Wrocławskie ZOO - koszmar współczesnych rodziców? - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Wrocławskie ZOO – koszmar współczesnych rodziców?

A może współczesnych dzieci? Tak wiem, tytuł rodem z beznadziejnego szmatławca, ale… Może od początku. Byłam wczoraj we wrocławskim ZOO i powiem szczerze: już dawno nie widziałam takiego skupiska zestresowanych, wkurwionych ludzi i ich dzieci…

Wyobraź sobie wymarzony rodzinny dzień. Każda z nas marzy o takich bezstresowym, pełnych miłości godzinach w tygodniu. Kiedy wspólnie bawicie się, śmiejecie, wygłupiacie. Do tego trochę buziaków i wyznań miłości i cały stres mijającego tygodnia odchodzi w zapomnienie. Nie pamiętasz już jak syn zrobił raban na środku sklepu, jak córka obcięła sobie grzywkę, do tego wspólnie wysypały kilo mąki na ziemię, a dwa litry wody wylane zostały na środek wypoczynku. Zapominasz o tym, bo oto nadchodzi dzień kiedy marzenia o cudownej, kochającej się rodzince jak z reklamy, mają się spełnić. Znasz to? Jasne, że znasz. Czemu zatem w 90% ten dzień już na wstępie okazuje się katastrofą?

Byliśmy w ZOO – ja, siostra i dzieciaki. W miejscu stworzonym dla rodzin. Miejscu w którym każdy rodzic może zostać super bohaterem swojego dziecka bo przecież o każdym zwierzaku można opowiedzieć tysiące różnych historii, albo chociaż udawać że się je opowiada, a w realu kątem oka czytać opisy przy wybiegach czy klatkach. Wystarczy jednak 5 minut by zamiast ochów, achów i innych pierdół usłyszeć: “zostaw to!”, “nie tam!”, “uspokój się do cholery jasnej!”. Zajebisty obraz współczesnej rodziny. Człowiek bezdzietny poważnie po takiej wizycie nie ma ochoty się rozmnażać.

Wiesz w czym tkwi problem? W oczekiwaniach. Przecież logiczne, że skoro nasze dziecko jest na etapie codziennych zadym w sklepie w alejce z ciastkami, to i w innym miejscu ją zrobi. Proste, że jeżeli nasze małe dziecko dzień w dzień jest tylko z nami, z innymi dorosłymi widzi się tylko w osiedlowym warzywniaku, to w miejscu gdzie zagęszczenie ludzi jest większe niż na sopockim molo, będzie niespokojne, wkurzone i na pewno da Ci o tym znać. Na milion procent.

Dzieci nie rozumieją takich rzeczy jak drogi bilet, jeszcze droższe zabawki, wstrętne frytki czy długa kolejka. Dziecko widzi pierdylion kolorów i wszystkie je chce! To tak jak byś weszła do sklepu z najpiękniejszymi butami świata, z cenami obniżonymi o 90%. No jak byś się zachowywała? Jak lekko psychiczna, prawda? Dlaczego zatem oczekujemy, że dziecko które widzi słonia na żywo, zacznie zachowywać się grzecznie i bez najmniejszego grymasu odpowie “dobrze mamusiu”, kiedy powiesz mu “chodź, idziemy do domu”. Nie ma opcji.

Dzieci to nie sterowane robociki, które będę miały energię kiedy tego oczekujemy, a zasną bo tak nam akurat pasuje. No nie i koniec! Wiem, że marzenia o cudownym dniu są strasznie pociągające, ale dopóki nie uświadomimy sobie, że idealny dzień to nie siedzenie/łażenie przez dobre 8 godzin, zwiedzanie i robienie tego co akurat nam się podoba, tylko po prostu wspólne spędzenie czasu, ze wszystkimi jego ułomnościami oraz dostosowanie się przede wszystkim do dzieciaków, to serio możemy się świetnie bawić. Nawet w miejscu gdzie natężenie ruchu jest większe niż na A4.

Można też przyjąć postawę “spodziewam się po nich najgorszego” i się miło rozczarować 😀

 

NO I FILMIK! :)) Dajcie znać czy częściej chcecie takie mini “produkcyjki” 🙂

[embedplusvideo height=”440″ width=”1080″ editlink=”http://bit.ly/1NR1ns8″ standard=”http://www.youtube.com/v/9o6nGLuXcYE?fs=1″ vars=”ytid=9o6nGLuXcYE&width=1080&height=440&start=&stop=&rs=w&hd=0&autoplay=0&react=1&chapters=&notes=” id=”ep2611″ /]

   Send article as PDF   

22 komentarze

  • Świeta prawda!! A filmik super! Oczywiście chcemy wiecej! Uwielbiamy Cie Cała rodzina ;)))

  • Chcę 🙂 filmik the best! Otóż to- nasze wyobrażenia i oczekiwania… do bani. Po co się stresować przez nie.

  • Filmik bardzo fajny, zdjęcia też 😀 Powiem Ci, że tym postem robisz ZOO fajną, zachęcającą reklamę. Po obejrzeniu filmiku zgodnie z Lubym stwierdziliśmy że poszlibyśmy z Małym 🙂 Choćby dla Pingwinów 😛

  • Nigdy nie komentowałam, ale teraz może jest dobra okazja ☺ Też jestem świeżo po wizycie we wrocławskim zoo (po chyba 20-letniej nieobecność) i odczucia mam podobne. Liczba ludzi na metr kwadratowy mnie przeraziła. Ten ścisk, szum, kolejki do tego, żeby jakimś cudem udało się zobaczyć biedne osowiałe zwierzątko w przyciasnej klatce – to za dużo jak na moje możliwości. Na szczęście młody (rówieśnik Twojego Tedka) spisał się na medal, tj. obyło się bez płaczu, piskow, kupy i innych rewelacji – a to niewątpliwy sukces ?
    Pozdrowienia od czytelniczki z Wałbrzycha, której Twój blog autentycznie pomógł w pierwszych tygodniach macierzyństwa.

  • Zgadzam sie na milion procent… dziecko musi byc gotowe na takie wyjscia… tez akurat przekonalam sie ze moje nie jest wlasnie we Wroclawskim ZOO. Upocona zrezygnowana… biegalam za tym moim synem jak jakas wariatka… teraz dla.nas jest czas na miejsca otwart… lasy pola i jeziora… zadnych zamknietych ZOO, Legolandow czy innych drogich bajerow… strata czasu i kasy.

  • Wrocławskie zoo świetne.Odwiedziliśmy je w te wakacje robiąc sobie przystanek w drodze nad morze. Ilość ludzi ogromna szczególnie gdy zaczęło padać wszyscy wpadli do afrykarium. Ale jakoś nam się udało.
    Fakt nasze oczekiwania wymarzonego dnia skutecznie mogą popsuć czas spędzony z dziećmi – dla nich marzeniem jest co innego 🙂 Sama się przekonałam o tym w Koperniku gdzie niedyspozycja najstarszej latorośli wprowadziła nerwowy nastrój. Chłopakom podobało się taplanie w wodzie w Galerii BZZZ i w sumie tylko to zaliczyliśmy. Resztę odpuściłam, trudno będzie jeszcze czas… Ale taka mądra byłam dopiero wieczorem po całym super męczącym dniu kiedy przyszła chwila spokoju i usiadłam w swoim domu na kanapie, choć jeszcze wieczór wcześniej plany były zupełnie inne. Człowiek cały czas się uczy, pewnie jakbym miała dziesiątkę to też bym się złapała że zżymam się na coś nad czym nie mam kontroli. We Wrocławiu było praktycznie tylko zoo i pełny relaks.
    Filmik świetny. Tak chcemy więcej. No i dzięki za tekst. Czytam Cię od jakiegoś czasu regularnie i dzięki że dzięki Tobie szybciej otwieram sobie pewne klapki w głowie z korzyścią dla siebie, trójki i mężusia.

  • ja właśnie przyjęłam strategię “nastawiam się na najgorsze”, i czasami jest lepiej niż zakładałam 😀

  • W zeszłym roku byłam we wrocławskim (wówczas remontowanym) i opolskim zoo w nieduży odstępie czasu. Zdecydowanie opolskie wygrało wtedy pod każdym względem: Cena, okoliczności przyrody, sprawna komunikacja, przystanki gdzie można było usiąść z maluchem, lepsza komunikacja i oznakowanie, zwierzęta bardziej “dostępne” dla rodziców z wózkami (we Wrocławiu w wiele miejsc nie mogłam wjechać wózkiem, musiałam go wnosić i zmęczenie po 2h było bardzo duże). Zamierzam sprawdzić jeszcze raz wroclawskie, ale jak zacznie się rok szkolny i (mam nadzieję) skończą tlumy 🙂

  • ZOO- temat rzeka. Jak nie miałam jeszcze dziecka wybrałam się z moim mężem do krakowskiego Zoo, i szczerze miałam dość- wrzeszczący rodzice, turlające się, płaczące i tupiące nogami pomiędzy alejkami dzieciaki- ciągłe teksty ” mama ci nie kupi bo nie ma, wiesz ile na bilet wydałam”, ” nie dostaniesz loda bo nie jadłeś obiadu” , ” nie dotykaj”, ” nie idź tam”, ” nie wolno” – apogeum był plaskacz małego rudego dzieciaka skierowany w stronę jego ojca- do dziś to pamiętam a minęło od tego czasu z pięć lat na pewno. Przed wyprawą do zoo z moim dwulatkiem miałam mega obiekcje – przed oczami jawił mi się koszmar sprzed lat. I co? I było naprawdę świetnie, zero awantury, fajnie spędzony czas z rodziną. Wiem jednak jedno na taki wypad trzeba się przygotować- szczególnie psychicznie- i trzeba brać pod uwagę jedną rzecz, że nieważne ile kosztowałby bilet to jeśli twoje dziecko wk…a innych dookoła swoim godzinnym wrzaskiem to trzeba się stamtąd ulatniać a nie liczyć na to, że przy małpkach na pewno się uspokoi.

