Gdy życie zmienia się nie do poznania... czyli zwierzenia samotnej matki. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Gdy życie zmienia się nie do poznania… czyli zwierzenia samotnej matki.

Ten tekst nie namawia do rozwodu, do porzucenia swojego faceta.

Rozstanie dwóch osób, które się kiedyś kochały, zawsze jest porażką, dowodem na to że nam w życiu coś nam nie wyszło. Na szczęście z każdego bagna w życiu można wyjść. Naprawdę z każdego. Wszyscy popełniamy błędy… sztuką jest te błędy umieć naprawić.

SingleMomShadow

 

Ten wpis będzie wyjątkowy. O kobietach które wybrały (z różnych powodów) życie samotnej matki. O tym co czuły, czego pragnęły. Dla mnie ciężki temat bo kiedyś i ja żyłam sama z półtorarocznym synkiem.

Będzie smutno, ciężko, ale za kilka dni przeczytacie jak jest “TERAZ”. Co się zmieniło.

Ja to przeszłam. Efekty widzicie.

Nie wiem czy chcę, żeby ten wpis komukolwiek pomógł, bo nie życzę nikomu znalezienia się w takim życiowym dołku. Pragnę jednak, żeby pomógł zrozumieć to jak takie życie wygląda naprawdę…

Kobieto. Zostawił Cię? Bo byłaś za słaba, za silna, za brzydka, za ładna, za gruba, za chuda, za głupia, za mądra, za fajna? Może na smyczy trzymałaś, albo w samopas puszczałaś? Albo za duże cycki miałaś? 
Kobieto. Zawsze jakiś gówniany powód się znajdzie. Zawsze będzie tłumaczenie. Zawsze jest jakaś taktyka i pierdolenie. – cytat tekstu z bloga Dwoje do potęgi.

Pamiętasz ten moment kiedy uświadomiłaś sobie, że będziesz musiała sobie radzić od teraz całkiem sama?

Pamiętam ten moment. Nastąpił on kilka miesięcy po rozstaniu z byłym mężem, gdy zamieszkałam z synem sama. Do tej pory ciągle ktoś przy mnie był, przyjaciele, rodzina … a tu nagle sami. Dwa pokoje, ale młody wtedy 2 latek  – i tak śpi ze mną, bo budzi się po nocach. Potem za każdym razem przypominałam sobie o tym w chorobie młodego, czy robiąc zakupy z wielkimi siatami i dzieckiem na ręku. Generalnie najbardziej uświadamiała mi to codzienność, pomimo, że ojciec bywał u Młodego Człowieka bardzo często,  ja byłam od zwykłych spraw – nudnych, niefajnych, mało dla dziecka interesujących. /Magda

To mój mąż mnie zostawił. Najzwyczajniej w świecie wstał rano i oznajmi: “Odchodzę, kocham inną”. Kurwa historia jak z filmu. Przez tydzień czasu nie kontaktowałam z rzeczywistością. Mała była u swojej babci. Nigdy wcześniej nie byłam tak załamana. Czułam się nikim, ścierwem, kimś niewartym splunięcia. Porzucił mnie czyli byłam zerem. Po tygodniu oprzytomniałam. Wtedy zaczęłam błagać, żeby wrócił. I tak minął kolejny zmarnowany tydzień życia. /Karolina

Decyzję o rozstaniu się z ojcem mojego syna podjęłam po prawie 2 latach próśb, rozmów i błagań. O zmianę jego przemocowych zachowań i braku szacunku do najbliższych (przede wszystkim ja i nasz kilkumiesięczny syn). Była to bardzo ciężka decyzja, gdyż byłam świadoma, że finansowo muszę liczyć tylko na siebie a zarabiałam wtedy 1400 zł. Opłacenie wynajmu mieszkania, żłobka, biletów, jedzenia i leków graniczyło z cudem, a na nikogo innego niż JA nie mogłam liczyć.
Jednakowoż wierzyłam, a nawet wiedziałam, że dziecko wychowywane w przemocy nie wyrośnie na szczęśliwego człowieka. /Emilia

 

Co czuje kobieta, której świat nagle zmienia się nie do poznania?

 Wbrew wszystkiemu poczułam…ulgę! Wiedziałam, że będzie dobrze, po prostu to wiedziałam! Jasne, że uczucie porażki nie opuszcza mnie do dziś, ale wiem na pewno, że to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Mąż mnie nie był, nie pił, nawet nie palił, nie zdradzał. Po prostu coś się skończyło, coś się wypaliło, życie nam się rozłaziło… Decyzja o rozstaniu była moją decyzja, nie naszą –  co wiele razy później mój były mąż wykorzystywał. /Aga

Co czuje? A co może czuć osoba która od teraz za 1500zł będzie musiała utrzymać siebie i dwójkę dzieci? I znaleźć mieszkanie? I przy tym wszystkim udawać cholernie szczęśliwą, że przecież nic się nie dzieje “Nie kochanie, mamusia nie płacze” – okłamywałam tak dzieci parę razy dziennie, były malutkie, 2,5 i 4 latka. Jak im miałam wytłumaczyć, że tatuś to teraz na weekendy będzie? W tamtym momencie byłam w największym gównie tego świata. /Kamila

Co czuje kobieta … ja czułam wielką niesprawiedliwość. Złość tez czułam – na niego, na ta kobietę. Złość nie związaną z tym, ze ja czułam się poniżona, odrzucona, nic nie warta. Złość na to, że moje dziecko tak cierpi. /Magda

 

Czy kiedyś poczułaś się gorsza przez to, że sama wychowujesz dziecko/dzieci?

