5 rzeczy które powinna usłyszeć każda mama, kiedy ma dość macierzyństwa. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

5 rzeczy które powinna usłyszeć każda mama, kiedy ma dość macierzyństwa.

Powinnyśmy je sobie zapamiętać, zapisać na czole, wypalić w drewnie – co kto woli. Byle tylko nie zapomnieć o nich już nigdy. Bo te zdania, te małe i króciutkie zbitki słów, są w stanie zdziałać dla nas tyle dobra, ile butelka wina wypita na balkonie w piękny, ciepły, letni wieczór.

Są dni, w których mimo całego ogromu miłości, szczęścia, ptaków ćwierkających w rytm naszego serca (serio, bywają takie), mamy najzwyczajniej w świecie dość. Dość dzieci, dość faceta, dość wielkiego tyłka. Mamy dość, bo wydaje nam się, że jedyne co przez cały dzień robimy, to karmienie, przewijanie, pranie, znowu karmienie, znowu wycieranie, podnoszenie, układanie, i znowu przewijanie… I tak przez cały dzień, tydzień, miesiąc. Ekscytacja na najwyższym poziomie. Bywają dni, takie je TE TUTAJ, kiedy wszystko jest do dupy, dziecko krzyczy głośniej niż zwykle, w nosie ma to, że ta zupa, którą przed chwilą wylało, to na dwa dni miała być, że kotletami nie sunie się po dywanie, a ta bluzka, w którą przed chwilą wytarło swoje piękne, tłuste (po tym kotlecie) rączki, to nowy nabytek mamusi, na który czaiła się dwa miesiące, bo myśl “lepiej kupić dziecku niż sobie” pojawiała się w jej głowie zawsze gdy już stała z nią przy kasie. Znasz to?

2

Każda z nas zna. Nie wierzę, że są matki, które niczym księżniczki z bajek, są zawsze uśmiechnięte, piękne, świeże, szczęśliwe, radosne i co noc nie śpią, bo z zachwytem stoją nad łóżeczkiem i obserwują kwiat swojej miłości. Nawet one miewają gorsze dni, takie, w których najchętniej uciekłyby daleko, bez spakowanej walizki, bo przecież samo pakowanie mogłoby w kimś wzbudzić podejrzenia. Życie. Świat nie jest idealny, macierzyństwo też nie. Na szczęście są rzeczy, myśli, zdania, dzięki którym, zamiast krzyczeć jeszcze głośniej, uspokajamy się, patrzymy z innej perspektywy, myślimy “nie ma co świrować, mogło być gorzej”.

1. Ono jest Tobą.

Ten maluch, ten chłopczyk, ta mała dziewczynka – to Ty 🙂 Zdajesz sobie z tego sprawę? To znaczy wiem, że tak, ale czy na co dzień o tym myślisz? Twoje dziecko jest uparte? Tak jak Ty! Pyskuje? A Ty nie pyskowałaś? Przypomnij sobie co myślałaś, kiedy Twoi rodzice upominali Cię za te rzeczy? Twoje dziecko jest Tobą, ma nie tylko Twoje zalety, ale też wady. Pogódź się z tym. Nikt nie jest idealny.

2. Twoim zadaniem jest wspieranie. Zawsze.

Stanie murem – to zadanie rodzica. Życie jest wystarczająco straszne, nie musisz sprawiać, by było dla tego maleństwa jeszcze gorsze. My rodzice mamy być opoką, kimś do kogo dziecko, nastolatek, czy już dorosła osoba, przyjdzie aby się poradzić, poprosić o pomoc. To nasze zadanie. Nie tłamszenie, wyśmiewanie, mówienie “nigdy się tego nie nauczysz”, “nie dasz rady”, “jesteś irytujący” – tego nigdy robić nie wolno.

