Masz zły dzień? - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Masz zły dzień?

Wiem, rozumiem.

Tylko tyle chciałam Ci napisać. Że możesz mieć gorszy dzień.

black-and-white-person-woman-girl-2

Chcę, żebyś wiedziała, że mi też się zdarza takie momenty mieć.

To te dni, kiedy nawet myśl o spokojnym wieczorze nie pomaga. Kiedy obietnica wolnego sobotniego dnia też nie cieszy.

Wiem, że się starasz, że zagryzasz wargi, że wcale nie chcesz krzyczeć i się irytować non stop. Wiem i rozumiem.

Zdaję sobie sprawę, że ciężko o tym rozmawiać. O tym zmęczeniu, rutynie, znużeniu. No bo komu o tym powiedzieć? Mężowi? Mamie? Przyjaciółce? Nikt z nich nie jest na Twoim miejscu. Żadne z nich nie kocha tak samo jak Ty. Żadne nie czuje tego co Ty  i nie może wiedzieć jak to jest. Te wyrzuty sumienia, bo przecież “jakim prawem jesteś zmęczona, skoro jesteś z kimś kogo kochasz najbardziej na świecie”. No kochasz. To nie ma nic z tym wspólnego. Po prostu potrzebujesz 15 minut dla siebie, żeby odpocząć, pomyśleć o czymś innym niż pieluszki, gryzaczki, zupki, smoczki, zabawki. Wiem… Wszystkie potrzebujemy…

“Kiedyś nasze babki miały 6 dzieci i nie narzekały”. Kto twierdzi, że nie narzekały? Ja jestem pewna, że miały tak samo dość jak my teraz. Że odczuwały ten sam poziom zmęczenia i irytacji. Tyle, że wtedy żadna z nich o tym nie mówiła. Nie mogła. Od razu by jej przylepiono łatkę wyrodnej matki, zlinczowano publicznie. Teraz niby czasy się zmieniły, ale wciąż ciężko o tym mówić, nawet często ciężko przed samą sobą się do tego przyznać. Wiem. Mam to samo.

Wczoraj usiadłam na środku pokoju i się rozpłakałam. Z bezsilności. Wyszłam tylko na 2 minuty do toalety, a gdy wróciłam do pokoju zastałam materac oblany wodą z półlitrowej butelki. Niby nic. Oprócz tego, że materac był kompletnie przemoczony, a mój mózg odmawiał współpracy. Dla mnie, w tamtym momencie to był koniec świata. Ten durny materac. Krzyknęłam. I to bardzo. Później jeszcze bardziej płakałam. A na koniec jeszcze mocniej tuliłam, w drugiej ręce trzymając suszarkę. Niby nic, a rozwaliło mnie na dobre parę godzin. Może i kilkanaście…

Ten dzień minie. Nawet jeżeli zmieni się w tydzień pełen niemocy, to i tak w końcu minie. Odpuść sobie. Odpuść dzieciom. Dom nie musi non stop błyszczeć, zabawkom nic się nie stanie jeżeli przez dwa dni poleżą na podłodze. Odpuść. Tyle możesz zrobić dla siebie. Usiądź razem z dzieckiem na podłodze i je przytul, zamów pizzę i pomyśl, że to tylko zła chwila która zaraz minie. Bo minie, szybciej jeżeli w końcu odpuścisz i zrozumiesz, że do złości czy zmęczenia masz prawo, Twoje dziecko zresztą też. Najgorsze co możesz zrobić dla siebie to zabijać się wyrzutami sumienia.

Tylko tyle chciałam Ci napisać. Że rozumiem. Że każda z nas ma takie dni.

:*

   Send article as PDF   

56 komentarzy

  • Tylko My kobiety matki wiemy jak okropne są takie chwile i jeszcze gorsze wyrzuty sumienia po nich.Zdarzają mi się takie średnio raz na 3 dni,ale od jakiegoś pół roku staram się szybko otrząsać.Przynajmniej uczę sie tego:)Dzieci maja prawo do gorszych dni a my musimy pomagać im sobie z tym radzić a nie jeszcze bardziej dobijać:) Trochę czasu zajęło mi to zrozumieć ale lepiej późno niż wcale 😀 A to wszystko dzięki Twoim wpisom.Jesteś kochana!!Tłumaczę sobie ,że dzieci wiecznie małe nie będą i kiedyś zabraknie mi tych chwil a na dodatek będę żałowała że zamiast ten czas poświęcić na zabawę z nimi to tylko się wkurzałam.Uwielbiam Cię !!!

  • Uwielbiam Cię 🙂 zawsze trafisz w sedno 🙂 ja przez pierwsze pół roku po porodzie beczałam jak bóbr ze zmęczenia, bezsilności, w sumie wszystko było w stanie doprowadzić mnie do łez. Później powiedziałam dość! Tak więc ubranka nieraz tydzień leżą nie wyprasowane, obiad dla męża też nie zawsze jest… A sprzątam porządnie raz w tygodniu na codzień tylko “ogarniam” mieszkanie. Ale za to mam chwilę na CIEPŁĄ kawę czy wieczór dla siebie i męża a nie przeznaczony na tysiąc rzeczy do zrobienia. I jak mi ktoś powie że to lenistwo to mam to w d…

  • Tak…naprawde tak. Przez ostatnich pare dni moja bezsilnosc nie zna granic. Patrze na moje dziecko i serce mnie boli, bo jego ciezarna mama ostatnio chodzi ciagle zmeczona, nerwowa i z niczym sie nie wyrabia. I czuje ten bezsens żalenia sie innym, bo chyba wzbudzam jedynie politowanie i …brak zrozumienia, co sprawia ze jestem jeszcze slabsza. Wiec sie nie zale, nie skarze. Ale tutaj… tutaj nie jestem sama w tym temacie i to pomaga, dzieki! P.S. czy to normalne ze moje dziecko w ciagu 10 minut wypilo najpierw szklanke soku marchewkowego, pozniej szklanke mleka a teraz szklanke wody. Czuje sie z tym zle, ale nie mam sily sie z nim sprzeczac, bo do wieczora dluga droga. Pozostalo mi powycierac stol i podloge

    • Mysle, ze nie masz sie czym martwic 🙂 Pamietam, jak bylam w ciazy, a nasza Malutka miala wtedy ppnad roczek. Wspolczuje jej, ze musiala sie ze mna meczyc… Ciagle zmeczenie, rozdraznienie przez zmeczenie. Koszmar. Ale brzuszek przytulala, mowila: O! Bobas tuli tuli! Teraz, jak juz Malutki sie urodzil, to Niunia kocha go z calego serduszka, sa rowne dwa lata roznicy miedzy nimi. Bywa ciezko, ale jest super!

      • Jestem w identycznej sytuacji. Moja córeczka ma 15 miesięcy, a w maju ma pojawić się nowy członek rodziny, mała będzie miała równo dwa latka (bez jednego miesiąca) jestem bardzo szczęśliwa, że różnica wieku jest taka a nie inna, że dziecko urodzi się w podobnym miesiącu co pierwsze dziecko. Ale…do rzeczy. Mąż mój pracuje w delegacjach, bywa że wyjeżdża na tydzień, a bywa, że wyjeżdża na dwa tygodnie. Córka zostaje z zaufaną nianią, ja jestem współwłaścicielem firmy, mimo, że jestem w ciąży do pracy chodzę bo odpowiedzialność moja za firmę, obowiązki itd, no nie zostawię, nie rzucę wszystkiego dlatego, że jestem w ciąży. Zwłaszcza, że czuję się dobrze, to i pracować pewnie będę jak przy pierwszej ciąży do 8 miesiąca włącznie-oby bo zdrowie dziecka i moje najważniejsze a skoro dobrze będę się czuła to czemu nie. Wracam do domu, przejmuję małą. Nie mam chwili na odpoczynek, dopiero jak zaśnie, tyle dobrze, że zasypia koło 20. No ale też ugotuj coś na następny dzień (jak wracam z pracy ten czas staram się poświęcać dziecku, a nie garom)bywa różnie ale zwykle gotuję jak już śpi, bądź przygotowuję a podgotowuje niania. Dochodzi jeszcze sprzątanie, zmywanie, łazienka, cały dom. Wszystko na mojej głowie. Rano latam po zakupy z językiem na brodzie. Czasem mam chwile, że siądę, że płaczę, że mam dość firmy, że dziecko wyprowadza z równowagi.Ale…to mija, przychodzą wyrzuty sumienia, że niedobra mama, że niecierpliwa, że moje koleżanki takie dobre mamy. Bywa…i to mija. Tylko to uczucie w środku, że nakrzyczałam, że dałam się ponieść, jeszcze nie do końca chyba nauczyłam się z tym sobie radzić.

  • Dziś mam taki właśnie dzień.. mój półtora roczny syn i kot przechodzą samych siebie.. Jak poszliśmy do sklepu i napakowalam cały kosz zakupów to się okazało, że pieniędzy nie wzięłam. A bałagan.. przyznam, że tego nie ogarniam i to nie tylko dzisiaj :p

  • Dziekuje.
    (pierwszy raz komentuje, choc czytuje juz od kilku miesiecy…)

    Kocham moje dzieci, czasami mysle “po co mi to bylo” – tak! Tak mysle. I nikt nie ma prawa mi powiedziec: trzeba bylo myslec wczesniej. Myslalam. I wyczekiwalam. Kocham je ponad zycie i przy nich ucze sie kontroli nad nerwami, spokoju, cierpliwosci i wielu innych cech, ktore sa mi potrzebne i ktore chce udoskonalac. Czekam, az wlasnie tym osobom, ktore zreszta z ogromna niecierpliwoscia czekaja na swoje wymarzone dziecko (tak samo, jak ja czekalam i nie moglam sie doczekac, i pierwszej 2 lata, i drugiego 4 miesiace) az im sie w koncu: jednym uda, drugim – urodzi. Czekam. Czekam az przyjda i powiedza, ze rzeczywiscie nie zawsze jest bulka z maslem i kraina spokojnosci… Bo nie jest. Ale takie jest zycie, trzeba kochac i pracowac nad soba.

    A mialam tylko napisac: dziekuje.

  • Tak prawdziwe, że aż boli…. mój zły dzień trwa już 3 miesiące, odkąd ślubny “zamknął” mnie w domu z córką. Nie mogę wyjść nigdzie sama, ciągłe pretensje o wszystko. A ja nie mam już siły. I jak córka płacze to ja razem z nią. A bałagan… jest, a jak 🙂

      • Bez niego wyjść z domu nie mogę, samochodu nie chce mi dać, żebym chociaż na zakupy pojechała. Dla niego opieka nad Małą zaczyna się i kończy jak usypia bądź już śpi. Próbowałam próśb, rozmowy, gróźb… nic nie daje żadnego rezultatu. Myślę, że teściowa ma też macza palce w toku myślenia ślubnego. Najgorsze jest to, że on nie potrafi zrozumieć, że to przytłacza i odbiera siły. Kocham córkę bardzo, i dla jej uśmiechu zrobię wszystko, ale po 3 miesiącach słuchania płaczu “nie wiem o co mi chodzi”, mam chęć rzucać wszystkim co popadnie. Nie to, że chcę się poużalać nad sobą, nie, chciałabym tylko zrozumienia. Myślę, że nie jestem jedynym takim przypadkiem…

        • ja bym olała teraz na chwilę to zmęczenie bo jak narazie przeraża mnie jedno: jak nie możesz bez niego wyjść z domu?! nie rozumiem!!!

          • Od miejsca, gdzie mieszkam, do miasta mam 8 km. Do Tesco, czyli odstresowywacza, mam 10 km. Na piechotę wychodzi godzinę w jedną stronę, więc za dużo schodzi. A w grudniu zarysowałam samochód (Mała miała bardzo ciężką dobę i moje niedopatrzenie przy ruszaniu), więc siłą rzeczy nie chce mi go dać. Pomijam spacery, właśnie córa śpi przede mną w wózku. Mam ochotę zostawić fo jutro na cały dzień z Małą, może wtedy mu to da do myślenia.

        • Moja corcia przez pierwsze 10 miesiecy tez mnie doprowadzala na skraj nerwicy. W nocy, co poltorej godziny budzila sie na cycusia, w dzien najlepiej ciagle na rekach, jak tylko na chwile odeszlam – placz. Obiad z mezem jedlismy tak, ze albo najpierw jedno, potem drugie albo w chwili laskawosci siedziala chwile grzecznie na bujaczku, oczywiscie ciagle bujana noga. A potem zaczela chodzic i troche mi odpuscila. Nie raz mialam ochote rzucic ja na lozko, wziac tylko kurtke i uciec gdzies daleko… do ciszy, gdziekolwiek! Nadal jest bardzo mamusiowa, ale dzieki temu jest bardzo samodzielna, poltora roku i pozegnala pieluszki (na spanie jeszcze jej zakladam, nie wymagam cudow), gada jak najeta… pelnymi zdaniami. Tak. pyskuje 😉 warto zacisnac zeby i wytrzymac. Tylko, ze mi w tym wszystkim pomaga maz… Ja uwazam, ze jak sobie pozwolisz, tak bedziesz miala, no niestety… Musisz zaczac dzialac radykalnie, konsekwentnie i tak, zeby Twoje slowa traktowal serio. Kochana, poudawaj troche! Padnij, nie wstawaj, dopoki maz widzi, ze dajesz rade,to w zyciu tylka nie ruszy. A jak zobaczy, ze serio cos sie dzieje, to moze przemysli… Ale zalezy jaki jest. Jak zacznie robic z siebie bohatera, no Ty beznadziejna nie radzilas sobie.,, Och, takich typow nie dzierze. A tesciowa… taaa… tesciowa potrafi…