Zdarzało mi się zostać potraktowaną jako osobą która status samotnej matki próbuje wykorzystać do “zdobycia czegoś” np. współczucia. A bynajmniej na tym mi nie zależało, tylko na zrozumieniu. Którego niekiedy było jak na lekarstwo. /Emilia

Najbardziej gorsza czułam się, gdy próbowałam zapisać syna do prywatnego przedszkola. Nie dość, ze obcesowo potraktowano moją osobę, gdy zakomunikowałam, ze jestem samotną matką, to jeszcze będąc pierwsza na liście rezerwowej, dobrze wiedziałam,że do mnie nikt na pewno nie zadzwoni z radosną nowiną, ze dziecko sie dostało, bo przecież do czego może się przydać taka nieporadna życiowo, pewnie bez kasy, nie trzymająca odpowiedniego poziomu mamusia. Przecież w prywatnym przedszkolu trzeba sie wykazać znajomościami, pomocą itp …
Dziś cieszę się, ze mój syn chodził do zwykłego przedszkola (dostał się do niego na normalnych zasadach, bo nie byłam po rozwodzie), nie był pod kloszem. W naszym zwykłym 😉 przedszkolu ani razu nie odczułam, że to, ze jestem sama z Młodym jest jakimś problemem. /Magda
 
Czułam się i to bardzo, ale mam wrażenie że to siedziało w mojej głowie. Nie wiem czy kiedyś ktoś mnie potraktował gorzej z tego tytułu, czy tylko ja to sobie wyobrażałam. Czy faktycznie kiedy wyrabiałam dziecku dowód osobisty i pokazałam zgodę sądu zamiast przyjścia “z mężem” ta pani pomyślała “głupia, nawet faceta nie potrafi przy sobie zatrzymać” ? Czy tylko mi się wydawało? Byłam strasznie przewrażliwiona na tym punkcie więc przyznam się, że czułam się gorsza cały czas. /Kamila

Długo zajęło Ci dojście do momentu w którym pomyślałaś “jest dobrze, dam radę, jeszcze będę cholernie szczęśliwa”?

Mnie ta sytuacja zajęła bardzo długo. Przynajmniej tak mi się wydaje. Po mniej więcej 3 latach, gdy poważnie zachorowałam, zweryfikowałam swoje podejście do wielu spraw. Pozamykałam tematy złości,żalu itp i wtedy poczułam pewnego rodzaju lekkość na sercu, taką do której dążyłam tyle czasu. Przestałam myśleć co jest złe w życiu, zaczęłam naprawdę myśleć o tym co dobre. Takiego podejścia próbowałam się trzymać od początku, lecz dopiero w tamtym momencie stało sie to możliwe. Coś odblokowało się mojej głowie i “niestety” sprawiła to choroba. /Magda

Od momentu jak podjęłam decyzję, że wybieram szczęśliwe dzieciństwo dla mojego syna powtarzałam sobie każdego dnia, czy to przez śmiech czy to przez łzy, że będzie dobrze, będziemy szczęśliwi. To była dobra decyzja. Uda się! /Emilia

Ja to wiedziałam już po przekroczeniu domu w którym mieszkam do dziś. Zaraz po tym jak spakowałam walizki i wyszłam… /Aga

Zabrzmi to raczej średnio poważnie, ale ja to poczułam dzień po tym jak załamana spiłam się do nieprzytomności. Dzieci były u taty. Obudziłam się naga, w łazience i pomyślałam  “kurwa gorzej być nie może”. Wróciłam do łóżka i cały dzień myślałam jak można było się tak upodlić, jak on mógł mnie tak zniszczyć. To był ten moment kiedy powiedziałam “dość, to moje życie i zasługuję na szczęście!” /Kamila

 

Z perspektywy czasu: jak oceniasz to co się stało w Twoim życiu?

Z perspektywy czasu patrząc na siebie i byłego męża, myślę, że to się nie mogło udać. 😉 Były małżonek ułożył sobie życie z kimś innym z kim wychowuje swoje i jej dzieci. Młody człowiek zyskał 3 braci, kolejne ciocie i aktualnie siostrę. Nowy partner każdego z nas nie jest mamą ani tatą. On wie, że mama to mama a tata to tata. Zupełnie nie ma z tym problemu, ani na co dzień w szkole, ani w jakich wyjątkowych sytuacjach typu akademia – bo jako rodzice staramy się być oboje. Dzięki naszej wspólnej pracy chyba udało nam się go uchronić od poczucia bycia gorszym. Babcie czasami próbują mu rekompensować “nie posiadanie tatusia” ale odkąd i moje życie się poukładało, myślę,że  wszyscy jesteśmy o wiele szczęśliwsi. No i co banalne, ale ważne: nie czuję się już ani winna, ani pokrzywdzona, a mój syn ma spokojną, szczęśliwą matkę ale to wymagało czasu. /Magda

