Twoi najwięksi wrogowie. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Twoi najwięksi wrogowie.

Życie matki to niestety, oprócz cudownych stópek, słodkich śmiechów i ogromu miłości, ciągła walka o przetrwanie. Dokładnie tak! Nasze życie to takie małe pole bitwy na którym ścieramy się z własnym facetem i dziećmi. Codziennie przeprowadzamy kilkanaście bitew: o ubranie się, umycie zębów, zjedzone śniadanie, ugotowany obiad, o ciszę, spokojne “5 minut na kawę”. Normalka, każda z nas to przechodzi i każda z nas sobie z tym świetnie radzi. Czasami oczywiście dopadają nas gorsze dni, ale bez przesady, przez większość czasu jesteśmy AWESOME!

Są jednak rzeczy, które cholernie potrafią utrudnić nam życie, nawet jeżeli przez chwilę nam się wydaje, że dzięki nim zaznamy 5 minut upragnionego spokoju. To te sytuacje które szybko wchodzą w nawyk i za cholerę nie chcą same odpuścić. Na 5-10 minut są super, nawet na dwa dni. Po dwóch tygodniach ryczymy z wściekłości, że w ogóle zaczęłyśmy z nimi przygodę.

1. Ciastka na ząbkowanie. Szlag by je trafił! Poważnie! O ile jestem w stanie zrozumieć, że dziecko potrafi się uwalić wszystkim co tylko znajdzie, tak te ciastka to wcielone zło! Rozpuszczają się i oblepiają ręce, nogi, bodziaka, włosy, brwi! Zwłaszcza moje! Wiem, że dobrze że nie łamią się jak szalone (chociaż bym z tym polemizowała), bo przecież taki dzieciorek średnio sobie z gryzieniem radzi, ale bez jaj! One są wszędzie! To nie tak jak z chrupkami kukurydzianymi – je jakoś znieść mogę. Te specjalne dla ząbkujących dzieci są cholera wszędzie! Na dziecku, podłodze, ścianie i na mnie. Mówię Wam – nic fajnego, nawet jeżeli zajmują dziecko na 15 minut.

2. Dziwne bajki. Nie mam tu na myśli bajek typu “Krowa i kurczak” bo one są ewidentnie dla dorosłych (szkoda, że moi rodzice o tym nie wiedzieli :P), ale te które mimo tego że są takie niepozorne, za dobrze naszym dzieciom nie robią. Mam tu na myśli: Smerfy (które jeszcze parę dni temu  z lubością puszczałam Bruśkowi) i Scooby’ego Doo. O tej pierwszej zdążyłam zapomnieć jak strasznie mnie wkurzała 4 lata temu – Filip ją po prostu kochał, aż tak że non stop słyszałam “nienawidzę …” ( w miejsce kropek wstaw dowolne słowo), i tak przez cały dzień! Przez tą drugą niestety mniejszy Fifcio miał mega koszmary – duchy, zjawy itp, nawet jeżeli nieprawdziwe, to jednak robiły wrażenie na kilkulatku. Dzieci naprawdę wierzą w to co widzą, więc trzeba uważać, by nie dokładać sobie problemów wychowawczych w postaci bezsennych nocy i wkurzających tekstów. Jakby nam mało było zwykłych, codziennych zmartwień.

3. Smoczek. Oj i usłyszę zaraz gromy. Nie zrozumcie mnie źle – jestem totalną fanką smoczków, ale do pewnego wieku. Też nie jestem w stanie określić do którego, bo mój Filip do 3 roku życia ciumkał smoka w nocy (taaaak!) bo za cholerę nie byłam w stanie go oduczyć. Wróć! Mi się nie chciało go oduczać. Za każdym razem gdy mu “mońka” zabierałam robił aferę, a ja się poddawałam. Ze smoczkiem dziecko zasypiało w 5 sekund, było spokojniejsze wieczorami. Z Bruśkiem sprawę załatwiliśmy w 2 dni, jeszcze przed urodzeniem Tośka. Po prostu pewnego pięknego poranka mu go zabraliśmy. Tyle. Bez spiny, nerwów. Najzwyczajniej w świecie obudziłam się i pomyślałam “może dzisiaj?” i tyle. W ciągu dnia go zabawialiśmy tak, by za nim tęsknił. Pamiętam, że raz chodził po kuchni i jęczał trzymając się za buzię, a my udawaliśmy że nie wiemy o co chodzi. Wieczorem trochę pojęczał, ale w ciągu dnia zadbaliśmy by się wymęczył, więc szybko zasnął. Na następny dzień dwa razy jęknął i tyle. My po prostu udawaliśmy, że smoczka nigdy nie było i nie wiemy o co mu chodzi, zamiast panikować. Dziecko odsmoczkowane naprawdę lepiej śpi – może dziwnie to brzmi, bo przecież w sposób oczywisty dłużej zasypia, ale nie wybudza go jego wypadnięcie, co się często zdarzało. Nam Brusiek pod względem snu poprawił się niesamowicie (chyba wspominałam Wam, że to do niego w nocy czasami wstajemy, bo do Tośka zupełnie nie musimy). Ale żebyście nie myślały, że jestem jakaś hop do przodu: Brusiek dalej je kaszkę z butelki na noc i mleko rano – i za cholerę nie jestem w stanie mu ich zabrać :/ To mój dramat. Czuję, że będzie tak ciągnął jeszcze 10 lat. Aaaa bo nie sądzę, że ze smoczkiem jest tak, że dziecko samo w końcu zrezygnuje – u mnie w Irlandii (gdzie wszyscy rodzice są mega wyluzowani) widzę dzieci 5-6 letnie ze smoczkami. Chyba lekka przesada co?

4. Wyręczanie. Ze wszystkiego! Nawet ja, fanatyczna zwolenniczka samodzielności, potrafię dać ciała w tym temacie. Bo się spieszymy, bo wszystko będzie brudne, bo tak jest prościej. Największy błąd świata! Wiecie, że Bruśkowi dopiero od niedawna “pozwalam” samemu się obierać? Bo tak szybciej? Wstyd! Hańba! W jego wieku Filip cały się ubierał, bez pomocy. No ale moja wina, na szczęście Brusiek szybko łapie i uczy się od starszego brata. Ja wiem, że wizja szybkiego zjedzenia przez dziecko obiadu jest kusząca, a już dla nieuwalonej bluzki po zupie jesteśmy w stanie dać dużo, ale bez przesady. Bluzkę się wypierze. Naprawdę. Nawet jakby 5 dziennie miało być brudnych – wszystkie dobrze wiemy, że warto. Luz blues.

5. Wstawanie z myślą “FUCK”. Nawet najpiękniejszy dzień się nie wydarzy, jeżeli wstajesz z myślą “kuźwa, co tak wcześnie”. Ja wiem, że człowiek niewyspany, wkurzony, zmęczony i generalnie z zasady wszystko powinno być na “nie”, ale… przecież można wstawać z myślą “to będzie dobry dzień”. Umówmy się – szanse, że wygramy w totka są małe (ale wciąż są!), na wstanie z tyłkiem o 2 rozmiary mniejszym też są raczej nie powinnyśmy liczyć , więc same musimy zadbać o nasze samopoczucie. Ja wiem, że to brzmi cholernie banalnie, jak z amerykańskich poradników pt. “jak zostać milionerem w jeden dzień”, ale pozytywne myślenie naprawdę poprawia jakość życia. Zamiast wkurzać się, że jest 6 a Ty założyłaś, że dzisiaj pośpisz do 8, ciesz się, że będziesz miała czas w końcu się rano ogarnąć, doczytać książkę, albo po prostu wyjść z dzieckiem na wcześniejszy spacer. Szczęście jest naprawdę w Twojej głowie.

Chodzenie po najmniejszej linii oporu jest kuszące. Zwłaszcza jeżeli mamy w domu dziecko które non stop wymaga naszej uwagi, a my jedyne czego pragniemy to 5 minut spokoju. Wiem i rozumiem, bo samej zdarza  mi się tak robić. Bywa, że karmię Bruśka, ubieram mu koszulkę, Fifkowi robię kanapkę – a przecież oni to wszystko sami potrafią! Wystarczy im na to pozwolić. Nie warto wychowywać “życiowych sierot”. Nawet kosztem ciepłej kawy.

A u Ciebie co jest największym wrogiem codzienności? Nie ma co trzymać takich informacji dla siebie! Razem w tym siedzimy 😛

Pamiętaj, żeby wpaść TUTAJ!

 

   Send article as PDF   

26 komentarzy

  • Heh, u mnie zdecydowanie wyręczanie ;-). Mąż się wścieka kiedy widzi jak przy śniadaniu karmię naszego 5-letniego syna, ale przecież “zaraz musicie wychodzić i nie ma czasu na zmienianie upaćkanej koszulki” ;-).