        • Czytając Twoją historię jeszcze bardziej doceniam męża. Niedługo rodzę ale już teraz planujemy, że mały będzie w miarę możliwości przyzwyczajany do butelki (mam ambicję karmić piersią, co z tego wyjdzie to się okaże 🙂 ) tylko po to abym w weekendy gdy będzie w domu najzwyczajniej w świecie mogła sama wyjść z domu i zobaczyć, że świat poza dzieckiem nadal istnieje ;). Też mam daleko do cywilizacji, ale to właśnie on popychał mnie abym odnowiła sobie prawko (lata nie prowadziłam i bałam się wsiąść za kółko) i była niezależna! Teraz mimo że ciąża uniemożliwia mi prowadzenie to jestem mu za to wdzięczna 🙂

  • Dziękuję FlowMummy….popłakałam się jak bóbr dlatego, że czytając ten wpis czułam jakbyś mówiła to wszystko do mnie i o mnie. Chyba dokładnie tak samo reaguję jak Ty…najpierw krzyk, potem płacz i tulenie dziecka, potem znów płacz nad sobą i swoją bezsilnością. Ale każda taka sytuacja sprawia, że jeszcze bardziej kocham mojego Synka, uczy mnie bycia cierpliwą i wyrozumiałą mamą. Napisałaś najszczerszą prawdę..tak właśnie jest z nami-mamami. Dziękuję FlowMummy za to, że jesteś i za to, że dzielisz sie z nami swoją codziennością- zarówno troskami, jak i radościami. Także zostawiam mój pierwszy komentarz, choć czytam Twoje wpisy nałogowo od kilku dni, wszystkie od początku 😉 czytanie Twojego bloga to dla mnie sposób na odstresowanie, na chwilkę przyjemności, kiedy moj mały niespełna roczny Bąbel śpi 😉 przeważnie wtedy siadam na kanapie z ciepłą kawką i czytam 🙂 mam chwilę dla siebie. DZIĘKUJĘ, ze “oswoiłaś” moje macierzyństwo. Dzięki Twoim wpisom jest mi łatwiej podchodzić do pewnych spraw z dystansem, bo wiem że nie tylko ja przechodzę takie trudności ale wiekszosc matek przezywa podobne problemy. Musiałam dopiero trafic na Twojego bloga aby to zrozumiec, choć ponoć lepiej późno niz wcale 😉 wiele emocji, przeżyc dusiłam w sobie i czulam sie złą mamą…no bo skąd wiedziec ze inne mamy tez tak mają gdy sie o tym nie mowi? Dzięki Tobie jeszcze bardziej zapragnęłam drugiego dziecka, choć w duchu zawsze marzyliśmy z mężem o gromadce, ale po narodzinach pierwszego bałam się czy poradze sobie z dwójką. Dzięki Tobie wiem ze na pewno dam rade. Rząd powinien Ci przyznać jakąs nagrodę za wspieranie polityki prorodzinnej i przyczynanie się do przyrostu naturalnego haha 🙂 Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo wytrwałości i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. PS FlowMummy, nigdy nie przestawaj pisać! 🙂 <3

    • wiesz, że się poryczałam? ze wzruszenia? to ja dziękuję za takie czytelniczki… ten blog kosztuje mnie tyle pracy, naprawdę mało kto o tym wie, ile to godzin myślenia, siedzenia przed kompem, ogarniania wszystkiego… cały etat… ale dzięki takim komentarzom wiem, że warto <3
      to ja dziękuję. :*

  • WARTO!!! mogę się tylko domyślać ile pracy i czasu to kosztuje. Na wiele blogów trafiłam, ale nigdy nie czytałam wpisów na bieżąco i wszystkich po kolei 😉 żaden z nich nie zainteresował mnie tak bardzo. Z Twoim jest inaczej, masz po prostu ten dar 🙂 uściski dla Synów. Ja im szczerze gratuluję tak wspaniałej MAMY 🙂

  • A znasz to? Całymi dniami siedzę z dzieckiem, no niby fajnie, niby mam “tyle czasu dla siebie”, tak bardzo bym z kimś dorosłym, ale w moim wieku pogadała, kto zrozumie. Telefon – koleżanka dzwoni, wpadnie na weekend! No i cieszę się jak szalona, po czym jeden rzut okiem na mieszkanie i siedzącego w samym środku totalnego syfu Pierworodnego i jakby ktoś całe powietrze ze mnie spuścił. Siadłam, popłakałam się, doczekałam powrotu męża, wręczyłam mu Dziedzica i tak zasuwam i sprzątam i ogarniam – końca nie widać.