Każdego dnia utwierdzam się w przekonaniu, że to była właściwa decyzja. Aczkolwiek gdyby nie pomoc terapeutów i psychologów w tamtym czasie mogłoby być krucho ze mną. W takiej ciężkiej sytuacji każdy potrzebuje mieć grypę wsparcia. Dla jednych to będzie rodzina, dla innych przyjaciele a dla jeszcze innych terapeuci. /Emilia

Jestem szczęśliwa. Wiem też, że nie ma takiego bagna z którego bym nie wyszła, ale czy to było potrzebne? Nie lepiej powiedzieć: “nie dam już rady, nie kocham cię”? Poradziłam już sobie z tym uczuciem bycia gorszą, chociaż dalej boli kiedy widzę ich razem… Chyba już zawsze będę wiedziała, że po prostu byłam od niej gorsza… /Kamila

 

Dziękuję wszystkim dziewczynom za odpowiedzenie na tak intymne pytania.

Wiem, że czasy się zmieniają, wiem że inaczej już społeczeństwo patrzy na kobiety samotnie wychowujące dzieci.

Ja niby nigdy nie miałam z tym problemu “oficjalnie”, na papierze dość długo byliśmy z byłym mężem małżeństwem. Z wygody. Nie musiałam nikomu tłumaczyć, dlaczego moje dziecko jest w takiej sytuacji.  Niestety inaczej to wszystko zobrazowane było w mojej głowie, początek to był jakiś hardcore.

Na szczęście ja wiem, że z każdego bagna można wyjść. Z każdej depresji, nerwicy, załamania. Da się. Po prostu trzeba walczyć o szczęście, swoje i naszych dzieci. A jak nie dla siebie, to dla nich. One są tego warte. Warte są posiadania szczęśliwej mamy.

Za parę dni pojawi się druga część wywiadu. Ta bardziej pozytywna, bo te historie mają fantastyczne zakończenie!  🙂

   Send article as PDF   

45 komentarzy

  • Justyna, się wzięłaś za ciężki temat, ale ostatnio jakby “na czasie”. Najlepsza w tym jest ukryta między słowami nadzieja i happy end (przynajmniej ja tak to czuję). Sama jesteś najlepszym przykładem, że nie ma tego złego, że można i trzeba walczyć o szczęście <3

  • Mega wielkie gratulacje dla Tych kobiet za odwagę. Moja mama sama kiedys podjęła taka decyzje. Jestem jej bardzo wdzięczna i podziwiam ja za sile i odwagę. Z perspektywy czasu wiem ze to była najlepsza decyzja w jej życiu mimo tego ze miała dopiero 25 lat i dwójkę dzieci 5 i 1 lat. Jestem jej wdzięczna za to ze juz wiecej nie musieliśmy patrzeć na pijanego “tatusia” który wolał kumpli i alkohol. Miałam mega szczęśliwe dzieciństwo, wyrosłam na normalna osobę mimo tego ze z “rozbitej rodziny” pochodzę. Lepiej z takiej i miec miłość i bezpieczeństwo niz z “kochającej sie na zewnątrz” a tak naprawde przeżywającej dramaty za zamkniętymi drzwiami. 3mam kciuki za wszystkie dziewczyny jesteście mega odważne.

  • Dziękuję!!! To bardzo ważny dla mnie temat. Bardzo!
    Moja historia wciąż się toczy… A do happy endu jestem może w połowie drogi. Ale z każdym kolejnym dniem czuję, że rosnę w siłę i upewniam się o słuszności swojej decyzji.. Jeszcze dużo przede mną wzlotów ale i zapewne ogrom porażek. Ale przetrwam! Wierzę w to!
    I już chyba na zawsze pozostaną mi w głowie Twoje słowa z wspaniałego maila do mnie… “głowa do góry :)) szczęście jest blisko tylko trzeba uwierzyć, że ono JUŻ JEST! na ciul Ci zwiazek bez uczucia?! odszedł? krzyżyk na drogę :)) koniec kropka :)”
    – Zatrzaśnij za nim drzwi i przekręć klucz!!! – to moja część dalsza :)))
    Buziaki Justynko :* i z niecierpliwością czekam na część drugą!

  • U mnie było podobnie jak u Emili, tylko ze ojciec dziecka, bo nie mogę go nazwać nawet partnerem, a w związku małżeńskim nie byliśmy, niszczył mnie psychicznie i Małej też się oberwało nie też fochem i nie odzywaniem się. A powód takiego zachowania wystarczyło ze się nie wyspał. Ja podjęłam decyzje o rozstaniu, jest ciężko ale i tak przyniosło mi to wielka ulgę, ze nie będę musiała od rana dochodzić dlaczego znów milczy i się nie odzywa. Teraz on mieszka z rodzicami i gada ze jest ojcem i sie tego nie wyrzeknie, a zapomina o przyziemnych rzeczach jak święto dziadków, którymi są jego rodzice, to ja pracuje nad jakimiś ludzkimi stosunkami z nimi chociaż tez nie bylo milo po drodze. Ojciec dziecka bawi sie teraz, biega z nową koleżanką, jego rodzice machają na to rękę bo to czysta biologia, a ja zajmuje sie dzieckiem w te gorsze i lepsze dni, jak choroba czy akademie w przedszkolu. Ja od poczatku musiałam sie zajmować tymi drobnymi rzeczami z których sklada sie w ogóle życie, a on mając 25lat zjada obiad postawiony mu przez mamę, ubiera ciuchy wyprane i prasowane przez nią, idzie do pracy, śpi, idzie na imprezę. Ale to ka zostałam wyzwana ze wszystko zniszczyłam, tym bardziej psychikę ich syna… A nie ma nic gorszego gdy ktoś, kogo jeszcze wtedy mocno kochałam i w niego wierzyłam, terroryzuje cie i karze ciszą, bo chodzi o jego wewnętrzne demony…