3. Nie musisz być idealna.

Nie musisz i koniec. Podłogi w Twoim domu nie muszą zawsze lśnić, nic się nie stanie, jak Twoja córka pójdzie w pogniecionej sukience do przedszkola, świat się nie zawali od zamówionej na obiad pizzy. Nie musisz być non stop eko, glam, hit i chill. Cholera, w ogóle nie musisz taka być! Możesz leżeć cały dzień ze swoim dzieckiem w łóżku, jeżeli tylko macie na to ochotę. Dlaczego nie? Bo ktoś kiedyś powiedział, że w niedzielę musi być rosół, kurczak, kościół i wycieczka rowerowa? Żyj życiem jakim chcesz, a nie jakim ktoś od Ciebie oczekuje. Skoro dzisiaj chcesz siedzieć cały dzień w piżamie, z popcornem na obiad i ulubioną bajką Twojego dziecka na podwieczorek, to nikomu nic do tego. Uwierz mi, jeszcze nikt nie umarł od zjedzenia raz w miesiącu na obiad popcornu i chipsów.

4. To się kiedyś skończy.

Nic nie trwa wiecznie. Skoro nawet poród się kiedyś kończy, to wierz mi, nocne wstawanie też będzie miało swój kres. Prędzej czy później. Ciesz się nim póki jest. Bo uwierz mi, kiedyś za nim zatęsknisz. Za czasami kiedy dla dziecka byłaś wszystkim…

5. Doskonale Cię rozumiem.

Często właśnie o to chodzi. O brak zrozumienia. O to, że wszyscy myślą, że macierzyństwo to róż, błękit, całuski i przytulaski. A to nie tylko to. To też wyczerpanie, zmęczenie, chęć samotnego wyjścia raz na miesiąc do kina, na kawę. Błahostki? No pewnie, że tak. Oczywiście, że zdrowie i szczęście są najważniejsze, że beznadziejnie narzekać “nie mam czasu na kosmetyczkę” kiedy w domu ma się zdrowego malucha. Ale te pierdoły, ten fryzjer, ten samotny obiad, ta chwila ciszy, to też życie. I ich brak też potrafi sprawić, że ma się dość. Zrozumienie męża, przyjaciółki, koleżanki, naprawdę potrafią czasami poprawić humor lepiej niż waga która pokazuje 5 kg mniej.

Macierzyństwo jest cudowne. Napawa dumą, radością, wdzięcznością. Ale potrafi dać w kość jak nic innego. Im szybciej damy sobie prawo do słabości, tym lepiej dla nas. Im szybciej zaczniemy siebie doceniać, tym szczęśliwsze będziemy.

 

 

 

   Send article as PDF   

20 komentarzy

  • Najbardziej wku*wiające zdanie “doskonale cię rozumiem”, podczas gdy za tym nic nie stoi. Nie mówię by chociaż próbować zrozumieć, albo udawać. Nie. Po prostu wysłuchaj człowieku i jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to lepiej nie mów, a przytul. Ooooo. Bo stan zrozumienia jest jak marzenie. Tak, marzy mi się, by mieć obok kogoś, kto zrozumie.

  • Jezu jak ja tego potrzebowałam. Niby proste, niby oczywiste ale kur#wa się o tym w takich dniach nie pamięta. Od dwóch tygodni prysznic biorę z czteromiesięcznym dzieciaczkiem na foteliku obok kabiny… Dziś usiłowałam iść do kościoła ze starszym ale nim zorientowałam się że trzeba wyjść to nadal byłam w obrzyganej przez młodszego piżamie… Moja fryzura to kucyk… Chodzę w jednym staniku non stop, bo tylko ten pasuje na mleczne cyce a nie mam czasu by kupić nowy. Paznokcie ostatnio malowałam podczas spaceru, gdy dzidź spał… Pizza? Co piątkowy standard. Już mi zbrzydła. Mam mega wypaśny sprzęt do ćwiczeń -ale najmłodszy zasypia o 22 a ja wtedy jestem jak koń po westernie po całym dniu sprzątania, karmienia, mycia garów, prania lub zwykłego ogarniania. Mąż aż zasugerował aby ten sprzęt sprzedać -za tysiaka by poszedł. Kupiłabym sobie wtedy pasujące ciuchy, bo po tej ciąży jestem dwa rozmiary większa. Kiedys czytałam jedną książkę na tydzien. Teraz dobrze jak na tydzien przeczytam jakiś artykuł…
    Serio. Serio. Mam kurwa czasem dość choć kocham to moje stado i swego życia na inne nie zamienię.

    • Tak przeżyłam siedem miesięcy i jak słyszę tekst typu: “a co nie pośpi Ci trochę w ciągu dnia? Możesz sobie wszystko ogarnąć”, to mnie rozwala. Brak słów.

    • Ja za rada kolezanki spróbowałam wstawać wcześniej i ćwiczyć rano bo z małym w ciągu dnia gdy spal lub wieczorem juz mi się nie chciało. 1-2 razy w tygodniu na start a efekty powolutku (8mcy) ale się jakos same sie wypracowały. A i po jakichś 3 tygodniach przychodzi juz energia i wchodzi w krew i robi się więcej. Najgorsze zacząć. Ale kazdy nawet pojedynczy trening cieszy bo tu godz 7 rano a on juz zrobiony. I endorfinki pracują. Teraz jeszcze 2 mce wolnego od cwiczen i czeka mnie ta walka po raz drugi 😉

      • O boże… jak ja kocham “ciocie dobre rady”, zwłaszcza że udzielanie rad na podstawie własnych doświadczeń na wiele się nie zdaje, gdy nagle okazuje się, że jedno dziecko masz słowika po mamie (od 3 miesiąca życia wybrał godzinę 4 na porę wstawania i zostało mu to na lata), a drugie sowę po tacie (zasypiającą niezależnie od pory położenia po 23). A teraz spróbuj to ogarnąć i zrobić coś przed/po położeniu się dzieciarni spać. O 7 rano miałam już “trening” karmienia, zabawy, “żonglowania” obowiązkami domowymi i opieką nad budzącym się towarzystem itd.

  • Mówiłam Ci już, że Cię kocham? Jakbym była facetem, to bym się z Tobą ożeniła. ;D A tak na serio, to podobają mi się dwa ostatnie podpunkty. Przy swoim dziecku nauczyłam się, że dobre nie jest dane raz na zawsze, ale złe też nie trwa wiecznie. Teraz mamy ten dobry czas. Wykorzystuje go, aby ładować akumulatory. Cieszę się tą beztroską ale też bez wielkiej ekscytacji, bo wiem, że już za chwilę zaczną wychodzić zęby i różnie może być. I gdy znowu zacznie się wstawanie 10 razy w nocy, to wiem, po prostu wiem, że to minie. Ta świadomość dodaje mi sił, aby przeżyć. I mi też pomaga stawianie się w sytuacji dziecka. Przecież on nie robi tego specjalnie!!! (Chyba? 😀 ) Nie płacze po to, abym ja się wkurzała. Dziecko też się męczy, bo a to skok rozwojowy, a to zęby, a to guz na głowie, bo uczy się chodzić. I to ja jestem od tego aby pomóc mu w tym trudnym czasie.

  • Ten wpis jest potrzebny jak powietrze do oddychania? serio Ja też kocham to nasze stadko i dałabym się za nie pokroić ale są takie chwile( czasem dłuuugie) że mam dość. A co do wstawania to mózg matki ma jakiś” feler” – najpierw wstajemy bo karmić trzeba, potem bo dziecko się budzi i przytulamy a później to już z przyzwyczajenia. No ja dziś taki cyrk odwaliłam- wstałam w nocy, bo najmłodsza zawsze się o tej porze budziła a ona oczywiście spała( bo w dzień nie ma czasu na spanie?)
    Pozdrawiam

  • I lof ju flow 😉 pisz do mnie jeszcze….. 🙂 do mnie i do wszytskich nas ktore maja dosyc rozwego pierdzacego przeslodzonego obrazu macierzynstwa jakim karmia nas media i pozory ktore staramy sie zachowywac…. Pisz do nas matek ktore wiedza jak bardzo kochaja swoje dzieci i jak bardzo wiedza jakaz to ciezka praca duzo lez chwil zwatpienia i ogrom radosci kiedy widzisz w łóżeczku ten bezzebny usmiech po 3 godz krzyku i placzu… Inspiruj mnie dalej 🙂

  • Heh, szkoda, ze nie wszystkie mamy, kobiety to rozumieja. Czasami potrafia szpile jeszcze wbic. Czesto kiedy mowie, co mnie boli to jeszcze dostaje za to po dupie, bo sie niby zale, bo moje problemy to tylko moja wina, bo dzieci wchodza mi na glowe z mojej winy. Wszystko jest moja wina. Ja to nawet nie oczekuje, ze ktos mnie zrozumie, chcialabym zeby ktos mnie wysluchal, ale nie ocenial…

  • 1 moim faworytem ja widzę siebie jak na widok owoców miałam efekt wymiotny jak widziałam coś zielonego w zupie to już jej nie ruszyłam. F**k ale będę miała przechlapane za kilka lat.

  • Zdołował mnie ten wpis.
    To na pewno nie dla mnie, nie dla młodej matki, matki dziecka z mpdz.
    Zazdroszczę Wam drogie mamy, serio. Moje zmienianie pieluszek może nieskonczyc się nigdy. A wstać przed dzieckiem i zrobić coś dla siebie? Chyba, ze o 4 rano. Tak, wychodzę często, często zostawiam maluchy u rodziny, żeby odpocząć. Ale to zupełnie inna perspektywa powrotu po takim wypadzie. Nie daje rady, no poprostu.

    • 🙁 bardzo mi przykro, naprawdę bardzo… ja wiem, że to, z Twojej perspektywy, jest straszne, że matki zdrowych dzieci mają czelność marudzić… 🙁

  • Ja właśnie przechodzę przez etap “dajcie mi wreszcie święty spokój”. Plakac mi sie chce jak pomyślę co mnie czeka. Jutro maz wyjeżdża na tydzień ( kierowca tira) i ja znow zostaje z dziecmi. Nie ma kogo poprosić o pomoc, wiec samotne wyjście pozostaje w sferze marzeń. Boze jak mi brakuje czasem ciszy i spokoju. Czasem naprawdę nie daje rady, a zamiast wsparcia slysze “na pewno nie jest tak zle”. Jak ktos nie musi ogarnąć 2 dzieci, mieszkania, zakupów, i calej reszty całkiem sam to ku#wa nie ma pojęcia o czym mowi

  • Może komuś sie przyda taka oto rada, z własnego doświadczenia: moje dziecko zostało nauczone, że śpi sie w domu. Spacery-od malutkiego-najpierw w wózku potem jak juz chodził, były w trakcie pór, kiedy nie spało. Dzieki temu miałam więcej czasu w domu. A, gdy bylismy na spacerach, ja przynajmniej miałam ruch, on oczywiście też. Pora roku, pogoda-nieważne, jedynie, gdy lało siedzieliśmy w domu. W kuchni miałam kojec-obserwował co robię i cały czas do niego “nadawałam”;). Żeby sie wykąpać, brałam go do łazienki w foteliku samochodowym lub leżaczku. Żeby w nocy w miarę sie wyspać, bo i tak trzeba było wstawać, żeby go przewinąć-spałam z dzieckiem. Teraz: ma 14 lat, kocha sport, ruch, świeże powietrze. Acha, bajkę pierwszą-Krecika-obejrzał jak miał 3 lata, pierwszy kontakt z urządzeniem elektronicznym-wtedy to było PSP :)-chyba dopiero jak miał 5 lat. Od początku przyzwyczajony do ograniczeń czasowych przy korzystaniu z telefonów, komp itp. Efekt: nie gra, nie siedzi w smartfonie, nie ma z tym żadnego problemu. I: czytanie , od malusiego zawsze mu czytałam na dobranoc, skończyło sie jakieś 2 lata temu :))). Kolejny efekt: czytał od 6go roku zycia, a teraz nie zaśnie dopóki nie poczyta sobie książki. Nie mam z nim żadnych problemów, mimo, że nastolatek. Pomaga w domu, bo został przeze mnie nauczony szacunku do pracy kobiet. Nauka…świetnie. Acha, i nie stosowałam bicia, klapsów itp itd-jestem przeciw, ale…drzeć się? do teraz mi się zdarza, każda z nas ma swoją wytrzymałośc…teraz oczywiście syn kiwa głową i czeka aż mama skończy :))) Może ktos skorzysta, pozdrawiam wszystkie Mamy!

  • Jak dla mnie najważniejszy jest punkt czwarty. To wszystko mija tak szybko. Mówię z perspektywy mamy dzisiejszej siedmiolatki. Kiedyś wydawało mi sie, że pierwszy rok życia dziecka minie jak strzała, a wcale tak nie było. Był trudny i „wlókł się” strasznie. Ale kolejne, jak wystartowały, to nie wiem kiedy minęły 🙂

Leave a Comment