    Oczywiście mąż nie rozumie gdzie tu powód do płaczu…

    Także znowu trafiłaś w samo sedno! Mój mąż to się już śmieje, że mnie to zrozumie zawsze tylko czekolada i … Flow 😉

  • Skąd ja to znam… U nas jeszcze ciekawiej: nasz 9 miesięczniak od prawie miesiąca łapie się wszystkiego i wstaje (o tempie raczkowania nie wspomnę) a szanowny Małż pracuje z domu. Kogokolwiek z rodziny do pomocy brak. Padam na pysk bo nauczona,że wszystko powinno być perfekcyjne nie potrafię odpuścić.
    Flow kichaj to wszystko i nastepnym razem pakuj dzieci, bierz termos dobrej herbaty, ja wezmę ciasto i w połowie drogi, na jakims irlandzkim wzgòrzu, się spotkamy 😉

  • Dziekuje za ten wpis 🙂 tez czasami jestem bardzo zdenerwowana na coreczke, na balagan, ktory zrobila, na siebie bo zamist bawic sie z nia to wole posiedziec na kanapie i odsapnac. Staram sie nie krzyczec, owszem zdarza sie ze czasmi to robie, ale wlasnie dzieki jednemu z Twoich wpisow, od razu kiedy chce to zrobic zapala mi sie czerwona lampka “po co?”. Przeciez ona przyniosla wszystkie te zabawki i oblozyla mnie nimi tylko dlatego, ze chce mnie czyms zaiteresowac, chce sie ze mna pobawic; przeciez wyciagnela wszystkie swoje talerze, miski lyzki dlatego, ze mnie nasladuje, chce gotowac tak jak jej mama; wspina sie na krzesla, bo chce tak jak my, siedziec przy stole a nie w krzeselku. Ona nie robi nam na zlosc, ona chce byc taka jak my. Ona nas kocha, jestesmy dla niej wszystkim, swiata poza nami nie widzi. Tak samo jest w druga strone. Dzieki takim wpisom jak ten, czy wczesniejsze stajemy sie lepszymi matkami dla swoich dzieci (w moim przypadku tak jest). Staram sie aby moje dziecko zylo w spokoju, chce go nauczyc milosci do drugiego czlowieka a nie zlosci, ktorej wybuch trwa dwie minuty, a w pamieci zostaje na dlugo, tak samo w przypadku dziecka jak i w naszym. Jest to bardzo trudne ale mysle, ze dzieki takim kobietom jak Ty jest nam latwiej. Dobrze, ze sa takie matki-blogerki, ktore nie pisza tylko o cukierkach, ktore znajduja codziennie w pampersach, o sterylnych pokojach ich dzieci i o masie gadzetow, ktore ulatwiaja im zycie i dzieki, ktorym to zycie jest wiele latwiejsze 🙂 Pozdrawiam Cie serdecznie 🙂

  • Dzieki za ten wpis. Od kilku dni czuje sie beznadziejnie, chodzę po kątach i płacze, wydaje mi sie ze nie daje rady z tym wszystkim. Czuje sie bardzo samotna. Mieszkam w Anglii, wiec nie mam tu nikogo z mojej rodziny, tak bardzo za nimi tęsknie. Moj mąż pracuje na noc, w dzien odsypia wiec praktycznie to ja opiekuje sie naszym 8 miesięcznym synkiem. Dopadła mnie rutyna, brak pomysłów co robic następnego dnia. Kocham go i jest dla mnie całym światem. Po prostu czasem jest mi cieżko. Twój wpis podniósł mnie na duchu, dzieki

  • czytasz w myślach i sercach. Od 2 miesięcy mam na pieńku z mamą, która twierdzi, że była sama z 3 dzieci w domu, nikt jej nie pomagał (z reszta tak jak tobie zapewne), dzieci były grzeczne, spały w nocy, nigdy na nas nie krzyczała itd itd. Słysze to i dołuje się, bo wychodzi że mam tylko 2 dzieci, mama czasem podrzuci obiad, dziadek czasem wpadnie odwiedzić i wziąć na spacer, a ja NIE RADZĘ SOBIE ;-/ albo pamieć zanika albo nie bierze pod uwagę, że każde dziecko jest inne, że mam chorą tarczycę, ze w dzisiejszych czasach dużo wiecej czasu spędzamy my matki z dziecmi a nie zostawiamy je i niech robią co chcą. Ostatnio zdarza mi sie ryczeć i nieć wszystkiego dość.

  • Czytam Twój blog już jakiś czas i piszesz świetnie. Uwielbiam twoje wpisy jest to moje ,,pięć” minut oderwania sie od wszystkiego. Ten wpis jest mi bliski gdyż mam właśnie taki czas gdzie prawie nie spie w domu wszedzie bajzer bo czasu na nic nie ma gdyż niedawno bo 6 tygodni temu urodził sie Oskar i mam przy nim rece pelne roboty a w dodatku w starszy Aleksander ma w tej chwili bunt dwulatka (w październiku skonczy 3 lata) i czasem nie wiem do którego leciec jak obaj rycza aż rece opadają. Moge jedynie powiedzieć że dobra babcia(teściowa mieszka obok nas) jest czasem jak zbawienie gdyż przynajmniej starszego zajmie. No ale sa piękne chwile za które warto cierpieć to zmeczenie znużenie bałagan i brak snu gdy przychodzi twoj starszak co sam sobą sie zająć jeszcze nie umie całkiem ale mówi: ,,to ty mamusiu porozkladaj pranie a ja ide do oskarka popilnuje i pobawie sie zabawkami” i wszystko przestaje człowieka denerwować ?
    PS. Dziekuje za twoje cenne wpisy i pozdrawiam całą twoja rodzine

  • Ja po 4latach(odkad syn sie urodzil) nauczylam sie sztuki niereagowania tzn w momencie jego placzu kiedy wiem ze chce nim cos wymusic poprostu nie reaguje a w myslach sobie powtarzam co mnie nie zabije to mnie wzmocni 😀 p.s.dlaczego to zawsze przy mnie najwiecej marudzi placze etc. A jak jest tata to spokoj 🙂

  • Nic dodać ,nic ująć … Medal dla Ciebie Flow , jesteś super !!! Trzymaj się ciepło , no i beczę ehh ☺

  • To sobie poryczałam :* Po wpisie, a później po komentarzach… Jak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam gorsze dni, bez sił i wiary na cokolwiek! Całe szczęście, że te nasz dzieciaczki tak nam wszystko wybaczają 🙂 jak słyszę od rodziny: nie narzekaj masz jedno, a ja miałam bla bla bla i sobie radziłam… To słabo mi się robi! Ja po prostu czasami chciałabym się wygadać, ulżyć sobie… ale facet ani otoczenie tego nie rozumie. Dlatego dziękuję za ten wpis! 🙂 :*

  • To takie ludzkie mieć gorszy dzień. Grunt, to się tego nie wstydzić. Każdy ma chwile słabości, lepiej popłakać, niż odreagowywać to w inny sposób.

  • Dzięki Mamo za ten post… ratujesz mi moje trwające od 4dni wyczerpanie umysłowe.. dzięki :*

  • Do tej pory lubiłam Cie za tego bloga i wpisy. Teraz…Cię pokochałam. 😀 Dziekuje. :*

  • Flow,Twoim wielkim atutem jest Twoją szczerość i to, że jesteś po prostu sobą! Nie każdy odważyłby się przed taką liczną publicznością przyznać,że czasem krzyczy na dziecko, miewa ogromny bałagan czy płacze z bezsilności. A mimo wszystko nadal jesteś naszym macierzyńskim GURU 😉
    Niedawno natrafiłam na blog innej mamy – piękna, szczupła, wystylizowana na lalkę Barbie – fotografowała się o poranku, w pełnym makijażu, koronkowej sukience ze swoją malutką córeczką wystrojoną w wielką kokardę na głowie. Pod zdjęciem napisała, że cudownie jest cały dzień karmić, przewijać i sprzątać…Nie powiem, obrazek był ładny, tylko ile mam taki wpis podniósł na duchu? Czy taka przykładowa mama patrząc tego samego poranka w lustro i widząc swoją rozczochraną poranną fryzurę, podpuchnięte od nocnych pobudek oczy i piżamę, której nie zdążyła jeszcze zdjąć bo trzeba było najpierw nakarmić swoją wygłodniałą gromadkę, poczuje się lepiej? Co pomyśli widząc swoje ubrudzone po uszy śniadaniem dziecko?
    Domyślam się, że to wszystko było mocno naciągane, jednak w pierwszej chwili poczułam się dość beznadziejnie…
    U Ciebie jest inaczej, u Ciebie jest prawdziwe życie ze swoimi dobrymi i gorszymi momentami. Pokazałaś,że szczęście nie wyklucza kryzysów. Twój blog + wpisy i spostrzeżenia obserwujących Cię mam to najlepszy poradnik ( i nieporadnik 😉 ) na jaki trafiłam od kiedy sama jestem mamą. Trzymaj tak dalej, z Tobą przetrwamy ten mały poligon! 😉