    • wiem co czujesz… oj strasznie się poryczałam najpierw pisząc ten tekst, i teraz – czytając komentarze… w środę będzie druga część tekst, to cudownie pozytywna 🙂

    • Marticzku. U mnie też była przemoc psychiczna. Czułam, że zgniję od środka od tego terroru wraz z moim synem. A teraz jest pięknie.

  • Dziewczyny ja Was podziwiam za sile i odwage!! Dalyscie rade same tam gdzie czasem nawet w dwojke jest ciezko. Niech Wam przez ulamek sekundy nie przyjdzie do glow czuc sie jakies gorsze!!! Jestem dumna, ze takie silne baby sa wsrod nas!!;)

  • Witam bardzo smutny temat ogólnie bardzo współczuję samotnym matkom. Wyobraźcie sobie tylko jest wszystko wporządku wręcz przepięknie, na świat ma niedługo przyjść ukochane dziecko. Co się nagle dzieje koleś się zrywa i ma wszystko gdzieś. Jednak i samej można jakoś żyć wystarczy jedynie przeczekać i poukładać sobie wszystko od nowa.

  • Odeszłam od faceta, który mnie bił… a raczej katował. Młoda miała 2 lata wtedy. Uciekłam w nocy, tak jak stałam, jedynie z tym, co miałam na sobie. Nie miałam nigdy problemu z tym, że jesteśmy same. Było ciężko, czasami kilka dni nie jadłam, byle dla Młodej wszystkiego starczyło. Ale wierzcie mi lub nie, byłam szczęśliwa. Co z tego, że wynajęte mieszkanie było zapyziałą klitką, że trzeba było zaczynać wszystko od nowa, bo jedyne co posiadałam to parę majtek 😉 Byłam szczęśliwa, bo byłyśmy bezpieczne. Bo panował spokój i nie denerwowałam się co wieczór o nastrój, w jakim do domu powróci “mój luby”. Dosyć szybko zaczęłam sterować swoją głową. W gruncie rzeczy myślę, że coś co wtedy było bardzo trudne, to znaczy totalna samotność, brak rodziny i przyjaciół tak naprawdę nie pozwoliło popaść w depresję. Bo kto by się zajął Młodą? Gorąco wierzyłam, że to tylko chwilowa sytuacja. Postawiłam sobie cel, wiedziałam gdzie chcę być za dwa lata. I udało się 🙂 Mozolnie, krok po kroku budowałam wszystko od nowa. Dziś jestem z siebie dumna :)) Naprawdę dumna. Uporałam się z okaleczoną psychiką. Wiem to wszystko brzmi tak łatwo. Ale dziś naprawdę nie pamiętam już tych wszystkich ciosów, uczucia upokorzenia i bezsilności. Przestałam się zastanawiać dlaczego, przestałam sobie wypominać, że dokonałam złego wyboru… Dziś we wspomnieniach królują momenty drobnych sukcesów, które osiągałam przez ostatnie trzy lata. Pojawił się mężczyzna, który wpasował się w nasze, moje i Młodej królestwo. Kurcze, rozpisałam się. Ale chciałam właściwie przekazać jedno. Tak jak napisałaś. Nie ma takiego bagna, z którego nie da się wyjść. Nie ma takiego błędu, którego nie da się naprawić :)))

  • Podziwiam bardzo! Naprawdę! Ja miałam dużo łatwiej – miałam rodziców tuż obok i ich wsparcie. A mimo to świat przestał dla mnie istnieć na jakiś czas. Byłam ja i jakaś niepojęta czarna otchłań..
    Jesteś niesamowicie silną kobietą! Teraz będzie już tylko lepiej! Jesteś bogatsza o “te” doświadczenia.. I nic Cię nie złamie!
    Pozdrawiam!

  • No i co? Poryczałam sie. Mówiłam,że lepiej zostawię to na wieczór, bo nie wolno mi zaryczanej do pracy iść.
    Kobietki.. czytam Wasze komentarze i mi się buzia śmieje, bo te wszystkie słowa to taka mała nadzieja dla mnie. Wiem,że i u mnie będzie lepiej. Na razie mam emocjonalną huśtawkę- nie wiem czy się odciąć do końca,czy tylko częściowo. Nie wiem co jest dobre dla moich dzieci- czy powinnam zapewnić im kontakt z ojcem czy raczej ograniczyć do totalnego minimum. Nie jesteśmy razem od ponad roku i przeżyłam już wszystko: od rozpaczy, przez chęć naprawienia tego, co oboje zniszczyliśmy, po całkowitą obojętność.
    Licze,że w końcu rozjaśni mi się w głowie. Że i dla mnie zaświeci jakies małe słońce.
    Buziaki.. dzięki Flow,bo się wyryczałam i “oczyściłam” umysł :):*

    • u mnie chyba sie zaczelo… zostane sama z dwojka dzieci… nie wiem co czuc. chce odejsc i jednoczesnie nie….

      • 🙁 jutro na blogu tekst dla Ciebie…
        wiem co czujesz i to jest straszne, ale takich rzeczy trzeba byc pewnym. inaczej nie warto ryzykowac

  • U mnie tak samo! Jak na huśtawce, ale przez ten rok zdążyłam zauważyć ze i tak naprawianie byloby na mojej głowie, a ja właśnie dlatego chciałam sie między innymi uwolnić, wystarczy ze musze myśląc za córeczkę i siebie. Póki co nie chce go odcinać maksymalnie, a z drugiej strony widzę, ze on nawet nie wykorzystuje tej szans w 50%… Moja znajoma ładnie to ujęła”Po tym wszystkim co przeszłaś, teraz zasługujesz juz tylko na szczęście, ono na pewno się zjawi”

  • Dziękuje za tekst na czasie w moim życiu .Trzymam kciuki za Was dziewczyny ! Dajecie kopa by chcieć powalczyć !

  • Czytam i znowu widzę siebie….tą samotną….tą, która okazała się za ładna, za brzydka, za głupia, za mądra, bo trzymała krótko, bo zupa była za słona. I choć to już rok minął od rozstania, ja nadal nie wierzę, że jeszcze mnie szczęście spotka 🙁 więc czekam na tą środę i te happy endy, może mnie jakoś podniosą.

  • U mnie podobnie. Od dwóch miesięcy jestem singlem, rozstaliśmy sie z narzeczonym, ale spokoju jeszcze nie mam… Nękanie obraźliwymi smsami-postraszylam sądem poki co. Syn ma 8 miesiecy, ojciec odwiedzal go raz w miesiącu na kilka godzin i znikał. Wobec mnie przemoc psychiczna od polowy ciąży. Gdy stałam się matką i ogarnęłam w sytuacji- poczułam siłę by odejść. Nie dam się już.

  • Hej dziewczyny.
    Widzę że jest nas mnóstwo. Te które musiały odejść i te które zostały porzucone. Nadal jestem żona ale tylko na papierku. Mam troje dzieci, to ja odeszlam. Wiem ze będzie dobrze chodź codzień wieczorem płacze w poduszkę A minęły już prawie dwa lata. Jestem sama, znudzona, zmęczona bez sił. Ale staje na nogi, znalazłam prace, dzieci zdrowe i uczą się bardzo dobrze. Ale jednak brakuje mi kogoś poprostu żeby kochal. Boje się że zostanie juz tak na zawsze że zawsze będę tylko ja i dzieci. Pozdrawiam

    • :* nie zostanie, nie ma takiej opcji! Tylko wiesz co musi najpierw nastąpić? Musisz polubić bycie samej ze sobą. Bez tego się nie obejdzie. Musisz pokochać siebie i to życie które masz – wtedy znajdzie się ktoś kto na Ciebie zasłuży. Dobrze, że z nami jesteś!!!!!!!!!! :*

  • Kochana….jest nas takich znacznie więcej. Gratuluję pięknego postu i wspaniałych historii pełnych optymizmu. Niestety nie zawsze jest tak cudownie, ale tez uważam że trzeba wierzyć i zmieniać siebie..bo tylko zmiana nas samych ..może nam pomóc. Piszę o tym na moim blogu…zapraszam : http://koralikblue.blogspot.com/2015/05/emocje-zmiana-nawyki-zajrzyj-do-swojego.html
    wszystkim życzę wspaniałej drogi przez życie..bo droga…nie ważna jaka..ale jest najważniejsza….

  • Mi brak odwagi by poczynić ten krok, kocham go ale to jak się zachował w najważniejszym momencie naszego życia powinno przewazyc, znalazł sobie inną kiedy ja miałam rodzić a przecież to on tak bardzo chciał tego dziecka, teraz na moją prośbę próbujemy być ze sobą , ale tak,naprawdę nie wiem czy chce tego, on się nie stara, wszystko jest na mojej głowie, czy warto?

    • ja dojrzewalam do decyzji o rozstaniu prawie 10lat było wszystko łacznie z jego reka na mnie……załamanie strach wyzwiska od bylego,strach ze mlodego nie odda bo przeciez ma takie same prawa do niego jak ja….ale dojrzalam dalam rade…..kazda kobieta ma moc i kazda musi do tego dojrzec….

  • Siedzę i ryczę… Jestem w trakcie, jestem w trakcie od listopada. To już prawie rok, a ja pozbierać się nie mogę. Niby wiem, że jest lepiej dla synka, bo nie patrzy na obrażonego tatę, był obrażony, bo TAK! Bo za głośno, bo za nudno, bo za krótko, bo za długo, bo za mało, bo za dużo, bo za…. Zawsze się znalazło jakieś BO. Zawsze był powód, że miał focha. Ja podjęłam decyzję o tym, że ma się wyprowadzić. A teraz siedzę i ryczę, bo oprócz tego, że mały nie ma ojca, bo przez te miesiące widział się z nim tylko raz, przez kilka godzin. To również nie ma dziadków, bo się wypieli! Nie chcą być dziadkami, bo mają nowego wnuczka, który zajmuje im czas. Moi rodzice nie żyją, więc za każdym razem gdy są imprezy w szkole, nie mogę sobie z tym poradzić…. Pewnie bardziej niż mały… Mały ma 7 lat i ostatnio mi powiedział, że jak kiedyś będzie miał już brata z jakimś nowym tatą, to razem pograją w piłkę…. Granie z matką to nie to samo…. Dziewczyny, skąd brać siłę?!

  • na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie wyobrazic sobie, że rodzina mi sie rozpada. I bardzo dobrze. Wiem, że różnie się w życiu układa. Wydaje mi sie, że nie mozna zyć z kims na siłe, bo co ludzie powiedzą, bo bedę sam/sama, dla dobra dziecka itd. Chyba lepiej nam w zyciu, gdy jestesmy szczesliwi, albo po prostu nie jesteśmy nieszczęsliwi. A co do dzieci. Wszystko zalezy od kultury rozstania. Jak sie nie da ładnie i grzecznie to dzieci obrywają, my obrywamy, sytuacja dla ikogo nie jest obojętna nieżaleznie czy tkwi się w nieudanym związku, czy się rozstaje, i tak jest cięzko, wic chyba lpeiej się rozstac i dac sobie szansę. A jesli rozstanie przeiega w spokojnej atmoaferze, to powiem, co zawsze moja babcia mówiła “lepiej mieć szczesliwych rodziców osobno, niż wiecznie nieszczesliwych razem.
    Byłam ostatnio na weselu chrzestnej mojej córki. W pewnym momencie przedstawiła i i męzowi pewnego pana “to jest brat mojej siostry” 🙂 Chrzestna jest córką swojego ojca i jego drugiej zony. Jej siostra to córka jej ojca i pierwszej żony, a ten pan, to syn pierwszej żony i in nego pana. Co wazne od lat wszyscy spotykają się na imprezach rodzinnych. Bez żalów. Fakt, wszyscy już dorosli, to jest inaczej, ale kiedyś dorosli nie byli. K mówi, że dzieci jej siostry mają dwie babcie. Matke jej siostry i matke K, czyli macochę siostry. I nie ma kwasów. wszystko zalezy od człowieka. Trzeba uwieżyć w siebie.
    Gdybym miała coś powiedziec komuś, komu własnie zycie rodzinne sie wali, to bym powiedziałą przebolej, daj sobie okreslony czas na żal i smutek, a potem popatrz w lustro, zauwaz w koncu jaką wartościową osobą jesteś i pokaż sobie i innym że warto żyć.

  • Temat jak dla mnie.. Teraz tylko czekam na moją kolej by wszystko się spokojnie poukladalo i żebym była szczęśliwa i znalazła kogoś kto zaakceptuje moja córkę i mnie i będzie nas kochał ponad wszystko.. Z niecierpliwością czekam na środę!!!

  • Temat ciężki, ale życiowy. Ja też wdepnęłam w takie właśnie bagno… (nawet bym powiedziała gówno, którego smród czasem ciągnie się po dziś dzień). Do decyzji o rozwodzie dojrzewałam długo, może za długo. Byłam bez pracy, syn miał niespełna 3 latka. I w pewnym momencie powiedziałam dość! Lepiej żeby dziecko miało tylko matkę i spokojne dni, niż pełną rodzinę, w której ojciec pije, wszczyna awantury, gnębi psychicznie i bije… Mogę być z siebie dumna, patrząc na to jak wygląda moje życie teraz 😉

  • Fajnie, że poruszyłaś ten trudny temat. U nas też było grubo, odeszłam z córką trzy lata temu, gdy Mała miała dwa latka. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechałam na drugi koniec Polski, po drodze zatrzymując się w trzech hotelach. Jechałyśmy przed siebie, wolne, beztroskie, byle jak najdalej. Aż wylądowałyśmy w najpiękniejszym miejscu w Polsce haha nawet nie sądziłam, że takie miejsca istnieją 😉 poznałam wspaniałych ludzi i od początku czułam się tam jak “u siebie”. Każdego dnia dziękowałam, że żyje, jak żyje i gdzie żyje 🙂 Wiem, że nie każdy ma taką możliwość – ja miałam (oszczędności i “mobilną” pracę). Nie mówię, że było łatwo, wręcz przeciwnie – czasem cholernie trudno. Ale wiem, że życie mi sprzyja. Zawsze byłam optymistką – to też spowodowało, że wiedziałam, że muszę się wyrwać z tego bagna w którym byłam, że nie chce takiego życia dla mojej córki. Jest cudowną, szczęśliwą dziewczynką. Zawsze pozytywnie nastawiona 🙂 Kiedyś, jak wychodziłyśmy w deszczu do przedszkola, mówię “ooo, ale pada”, na co ona “mamusiu, ale jak wspaniale, że nie ma burzy”. I od razy wesoło się w ten deszcz szło 🙂
    Jest moim promykiem słońca każdego dnia 🙂 że tak już zupełnie ckliwie zakończę 😉 Banalnie, ale jak adekwatnie 🙂

