"Od jutra." - czyli jak już nigdy nic nie osiągnąć. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

“Od jutra.” – czyli jak już nigdy nic nie osiągnąć.

Codziennie wieczorem, przed samym zaśnięciem, każda z nas myśli o nadchodzącym dniu. O śniadaniu, obiedzie, zajęciach z dziećmi, wyprasowaniu koszuli, pomalowaniu paznokci, zrobieniu przelewów, sprawach zawodowych. Każda z nas wie, że tych spraw są myljony. Dosłownie! Na szczęście większość z nich wykonujemy całkowicie mechanicznie: grzanki na śniadanie, zupa na obiad, nastawienie prania – nie oszukujmy się, te czynności nie wymagają od nas olbrzymiego nakładu pracy. Schody zaczynają się, kiedy do naszej codziennej listy “to do”, zaczynamy dopisywać nasze ulubione “od jutra”: przestanę jeść słodycze, zacznę ćwiczyć, będę na bieżąco składać pranie, wyłączę dzieciom bajkę po 15 minutach. To właśnie te czynności sprawiają, że rano budzimy się z myślą “o fuck!”.

Wieczorem, kiedy już leżę w łóżku, lubię w głowie układać sobie plan na jutrzejszy dzień. W sumie “lubię” to chyba za  mało powiedziane. Z trójką dzieci u boku ja to po prostu muszę robić! Inaczej skończyłabym zaryczana na podłodze w kuchni, gdzieś pomiędzy karmieniem jednego, przebieraniem drugiego, tłumaczeniu świata trzeciemu i szorowaniem podłogi. Niestety, także co wieczór, obmyślam listę “for me”, czyli co mam zrobić dla siebie: oczywiście nie obżerać się do nieprzytomności, żyć na samych grejpfrutach, ćwiczyć 5 godzin dziennie, uczesać się (a nie tylko związać włosy w koczek) – normalny człowiek od samego czytania robi się zmęczony i spocony. A ja codziennie, uparcie wierzę, że moje “od jutra” się spełni…

Rano jest jeszcze ok, mam energii do działania tyle co wyspany Brusiek – mogę zmieniać świat! Niestety z każdą godziną robi się co raz trudniej. Batoniki (zbożowe!) z szafki, przy każdej kolejnej godzinie, włączają swoją pieśń “zeżryj mnie” na wyższy level. O malowaniu paznokci zapominam zupełnie, o czesaniu nie wspomnę. Jedynie wizja wieczornych ćwiczeń mnie ratuje od pełnej klapy. Niestety w momencie kiedy zegar pokazuje moją godzinę “zero”, czyli czas w którym obiecałam sobie przywdziać gustowną lajkrę na dupsko, cała moja ambicja, moja siła, zaangażowanie i pragnienie wykrzyczenia “wszystkie ciuchy na mnie wiszą”, odchodzą w zapomnienie. Nie mam siły! To znaczy tak mi się tylko wydaje, bo jakoś oglądać później seriale przez 3-4 h to ja siłę mam, tylko na 30 min ćwiczeń jej brakuje.

Więc w czym problem? Brak czasu? Nie.. Matka trójki dzieci Wam o tym mówi. Brak ambicji? No błagam! Każda z nas ambicji ma multum. To po prostu brak chęci.

Powiedzieć “chcę coś zmienić”, a czuć to, to dwie inne sprawy. Tak “czuć”. Na nic się zda sławetne “od jutra”, jeżeli to co “powinnaś” chcieć, nie jest tym czego chcesz naprawdę. Uważasz, że powinnaś jeść lepiej, a mimo to w myślach planujesz kiedy zasiądziesz do kolejnej porcji kebsa z najbliższej knajpy? Uważasz, że powinnaś ćwiczyć, ale na myśl o bieganiu/aerobiku wcale nie czujesz podjarania, tylko myśl “o ja jebie”? Nic nie wskurasz. To nie Twój czas!

Oczywiście są ludzie, i to Ci z gatunku zajebistych, którzy jak sobie powiedzą “od jutra…”, to po prostu to robią. A później tylko odhaczają życiowe trofea ze swojej listy. Sorry, ja tak nie mam. Ja muszę poczuć, że teraz to TERAZ.

Jak to robię? Mam dwa wyjścia: albo czekam aż dupa zacznie mi się wylewać ze wszystkich spodni, będę dyszeć po 15 minutowym spacerze i znosić uwagi dzieci “mama, weź się ogarnij” (a jest taka opcja!), albo cieszę się na zmianę!

Dziwne co? Ale działa. Działa tak, że od dwóch tygodni (czyli od momentu kiedy mogłam to zrobić) ćwiczę! Po prostu codziennie cieszę się na zmianę. No wiem, dziwne ale łatwiejsze niż się zdaje. Wszystko, całe nasze życie, zależy od naszego “punktu widzenia”. Są tacy którzy na widok dietetycznej sałatki myślą “pycha!”, inni mają w głowie tylko “nosz kurwa”. Chyba nietrudno się domyślić, który z nich wygląda lepiej?

Zmień swoje myślenie. To zawsze pomaga. I nie tylko w realizowaniu życiowych rewolucji. Czy nie lepiej wstać z myślą “to będzie dobry dzień” niż z “kuźwa, która godzina?”.

rampers Edka – Mini Rodini

   Send article as PDF   

18 komentarzy

  • Wiesz co jest najlepsze ? ^^ Kiedy za pierwszym razem poczułam ‘że chcę’ i ‘teraz jest ten czas’, wykupiłam karnet na siłownię, dieta nie była problemem i… po 3 tygodniach zobaczyłam 2 kreski na teście ( te kreski to Wiki:P). Śmieszniejsze jest to, że teraz, kiedy Wiki ma prawie 3 lata, historia praktycznie się powtórzyła – dobra, karnetu nie kupiłam, ale ćwiczyłam dość regularnie 😉 … I tak sobie myślę, czy ja teraz będę miała odwagę trzeci raz zdecydować, że ‘tak, teraz jest moment, żeby schudnąć’ ;D

    • haha u mnie podobnie – wykupilam karnet na fitness, pochodzilam niespelna miesiac i okazalo sie ze jestem w ciazy! W dodatku takiej w ktorej samopoczucie nie pozwolilo na kontynuowanie cwiczen! :)))) A zeby bylo smieszniej to staralismy sie o te druga ciaze od jakiegos czasu i przyjsc nie chciala, a tu cwiczenia i bach jest 😀

  • Ja 2 razy w tygodniu wychodzę z domu wytrząsać sadlo z tyłka na zumbie. Idę zawsze gdy mąż w domu, a on się boi te dwa dni nie być w domu na czas, wiec chodzę 🙂
    Gorzej z ćwiczeniami w domu. Wieczorem tragedia i na 4 dni ćwiczę raz. Zmieniłam plan i ćwiczę jak młodszy śpi w południe, a córka w przedszkolu. Mam potem niecałe 2h na prysznic, kawę i cokolwiek innego. To się sprawdza lepiej niż ćwiczenia wieczorem. Niestety nie zawsze się taj da. Od lat na kolacje jemy sałatki bez sosów i pieczywa. Nie chudnę. Waga ciągle ta sama niestety, ciało minimalnie lepsze, za to tkanka tłuszczową z 33% na 29% czyli nad spodniami i spódnicami mam lekka falde skóry, a nie ogromną sadla. Ale na plaży za niecały miesiąc i tak nie będzie takiego stanu jaki planowałam mieć. Liczę ze do zimy jednak będzie, wtedy na następne lato będzie bez stresu o!

