F32.2 - Epizod ciężki, bez objawów psychotycznych. - Flow Mummmy
LIFESTYLE MACIERZYŃSTWO

F32.2 – Epizod ciężki, bez objawów psychotycznych.

Na początku się wstydziłam. Zupełnie nie wiem dlaczego. Że sobie nie poradziłam? Że jak koleżankę boli głowa, to mówię “może idź do lekarza”, a gdy ja ten ból sama poczuję, to od razu uruchamia mi się “nie przesadzaj”? Bo przecież w jakiś sposób sobie nie poradziłam. W jakiś sposób sama siebie zawiodłam. A tam siebie. Wszystkich! I to nic, że wiem, że w etiologii nie ma czegoś takiego jak “bo nie ogarnęła życia”, “jest słaba”, ani nawet “to jej wina bo…”. Są za to hormony, rozpieprzone neuroprzekaźniki i czynniki zewnętrzne. Ani słowa o winie. A jednak to właśnie poczucie winy zdominowało moją chorobę.

Nie wiem zupełnie kiedy był początek. Kiedyś nawet się nad tym zastanawiałam, ale później stwierdziłam, że wcale nie chcę tego wiedzieć, bo to zupełnie nie ma znaczenia. Wiem za to kiedy pomyślałam, że już tak nie mogę, że całe zło świata to moja wina, bo jestem beznadziejna, leniwa i po co to wszystko.

Myślisz, że od razu pobiegłam do lekarza? A w życiu. Nie nie. Ja byłam PEWNA, że wymyślam, że przesadzam, że po prostu jestem leniwa i niewdzięczna, inni przecież mają gorzej. Do lekarza zapisałam się dopiero wtedy, kiedy choroba dawała już silne fizyczne objawy. Kiedy w nocy już praktycznie nie spałam, w dzień leżałam gapiąc się w ścianę myśląc jak straszne życie mają bliscy ze mną. Kiedy były dni, że nie jadłam, a w inne jadłam non stop. Kiedy samo zebranie się do pójścia do toalety zajmowało mi godzinę.

Lekarza wybrałam nieprzypadkowo. Już kiedyś leczyłam się psychiatrycznie na PMDD, ale prowadził mnie młody lekarz. Nie chciałam teraz takiego. Potrzebowałam lekarza “starej daty”, który zanim postawi diagnozę, to 10 razy się zastanowi, który pracuje jeszcze wg starych wytycznych, w których nie było mowy o 2 tygodniach obniżonego nastroju, tylko depresją nazywa o wiele gorszy stan.

Diagnoza: Ciężki epizod depresji, bez objawów psychotycznych.

Czy poczułam ulgę? Przecież profesjonalista głośno nazwał mój stan. Może przez ten czas, który przesiedziałam w gabinecie było mi odrobinę lepiej.  Po powrocie do domu dalej obwiniałam siebie, że to na pewno moja wina, to zwykłe lenistwo i zapewne wyolbrzymiam, mam przecież fajne życie, jestem zdrowa, weź się kurwa w garść.

Wróciłam na psychoterapię, zaczęłam leczenie farmakologiczne i jak mantrę starałam się sobie powtarzać “to minie”, chociaż wcale w to nie wierzyłam.

Jakimi słowami najlepiej opisać depresję? Nie mam pojęcia. To taki stan, którego nie zrozumie ktoś, kto tego nie przeżył. Można pisać o smutku, poczuciu beznadziei, obarczaniu się winą, o fizycznej niemocy nawet na takie czynności jak mycie zębów, bezsenności lub senności nadmiernej. Można pisać naprawdę wiele, ale osobie z zewnątrz i tak trudno będzie to zrozumieć.

Czy mam się lepiej? Zazwyczaj tak. Są jeszcze dni, że jedyne na co mam ochotę to zawinąć się w kołdrę i z niej nie wychodzić, ale te dni nie są już moją codziennością.

Mnie przed całkowitym zapadnięciem się w chorobę uratowało poczucie obowiązku wobec dzieci. Przecież musiałam dać im jeść, nie mogłam przy nich płakać, leżeć, musiałam zachowywać jakieś pozory. Bez tego choroba pochłonęłaby mnie całkowicie. Jestem tego pewna.

Każdego roku depresja jest bezpośrednią lub pośrednią przyczyną zgonu 800 tysięcy osób na całym świecie. W samej Polsce codziennie samobójstwo popełnia dziennie 15 osób. DZIENNIE! I mowa tu tylko o oficjalnych danych. Mimo to depresja wciąż jest trywializowana, lekceważona i zwyczajnie mało znana. Chorzy często nie podejmują leczenia z braku wiedzy, ogromnego wstydu, ale też życiowej apatii (ja wcześniej 2 razy umawiałam się do lekarza, ale nie miałam siły tam pójść, tylko odpowiedzialność za dzieci sprawiła, że do lekarza się zgłosiłam). W skali całego globu, liczba osób cierpiących na depresję szacowana jest na 350 milionów, a w Polsce – 1,5 miliona.

Depresja jest chorobą egalitarną. Zachorować na nią mogą wszyscy: młodzi i starzy, bogaci i biedni, wiodący zarówno życie nieudane, jak też w pełni szczęśliwe i satysfakcjonujące. Poza przypadkami depresji egzogennej, większość tego typu zaburzeń powodowana jest czynnikami wewnętrznymi, w tym przede wszystkim zaburzeniami w wydzielaniu kluczowych dla naszego nastroju neuroprzekaźników: serotoniny, noradrenaliny i dopaminy. Dlatego właśnie tak ważne jest leczenie: oprócz psychoterapii, także często kluczowa jest farmakoterapia, która wyrówna poziomy neuroprzekaźników.

Depresję można i trzeba leczyć. Bo jak każda choroba, im dłużej zostaje nieleczona, tym większe zniszczenia zostawi w naszym życiu.

 

Jeżeli jesteś w momencie życia w którym doświadczasz kryzysu, a zwyczajnie nie stać Cię na kosztowne leczenie (bo na NFZ często dostać się do psychiatry graniczy z cudem), to poniżej zebrałam numery telefonów z bezpłatną pomocą.

Antydepresyjny Telefon Forum Przeciw Depresji, tel. 22 594 91 00 (w każdą środę i czwartek od 17.00 do 19.00)

ITAKA – antydepresyjny telefon zaufania tel. 22 484 88 01 (w poniedziałki i czwartki od 17.00 do 20.00)

Ośrodek Interwencji Kryzysowej – pomoc psychiatryczno-pedagogiczna, tel. 22 855 44 32 lub Ośrodek Interwencji Kryzysowej, tel. 22 837 55 59 (poniedziałek – piątek od 8:00 do 20:00)

Telefon Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym, tel.: 116 123 (od poniedziałku do piątku od godz. 14.00-22.00)

Młodzieżowy Telefon Zaufania, tel. 192 88 lub Bezpłatny telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, tel. 116 111, codziennie od 12:00 do 02:00

 

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment