Jak przestać się denerwować (także na dzieci) i żyć w duchu ZEN. - Flow Mummmy
Uncategorized

Jak przestać się denerwować (także na dzieci) i żyć w duchu ZEN.

Ile razy zdenerwowałaś się na swoje dziecko bo nie chciało zrobić tego o co je prosiłaś? Na męża bo zapomniał o czymś ważnym dla Ciebie? Ile razy byłaś poirytowana bo coś poszło nie tak jak powinno? Znasz to? Ja aż za dobrze.

Czasami zdarzają się dni, kiedy mimo całego mojego szczęścia, skowronków i innych ptaków śpiewających w rytm mojej miłości do świata, dzieje się coś, co kompletnie wyprowadza mnie z równowagi. I niestety nie mam na myśli jakiś większych życiowych dramatów. Najczęściej są to drobiazgi: brudne skarpety na środku pokoju, niezjedzony przez dziecko obiad, idiotyczny komentarz przeczytany gdzieś w internecie. Głupoty które potrafiły rozwalić mi cały dzień, pozbawić humoru, sprawić że sama napędzałam się na złe emocje jak typowy polityk w naszym kraju, bo raz wkurzona wynajdowałam inne rzeczy które mnie irytowały.

Czy znalazłam na nie sposób? Na te hienki emocjonalne? Nie… Dalej się wkurzam o byle co, denerwuję, ale już wiem jak z tych emocji wyjść i to w miarę szybko. Bez zbędnych ofiar po drodze…

7

1. Przestałam się przejmować sprawami na które nie mam wpływu.

“Ale dzisiaj beznadziejna pogoda”, “dziecko znowu przyniosło katar z przedszkola” – to wszystko są sprawy które podnoszą ciśnienie, wkurzają, złoszczą, ale nie powinny wpływać na mój dzień. Trzeba im zaradzić, znaleźć rozwiązanie a nie wkurzać się w nieskończoność, bo tym na bank nie zmienimy rzeczywistości. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę tym lepiej dla nas. Słyszałaś, że “złość piękności szkodzi”? No właśnie. Zapamiętaj to raz na zawsze!

2. Daję swoim dzieciom możliwość podejmowania decyzji.

Długo żyłam w przeświadczeniu, że dzieci powinny robić to co chcą rodzice – to wzór wychowania z czasów kiedy ja byłam dzieckiem. Czy jest krzywdzący dla dzieci? Nie wiem, mnie nie skrzywdził, ale znalazłam w nim inne minusy: dziecko nie jest uczone podejmowania decyzji, no i sprawia, że często rodzic wkurza się “o byle co”. Moje dziecko nie chce jeść dzisiaj ziemniaków? No trudno. Niech nie je. W zamian niech zje więcej warzyw. U dzieci naprawdę działa (nawet pozorne) dawanie im wyboru: dwulatek nie chce się ubierać? Na mojego Bruśka w 99% działa tekst: “kochanie, a które chcesz spodnie dzisiaj założyć?”. Dzieci szybko zapominają (a najczęściej nawet nie wiedzą) dlaczego miały problem z daną czynnością (no bo jak logicznie wytłumaczyć chęć pójścia w piżamie do sklepu?). Odwrócenie ich uwagi zazwyczaj działa cuda.

3. Nie martwię się na zapas.

Taka nasza matczyna natura. Martwimy się, przejmujemy, zakładamy najgorsze. Zanim nasze dziecko pójdzie do szkoły, już zakładamy że będzie chorować, znajdzie jakiegoś nieprzyjemnego kolegę, nie poradzi sobie, itp. Ma to sens kiedy szkoła zaczyna się za miesiąc, a nie kiedy dziecko ma 3 lata. Za bardzo hardcorowy przykład? A ile razy się martwiłaś bo swojego ukochanego maluszka zostawiałaś na noc u babci? No właśnie…

4. Wierzę w moc pozytywnego myślenia.

Brzmi infantylnie i głupio? W moim życiu się sprawdza. Wyciągam wnioski z beznadziejnych sytuacji, ale nie dramatyzuję i nie zakładam, że już nic w moim życiu mi nie wyjdzie. Musi wyjść. Z założenia mam być szczęśliwa, piękna, z cudownym mężem i fantastycznymi dziećmi u boku.

5. Pamiętam, że dzieci to też ludzie.

Mam wrażenie, że często o tym zapominamy. Ja często o tym zapominam. Nasze dzieci mają prawo nie chcieć gdzieś iść, mają prawo kłócić się z rodzeństwem, mieć gorszy dzień. I tak, najczęściej dla nas powody ich zachowania są dziwne, niezrozumiałe, ale nie oznacza to że są nieprawdziwe. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas. Sama przecież nie wierzysz w to, że to Twoje słodkie, ukochane maleństwo chce swoim zachowaniem zrobić Ci na złość. Dzieci nie są wredne, nawet jeżeli swoim zachowaniem na siłę chcą udowodnić, że siedzą w nich małe demony. To my za bardzo się pewnymi rzeczami przejmujemy…

Najważniejsze jednak, to zdać sobie sprawę, że to my rządzimy własnymi emocjami. My, nie ktoś inny. To my same mamy na nie wpływ, możemy się im poddać, wkurzać się na głupoty i rujnować sobie tym dzień. Możemy też je olać, zdać sobie sprawę, że niezjedzona zupa i rozwalone na środku pokoju klocki to nie koniec świata i być bardziej zen od buddyjskich mnichów.

8

9

   Send article as PDF   

11 komentarzy

  • No nie wierze… Trafiłaś z tym postem idealnie? Ostatnio miałam ciężki okres, byłam wściekła o najdrobniejszą głupotę na P., moje dziecko, siebie i wszystkich wokoło. Wczoraj w koncu dotarło do mnie, że tak nie może być! Chce być szczęśliwa mimo problemów i dlatego dziękuję za te rady ?

  • Tak,dziecko to też człowiek i ma prawo mieć czasem gorszy dzień.Matka to rozumie,ogarnie.Ale dlaczego nie rozumie tego babcia,która też miała małe dzieci?!To jest moja hiena emocjonalna,z którą muszę toczyć boje.Ostatnio usłyszałam od mamy:’Bunt dwulatka?Kiedyś tego nie było!’Czyżby?Nie wierzę…No i jak tu osiągnąć tę harmonię?;)

    • Rozumiem Cie w 100%, tez mam przeboje z tesciowa. W sumie to glownie denerwuje sie przez nia, niestety 🙁 I ciagle slysze, ze jej syn, (a moj mąż) to do roku w ogóle nie plakal… Tia…

  • To wpis dla mnie! Ja się wnerwiałam na wszystko odkąd urodziło się moje dziecko, nie umiałam być spokojna. A teraz, z dnia na dzień, widzę zmianę w samej sobie. Pierdoł przestały sprawiać, że zaczynam wrzeć. Trzeba naprawdę dużo więcej, żebym się wściekła. A i wtedy szybko staram się ogarnąć, bo wiem, że to bez sensu. Chociaż czasami jest ciężko…

  • Moją największą zmorą, jest martwienie się na zapas o rzeczy, na które nie mam kompletnie wpływu. Zamartwiam się i zamartwiam, żeby na chwilę zrobić przerwę na wkurzanie się o byle pierdołę. Przyglądając się sobie doszłam do wniosku, że bujam się na jakiejś dziwnej huśtawce emocjonalnej.. ciekawe czy tak mają tylko dzietne… jak się czują te bezdzietne koleżanki. Bo tak na dobrą sprawę to zamartwianie ściśle związane jest z zapewnieniem szczęścia mojemu D.N.A

    świetny tekst, w sumie jak każdy 🙂 loff juu :*

  • Post dla mnie! Od urodzenia dziecka ciągle jestem zdenerwowana dopiero ostatnio zdałam sobie sprawę że sama siebie niepotrzebnie nakręcam..trzecie zalane body w ciągu dnia to jeszcze nie armagedon.staram się codziennie myśleć pozytywnie i to zaczyna działać!

  • Ha! Tekst trafiony w 10 ! Moim problemem jest martwienie się na zapas o rzeczy, na które nie mam kompletnie wpływu.. I to mnie dobija, ale nie jestem sama 😀

    Pozdrawiam

  • Musze sobie wziasc te rady do serca…to sie zaczelo odkad poszlam do pracy…w pracy takie tempo szef narzucil, ze to ” tempo” przenioslam do domu 🙁 po odebraniu mlodego z przedszkola wpadalam w wir obowiazkow domowych ktore koniecznie musialam zrobic…od 2 lat maz jest w trasie 3- 5 tyg poa domem 1 w domu zostalam z wszystkim sama i zycie samo sie tak nakrecilo, ze pewnego dnia zauwazylam, ze ja nie potrafie odpoczywac i byc w miejscu do tego doszla zlosc na caly swiat. Szczerze dluzej juz tak nie moge staram sie nad tym pracowac zeby chociaz raz przyjsc po pracy do domu i polezec na lozku 5 min…takze zyczcie mi powodzenia 🙂

    • powodzenia!!! trzymam kciuki! doskonale Cię rozumiem, bo sama mam z tym problem :/ nie potrafię usiąść na tyłku :/ co chwilę coś. dobija mnie to strasznie, ale widzę, że przynosi to więcej szkody niż pożytku niestety. Będzie co raz lepiej 🙂 Najważniejsze, że widzimy problem!

  • Flow, fajny wpis, będę sobie poczytywać od czasu do czasu, ale męczy mnie jedna rzecz: co to za świetne miejsce na zdjęciach? Szczególnie fontanna ?

Leave a Comment