Wiesz czym są przekonania? To takie myśli, “prawdy powszechne”, które najczęściej obok prawdy nawet nie stały, a posiadają moc zatruwania i przekształcania nam rzeczywistość jak nic innego.
Każdy z nas nosi w sobie taką biblioteczkę osobistych przekonań, zazwyczaj wypracowanych albo wpojonych nam już w wieku, kiedy to większość czasu spędzało się na grzebaniu patykiem w błocie, czyli wg moich dzieci, wtedy kiedy jeszcze żyły dinozaury. Bo przecież wiadomo, że ja urodziłam się długo przed nimi i zamiast psa, to na spacery wyprowadzałam T-rexa. Tak było, nie zmyślam.
Przekonania często nie są miłe. Za to są krzywdzące, ranią i upokarzają.
No bo wyobraź sobie, że jesteś w sklepie z dzieckiem, na zakupach i nagle Twój dwulatek drze się w niebogłosy. Bo chce bułkę, batona, bo pani obok miała brzydki płaszcz, a pan przed za długie wąsy. Bo jest za głośno, za jasno, po prostu źle. Krzyczy, płacze, a Ty chociaż starasz się w jakkolwiek sposób go uspokoić, to nie posiadasz takiej mocy sprawczej. A przynajmniej nie w ciągu 3 sekund. Jak myślisz, jaka jest pierwsza myśl wszystkich ludzi dookoła? “Ewidentnie nie radzi sobie z dzieckiem”. Jasne, później pewnie przychodzi refleksja, że “ło matko, ale biedna, też tak miałam”, ale przecież też nie zawsze. Bo w naszym, czyli społeczeństwa, przekonaniu, dzieci powinny być grzeczne. Czyli jakie? Ciche. Nieważne, że kto miał dwulatka, ten wie, że jego życie kończy się jakieś 158 razy dziennie, zazwyczaj z powodów takich jak zły kolor kubka, rajstopki nie w ten wzorek, niemożność rozwalenia wazonu, ewentualnie “dzisiaj Peppa jest głupia”. Tego najmądrzejszy ze wszystkich mędrców świata nie ogarnie. Mimo wszystko, pierwszą naszą myślą jest “co za matka dziecka uspokoić nie potrafi”. I Ty to czujesz, we wszystkich tych spojrzeniach. Dlaczego? Zapewne Twoja pierwsza automatyczna myśl byłaby taka sama. Moja też. Wstyd, ale jednak.
Później jak już dziecko wyrośnie z afer pt. “ten kotlet ma zły kształt”, to przychodzi przedszkole, szkoła. I znowu… Dziecko zapomina śniadaniówki do szkoły (pomimo tego, że to JEGO śniadaniówka i to on powinien ją spakować, zwłaszcza że przypominałaś mu rano o tym ok. 107 razy). Co za matka wypuściła dziecko do szkoły bez śniadania?! Nieodrobiona praca domowa? No mama nie dopilnowała. Bo przecież nikt inny.
Znasz serial “Modern Family”? W 3 sezonie, w 3 odcinku, w ok. 12 minucie, jedna z bohaterek, po rozmowie z dyrektorem szkoły na temat zachowania swoich DUŻYCH córek (czyli nie 2, 3, 4 czy nawet 7 letnich, a NASTOLENICH) mówi “zazwyczaj jestem lepszą matką”. Bo przecież zachowanie dzieci zawsze świadczy o tym ile z siebie dała mama…
“Sceny z życia małżeńskiego” Odcinek 2. Kobieta mówi mężowi, że się zakochała, że wyjeżdża na 3 miesiące, zostawiając jego i dziecko, później będzie z córką spędzać weekendy. Szokujące prawda? Ja płakałam przez większość odcinka. A przecież, nie uogólniając, faceci często tak robią. Kiedy rodzina się rozpada, to dzieci ZAZWYCZAJ zostają z mamą. “Mama to mama”.
Kobieta wychodząca na drinki z przyjaciółkami “zbyt często”? Która matka tak robi? Wyjeżdżająca w delegacje z pracy? “Ja bym dziecka nie zostawiła”. Nie chcąca karmić piersią? “Egoistka, zabiera dziecku to co najcenniejsze”. Tych przekonań jest multum.
A najlepsza część, to ta, że społeczne przekonania się wykluczają!
Karmisz piersią? Super, byle nie publicznie, nie za długo, nie za krótko, a ile to w sam raz to nie wiem, ale “ja bym nie mogła”.
Mama, która wróciła do pracy? Ale jak to? Zaraz po macierzyńskim? A co z rocznym dzieckiem? Ale jak to nie wracasz do pracy? Taka leniwa jesteś? Ja bym nie pozwoliła, żeby to mąż mnie utrzymywał.
Do przekonań społecznych, dochodzą nasze, osobiste, które oczywiście się z tymi społecznymi przeplatają.
Dziecko się przeziębiło? “Mogłam go cieplej ubrać”.
Złamało rękę upadając na rowerze? “Powinnam być obok, wtedy bym go złapała.”
Uderzyło kolegę w szkole? “Co zrobiłam nie tak?!”
“Naprawdę jestem zazwyczaj lepszą matką…” Czyli jaką? Taką, która się nie złości? Przecież złość jest ok. Taką która nie myśli o sobie? Ale przecież musi! Której dzieci nie chorują? Nie krzyczą? Nie przeklinają? Nie kłócą? Nie walczą o swoje? Nie mają zdania?
Ile razy dziennie wybrzmiewa Ci w głowie “a może gdybym była lepszą matką”? Mi często. Za często…