10 sposobów by w końcu wytrwać na diecie. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

10 sposobów by w końcu wytrwać na diecie.

Masz już gotowy swój plan żywieniowy? Znasz swoje zapotrzebowanie na kalorie i makroskładniki? (jeżeli nie to koniecznie przeczytaj TEN i TEN wpis). Jeżeli tak, to wykonałaś już najtrudniejszą część – zdecydowałaś się w końcu zadbać o swoje zdrowie, figurę i samopoczucie 🙂 Super! Teraz czas na wdrożenie planu w życie.

eat-791399_1280

Jestem pewna, że tak jak ja, już wcześniej próbowałaś pierdyliona diet. Wiem też, że skoro to czytasz, to raczej średnio Ci to odchudzanie do tej pory wychodziło (#storyofmylife). Obiecaj sobie, że tym razem będzie inaczej 🙂 W końcu teraz nie jesteś w tym sama – masz NAS 🙂

Przygotowałam dla Ciebie kilka tricków, które pomogą Ci w organizacji diety. Ona ma być przyjemnością, a nie męczarnią. Tak o niej pomyśl! Jak o czymś zajebistym co Cię czeka! Ja, odkąd zamówiłam dietę, nie mogłam się jej doczekać! Ty też tak o niej pomyśl. Serio czekolada jest warta tego doła którego łapiesz za każdym razem gdy mierzysz jeansy na zakupach?

1. Przeraża Cię ilość tłuszczy w diecie (pamiętaj, że pisałam o zdrowych tłuszczach w orzechach, oliwie z oliwek czy oleju kokosowym)? Zmień proporcje. Zamiast 1,3 g /kg masy ciała, policz 1g. Zobacz jak będziesz się czuć. Ja przy przeliczniku “1,3g/kg” czuję się wyśmienicie. Jeśli jednak jesteś osobą kochającą węglowodany to jedz ich ciut więcej (odejmując za to z proporcji tłuszcze) i zobacz jak się będziesz czuć 🙂

2. Obliczyłaś już swoje zapotrzebowanie kaloryczne? Oblicz je jeszcze raz 🙂 Niestety ludzie mają tendencję do wyolbrzymiania swojego wysiłku fizycznego (to, że jesteś mamą która non stop biega za swoim maluchem w ogóle nie znaczy, że jesteś bardzo aktywną fizycznie osobą). To tak jak nie mieści nam się w głowie, że aby spalić tabliczkę czekolady (którą przecież je się w 5 minut!) trzeba przez godzinę (!) biegać.  Zaniż trochę swoją aktywność.

3. Obserwuj swój organizm. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi (paranoicznie wręcz) na samym początku, przez pierwsze kilka dni,  stawaj na wadze co drugi dzień (rano, na czczo, po toalecie). Zobacz jak Twoje ciało reaguje na dietę. Niestety jeżeli Twój metabolizm jest w opłakanym stanie to na początku możesz ciut przytyć – obetnij  wtedy część węglowodanów (jakieś 10-15 g), zobacz co wtedy się stanie. Zaleca się stosowanie diety redukcyjnej na najniższym deficycie kalorii, masz jeść jak najwięcej możesz i chudnąć. Nie możesz od razu zejść z maksymalnym deficytem kalorii, bo co zrobisz jak organizm przyzwyczai się do diety? Przestaniesz jeść w ogóle?

4. Woda – od dwóch do trzech litrów dziennie. Ja znalazłam swój patent na to: kupiłam w sklepie tanią butelkę dla sportowców (na wodę) o pojemności 750 ml (łatwiej ją nosić niż taką dwulitrową, ale i ona bez problemu będzie ok). Moim celem jest wypicie trzech takich butelek – bez problemu (plus poranna woda z cytryną i herbatki ziołowe w ciągu dnia)! Wcześniej, kiedy piłam wodę po prostu ze szklanki, ledwie dawałam radę wypić 1,5 litra. Teraz na luzie wypijam 3 litry i zupełnie tego nie odczuwam. Pytałyście mnie czy można pić soki –  dziewczyny, serio? Skoro wyliczacie sobie zapotrzebowanie na makroskładniki to chyba nie po to, żeby się zastanawiać czy przy 180 g węglowodanów dziennie, jakieś 100g dostarczyć w formie soku? W sumie można, kto bogatemu zabroni! Ale widzisz w tym sens? Jedzenie ma być jak najmniej przetworzone! Im czyściej i zdrowiej będziesz jeść, tym szybciej zobaczysz efekty. Ty wybierz czy wolisz wypić sok czy zjeść pycha omleta z płatków owsianych.