  • O matulu…! Jest tyle samotnych matek… Ale to nie koniec wszystkiego, jak sie często myśli. Dla mnie samotne macierzyństwo to był początek czegoś najpiękniejszego w życiu!!!! Namiętnie czytam Twojego bloga, ale jeszce nigdy nic nie komentowałam… UWIELBIAM CIĘ. Normalnie sie uzależniłam od Ciebie 😀 Dajesz mi takiego kopa, że… że nie wiem co 😀 Może to głupio zabrzmi, ale wystarczy że spojrze na jakieś Twoje zdjęcie i już mi sie uśmiech pojawia haha. Wracając do tematu… Też byłam samotną samotną matką. “Ojciec” zostawił mnie trzecim miesiącu ciąży. Stwierdził, że to nie jego dziecko i nie mam co liczyć na pomoc i nawet palcem nie kiwnie. -Nie!? To nie… poradze sobie sama!- pomyślałam. Wróciłam do rodziców, pracowałam do końca szóstego miesiąca, później poszłam na L-4. Z Panem Ł. nie miałam kontaktu żadnego. Żyłam normalnie… na pozór… w środku coś mnie rozrywało, miałam napady złości, płakałam bez powodu (przy różnych czynnościach wykonywanych w domu). Praca mi dużo pomagała, dostawałam do głowy tylko podczas siedzenia w domu. Mama mi wiele pomogła… pomogła mi oswajać sie z myślą samotnego macierzyństwa. Wszyscy do końca ciąży ciągle mi mówili, że mam podać ojca i że ma płacić kase. Wszyscy widzieli tylko kase! Jedyna mama mówiła, że mam olać pieniądze i Go nie podawać. Zyskam święty spokój… dla siebie i dziecka. Miała racje! Gdzieś w siódmym miesiącu podniosłam sie psychicznie, czułam że jestem silniejsza. Tak już było do końca ciązy… byłam coraz silniejsza :). Nadszedł dzień porodu 🙂 Super poród, super położne, super lekarz… wszystko super! Powrót do domu z maluszkiem… życie sie układało 🙂 Jak mały skończył 4miesiące przeniosłam sie do mieszkania pod rodzicami. Wróciłam do pracy jak skończył 6miesięcy, podczas mojego pobytu w pracy mama sie młodym opiekowała. Z Ł. nadal zero kontaktu. Żyliśmy dobrze 🙂 z kasą było ciężko, ale nam starczało… coś tam z opieki jeszcze dostałam, ale jeśc mieliśmy co. Dużo mi pomogła ciotka i znajoma (pod względem ciuchów i wsparcia psychicznego). Małemu niczego nie brakowało. Nagle… stało sie! Poznałam Łukasza! A wiecie gdzie? 🙂 na portalu internetowym 🙂 Młody zaczynam dziewiąty miesiąc jak sie spotkaliśmy z Łukaszem. Od początku wiedział o dziecku. Oczywiście zabrałam małego na pierwsze spotkanie… potem na drugie i kolejne i kolejne 🙂 W myślach był jeszcze gdzieś ten nieszczęsny Ł. Zdecydowaliśmy… Łukasz sie wprowadza do mnie! To było to! Widziałam też po młodym, że przepadał za Łukaszem i wzajemnie 🙂 No i zamieszkaliśmy razem 🙂 DZIŚ… Dalej żyjemy ze sobą! 🙂 Młody- Paweł ma teraz 2latka i 8miesięcy… 6miesięcy temu pojawił sie brat Pawła- Piotrek 🙂 3miesięce wzieliśmy ślub 🙂 Chce powiedzieć, że nawet z najgorszej sytuacji jest wyjście! Każda zasługuje na miłość i spotka na swojej drodze tego właściwego faceta! Wierzcie że właśnie tak jest! Też sie czułam jak ścierwo… nie chce wracać do tego… ale nie umiałam patrzeć na siebie. Do teraz z Panem Ł. nie ma kontaktu, wiem że sie ożenił i przeprowadził. Będziemy kierowali sprawe do sądu o przysposobienie Pawła przez Łukasza, przynajmniej nie ma problemu że jest “ojciec” wpisany. Młody mówi normalnie do Łukasza tato, Łukasz traktuje Paulika jak syna. Jest rewelacyjnie!!!!! Na koniec… nie życze żadnej dziewczynie, żeby zostawił Ją facet… tym bardziej z dzieckiem!!!!! Żadnej!!!

