Mam przyjaciółkę. Jest dziennikarką polityczną, zna się na wszystkich kruczkach, trzaskach i dudsonach jak mało kto. Często, rozmawiając ze mną na tematy polityczne musi krzyczeć “Janka (to ja)! ale przecież to są podstawowe informacje!”. I ok. Może i są, ale ja nie zamierzam udawać, że się na polityce znam. Nie znam się. Nie znam ani ciut. Ale to nie znaczy, że polityka mnie nie dotyczy. Dotyczy. I to jak nigdy przedtem.
Nie znam się na gospodarce. Wiem co to PIT i VAT, wiem że płacimy je wszyscy, że z jednej strony super jak podatki są niskie, ale z drugiej strony wiem, że są potrzebne, bo szpitale, szkoły, urzędy z czegoś trzeba utrzymać. Wiem, że każdy z nas musi pracować, że Państwo samo z siebie nic nie posiada, więc to nie tak, że mi ktoś coś daje, ewentualnie oddaje to, co wcześniej zabrało, że 500+ super, bo niby realna pomoc.
Wiem też, że aktualnie moja rodzina, przez 500+, została sprowadzona do patologii. “Oooo 500 plus idzie”. Myślisz, że ile razy to słyszałam? Mnóstwo…
Nie znam się na ekologii. Może i chciałabym bardziej, ale wierzę, że są osoby które są w tym temacie bardziej kompetentne. Wiem, że warto segregować śmieci, że nadmiar plastiku to największy wróg, że torbę do sklepu mam zawsze mieć swoją, słomki tylko metalowe, a latem i wiosną najlepiej jeździć rowerem. Czy to nie za mało? Jasne! Obiecuję przyłożyć się do tematu bardziej. Ale na chwilę obecną tylko tyle wiem i na ten moment to mi wystarcza. Wiem jednak, że to człowiek jest odpowiedzialny za zmiany klimatyczne na świecie. Czyli wiem więcej niż obecny Prezydent, który nie raz przyznał się, że w to wątpi :/
Znam się jednak na byciu kobietą w naszej obecnej Polsce. I nosz kuźwa nie rozumiem!
Na ostatnich zajęciach online z chemii żywności moja wykładowczyni, fantastyczna doktor nauk chemicznych, powiedziała coś, co od zawsze powtarzał jej jej tato, a o czym ja jakoś nigdy wcześniej nie pomyślałam “Nie głosujesz w wyborach? To wybacz, ale tracisz prawo do marudzenia na politykę”.
Nie znam się na polityce. Nie czuję, że muszę. Ale znam się na byciu kobietą, matką, córką, człowiekiem. I nie rozumiem..
Nie rozumiem kobiet, które godzą się, by ktoś kwestionował dzieci poczęte metodą in vitro. Nie rozumiem kobiet, które godzą się, aby w przyszłości, gdyby nie daj los, ich córka zaszła w ciążę w wyniku gwałtu, aby trzymać ją za rękę podczas porodu. Albo martwić się czy w ogóle ciążę przeżyje. Nie rozumiem kobiet, które jako matki nie mają w sobie lęku, że ich dziecko może okazać się gejem/lesbijką/transseksualistą. Jak zdołają ich ochronić przed nienawiścią?
Nie rozumiem.
Nie rozumiem jak to możliwe, że teraz, w tych czasach, kiedy wiemy NAJWIĘCEJ na temat wszystkiego, wciąż godzimy się na postulaty zgodne z wiedzą z lat “nawet nie wiem których”.
Nie rozumiem jak to możliwe, że zamiast wspomagać szpitale, placówki edukacyjne, osoby niepełnosprawne, wciąż muszę płacić na Kościół. Tak! Ja! I Ty! Myślisz, że z czyjej kieszeni to idzie? Państwa? A skąd Państwo ma? Od podatników…
Nie znam się na polityce, na gospodarce, na ekologii. Znam się jednak na braku tolerancji, nienawiści i krzywdzie jaką drugi człowiek może chcieć wyrządzić innej osobie, tylko dlatego, że” Moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!”.
I jeszcze jedno. “Nie mam na kogo głosować”. Serio? Masz 2 kandydatów. Koniec kropka. Wybierasz jednego. I tak, to Twój obowiązek, jeżeli chcesz za rok obudzić się w demokratycznym Państwie, gdzie nie będziesz musiała się bać o to, że już nic się nie zmieni na lepsze.
Odbierane zostają nam kawałek po kawałku podstawowe prawa do wolności: o decydowaniu o naszym ciele, naszym głosie, naszych poglądach…
Nie interesuje mnie gospodarka, nie interesuje mnie nawet ekologia. Na ten moment interesują mnie tylko ludzie, ich prawa, ich wolność do bycia tym kim są.
Gospodarką będę się przejmować, kiedy nie będę musiała się obawiać o bezpieczeństwo moich dzieci, kiedy któryś zechce mi oznajmić, że jest homoseksualistą.
Ekologią zacznę się przejmować, kiedy nie będę musiała się martwić, że kiedy trafię z moim dzieckiem do szpitala, to tam zastanę lekarza, który jest po 24 godzinnym dyżurze.
Nawet nie chodzi o to, że idę głosować “ZA”. Ja po prostu idę głosować “PRZECIW”.