5. Zakupy. Rób je najlepiej raz w tygodniu – po co się narażać na pokusy? Mięso podziel na porcje (po tyle gramów ile wyliczyłaś) i zamroź w torebkach przeznaczonych do tego. U nas połowa zamrażalnika to takie torebki 🙂 Kup świeże warzywa, pomidory w puszce, ewentualnie mrożonki. Kup ryż, makaron, waflowe, orzechy, ryby. Zobacz jakie zajebiste rzeczy można z tego zrobić! Poważnie masz wątpliwości?

6. Odżywka białkowa. Moje zdanie jest takie, że skoro suplementuję siebie i dzieci witaminami i olejami (np. omega 3 i 6) to jaki problem, żeby suplementować białko? Ja nie mam z tym problemu, moja dieta dzięki temu zawiera “słodkie elementy”, jest ciekawiej. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żebyś Ty tego białka nie jadła. Zero problemu 🙂

7. Gotuj codziennie wieczorem. Przygotowuj posiłki na cały następny dzień. Wszystkie 5 posiłków (no chyba, że robisz rano np. omleta, wtedy po prostu odmierz potrzebne składniki). Zajmie Ci to jakieś 30-40 minut a zaoszczędzisz mnóstwo czasu następnego dnia! Ja i M codziennie wieczorem gotujemy. Razem! Wiesz ile mamy z tego frajdy? 😀

8. Swoje menu powieś na lodówce 🙂 Wiesz dokładnie po co. Żeby jej zawartość nie kusiła.

9. Wywal z domu wszystkie słodycze. Naprawdę ich nie potrzebujesz. Twoje dzieci tym bardziej. Na początku pewnie będziesz miała kryzysy, będziesz marzyć wieczorem o batoniku, ale olej go! Wypij litr wody! Zapchaj się chociażby colą zero. Z dwojga złego lepsza ona niż paczka chipsów. Albo idź wcześniej spać. Po co masz ulec pokusie i po 5 minutach jej żałować i wyrzucać sobie “znowu nie dałam rady”?  Nie rób sobie tego! Udowodnij, że tym razem Twoja zajebistość zwycięży 🙂 A jak już się zdarzy “grzeszek” to trudno. Bywa. Następnego dnia pamiętaj jak się po nim czułaś i już nie ulegaj 🙂 Dasz radę :*

10. Nie denerwuj się. Potraktuj dietę nie jak karę, ale jak przygodę! Przecież nikt Ci nie mówi “nie możesz jeść słodyczy”, mało tego – sama sobie tego nie mów! Jasne, że możesz jeść, ale po co? Co Ci one dadzą? Wybór jest prosty: albo jesz tę tabliczkę i dalej się dołujesz, albo ją olewasz i za miesiąc paradujesz dumnie półnaga po domu (bo możesz!). Daj sobie 3 tygodnie. Zobacz co się stanie. Uwierz mi, że skoro ja dałam radę, to Ty tym bardziej sobie poradzisz. Po prostu zrozum, że robisz to dla siebie. Nie dla męża, sąsiadki, czy fałszywej koleżanki. Dla siebie! Bo CHCESZ, bo MOŻESZ.

Aaaa! Najważniejsza informacja.

To nie jest tak, że za 3 tygodnie będziesz zupełnie inaczej wyglądać, schudniesz 20 kg i  nagle staniesz się długonogą blondynką. To niestety tak nie działa.

