O zdrowiu, optymizmie i małych załamankach dnia codziennego. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

O zdrowiu, optymizmie i małych załamankach dnia codziennego.

Pamiętasz jak zawsze, ale to ZAWSZE pisałam jaki to ze mnie kozak, że w największym bagnie widzę plusy, że hoho optymizm mi się uszami wylewa?

To odwołuję! Odwołuję wszystko! Aktualnie jest mi źle, szlag mnie trafia, a przy okazji jestem wystraszona co to będzie. Nie ze zdrowiem. Zdrowie ogarniemy! Co prawda dostaliśmy właśnie wersję demo świata bez szczepionek, ale hej! Nie takie sprawy ogarnialiśmy w historii!

Martwię się naszą sytuacją ekonomiczną, martwię się tym jak psychicznie wytrzymamy takie długotrwałe napięcie. Tyle, że no cholera! Co mi to da?!

Wczoraj postanowiłam, że spiszę sobie rzeczy, które mogę zrobić, by poprawić jakoś swoją życiową sytuację. I wiesz co wymyśliłam? NO KUŹWA NIC! Nic nie mogę zrobić! Przecież nie wymyślę szczepionki, leku, jakiś form bezpieczeństwa. Nie jestem mózgiem finansowym, w ogóle mózgiem nie jestem! Wiesz co wtedy do mnie dotarło?

Zaraz po tym jak strzeliłam sobie mentalnego plaskacza, bo serio ile można się zamartwiać czymś na co nie mamy wpływu, to tak jakby płakać dniami i nocami, że o matko w styczniu jest zimno! Jak to zimno jak ja już sukieneczki i klapeczki naszykowałam?! Dno. Tak więc zaraz po tym plaskacza stwierdziłam, że jedyne co mogę zrobić, to żyć sobie i czekać. Stosować się do zaleceń, nie wychodzić z domu, a jak już wyjdę to myć co chwilę ręce, ale ŻYĆ!

Optymizm zakłada, że hoho ale zajebiście! Moja szklanka jest do połowy pełna! Boże jakie to szczęście!

Pesymizm to psioczenie, płakanie, że kuźwa jak to tylko połowa? JAK?! Jak ja mam o tej połowie, o tej maluteńkiej połowie, maluteńkiej szklaneczki przeżyć?!

Tyle, że w połowie między optymizmem a pesymizmem jest realizm. Połowa? No ok, może dupy nie urywa, ale pragnienie zaspokoi.

Jedyne co możemy teraz zrobić, to właśnie stać się takimi realistami. Na nic innego nie mamy wpływu.

Możemy się cieszyć, że możemy się wysypiać, co w czasach potencjalnej choroby jest turbo sprawą.

Możemy czytać książki, oglądać seriale, bajki z dzieciakami.

Możemy poczuć ten slow life o którym tak często głośno mówimy, a na który w codziennej gonitwie często nie mamy przestrzeni.

Możemy zadbać o swoje zdrowie, jeść zdrowe posiłki, ćwiczyć w domu z dziećmi.

Możemy w końcu zbudować największy domek z klocków lego!

Możemy posprzątać w szafkach, chodzić na spacery, obijać się, naprawić w końcu tę szafkę co to od zeszłej wiosny się nie domyka.

Uprać firanki, malować z dzieciakami, grać w Uno, przytulać się, kłócić, całować, znowu kłócić, śmiać się i wkurzać na zmianę.

To wszystko możemy!

Możemy też płakać i się bać. Tyle, że to nic nie zmieni. Kompletnie nic.

Mój plan jest taki: codziennie się wysypiamy (oprócz M bo on do pracy chodzi normalnie), później wspólne śniadanie, dla mnie godzina pracy, dla dzieci godzina zabawy, później dla mnie godzina pracy, dla dzieci godzina bajek. I tak do momentu, aż wszystko się uspokoi. Nie mam innej alternatywy, więc korzystam z tego co mam.

Czy mogę zrobić coś jeszcze? Na tę chwilę myślę, że nie. Mogę zachować spokój, mogę zajmować się dzieciakami, mogę zrobić to wszystko co chciałam, kiedy planowałam wolny dzień, który zazwyczaj nigdy nie nadchodził.

To jest realizm. Na nic innego mnie nie stać teraz.

Jako, że bardzo bym chciała Ci jakoś teraz pomóc, to mam dla Ciebie kilka wiadomości, które piszę trochę na kolanie, bo właśnie Teodor stwierdził, że nic mi tak nie poprawi nastroju jak masaż głowy. Nie szkodzi, że nie widzę na jedno oko, bo co chwilę Edek wkłada mi do niego (niby) niechcący palucha, ale luz. Nie szkodzi, doceniam.

1. Wpisów będzie teraz więcej. A co! Oczywiście tak wygląda teraz plan, za realizację nie odpowiadam, aktualnie zarządzają mną dzieci.

2. W sklepie mam dla Ciebie turbo promkę.

Na hasło “zostań w domu” masz 50% rabat. Na wszystko. To, że siedzimy w domu potraktujmy jako możliwość w końcu zadbania o swoje zdrowie! 

TUTAJ link do sklepu!

Już niedługo w sklepie pojawi się nowy ebook. A właściwie dwa! Jeden ze spisanym 21 dniowym wyzwaniem (w edytowanej formie!), a drugi… No drugi póki co niech będzie niespodzianką :))

Nie mamy wpływu na to co się aktualnie dzieje. ŻADNEGO! Jedyne co możemy zrobić to stosować się do zaleceń. Tyle.

Mamy jednak wpływ na to, co zrobimy teraz ze swoją sytuacją. Możemy się załamać, możemy ignorować. Ani jednej z tych opcji nie polecam. Polecam być realistą i żyć tak, żeby nie żałować tego czasu, który został nam aktualnie dany. W sensie tych dni razem z rodziną. Bo za rok, kiedy już wszyscy o tej sytuacji zapomną, będziemy tylko jęczeć “kuźwa, a mogłam te okna umyć”…

   Send article as PDF   

Leave a Comment