  • Ostatnie. Zdecydowanie 😉
    A od siebie? Ty masz smoczki, ja usypianie na rękach. A odkąd jeszcze próbujemy z chustą to już w ogóle dramat z samodzielnym usypianiem. Chyba będę tak bujać aż mi kręgosłup pójdzie w cholerę.
    I czasami wnerwia mnie rutyna, która w większości przypadkach jest zbawienna, ale przy gorszych momentach to mnie szlag trafia, bo wiem, że zanim dzieci pójdą spać to tysiąc czynności w odpowiedniej kolejności trzeba wykonać.

    • a mnie ta rutyna uspokaja, bo z każdą kolejna czynnością wiem, ze wieczór już blisko 😛

  • Mnie wkurza brak rutyny. Zwłaszcza teraz, jak wróciłam do pracy. Młody codziennie o innej porze wstaje, zależy jaki ma humor. Je wtedy, kiedy jest głodny, a nie kiedy ja chcę, aby zjadł. Może i zdrowe, ale czasem wkurzające.
    Za to je sam, od zawsze. Nigdy go nie karmiłam. Dobry fartuszek i nie trzeba przebierać 😉 Trwa to może dłużej, ale z każdym dniem sprawniej mu to idzie. Za to ja w tym czasie zjem ciepły posiłek, ogarnę obiad, czy co tam mam do zrobienia 😉

  • Ohhh u nas też wyręczanie często-gęsto, bo się upaćka a za chwile trzeba wyjść, bo nie ma czasu więc ja to zrobię szybciej i sprawniej… 🙂
    Nasza przygoda ze smoczkiem też wciąż trwa. Nie mam parcia żeby już i natychmiast wywalić smoczka do kosza, bo po co ten smoczek, bo już powinnam bo córka ma 19m-cy itd, tym bardziej że tak w zasadzie to używa go tylko do zasypiania, chwilę po zaśnięciu wypluwa bądź sam jej wypada i śpi, czasami w nocy potrzebuje zaś na chwilę. W ciągu dnia nie ma potrzeby używać 🙂

    U nas niestety problemem jest jeszcze zasypianie.
    “Bez mamy nie zasnę” a w zasadzie to bez maminej ręki! 🙂 Przytulanie, wtulanie, trzymanie za palca i takie tam rytuały do snu.. 🙂

    Pozdrawiamy.

  • U mnie tylko 5 i to taka porządna 5 he he resztą na luzie ze spokojem. Przecież do 18 będę się “męczyć” i “użerać” z moim kochanym aniołkiem he he a jak będzie zaradna jak tatuś to i do 30 zleci a jak wiadomo jak się za dużo wkurza i krzyczy to zmarchy szybciej wychodzą. Tak że luz na gaciach i do przodu bez spinania 😀

  • U nas niestety usypianie, najczęściej na rękach. Ile to już razy podchodziłam do usypiania w łóżeczku… Przez kilka dni się udaje, aż w końcu nadchodzi taki dzień, że moje dziecię po 21 jeszcze nie śpi, każda próba odłożenia do łóżeczka kończy się rykiem a ja padnięta po całym dniu marzę tylko o tym, żeby w końcu zasnął a wiadomo, że smok do buzi i tulenie mamy gwarantują zaśnięcie w kilka, max. kilkanaście minut, więc mówię sobie, że tylko dzisiaj, tylko ten jeden raz 😛

    Nie chcę nawet wspominać drzemek, które do tej pory są dla mnie nieodgadnioną zagadką. Nigdy o tej samej porze, nigdy nie wiadomo jak długo no i nie ma takiej siły, która by mojego synka powstrzymała przed drzemką (np. o 18 gdzie ja dwoję się i troję, żeby przetrzymać do tej 19-20).
    Wczoraj zachwyceni położyliśmy go spać o 19.10. Rodzice szaleją z radości – tyle wieczoru dla nas. Hola, hola nie tak szybko 😀 O 19.25 Tosiek wstał jak nowo narodzony i chciał się bawić do 22 😛

  • 1. Schody. Żeby przewijać, żeby coś przynieść, żeby młodego dźwigać, żeby się nie posliznac. … I ten ból kolan.
    2. Praca llubego czasami tak mega do pozna i dyżury.
    3. Droga nie utwardzoną specjalnie wiec wózek się ciezko pcha
    4 Nakładki na brodawki do karmienia piersią które trzeba ciągle sterylizowac
    5 Płacz nie do zatrzymania … jeszcze się zdarza
    6 Wybór między filmem a snem
    7 Ciemieniucha i przepuklina pępkowa
    8 Ciągła walka o laktacje
    9 Nocne oodciaganie pokarmu
    10 Telefon albo pukanie do drzwi kiedy się karmimy.
    11 SSikanie i jedzenie w pędzie
    12 Dziwny wzrok gapiów kiedy jesteśmy w chuscie
    13 Karmić publicznie czy nie? Jak są goście?
    …. itd itp

