Barszcz z uszkami, prezenty, choinka przystrojona jak niektóre laski w Sylwestra, zapach ciasta który czuć nawet na ulicy – prawdziwe atrybuty Świąt Bożego Narodzenia. Dla mnie to także rzucany co chwilę w eter tekst “ale się obżarłem/am”, ajerkoniak robiony przez babcię, no i najważniejsze – wspólne oglądanie filmów familijnych. Ten moment kiedy można w końcu usiąść, odpocząć i nacieszyć się pachnącą choinką, migoczącymi światełkami i przede wszystkim sobą.
1. “TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ” (“Love actually”)
Zdecydowanie największy hicior. Mało tego, to jeden z moich ulubionych filmów ever: ciepły, miły, romantyczny. Kilka historii o miłości, każda z happy endem. Fantastyczna muzyka i jedna z najpiękniejszych scen miłosnych jakie widziałam (kto wie o której mówię? 🙂 ). Przeboski!
2. “GRINCH: ŚWIĄT NIE BĘDZIE”
Wstrętny zielony Grinch z mimiką grającego się Jimma Carreya, śmieszne i urocze stworki mieszkające w Ktosiowie i dziewczynka która ratuje Święta. Dla rodziców, dzieci, babć… 🙂
3. “ZŁY MIKOŁAJ”
I tu standard: oszust który w okresie Świąt zmienia się w łagodnego i przyjacielskiego za sprawą chłopca z którego wszyscy się śmieją. Do tego boski Billi Bob Thornton (serio go uwielbiam!), dużo śmiechu, dokładka ciasta i mamy wieczór idealny.
4. ” W KRZYWYM ZWIERCIADLE: Witaj Święty Mikołaju”
Ten film ma tyle samo lat ile mój mąż! Rozumiecie? Tyle lat a wciąż bawi tak samo. Mało tego! Bawi wszystkie pokolenia! Griswoldowie są śmieszni, zabawni i mega normalni 🙂 (ej serio, tylko w mojej rodzinie zdarzają się podobne historie?!)
5. “LISTY DO M.”
Przyznam się Wam do czegoś: nie lubię polskich filmów, a zwłaszcza komedii. Oczywiście mówię tutaj o filmach które powstały w ciągu kilku ostatnich lat: słabizna i cienizna (nie to co np. “Miś”). Mało tego: ja wiem, że ten film to polska kopia “Love actually”, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Mało tego! Druga część też im wyszła! Śmiałam się, płakałam ze wzruszenia… czego chcieć więcej?
PS.
Kevina mam już niestety po dziurki w nosie, ale koniecznie dajcie znać jakie Wy filmy kochacie w ten świąteczny czas. (takie małe info – oglądam te filmy przez cały rok, zawsze wtedy kiedy mam doła :P)
Griswoldów uwielbiam i nałogowo oglądam zawsze, nie tylko w święta. A Keviny to pozycja obowiązkowa: bez nich nie ma prawdziwych świąt!
Ja zostanę przy Kevinie. Bez Kevina święta stracone;) Pozatym Listy do M, ale druga część o niebo lepsza od pierwszej.
Kevin jest cudny – wciąż! Lubimy też Jack Frost, Holiday <3 🙂
Ja bym dodała jeszcze “Holiday”, choć numer jeden jest u mnie “Love Actually”.
U mnie jeszcze Bridget Jones ! 😉
Ja bym dodała jeszcze Holiday i Family Man i Ekspres polarny… ?
Cud na 34. ulicy! Ale polecam także inne: http://swinki3.blox.pl/2015/12/Jak-nie-Kevin-to-co-alternatywna-lista-filmow.html
Uwielbiam to właśnie miłość, listy do m i u mnie jeszcze Bridget Jones Kocham ją ponad życie..mój mąż nie rozumie tej miłości ale ogląda wiernie ze mną co roku☺
Przeczucie z Sandra Bullock.Moj ulubiony film.Zawsze rycze na koncowce
Ale czy na te listy do M. warto iść? Czy to może kolejny przereklamowany polski shit?
mi się na maxa podobał! a muszę dodać, że nie znoszę polskich filmów. lekki, śmieszny, do popłakania. Mojemu M też się podobał 🙂
A gdzie Kewin ? he he
Ale jak to święta bez Kewinka ? he he
A gdzie jest Kevin? Toż to klasyka!
scena z Keira?:D Ta w drzwiach? <3 bo dla mnie jest genialna ?
taaaaak!