Wolność. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Wolność.

Dzisiaj, tj. 21.02.2022 r. wszystkie dzieci wróciły do nauki stacjonarnej. Mało tego! Wróciły bez wiszącej nad nimi możliwości pójścia na klasową kwarantannę! Trzeba to uczcić!

Pracuję w domu. Nie oszukujmy się, ma to swoje plusy, nie musiałam kombinować co zrobić z całą bandą, kiedy nauka była zdalna,  jak to zorganizować, jak ogarnąć. Po prostu dzieci razem ze mną zostały w domu. To tyle z tych plusów (chociaż przyznaję, ma on moc i wartość 10 minusów).

O minusach rozmawiać nie chcę, bo to nie temat na dzisiaj, na jutro, ani na najbliższą przyszłość. Po prostu było ciężko. Zwłaszcza jak się z dziećmi mieszka samej. No może nie samej, bo są kot i pies, a to też jakieś towarzystwo, niestety jak się okazało, totalnie bezużyteczne, jeżeli chodzi o opiekę nad dziećmi.

Kilka dni temu zaczęłam planowanie powrotu, przez duże P, do pracy.

Wstanę rano, ogarnę dzieci i mieszkanie, zjem później w ciszy śniadanie. Ooo i kawę w ciszy wypiję!

Przygotuję miejsce do pracy: zapalę świecę (must have #1), włączę spokojną muzykę, zazwyczaj utwory fortepianowe (must have #2)… Tak, wiem jak to brzmi, jakbym kąpała się w złotej wannie, na śniadanie popijała mimozę, a później chodziła na brunche ze swoimi bogatymi przyjaciółki. Otóż niestety nie. A miło by było. Po prostu taka mnie uspokaja i pomaga w koncentracji.

I będę pisać. Jako, że ostatnio (od roku!) nie robię tego bardzo regularnie, to zwyczajnie za tym zatęskniłam. Będę pisać, nawet wiem o czym! Ostatnio nauczyłam się robić notatki ze swoich pomysłów, już nie ufam swojej głowie, bo zazwyczaj wyglądało to tak: jadę autem, coś usłyszę w radio, czymś się wkurwię i “oo! napiszę o tym! zapiszę to w telefonie! A dobra… zapamiętam”. Otóż kuźwa nie. Nigdy to się nie wydarzyło.

Po 2-3 h pracy, chwilę poczytam książkę, bo od listopada znowu mam wielką potrzebę czytania (pewnie stąd tęsknota za pisaniem) i już naszykowałam nawet pozycje, które chcę w najbliższym czasie pochłonąć. tak, dobrze przeczytałaś: POZYCJE, liczba mnoga!

Później znowu praca: Social media, maile, odpowiedzi na Wasze pytania, a potem już tylko obowiązki dorosłego człowieka, czyli obiad, sprzątanie, dzieci, psy, koty  i pyk do spanka.

Ja to naprawdę czułam! Wierzyłam w to jak w nic innego! Zaplanowane miałam każde 5 minut. Co poszło nie tak?!

Otóż życie…

Pies z rozstrojem żołądka (chociaż należałoby napisać jelit, bo to dosadniej by pokazało jak źle było), brak proszku do prania, po który musiałam pędzić do sklepu, telefon od kuriera, że ma moją paczkę, ale na inny adres, to mu tłumaczę “panie! mnie tam nie ma! jestem tutaj!”, a on “to proszę przekierować telefonicznie”. Próba ogarnięcia tego kosztowała mnie ok. 45 minut.

Dodając do tego zanik umiejętności PISANIA na którykolwiek z wymyślonych wcześniej tematów, zanik umiejętności dodawania stories na IG oraz chyba ogólny zanik funkcji mózgu w dziale pt. “bycie ogarniętym blogerem”, to powiem tylko tyle, że za 30 minut muszę wyjść po dzieci, a obiadu, czytania, storisków jak nie było, tak nie ma.

Dobrze, że chociaż tekst napisałam.

Dziękuję, pozdrawiam.

 

 

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment