Kiedy mama jest chora... - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Kiedy mama jest chora…

Gorączka, uporczywy kaszel, katar utrudniający oddychanie, ból mięśni i stawów… Tekst jak z reklamy środków na przeziębienie. Miód, mleko, czosnek, krople do nosa, pięć różnych syropów, tabletki które mają szybko uzdrowić. Wszystko leżące na szafce nocnej. Gotowe żeby pomóc jak tylko znajdzie się siła by po nie sięgnąć. Wygrzewanie się, smarowanie, odpoczynek. hahhaha już się popłakałaś ze śmiechu? Bo, że osmarkałaś to pewne, w chorobie to standard. Ale zaśmiałaś też? Tak chociaż przez łzy…

medicine-thermometer-tablets-pills

Wszystkie wiemy jak chorują faceci. A przepraszam. Oni nie chorują. Oni walczą o życie. Ból głowy potrafi ich rozłożyć na łopatki, zatrzymać pod kołdrą na cały dzień, i nic, żadne płacze potomków, ich błagania i stękania, nie są w stanie zmusić ich do wyjścia z łóżka. Co jest najlepsze? Że gardzą przy tym jakimikolwiek medycznymi specyfikami. To nic, że łeb im pęka! Tabletki nie weźmie taki ani pół! Będzie jęczał, stękał, zdrowaśki odmawiał, ale nie! “Ja tabletek nie biorę!”. Walka o życie. Nie wiem  tylko o czyje.

Jak chorują kobiety? Pół biedy jak są bezdzietne. Przy gorączce powyżej 38,5 st. weźmie taka urlop jednodniowy w pracy (bo przecież nie L4! Musiałaby przecież tydzień leżeć! a na to czasu nie ma! kariera nie poczeka!), wygrzeje się, połknie pół apteki, popije 3 litrami mleka z miodem i tyle. Jutro znowu stanie w szranki ze światem. No ok, ale tak robią kobiety którą tak robić mogą. A jak “do zdrowia” doprowadzają się matki?

Jak oszukać przeznaczenie i szybko wyzdrowieć? “Jak żyć” kiedy wszystko boli, mięśnie odmawiają posłuszeństwa, a deficyt energii jeszcze nigdy nie był aż tak wielki? Chyba znalazłam magiczny sposób: udawać 🙂 Udawać, że z nosa nie leci jak z Niagary, że gardło wcale tak nie boli,  a głowa zaraz nam nie pęknie. Udawać, że to nie gorączka tylko zepsuty termometr, a najlepiej to w ogóle przestać mierzyć temperaturę, bo po co? Na cholerę sobie stresów dokładać? “Jestem zdrowa” powtarzać jak mantrę, co 2-3 minuty, tak żeby przypadkiem o tym nie zapomnieć.

Kiedy mama jest chora niewiele się w życiu rodziny zmienia. Bo co się zmienić może? No nic. Obiad ma być na stole, bo przecież dzieci głodować nie mogą. Taki 3 latek nie zrozumie, że aktualnie jego kochana mamusia zagubiła gdzieś umiejętność kreatywnego myślenia, i ten sznurek jest tylko sznurkiem, a nie ratującym planetę przed kosmitami lassem. Więc się udaje, że jednak faktycznie on Ziemię ratuje, a przy okazji misia i ukochane autko. Ze starszym dzieckiem dojdziemy do porozumienia, żeby poczekało pół godziny zanim wytłumaczymy o co chodziło nauczycielce w tym zadaniu, i że za godzinkę będzie mógł nam opowiedzieć co dzisiaj Karol nabroił w klasie. Ale skoro małemu nie każemy czekać to dlaczego starszemu już tak?

I tak się męczymy, miotami pomiędzy tym co “musimy”, “powinnyśmy”,a tym co “chcemy”. A gdybyśmy sobie zdały sprawę z tego, że dom się nie zawali jeżeli się na chwilę położymy? Że nasz mąż sobie świetnie poradzi sam, że zrobi obiad, nastawi pranie, pomoże przy lekcjach. Nie jesteśmy niezastąpione 🙂 No dobra, jesteśmy. Ale zróbmy sobie dobrze i pochorujmy w łóżku. Świat się nie zawali, dom nam nie runie. Ucierpi tylko co niektórych ego. Z drugiej jednak strony – na cholerę takie ego co to nawet poleżeć w chorobie nie pozwala.