    • to ja dziękuję za Was 🙂 Ja już chyba za stara jestem na takie udawanie. Fajnie być postrzeganą jako piękną, zadbaną i idealną – też bym tak chciała! Ale ile to ma wspólnego z rzeczywistością? 🙂 Dla mnie jesteście koleżankami i tak samo chcę, żebyście postrzegały mnie 🙂 <3

  • Jeszcze jedno:
    https://www.youtube.com/watch?v=GyNPqud3Mhc
    Usłyszałam tę piosenkę na Dniu Matki w przedszkolu i od razu pomyślałam o Tobie 🙂
    Mnie osobiście trochę zdołowała bo w takie gorsze dni zastanawiam się czy aby na pewno dobrze wybrałam…I nie chodzi o kwestię mieć dzieci czy nie mieć, tylko raczej poświęcić się im w 100% czy raczej “robić karierę”. Wybrałam rodzinę i czasem żal mi tej szerokiej bramy…;(

  • No, w końcu męża uświadomię, jak to się dzieje że byle pierdoła mnie wykończyć czasem potrafi 😉 Dzięks :*

  • Świetny blog. Czytam od jakiegoś czasu jesteś super taka szczera i nie udawana ? czasami jak już sobie myślę ze jest ze mną coś nie tak i mam wyrzuty sumienia ze jak mogę już nie mieć siły i cierpliwości do mojej 5 miesięcznej córeczki w wolnej chwili wchodzę na bloga i okazuje się ze nie tylko ja mam chwilę zwątpienia… dziękuję ze jesteś i piszesz tak życiowe posty

  • Zły dzień… Gdyby to był tylko dzień, mój pierworodny ma 6,5 miesiąca, a ja codziennie odganiam od siebie myśli że w ciągu kilku najbliższych miesięcy a może nawet lat nie spotka mnie nic, co dawało radość i pozwalało ładować akumulatory. Tak się złożyło, że mój syn przez jakis czas powinien być z daleka od skupisk ludzi, a co za tym idzie nawet do sklepu boję się go wziąć, młody jest z gatunku tych wymagających, więc jest kolorowo, a ja, mimo, że kocham ponad wszystko obu moich facetów, mam ochotę rzucić wszystko i ewakuować się jak najdalej. Drugie dziecko? Tylko jeśli zapomnę jak to wygląda teraz. Powrót do pracy? O boszszsz! Umrę z tęsknoty 🙁

  • Dzięki za wpis, mam troje dzieci – pomiędzy najstarszym a najmłodszym jest 3 lata różnicy, najstarsza córa prawie 4 lata, średniaczka prawie 2,5, najmłodszy 10 mc. Od 4 lat z kawałkiem jestem w domu, niedługo szykuje sie powrót do pracy ale mniejsza o to. Czasem mam tak bardzo dosyć, że aż mnie to przeraża! Mieszkamy w ciasnym mieszkaniu, pewnie jeszcze przez jakieś 2-3 lata, zanim przeprowadzimy się do czegoś większego. Pocieszam sie jedynie, że łatwiej gromadkę upilnować w małym metrażu. Dzieci kochane, naładowane energia – jak to maluchy. Synu niestety rączkowy, w nocy wstaje czasem po kilkanaście razy. Od czterech lat moją jedyna przerwa od dzieci był pobyt w szpitalu. Moja mama nie chce ich zabierać, moge sobie pomarzyć o czymś takim jak wolny weekend czy choc pare godzin. Doszło do tego, że gdy raz obiecali pomoc, gdy już widzieli że nie daje rady – rozmyślili sie i udawali chorobę, dosłownie 🙁 Po prostu cenią sobie swój czas wolny, czyste okna itd. Mąż pomaga ale wiadomo – czasem 12-13 godzin poza domem. Teściowa wpada jak poprosimy ale opiekuje się też dzieckiem siostry mężą. Wpada i zostaje z dziećmi, gdy ja potrzebuję na przykład na siłownię czy do lekarza itp. Przyzwyczaiłam się do tej sytuacji, na codzień mam energię, jestem bardzo szczęśliwa i zadowolona z tego, że mogłam poświęcić im czas i wychować sama. Przyzwyczaiłam się też do średnio 2-3 godzin snu z przerwami, do tego ze zazwyczaj ktoś płacze, do tego że praktycznie wszystko robię z dzieckiem na rękach, że ostatnie dziecko zasypia o 23 i nie mam nawet wolnej godziny, potem o 12 zazwyczaj już pierwsza pobudka… Niestety przychodzi czasem taki kryzys, zmęczenie, depresja i w ogóle mega dół, że aż wyć się chce. Potem na szczęście wychodzi słońce. Takie wpisy potrafią podbudować, podnieść na duchu i sprawić, że nie tylko ja tak mam. Najprawdopodobniej za rok będziemy sobie gratulować, że wytrwaliśmy, najmłodsza krewetka odchowana, nie płacze tak,nie chce na ręce. Marzymy o wspólnym wyjeździe choćby na tydzień ale… Komu zostawię dzieci? Może zajmie się nimi teściowa. I znów koło się zamyka, pierwsza rozłąka i pięć minut dla siebie za jakieś 10 lat, jak zaczną jeździć na obozy…