  • Po pierwsze- jaki super wózek! A po drugie- zoo świetne… Szczegolnie poza sezonem. Byliśmy w lutym i puściutko, polecam.

  • U nas udało się towarzystwo ogarnąć czasem zwiedzania zoo – max 1,5 – 2 godz. Potem następuje świrowanie, więc po tym czasie są lody i z lodami wychodzimy z zoo. W międzyczasie oczywiście przekąska z widokiem na jakieś ciekawe zwierzę (ostatnio oglądaliśmy lwa). Da się to zorganizować nawet z małymi dziećmi. Tyle że cena biletu na 2 godz to trochę sporo. Ale w sumie wolę wyjść wcześniej z zoo, niż potem szarpać się z maruderami.

  • Wyobraziłam sobie taką wizytę w sklepie z butami o 90% tanszymi 😀 ale byłby szał!
    Patrząc na filmik Wasza wizyta w zoo była udana 🙂

  • My ostatnio zaliczyliśmy ZOO w Ostravie. O nas nie ma co się rozpisywać, bo jeden szkrab, to żadne wyzwanie, ale ogólna atmosfera była fajna. Może też dlatego, że tamto ZOO jest bardzo nastawione na rodziny z dziećmi też najmłodszymi, wózkiem można wjechać właściwie wszędzie. Zobaczymy jak będę się o takiej wycieczce wypowiadać jak Młody będzie większy i będzie miał rodzeństwo 🙂

  • Nasze zoo! 🙂 uwielbiam je i to jak sie zmienilo na przestrzeni ostatnich 10 lat… I często odwiedzamy je z dwójką dzieci – jedyne co mogę poradzić to – trzeba się totalnie wyluzować. Niech biega, krzyczy, bawi się czy raczkuje w kawiarni. Ty sobie pij kawę i śmiej się z tego jak śmiesznie udaje słonia 😉

  • Też przeżyliśmy takie tłumy w ZOO. Ucząc się na błędach, wybraliśmy się na kolejne zwiedzanie w poniedziałek. Genialnie było! Wyszliśmy po 5 godzinach w naprawdę dobrych humorach. Wymęczeni, ale chodzeniem i zejściem całego ZOO a nie nerwami na tłumy, ruch i hałas. Nasz 4-latek mógł swobodnie biegać, oglądać, pukać w szyby (choć wiadomo nie wolno?? 😉 wdrapywać się na każdy murek czy krawężnik, a my bez stresu zaglądać do zwierząt i jednocześnie mieć go cały czas na oku. Bez nerwów, że w takim tłumie zgubi się nam a my jemu. 5-miesięczny w wózku przespał prawie całe zwiedzanie. Szczerze zatem wizytę w ZOO polecamy w dni robocze, nawet kosztem urlopu na jeden dzień. Dostajemy w zamian “komfort zwiedzania” jak to określił pan sprawdzający bilety a przy dzieciach to bezcenne 🙂

  • Czytam ten post i tak sobie przypomniałam jak pół roku temu byliśmy we wrocławskim ZOO. Synek miał 2,5roku,akurat to był sierpień,było mi duszno i słabo (akurat zbierało się na burzę),ja w 5msc ciąży,trochę było mi ciężko wytrzymać w tym tłumie,ale synek-on był zachwycony:) Tatuś woził go wypożyczonym drewnianym wózkiem (atrakcja dla młodego;)),na spokojnie,bez stresu oglądaliśmy i opowiadaliśmy synkowi o zwierzątkach. Mimo,że pod koniec zwiedzania złapał nas deszcz było wspaniale:) po zwiedzaniu poszliśmy coś zjeść i do domu,prawie 100km,synek zasnął,bo był wykończony,ale wrażenia-niezapomniane:) Młodzik do dziś wspomina jakie zwierzątka zobaczył w ZOO i już zapowiedział,że jak dzidziuś podrośnie to musimy pojechać jeszcze raz:) dla nas,dorosłych też to była atrakcja,po kilkunastu latach od poprzedniego zwiedzania byliśmy zachwyceni i polecamy wszystkim:)

Leave a Comment