  • Życie pisze różne scenariusze jeden ma lżej drugi gorzej różnie jest z ta sprawiedliwoscia chciałoby się żyć jak najlepiej..spotykasz kogoś wydaje ci się ze to ten jedyny pokazuje swoje dobre strony a po ślubie pokazuje drugie oblicze..znam wiele przypadków wlasnie takich. Poznajesz jest czarujący blyskotliwy dalby ci gwiazdkę z nieba a gdy juz dostanie to czego chce i jej ciaza dziecko wtedy zaczyna się problem jemu nie chce się wstawac zaslania sie praca sa awantury w koncu odsuwa się od ciebie i radź sobie sama wtedy dopiero plujesz sobie w twarz jak mogłaś do tego dopuścić on cię zmienil byly klapki na oczach a w rzeczywistości przed jego poznaniem bylas inna osoba..tak się dzieje niestety..ale jedyne co zostaje to dziecko dla ciebie caly twoj świat bo jak ciaza to i wielka radość ze z kimś kogo kochasz dowód miłości ze nowe życie jeszcze bardziej zbliża a po odejściu faceta trauma tragedia cierpienie twoje i dziecka ze będzie bez ojca jedyne co w tym wszystkim jest dobre to to ze zanim dziecko urośnie nie wie nic nie patrzy na to co się dzieje z jego rodzicami na awantury i zostając samo z mama ona zapewnia mu szczęśliwe dzieciństwo i lepiej tak niz z ojcem i w klotniach bo dziecku zostanie w pamięci tylko ten dobry obraz w glowie jaki dala mu mama tak wiec czasem lepiej samej wychowywac niz z ojcem idiota..

  • Witam
    Drogie Panie czytam wasze wszystkie komentarze i naprawdę jest mi przykro ze tak sie dzieje, pęka mi tez serce ze nasze dzieci muszą cierpieć za głupotę rodziców, dorosłych myślących ludzi choć czasem chyba niedojrzałych.
    Jestem niespełna 1,5 miesiąca po tym jak musiałem opuścić dom w którym mieszkałem ponad 4 lata z moja partnerka i cudownym aktualnie 3,5 rocznym synkiem.
    14 lutego po nocno-porannym powrocie “mamy” wziołem do reki jej telefon i przeczytałem SMS-y które wbiły mnie w ziemię, zawalił mi sie cały świat, matka malutkiego dziecka moja partnerka od tylu lat pisała do swojego nowego kolegi ( 25 latka o 6 lat młodszego od niej ) kochanie, tęsknie itp…
    Ja rozumiem ze kobieta rezygnuje ze związku, kończy go bo jest jej źle ale żeby odrazy rozpoczynać coś z nowym partnerem, po 10 dniach od mojego wyjazdu jak przyjechałem do małego znalazłem zużyta prezerwatywę w śmietniku… Matka dziecka osoba czasem nadopiekuńcza zaprasza do swojego łózka nowego meszczyznę gdzie obok w pokoju śpi nasz synek, jak dla mnie to naprawdę porażka w byciu matką!!!

    Drogie Panie my naprawde przezywamy strasznie takie ” rozstania” zwłaszcza gdy matki sa wstanie powiedzieć nam wprost ze to my mamy problem ze nie maluch z powodu ze sie nie widujemy (ojciec z synem) …

    Zyczę wam dużo szcześcia, ja dopiero zaczynam swoje nowe życie bez niej i bez codzienności bycia ojcem. To jest straszne!!!

    • strasznie mi przykro 🙁 mam nadzieję, że wiesz że musisz walczyć o syna… <3

  • Naprawde bardzo wspolczuje mnie wlasnie czeka okres przetrwania bo jestem w 3 miesiacu ciazy i mam 1.5 rocznego synka. Jestem w totalnej rozsypce jak dac sobie dalej rade z 2 malych dzieci samej ? :/

  • Ty mówisz o 25 latku któremu mamusia pierze sprząta i jeść podaje ja byłam z takim 34 latkiem! Gdzie jego mama wiedziała że nie lubię tego wchodziła do pokoju w niedzielę zaraz po tym jak wróciła z kościoła i pytała się czy jej 34 letni syn jadł śniadanie czy ma mu zrobić…. Wracał z pracy nie zdążył zdjąć butów mama już stała przy nim i pytała czy mu obiad zagrzać a mnie krew zalewała. Jak miał jechać na komunię dzwonił o 23 do mamusi gdzie są skarpetki które mu kupiła… To mnie wyzywała za drzwiami tak żebym słyszała wszystko nawet dzień dobry mi nie odpowiadała siedziała zamknięta w pokoju i tylko wyzywała a mój 7 letni syn patrzył na to wszystko… Tatuś też jak się obraził to nie odzywał się ani do mnie ani do syna tygodniami…. Ale wszystko było moją winą bo czyjąś winą musi być. Nie jestem już z nim 4 miesięcy nie piszę nie dzwoni nie przyjeżdża do dziecka. Wpadł raz po 3,5 miesiąca na 3 godziny i wypadł nawet czekolady dziecku nie przywiózł. Syn nie chce nawet o nim rozmawiać nie wspomina go może dlatego że nigdy go nie było tak naprawdę. Nie był nigdy z synem na placu zabaw w kinie na przedstawieniu w przedszkolu….. Ale to kobietę później obrzucają kamieniami bo czego ona wymaga czego chce…. Normalnej rodziny czasu spędzonego we trójkę chociaż w niedzielę rozmowy choćby o pogodzie dlatego jest taka zła bo mama nie wymaga niczego tylko daje co ma dla dorosłego wydawałoby się faceta!

    • Ewelinka, a jaka różnica czy 25, czy 34 latek. Serio. jak nie umie w wieku 25, to i w wieku 34 latek nie ogarnie :/
      Niestety niektórzy wciąż mają w głowach, że główną rolą kobiety powinno być usługiwanie facetom :/

Leave a Comment