"Jak można marudzić będąc w domu z ludźmi których się kocha?!" Normalnie, na luzie... - Flow Mummmy
LIFESTYLE

“Jak można marudzić będąc w domu z ludźmi których się kocha?!” Normalnie, na luzie…

Co jakiś czas trafiam na Instagramie, Facebooku czy innych platformach społecznościowych na hasła typu “wykorzystajmy ten trudny czas (kwarantanny) na budowanie wzajemnych relacji!”, “jak można marudzić będąc w domu z ludźmi których się kocha?!”, ewentualnie “bycie z dziećmi to nie więzienie!”.

Może zacznę od małego sprostowania: masz prawo czuć się źle przebywając (nawet z najbliższymi ludźmi na świecie) 24 godziny na dobę. Masz prawo czuć frustrację, zmęczenie, irytację. I nikt nie prawa mówić Ci, że te uczucia są złe, że coś w Twoim życiu najwyraźniej poszło nie tak, że co z Ciebie za matka, żona, córka, kochanka, wybierz sama. Twoje uczucia są Twoje. Koniec kropka. I nikt nie ma prawa sprowadzać ich do poziomu głupstwa, wymysłu, zachcianki, błędu.

Może za chwilę rozwinę jeszcze ten temat, bo to coś z czym się totalnie utożsamiam.

Jest mi źle. Poziom mojej życiowej frustracji sięga ostatnio zenitu. Dlaczego? Bo jestem osobą, która potrzebuje czasu i przestrzeni dla siebie. Od kilku lat wypracowałam sobie taki model działania/życia, że było w nim miejsce na zaopiekowanie się sobą. Kocham swoją rodzinę, mąż jest moim najlepszym przyjacielem, a swoje dzieci uważam za najzabawniejszych ludzi na świecie. Nie zmienia to jednak faktu, że moja introwertyczna natura wylewa morze łez, bo potrzebuję swojej osobistej przestrzeni. Bez niej tracę grunt pod nogami, czuję się jak w klatce, nie mam nawet możliwości usłyszenia własnych myśli.

Wymyślam? Przesadzam?

Zaczęło się od poczucia wiecznego wkurwienia. Tak, wkurwienia. Ok, sytuacja krajowa średnia, nie ma co się dziwić. Najbardziej zauważalnym problemem stała się bezsenność. Potrafiłam spać przez 1 godzinę. JEDNĄ! Byłam zmęczona, kładłam się spać, a i tak od środka czułam jak cała dygoczę.

Przebodźcowanie. Dokładnie tak! Doskonale wiemy jak nadmiar wrażeń: hałasu, świateł, uczuć, wszystkiego, działa na nasze dzieci. Zapominamy, że może dotyczyć też dorosłych.

Jeżeli masz podobnie, to stara jesteśmy w tym razem! Aktualna sytuacja nie jest w żaden sposób komfortowa i nie biczuj się, jeżeli czujesz się z nią źle! Jasne, zauważam ogrom plusów swojej sytuacji, OGROM! Ale to co czuję, to że psychicznie jestem zmęczona, też jest realne. I radzę Ci zrobić to co ja: nie karać się za to uczucie. No jest, trudno, trzeba sobie z nim poradzić. Nie myśleć “gdybym zrobiła to wczoraj/tydzień temu”, ani “za tydzień zrobię to”. Jedyne co możesz zrobić, jedyne na co masz REALNY WPŁYW to TERAZ. To obecna sytuacja. I na niej musisz się skupić. Bo tylko na teraźniejszość mamy jakikolwiek wpływ.

To tyle.

No ok, ale jak sobie poradzić? Jak nie uważać się za najgorszą mamę świata, kiedy na około wszyscy piszczą jak to im cudownie w domu z dziećmi, przecież to prawie jak wakacje, jak Teneryfa w środku zimy, Egipty i inne allinclisive’y?!

Poniżej znajdziesz kilka rzeczy, które staram się robić CODZIENNIE i dzięki którym jako tako funkcjonuje. Jasne, może nie sprawdzą się każdemu, ale u mnie działają cuda! Jestem spokojniejsza, a co za tym idzie – na krzyki dzieci też reaguję spokojniej 🙂

1. ZAAKCEPTUJ FAKT, ŻE JEST CIĘŻKO.

Nie dobijaj się, nie kajaj, nie daj sobie wmówić, że nie masz prawa, żeby było Ci ciężko. Ja cały czas mam w głowie, że jestem w mega uprzywilejowanej sytuacji: mam pracę, M też. Jesteśmy zdrowi, mamy dach nad głową, kasę na jedzenie i rachunki. Ja wiem, że aktualnie to MEGA szczęście i przywilej. Nie zmienia to jednak faktu, że jest mi ciężko: bo nie mam chwili spokoju, który jest mi tak potrzebny, bo dzieci dostają szału. Ta sytuacja nie jest normalna! Jest jak poród! Jest straszny, męczący, a najgorsze, że nie wiadomo kiedy się skończy! Skończy, to pewne, ale kiedy? Jak długo to jeszcze potrwa? No tego już niestety nie wiemy… A dla mnie, osoby z dużą potrzebą kontroli, jest to turbo ciężkie do zniesienia.

2. NIE OGLĄDAJ WIADOMOŚCI.

Żeby było jasne, to nie tak, że mam w nosie co się aktualnie dzieje. Raz dziennie daję sobie 5 minut na ogarnięcie jak aktualnie wygląda sytuacja. Ale to tyle. Widzę, że jeżeli poświęcę temu więcej czasu to zwyczajnie świruję. Łapię doła jak stąd do Kansas, trudno mi się uspokoić, stres zaczynam odczuwać na całym ciele. Uwierz mi, odcięcie się od strasznych wiadomości pomaga.

3. MEDYTUJ.

Śmiechy chichy, ale medytacja to taka moc, ale to taka! Mam nadzieję, że już dawno medytacja przestała kojarzyć się z religią, stanem zen, czy czymkolwiek innym. Medytacja to ćwiczenie dla mózgu. Sprawia, że myśli nam się jaśniej, bardziej skupiamy się na “tu i teraz”. A przecież to “tu i teraz” zazwyczaj jest całkiem spoko! Mało tego, “tu i teraz” to jedyna rzecz na świecie na którą mamy jakiś wpływ. Siedzę właśnie na łóżku, obok mnie leży Bożenka, chłopcy śmieją się w swoim pokoju. W tej sekundzie, w tej chwili, wszystko jest ok. I medytacja pozwala nam to dostrzegać. Plus sprawia, że przestajemy mieć 1839 myśli na sekundę, lepiej się skupiamy, a przy okazji ćwiczymy siłę woli. Serio. Same plusy!

4. POŚWIĘĆ DZIECIOM OKREŚLONY CZAS W CIĄGU DNIA.

Ok, brzmi trochę kiepsko, ale uwierz mi, że są dni, że kompletnie nie poświęcam swoim dzieciom “świadomej” uwagi. Jasne, rozmawiam z nimi, jemy razem posiłki, ale to obok “spędzania świadomego czasu razem” nawet nie stało. Zazwyczaj myślę o czymś innym, gotuję zupę, odpisuję na maile, jestem w przelocie. No co mam udawać, że jest inaczej? Tak, są takie dni, i cholernie mi z tym źle. Czuję się wtedy jak najgorsza matka świata. To nic, że mają siebie, że całkiem spoko się bawią, że nawet nie zabiegają o ten czas, ale niesmak jest. Odkąd staram się poświęcić im chociaż godzinę dziennie, jest zupełnie inaczej. Wtedy odkładam telefon, wyciągamy gry, kolorowanki, cokolwiek (o matko! Sprawdź TUTAJ nasz ostatni hit!). Co to daje? Tu Cię zaskoczę, ale o wiele bardziej lubię swoje dzieci, a i one chyba o wiele bardziej lubią mnie. I uwierz mi, takie “świadome bycie razem”, bez telefonu, telewizji, myśli “matko jeszcze muszę zrobić TO, TO i TO”, naprawdę dużo zmienia.

5. PROGRESYWNA RELAKSACJA – METODA JACOBSONA.

Brzmi trochę hardcorowo? To jest taka petarda! Metodę tę zaleciła mi moja psychoteraputka. Od razu powiem, zanim się wystraszysz, że 15 minut dziennie przed snem zmieni jakość Twojego życia.

Metodę tę opracował psychiatra Edmunda Jacobsona na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku i do tej pory jest uznawana jako jedna z lepszych metod redukowania stresu w ciele.

Wygląda to tak: włączasz sobie na Youtubie filmik (nie wkleję Ci żadnego konkretnego linku, bo to powinien być subiektywny wybór: długość nagrania, głos lektora, muzyka w tle – to co mi odpowiada, nie musi odpowiadać Tobie). I zaczynasz “trening”. W metodzie Jacobsona chodzi o krótkie napinanie poszczególnych partii mięśniowych, a następnie ich rozluźnieniu. Dzięki temu to co wcześniej było napięte (a z czego nie zdawałaś sobie sprawy) rozluźnia się! Matko jakie to jest boskie! Spróbuj koniecznie! Ja zamierzam robić to razem z dziećmi, bo na bank im się też przyda 🙂

6. MAŁE CODZIENNE CELE.

Ja wiem, że prawdopodobnie aktualnie próbujesz przeżyć każde jeden dzień. Ważne jest jednak, żeby w tym całym “nie mam na nic wpływu”, znaleźć coś na co jednak masz! Tutaj przychodzi z pomocą mój ebook! “21 dni, czyli jak zmienić swoje myślenie o jedzeniu” to może być właśnie to. Zawsze to jakiś kop do działania, do nie zamienienia się w super kluchę leżącą cały dzień na kanapie. Ok, wiadomo, że nie leżysz, ale zadbanie o swoją relację z jedzeniem naprawdę może właśnie teraz okazać się super proste! Pamiętaj, że z kodem FLOWMUM, masz 10% rabatu na cały sklep!

Mało tego! W ebooku znajdziesz specjalny KOD

Wiesz jaki jest najlepszy mem, który najlepiej opisuje aktualną sytuację?

Ludzie bez dzieci – “Któremu ze swoich 10 hobby dzisiaj poświęcić czas?”

Ludzie z dziećmi – “Ta przerwa między 10:55 a 11:02 była zajebista”

Nie będę tu pisać “DAMY RADĘ!”, bo to oczywiste! Pytanie tylko co wyniesiemy z tych dni, czego się nauczymy i czy wykorzystamy go na odrobinę luzu w życiu, nie spinanie się o pierdoły i danie sobie przestrzeni na to, że mamy prawo czuć się źle. Z drugiej strony mamy też obowiązek zadbać o siebie. Tego Ci życzę!

   Send article as PDF   

Leave a Comment