Matki chorujmy. Jak ludzie. W łóżku. Z herbatą, czosnkiem i masłem. Świat sobie bez nas poradzi. A jak nie mamy na kogo zwalić obowiązków, to je ograniczmy do minimum. Dzieci nie padną jeśli raz na obiad zjedzą kanapki, a mąż nie zemdleje gdy zobaczy dywan z pierdylionem okruszków po tychże kanapkach. A jak mu tak one przeszkadzają to niech sam zasuwa i odkurza. Da sobie radę. Jak zawsze.

   Send article as PDF   

15 komentarzy

  • Mnie najbardziej wkurza reklama ” mama nie choruje, mama bierze vicks” to tylko utwierdza facetów w przekonaniu, że musimy być jak Schwarzenegger bez względu na stan ducha czy ciała. Mogę się założyć ze te reklamę wymyślił facet.

  • Święta prawda:) Ja już dawno zapomniałam jak to jest leżeć chora w łóżku,resztkami sił ogarniam cały dom.Masakra.A właśnie wtedy kiedy wszystko mnie boli dzieci chcą ode mnie jak najwięcej.Nie umiem mimo wszystko im odmówić,a jak powiem idźcie do tatusia,to słyszę od razu “Nie.Mama.”A kiedy już się położę choć na chwilkę,to od razu maluchy zaczynają bawić się w lekarza i mnie leczą:)Więc o chwili spokoju mogę tylko pomarzyć.Ale właśnie wtedy widzę jak się troszczą o swoją mamę 😀 i siły wracają:)

  • Racja, racja… szkoda tylko, że chorej mamie nikt nie poda obiadu – chyba że sama go zrobi.

  • A ja właśnie od kilku dni ledwo z łóżka wstaję, dodatkowo po lekach całkiem z sił opadłam i wczoraj wieczorem mówię mężowi, że jedno jęczy , drugie ryczy, a ja już nie mam siły i że się chyba zaraz przewrócę. A ten, nie odrywając nosa od telefonu, mówi mi, że jeszcze godzina i pójdą spać… Chyba powinnam była posadzić mu dzieciaki na głowie i zamknąć się w drugim pokoju spać.

  • Haaa dokładnie jakbym samą siebie widziała. 😀 Akurat choruję ja, mąż też, chociaż on już bardziej na drodze wyzdrowienia. Przemógł się i ze względu na dziecko brał tabletki. 😀 No i kruszynka nasz też troszkę choruje, ale dzięki Bogu, nie jest źle. Damy radę, bo kto jak nie my? Masz rację, bałagan poczeka, mąż na obiad może zjeść coś mało skomplikowanego. Byle zająć się sobą (jakoś) i mieć siłę dla malucha. Bo nie ma lepszej motywacji, niż nasze ukochane dziecko! A więc mamusie, chorujemy z uśmiechem na ustach! Hahahaha dobra, żartowałam. Pozdrawiam serdecznie :*

  • Czytam i uśmiecham się w ekran. Pozdrawiam z łóżka. Herbata po prawej, chusteczki i leki po lewej, a maż wział urlop i zajmuje się córeczka.

  • A ja jak już naprawdę jestem chora to… po prostu jestem chora. I koniec. I kropka. I leżę. Obiadu brak. Nie sprzątam. Nie bawię się z dziećmi. Tatuś kolację poda i spać połozy. Trwa to dobę… A potem wstaję jak Feniks z popiołów 🙂

  • Ja właśnie trzeci dzień leżę w łóżku. I tylko i wyłącznie po to, aby nie zarazić dziecka i męża. A może też przy okazji sobie odpoczne. Choruje rzadko, ale jak tak to już na całego. Póki co, to dom stoi cały. Trochę inaczej ogarnięty niż ja to robię, ale dają sobie radę moje skarby 🙂

  • Poradźcie coś. Potrzebuję być herosem .
    Dzieciaka jednego muszę zawieźć i przywieźć, bo szkoła daleko. Jechać by trening mógł być.
    Choruję razem z córą. Muszę robić zakupy i wszystko w domu, córą się zająć.
    Na catering i pomoc domową nie mam kasy, rodziny tu nie mam. Jestem tu sama jak palec i muszę udawać, że nic mi nie jest

  • Mnie przy ostatnim przeziębieniu na nogi postawiła pyralgina rozpuszczalna sprint, dzięki której szybko mi spadła gorączka i jeszcze brałam przeciwzapalny syrop fosidal, żeby choroba nie zeszła na dolne drogi oddechowe.

  • Nie wiem jak wy, ale jak jestem chora to po prostu jestem chora. Nie sprzątam, nie gotuję obiad można zamówić ewentualnie mąż jeśli jest. Nie udaje heroski. Fakt ogólnie rzadko choruje. Ale jeśli się tak jest. To mąż i dwie córki opiekują się mamusią rewelacyjnie 😉

Leave a Comment