  • Splakalam się. Jestem w 35tyg.ciazy,a mój pierwszy synek ma 1,5roku. Chciałam tak szybko jedno po drugim. Nie żałuję. Ale od kilku dni jest już naprawdę ciężko. I do szału albo do rozpaczy doprowadzają mnie wylane płyny, wysypane rzeczy. Bo ogarnięcie mieszkania choćby na minimum kosztuje tyle wysiłku… Dzięki za ten wpis.

  • Flowmummy jesteś wielka! Ratujesz moją psychikę zawsze kiedy tego potrzebuję.
    I tak było też dzisiaj. Ciężki dzień z zabkującą marudą a do tego pies wturujący dziecku jakby cholera i jemu zęby wychodziły. Płacz i pisk dosłownie o wszystko, aż wyszło z mych ust “o h*j Wam ku*wa chodzi?”. Wstyd się przyznać ale tak właśnie było. A potem popłakałyśmy sobie razem, poprzytulałyśmy się i było już lepiej. A teraz leżę w łóżku, czytam Twojego bloga, patrzę na moje skarby i myślę sobie “jutro będzie lepiej”:-) Dzięki :-*

  • Jak dobrze Ciebie poczytać.. prawie zawsze Twoje wpisy pasują do moich sytuacji życiowych. Wczoraj miałam właśnie ten dzień. Zły dzień. I nie zdarzył się oczywiście pierwszy raz. Jestem mamą od niedawna, ale to raczej nieistotne, czy ma się dwójkę, trójkę czy jedno dziecko. Bezsilność dopada każdego. Nauczyłam sobie już jakoś z tym radzić. Problem pojawia się, gdy mój narzeczony przybywa do domu zostając mnie i wszystko inne w lekkiej rozsypce i zamiast zapytać, co się stało, rozwiesza pranie i myje naczynia a potem obwinia mnie, że nigdy nic nie jest zrobione. Tak. Wystarczy jeden gorszy dzień i już jestem najgorsza. I kiedy już wydaje mi się, że zły dzień minął, moje samopoczucie zostaje zrujnowane. Wiem, że on czasem stara się mnie zrozumieć, ale niestety jego pedantyczne podejście do życia zazwyczaj bierze górę. Czasem naprawdę wymiękam. I o ile sama potrafię odpuścić i wyluzować, o tyle mój narzeczony wolałby żeby cały czas był błysk i zawsze obiad na stole, pranie zrobione i lodówka pełna.. i oczywiście niecierpliwie czekam, aż zacznę ponownie wnosić coś do budżetu domowego. Taki mam zamiar, ale nie chcę robić kariery kosztem dziecka i wolałabym zaczekać aż skończy chociaż 2 latka albo nawet aż pójdzie do przedszkola. Marnie to widzę. Ale wiem, że dam radę i rozwiążemy ten problem wspólnie. Po prostu nie będzie łatwo. Buziaki Flow. 🙂

  • O raaany dzięki ! Wczoraj miałam taki dzień, że myślałam że jestem ostatnia we wszechświecie ! Mam w domu prywatną klinikę. Szaleje jakis paskudny wirus przez który jestem chora,a młody ma zapalenie oskrzelikòw. Nie chcecie wiedzieć co on mi wczoraj robił cały dzień ! Zmiany nastroju co sekundę … najpierw takie smieszki,że aż się prawie zanosił,a za 5sekund płacz jakby ktoś go ze skóry obdzieral. Po całym dniu powiedziałam do męża,że ja się pakuję, wyjeżdżam,niech mnie nie szukają ;D

Leave a Comment