nigdy nie kłócili się przy mnie, nigdy nie powiedziała “nie”, gdy chciałam spędzić z ojcem dzień, weekend, święta czy wakacje. Nawet wtedy gdy kolidowało to z jej planami. /Ania

SAMSUNG CAMERA PICTURES

4. Rodzice znaleźli sobie nowych partnerów? Jak się dogadywaliście?

Normalnie 🙂 Tak jak nie pamiętam rozstania rodziców, tak nie pamiętam początków ich nowych związków. Moi rodzice nie pałają do siebie nienawiścią, partnerzy nie są zazdrości, albo po prostu świetnie się kamuflują 🙂 Wszystko jest tak jak powinno być. /Kasia

Tak naprawdę tylko dzięki temu, że ojciec po raz któryś skoczył w bok i jego kochanka zaszła w ciąże nas to to nas URATOWAŁO. Nawet nie wiesz ile to jedno słowo ma dla mnie znaczeń. Pamiętam, że mama nam powiedziała : dziewczynki, musimy porozmawiać. Tata się wyprowadza, Pani A będzie miała z nim dzieciątko. W innej sytuacji pewnie bym płakała, że jakaś baba zabiera mi tatusia. że nie będzie nas już kochał, że zapomni. A ja płakałam ze szczęścia. Bo to oznaczało koniec nocnych najazdów na dom. Koniec wymierzania swojej popieprzonej sprawiedliwości. A dzisiaj? 12 lat później. Ojciec żyje swoim życiem. Są po ślubie, mają 2 dzieci. A my? tak my. Żyjemy z najwspanialszym facetem pod słońcem. Ojcem może być każdy. Na słowo tata trzeba zasłużyć. Nie ten który zrobił, ale ten który wychował. Dał poczucie bezpieczeństwa, wspiera, troszczy się, poświęca czas na lekcje, na gadanie o pierdołach. Dlatego partner mojej mamy, jest Tatą, o jakim zawsze marzyłam. /Ola
Tata związał się stosunkowo niedawno, bo 3 lata temu. Nie jesteśmy typem rozchichotanych przyjaciółek, nie umawiamy się na ploteczki na mieście, ale lubimy się i szanujemy. Widzę, że tata jest szczęśliwy, to dla mnie najważniejsze. Z moim ojczymem sytuacja była inna. Zamieszkaliśmy razem kiedy byłam jeszcze nastolatką. Początki były trudne dla nas obojga. Dla mnie to był obcy mężczyzna w domu, a dla niego nowe dziecko, bo sam miał już syna rok młodszego ode mnie. Chyba mi dłużej zajęło zaakceptowanie całej tej sytuacji. Mój Ojczym wykazał się dużą cierpliwością dla mnie, zawsze był, nie naciskał, wspierał, nie próbował zastąpić mi taty, którego przecież miałam. Z czasem staliśmy się sobie bliscy do tego stopnia, że najczęściej po pomoc, poradę i na pogaduszki dzwoniłam właśnie do niego. /Asia

5. Wiem, że rozwód rodziców to dla dziecka koniec świata, dosłownie. Uważasz, teraz z perspektywy czasu, że dobrze zrobili? czy może mogli walczyć i próbować naprawić związek?

Dzisiaj widzę, że jest swego rodzaju moda na rozwód. 12 lat temu byłyśmy z moją siostrą jednym rodzeństwem na pięć w szkole, których rodzice robią tą straszną rzecz na R. Wiem, że jest wiele rodzin, które rozpadają się, czasami za szybko rzucają hasłem rozwód. Ale są i takie, które właśnie rozwód ratuje. Gdyby nie wpadka to kto wie? pewnie znając mojego ojca do dzisiaj o rozwodzie by nie było mowy. Dzieci nie są niczemu winne. Są moim młodszym rodzeństwem i zawsze stanę po och stronie, ale gdyby nie te małe szkraby kto wie? życie pisze różne scenariusze. Wierzę, że w życiu jest równowaga. Że jeśli raz jest źle, to będzie w końcu dobrze. Musi. Dlatego decyzja o rozwodzie była dobrze przemyślana i z mojej perspektywy jedyna i słuszna. Nawet nie chce myśleć, jak to mogłoby się inaczej skończyć. /Ola