  • “O ja jebie” …. moja myśl po przebiegnięciu 10 m…. zawsze! 😀 Tak sobie myślę, że warto tez znaleźć sport dla siebie. Ktos biega, ktos chodzi na aerobik, a ktos inny uprawia jogę. Ja nienawidzę biegać, serio. Próbowałam milion razy i to po prostu nie dla mnie. Trzeba szukać, próbować, w końcu “zaskoczy”, a wtedy to juz sama przyjemność 🙂 a tak z innej beczki to uwielbiam Cię i Twoje wpisy i Twojego bloga i w ogole fajnie, że jesteś :*

  • Od zeszłego tygodnia wrócił basen i Ave dla niego! Planuję jeszcze jakiś pilates 1x w tygodniu + codzienne spacery z dziećmi i to jest to, o co chodziło:) pozdrawiam i życzę wytrwałości i radości z ćwiczeń:)

  • Nosz kurwa jak ja kocham te teksty!Wszystkie:) Wróciłam z roboty styrana i taki tekścik to miód na me serce:))Nie to żebym się wzięła za ćwiczenia albo coś…Ojebałam obiad i leże. To nie mój czas;)

  • Kochana, ja dziś zaliczyłam pierwszy skalpel po ponad roku…a wiesz, co najlepsze? Niczego nie zapomniałam, cały monolog Ewy znam na pamieć, hahah. Postaram się własnie tak myśleć jak Ty – cieszyć się na zmianę <3 (będziesz na seebloggers??)

    • ja nie mogę z Ewką… nie umiem! wiem, że skuteczna, ale tak zamula że mi wszytskie siły odbiera! ja kocham Mel B! PS. na 90% 🙂

      • a ja sie wzielam za Ewke (2 lata sie do niej przymiezalam)! ale nie skalpele , tylko te krotkie 6-cio minutowki!! i musze powiedziec, ze rzeczywiscie po 10 x male efekty sa!! diety nie prowadze,zreszta same wiemy jak to jest dieta i dzieci:D , robie 3-4 treningi (18-24min) i jestem zadowolona 🙂

  • podziwiam i gratuluję bo ja to raczej z tych co czekają aż się samo cudem zrobi. na szczęście uratowała mnie druga ciąża i teraz mdłości załatwiły mi figurę na lato. -4kg w kilka tygodni bez wysiłku. a o zbędne kg będę się martwić za 6 miesięcy

  • Rano też ogarniam, kiedy zbliża się godzina powrotu męża z pracy to najchętniej stałabym w oknie i czarowała jego szybszy powrót. W domu 2ka, chłopców (niemowlak i dwulatek). O dziwo ogarnia się łatwiej niż jedno ale(!) w twoje 3-4h seriali nie uwierzę. No way! Musiałabym zobaczyć :). Nierealne. Realne? Moja godzina zero wybija przy dobrych wiatrach o 23:00 🙂 “od jutra” wykreśliłam ze słownika… ale zostało jeszcze: “to ja się położę na kanapę, na 5minut, tylko 5minut i już się zabieram za robotę”.

  • Boze widze ze tylko ja tu totalny brak energii z rana i jak tylko otwieram oczy mysle kiedy dzien sie skonczy …… zazdroszcze tej energii

  • W zasadzie chyba wszystko rozbija się o nastawienie. To jak odbieramy naszą codzienność, rzeczy które nas spotykają, zwłaszcza złe – to wszystko należy od naszego nastawienia. I tak jak piszesz, trzeba pewne rzeczy po prostu czuć, inaczej zawsze będziemy się oszukiwać i na siłę przekonywać. Ja na przykład ostatnio staram się patrzeć bardziej pozytywnie na życoe, bo kiedyś zakładałam, że pesymistycznie znaczy po prostu realistycznie 😉 pozdrawiam.

  • Fajnie piszesz, sympatyczna z ciebie babka i w większości się z tobą zgadzam… ale błagam. Nie przeklinaj tyle!!! to wcale nie dodaje dramaturgii twoim wpisom- i bez tego są fajne 🙂 a twoje cudne zdjęcia z dzieciakami i język jakiego używasz w ogóle mi do siebie nie pasują 😉
    Pozdrawiam 🙂

Leave a Comment