Za 3 tygodnie staniesz się  za to o wiele pewniejszą siebie kobietą. Będziesz z radością spoglądać w lustro i myśleć “ale jestem zajebista”, pomimo tego że przecież to dopiero początek diety i kilogramów do stracenia jeszcze trochę będzie. Urośniesz w swoich oczach. A to jedno z najprzyjemniejszych uczuć ever 🙂 Wtedy już nic Cię nie powstrzyma 🙂

   Send article as PDF   

6 komentarzy

  • Masz rację, sam fakt bycia na diecie i świadomość robienia czegoś dobrego, zdrowego dla siebie dodaje bardzo dużej pewności siebie. Ja na coś słodkiego pozwalam sobie tylko w weekend ale to tylko jedna czekoladka itp. W tygodniu często zastanawiam się czy zamiast kromki chleba nie lepiej zjeść jakiejś owsianki, którą na pewno lepiej się najem 🙂 Osobiście polecam Ci profil keepfit.pl na fb. Znalazłam tam wiele bardzo ciekawych informacji, które na pewno nie zaszkodzą 😉 U mnie to już trzeci tydzień diety. Spódnica leci z tyłka i brzuch tak jakby sam się wciągnął 🙂 Oprócz tego wprowadziłam obwodowy trening siłowy co drugi dzień, który kończę tabatą wykonująć plank. Polecam 🙂 A Ty ćwiczysz?

    • no jasne! 3 razy w tyg siłowy, do tego 3-5 razy aeroby (zalezy ile mam czasu). Ćwiczę! to mój prywatny czas dla siebie 🙂

  • Probowalam tak wlasnie zmienic swoj sposob odzywiania. Ale slodycze wygraly. 🙁 Moze z miesiac wytrwalam, no moze dwa, ale efektow nie widzialam. Jestem za slaba psychicznie na odmowienie sobie czekolady. Poza tym do tego trzeba miec czas. A ja go nie mam. 🙁 Rozwalalo mnie to ze przygotowywanie posilkow tyle czasu wymaga (ja + maz) Jakbym o 22 miala jeszcze gotowac na nastepny dzien to bym umarla. no i nie umiem robic zakupow na caly tydzien, probowalam – 2 tygodnie sie udalo.
    Eh slaba jestem, moze wiosna mnie zmobilizuje. Albo zrezygnuje z ktorejs pracy 🙂
    Ale musze przyznac ze przerzucilam sie totalnie na produkty pelnoziarniste, bo rzeczywiscie sa bardziej sycace niz biale.
    Buziaki

    • każda z nas nie ma czasu. a dokładniej – każda z nas ma tyle samo czasu. 🙂

  • Nie poddawaj sie i sprobuj jeszcze raz. Ja po raz kolejny probuje i czuje ze jestem na dobrej drodze. Ta czekolada? Musisz zrozumiec ze jej nie potrzebujesz. Ja najwieksza czekoladomaniaczka przysiegam ci ze wlasnie siedze przy mega pysznej czekoladzie wedlowskiej i mi nawet slinka nie leci. Organizm odpowiednio odzywiony nie ma zachcianek. One pojawiaja sie w momencie spadku glukozy. Glod trzeba wyprzedzic. Zreszta ja juz chyba osiągnęłam level next ;)1,5 h treningu na silowni wyzwala we mnie wieksze endorfiny niz zjedzenie tabliczki czekolady a potem nie ma kaca morlanego?. Czas? Flow ma racje. Kazdy z nas ma go tyle samo 😉 a skoro ja pracuje zawodowo na etacie,mam dziecko na glowie,caly dom , pranie (multum dzien w dzien, trenuje prawie codziennie 1-2h i malo tego,pracuje i trenuje (codziennie)moj maz i dajemy rade to i ty dasz. Rzeczy z siłowni to pranie killa razy w tyg,dodatkowe wyżywienie dla dziecka wybrednego i jeszcze poswiecenie mu jak najwiecej czasu. Ciagle pobudki w nocy. I powiem ci ze od kiedy cwiczymy i sie doetujemy to ten czas jakby sie…. rozmnozyl. Moze i smieszne ale jak 3 miesiace temu namawiałam męża zeby wrocil do treningow to mnie prawie wysmial ze on czasu nie ma… a teraz robi wiecej w cisgu doby niz jak nic nie robil 😉 ale sie rozpisałam 😛 mam nadzieje ze chociaz troche cie zmotywowalam 🙂

Leave a Comment