Teraz wszystko porównuję do swojego małżeństwa i rozwód jest dla mnie niewyobrażalny, bo bardzo kocham swojego męża. Jednak mówię tu o szczęśliwym małżeństwie, a moi rodzice takim nie byli, skoro zdecydowali się na taki krok. Jestem pewna, że gdyby widzieli jakiś cień szansy dla naszej rodziny, na pewno by z niej skorzystali. Stało się jednak inaczej, myślę, że obojgu wyszło to na dobre. Oczywiście dojście do takich wniosków trochę mi zajęło,  musiałam do pewnych spraw dorosnąć. /Asia

To małżeństwo nie powinno było dojść do skutku i moim zdaniem nie miało szans na przetrwanie. Ot młodzieńcza miłość. Moja matka miała inne oczekiwania od życia, nie po drodze im było ze sobą. Ojciec też jest bardzo trudnym człowiekiem. Ale cieszę się, że jestem! Paradoksalnie wydaje mi się, że to kim dziż jestem, jaką jestem osobą, żoną, matką, jest w dużej mierze uwarunkowane tym, że pochodzę z rozbitej rodziny. Nie mam poczucia traumy, od 12 lat tworzę wraz z mężem i trójką naszych dzieci bardzo udaną, szczęśliwą rodzinę. Jestem bardzo samodzielną osobą. /Ania

6. Jak ich rozstanie wpłynęło na Twoje postrzeganie mężczyzn i związków?

Jako nastolatka to żaden. Później w doroslejszym  wydaniu na pewno byłam dużo ostrożniejsza w stosunku do mężczyzn. Chciałam stworzyć związek pełen wzajemnej miłości i szacunku oraz wsparcia, ale wiem też ze życie często nasze plany weryfikuje, a idealne związki nie istnieją. I dobrze! /Asia

Może to dziwnie zabrzmi, ale pomimo tego tak jak pisałam, rodziców razem nie pamiętam i traumy we mnie nie ma, to ich rozstanie na mnie wpłynęło. Wiem, że małżeństwo nie jest “na zawsze”. Nie chodzi o to, że przez byle problem będę leciała i się rozwodziła, po prostu wiem że to nie koniec świata, że jest życie “po”. I to takie szczęśliwe. /Kasia

Reakcja obronna. Skoro już raz skrzywdził mnie człowiek, który jest ojcem. Który był pierwszym mężczyzną w moim życiu, który powinien mnie chronić przed złem tego świata, wspierać mnie w moich wyborach, przytulać kiedy było mi zwyczajnie źle – to żaden inny facet mnie skrzywdzi, bo mu świadomie na to nie pozwolę. właśnie sobie zdałam sprawę, że on mi nigdy nie powiedział : kocham Cię. Nigdy mi tego nie okazał. Kurwa! przecież to pierwszy facet w moim życiu. To na nim powinnam się wzorować wybierając swojego chłopaka / męża. Nie rozstanie, a sama jego osoba wpłynęła na moje codzienne życie. Nie wiem czy to normalne (obstawiam, że nie ) ale płaczę na każdym filmie / reklamie / scenie gdzie jest relacja między dzieckiem, a ojcem. W poprzednim związku spanikowałam. Zostawiłam faceta po tym, jak zaczął coraz częściej podnosić głos, reagował na wszystko agresją. Kopał krzesła, trzaskał drzwiami. Głupio dogadywał. Może dzięki ojcu i jego powalonej psychice uratowałam sama siebie przed czymś toksycznym. Facet ma u mnie wysoko zawieszoną poprzeczkę. /Ola

7. Jest grono ludzi, którzy uważają, że nawet najgorsze małżeństwo powinno zostać ze sobą “dla dzieci”.  Jakie jest Twoje zdanie?

Szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko. Nieważne czy dziecko zostaje z mamusią czy tatusiem. Jeśli dwoje ludzi przestaje się dogadywać, postanawiają dalej iść osobno to ten trzeci człowiek nie jest niczemu winny. Jesteśmy najlepszą wersją samego siebie jeśli jesteśmy szczęśliwi. Dziecko / dzieci są lustrzanym odbiciem rodziców. Pozostawianie na siłe w czymś co nie ma sensu, nie jest podtrzymane uczuciem, wsparciem to świadome krzywdzenie samego siebie.  Dzieci potrafią być naprawdę szczęśliwe w “rozbitych” rodzinach. Potrafią cieszyć się z cotygodniowych wizyt u taty/mamy. Najgorzej być hipokrytą. Nie rozumiem jak można uczyć dziecka miłości, wspierania się w trudnych chwilach jeśli sami żyjemy totalnie na odwrót. /Ola

Myślę, że taki związek prędzej czy później się rozpadnie. Dzieci dorosną, wyprowadzą się, założą swoje rodziny, a w domu pozostanie dwoje zupełnie obcych dla siebie ludzi. /Asia

Nie wiem kto tak jeszcze myśli, bo to jedna z największych głupot jakie można powiedzieć. Być “dla dzieci”? Z obcym już facetem? Nie do pomyślenia dla mnie. /Kasia

8.  Jaki jest Twój mąż?

Jest naprawdę dobrym człowiekiem. Rzadko mogę o kimś tak powiedzieć. Jest wspaniałym mężem i partnerem oraz cudownym tatą dla naszej 14 miesięcznej córeczki. Poza tym ma jedną cechę, która odróżnia go od mężczyzn, których znam – potrafi mnie przegadać, jest jeszcze większą gadułą ode mnie ☺/Asia

Mój przyszły mąż, jest moją największą opoką. Nie wie, jak to jest kiedy rodzice się rozwodzą. Ale doskonale wie, jak mnie wspierać, jak mnie kochać i jak ze mną rozmawiać. Jest jedną z niewielu osób, którym mogę bezgranicznie zaufać. Mamy wspólne plany, marzenia. Dzięki niemu zaczęłam inaczej patrzeć na mężczyzn. Nie wierzę w sprawiedliwość, ale wierzę w karmę. I wierzę, że to właśnie on jest najlepszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić w życiu. Przywrócił moją wiarę w to, że mogę mieć swoją rodzinę.Normalną, pełna kochająca się rodzinę. Męża, dzieci, dom. I wiem, że jeśli pewnego dnia znowu zwątpię to on jest obok, żeby mnie ściągnąć na ziemie i udowodnić, jak bardzo mnie kocha. /Ola

Mój mąż musiał długo o mnie zabiegać, więc jest cierpliwy. Kłócimy się, jak każde małżeństwo. Ale nawet w tych kłótniach ja czuję, że on mnie kocha. Mam nadzieję, że będę czuła to już zawsze. /Kasia

Mój mąż jest fantastycznym człowiekiem, choć ma trudny charakter. Jako typowy lew nie znosi sprzeciwu, jest bardzo odpowiedzialny. Dobraliśmy się 🙂 Poznaliśmy się po południu, miałam 23 lata, wieczorem powiedziałam – to będzie mój mąż. Po 5 miesiącach byliśmy małżeństwem. Co najciekawsze, nie mieszkaliśmy ze sobą nawet 1 dzień przed ślubem! Ale docieranie się już w małżeństwie było obarczone większą odpowiedzialnością. Nie można było po prostu spakować się i wrócić do mamy. Byliśmy mężem i żoną. I mam nadzieje, że tak zostanie na zawsze. /Ania

__________________________

[embedplusvideo height=”440″ width=”730″ editlink=”http://bit.ly/1KM4C3i” standard=”http://www.youtube.com/v/1xbHecIalr0?fs=1&vq=hd720″ vars=”ytid=1xbHecIalr0&width=730&height=440&start=&stop=&rs=w&hd=1&autoplay=0&react=1&chapters=&notes=” id=”ep5845″ /]

Im dłużej prowadzę ten blog, tym bardziej przekonuję się jak niesamowite my kobiety jesteśmy. Każda z nas to cudowna historia. Każda z nas nosi bagaż w postaci większych lub mniejszych tragedii przeszłości. Wszystkie one nas kształtują. Dzięki każdej z nich jesteśmy takie jak teraz. Oczywiście, że niektóre w ogóle nie powinny się wydarzyć. Przemoc? NIGDY, dla nikogo.

Za takie wpisy płacę ogromną cenę, siedzę i ryczę, bo obok takich historii nie da się przejść obojętnie. Mam nadzieję, że chociaż parę osób skłonią do refleksji, do myśli że ZAWSZE TO DZIECI SĄ NAJWAŻNIEJSZE. Nawet kiedy dzieją się tak straszne rzeczy to trzeba zrobić wszystko, żeby dzieci na tym nie ucierpiały. Trochę już o tym pisałam TUTAJ, ale chyba warto o tym przypominać cały czas.

Rozwód zawsze jest porażką, bo oznacza że coś nam nie wyszło, że źle wybrałyśmy, że ktoś się okazał beznadziejnym partnerem. Na szczęście często oznacza też nowe, lepsze życie. Nie pozwólmy, żeby dla dzieci stał się największym koszmarem.

*mam nadzieję, że wszyscy rozumieją i podziwiają, zdolności aktorskie syna 🙂 po mamusi 😛

   Send article as PDF   

12 komentarzy

  • talent aktorski przepiękny 😀
    kurde… ogólnie zgadzam się z Tobą zazwyczaj i Twoje poglądy są mi bliskie, ale jakoś nie mogę przebrnąć przez to zdanie, ze rozwód czy rozstanie zawsze jest porażką! Ludzie się zmieniają, determinuje to wiele czynników od rozwoju, wieku po środowisko w jakim człowiek funkcjonuje i ludzi jakimi się otacza. Może zdarzyć się tak, że dwoje przestaje do siebie “pasować”, że ich drogi się rozmijają. Okey! może i się źle dobrali, ale przecież nie jest to porażka…skąd możemy wiedzieć jak nasze życie się potoczy i jeśli podejmujemy decyzję o rozstaniu to się dzieje dla naszego dobra i ja bym to postrzegała jako sukces- sukces, że nie tkwię w czymś co mnie niszczy i że potrafię znaleźć w sobie siłę, by żyć samej. Do tego jest jeszcze druga strona medalu- dochodzi jeszcze motyw, jeśli ktoś zdradza, poniża, wyżywa się na partnerze lub po prostu zostawia dla innej kobiety, nie uważam żeby to była porażka nasza, a co najwyżej tejże osoby. Jakoś to, że coś nam nie wyszło, że źle wybrałyśmy wcale dla mnie nie musi być porażką, że ktoś się okazał beznadziejnym partnerem również, przecież człowiek nie jest wróżka i z natury wierzy w happy end! a może to ja jestem jakaś dziwna 😛 tak czy siak moje działania i wybory zawsze staram się zawsze postrzegać jako sukces, nie ważne o jaką sferę życia chodzi 😉

    • dla mnie to zawsze porażka i oczywiście, że zawsze przeradza się w coś pięknego! porażka bo coś nie wyszło, coś co miało być “na zawsze”. Porażka dlatego, że okazało się, że źle wybrałam, źle się zachowałam sama, bo coś razem zniszczyliśmy- w tym sensie.
      biorąc ślub, czy decydując się na życie razem każdy z nas jest pewien (a przynajmniej jest pewien, że się o to bardzo postara), że ten związek będzie na “forever”. Skoro okazuje się, ze jednak nie tzn, że to jest nasza wspólna porażka. coś co nie wyszło. Ja tak postrzegam swój rozwód i każdy inny. Pomimo tego, że teraz jestem najszczęśliwsza na świecie.

      • trochę zgadzam się z pipiripi.an, porażka to bardzo negatywnie nacechowane słowo, a uważam,że tak jak każdy człowiek jest inny, każdy związek także, o rozwodzie nie wspominając. Dla jednego będzie to druzgocąca życiowa porażka, dla innego, najlepsza decyzja w życiu ever! Napisałaś , że ‘rozwód zawsze jest porażką, bo oznacza że coś nam nie wyszło, że źle wybrałyśmy, że ktoś się okazał beznadziejnym partnerem’ absolutnie się z tym nie zgadzam, a już kompletnie ze zdaniem ‘ Ja tak postrzegam swój rozwód i każdy inny’ Jeśli dla mnie była to jedyna słuszna decyzja, nie chciałabym żeby w oczach innych była odebrana jako porażka; gdyby wszystko co nam w życiu nie wyszło nazywać porażką, śmiało można by sobie pętelkę na szyi od razu wiązać 😀 a przecież nie każdy zły wybór czy niepowodzenie nią jest.
        tekst super, blog takze :))

        • z jednej strony racja, ale to wszystko zależy czym jest dla nas porażka.
          Dla porażka to ZAWSZE punkt w którym ma szansę zdarzyć się coś dobrego 🙂 wg mnie (ale to moje podejście) nie ma to nic wspólnego z wiązaniem pętli na szyi a raczej z obietnicą, że “już teraz będę uważała i postaram się takowej nie popełnić”.
          Dla mnie rozwód też był jedyną słuszną decyzją, dla mojego byłego męża także, ale to była nasza porażka. Bo sobie coś przyrzekliśmy, bo niepotrzebny był cały ten ślub… Ja nie odbieram porażek jako czegoś negatywnego, ja je odbieram jako szansę i naukę. Może więc stąd ten dysonans?
          Boże jaka ciekawa dyskusja!!! 😀

  • Wspaniale móc poznać opinie dIewczyn które były na miejscu dzieci. Daje to siłę i wiarę w dobrze podjętą decyzję.

  • Moi rodzice też po rozwodzie. Miałam 10 lat jak się zaczęło a ok 13 jak skończyło. Zaliczyłam kilkanaście sądów rodzinnych i poradni psychologicznych. Koszmarny koszmar. Złość, nienawiść i słowa pełne jadu… To ojciec nas zostawił dla innej (koszmarnej) baby. Nie mam żadnych dobrych wspomnień z nim związanych. Pamiętam, że praktycznie zawsze krzyczał. Miałam z nim kontakt i (niestety) musiałam spędzać u niego wakacje. Tak o to walczył w sądzie, że wszystkie te kobiety aż się zachwycały :/ A tak naprawdę to nie wiem po co mu to było. Bo zawsze mnie ignorował i przekupował. Dostawałam wszystko byle bym już sobie poszła. Nienawidzę go. Nie za to, że nie jest dla mnie ojcem ale za to, że mój syn nie ma dziadka. A teść niestety zmarł jak syn miał 3 mc.

    • też tak uważam, ale nie zawsze się to sprawdza. (np. w przypadku przemocy czy fizycznej, czy psychicznej – należy spierdzielać jak najdalej od oprawcy, zabierając ze sobą dzieci…)

  • Moi rodzice rozwiedli sie kiedy byłam już dorosła i miałam własną rodzinę. Cały czas sa w bliskim kontakcie, spedzamy wspólne święta i widzę że lepiej dogaduja się kiedy nie są małżeństwem. W czasach kiedy byłam jeszcze dzieckiem i między nimi nie było kolorowo, żadne z nich nie ciagnelo mnie na swoja stronę. I chwała za to. Gorzej sytuacja wygląda u mojej mlodoszej siostry :/ zaszła w ciążę w wieku 20! lat i będąc w ciąży uznała że jednak nie kocha ojca swojej córki i go zostawiła. Po urodzeniu Tośki niestety ogranicza kontakty małej z tatą. Na nic się zdają gadania że nie muszą być razem jako para, ale muszą być RAZEM RODZICAMI. Czasem po prostu tak jest że zdrowsza relacja jest po rozstaniu. Nie wiem sama jak mam jej tłumaczyć że dziecko potrzebuje kontaktu z ojcem 🙁 sama mając dwójkę dzieciaków i widząc ich z moim mężem widzę jak bardzo różni się taka relacja od tej matczynej. Musze jej podlinkować twojego posta. Może ją olśni. Pozdrawiam

  • Bardzo pouczający tekst. Motywuje do pracy nad własną rodziną. Moi rodzice żyją nadal razem, ale wielokrotnie “życzyłam im”, żeby się rozwiedli – atmosfera w domu była męcząca i nikt z nas nie był szczęśliwy. Swoim dzieciom pragnę zbudować dom oparty na wsparciu i miłości.

  • szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko, właśnie to usłyszałam od męża który zostawił nas odchodząc do kochanki (bo mnie już nie kochał i nie był szczęśliwy) – on faktycznie był szczęśliwy (motylki w brzuchu) dzieci jakby mniej (rozwalił nam przecież życie), dlatego nie mogę czytać takich haseł – poprostu krew mnie zalewa, bo to, że on jest szczęśliwy nie wpłynęło na szczęście moich dzieci ani moje, jest rozwalona rodzina, zapracowana matka i dzieciaki z większą ilością obowiązków niż mieć powinny.

Leave a Comment