  • 1. chroniczny brak snu + wczesne pobudki
    2. bałagan trwający wiecznie i porządek na chwilę
    3. plamy na odzieży, które trzeba zapierać, moje ręce bardzo się postarzały od tego
    4. obecnie odpieluchowanie, które idzie nie za dobrze i a w mojej głowie zdenerwowany głos teściowej “nie przyjmą go do przedszkola, jak będzie nosił pieluchę”
    5. iphone – mój syn oszalał na punkcie sprzętu z jabłuszkiem, raz zablokował mi go na godzinę i teraz odkładam tel. na wysoką półkę w salonie a syn z płaczem macha paluszkiem wskazującym, że chce klikać po telefonie

  • Moją zmorą – MOdZ – Mama Obowiązkowo do Zasypiania… i trzymanie mnie za włosy, bo łatwiej się zasypia. Oooooo Dżizasss!!! Jak ja pójdę rodzić?? Przecież Młoda z Ojcem to się tutaj przy zasypianiu chyba pozabijają. I w nocy też krzyki ”Mama”, dopóki mnie za głowę nie chwyci – zapomnij o spokojnym śnie. Chociaż dotknąć włosów musi… Może jej perukę kupię i przymocuję do łóżeczka?

    • to jest myśl? hahahaha w najgorszym wypadku obetnij sobie jakiś kosmyk i lalce doklej – wszystko dla wolności! haha

      • Jak sobie kosmyk wytne, to juz nic mi z tych wlosow nie zostanie 😀 a usilnie probuje zapuscic 😛 poki co dobrze na Nia dziala pedal (tu czyt.: poduszka dla ciezarnych do spania), bo sie wytula i lepiej spi (o dziwo) 🙂

  • W jedzeniu nigdy nie wyreczalam, jadla sama od rozszerzania diety, wlasciwie to sama tak zadecydowala, kazda próba nakarmienia kończyła sie płaczem, poddałam sie po czwartej może piątej próbie 🙂 dziś 2 lata 7 mies bezobsługowa przy stole od dawna… Ale ja mam duzo cierpliwości 🙂 Ubieranie, wyręczam, ale na prośbę córki, dopiero od kilku dni sama próbuje wkładać skarpetki czy koszulke 🙂
    Smoczek, zawsze słuzyl tylko do zasypiania, w dzień zabierałam, właściwie to córka miała dwa, jeden do buźki drugi do trzymania w rączkach co nocą odciągało jej uwagę od drapania swędzącej skóry przy jej AZS. Dlatego tez nie spieszyło mi się z oduczaniem. Choroba odpuściła jakiś czas temu wiec dopiero teraz odstawiłam smoki. Najpierw przycinałam, nic to nie dalo, cztery dni temu schowałam i powiedziałam, ze zginęly. Nie zrobiło to na niej większego wrażenia 🙂 tylko przez 3 dni nie spała w dzień, ale wczoraj i dziś juz tak 🙂 Przytula swojego lwa i zasypia w minute! Jeśli chodzi o spanie to też nigdy nie było problemu bo pozwalałam spać kiedy chciała, związane znowu z azs bo połozona spać nie śpiąca, denerwowała się i drapała skóre do krwi, zadna matka by tego nie zniosła… Zaowocowało to tym, ze w wieku 14 mies kiedy to wyjelismy szczbelki z łóżeczka córcia gdy była spiaca, brała swoją podusie, smoczki i szła do łózeczka nie oglądając sie na nikogo. Raz nawet mąz przeoczyl jak wyszla z pokoju i zastał ja już śpiącą 🙂 i tak jest do dziś!

    • Powinnam jeszcze dodać co jest naszą zmorą 🙂 otórz jest to mycie zębów na bajce! Inaczej sie nie da. A zaczynalismy mycie od pojawienia sie pierwszego ząbka. Córka na początku dawała sobie umyc zęby, z czasem jej się odwidziało. Po kilku tygodniach zmagań stwierdziłam, ze ta walka jest bez sensu, bo co? mam jej na siłe te zęby myć? Niby jak, skoro szczęka zaciśnięta i ryk. Zawsze staram sie robic wszystko po dobroci wiec wymyśliłam ze czymś ją trzeba zająć 🙂 Jedni karmią dzieci na bajce, ja będę na bajce myc zęby 🙂 Naprawde nie wiem kiedy uda nam sie bez bajki umyc, wlasciwie nawet nie próbuje teraz bo dzieki temu zęby są szorowane bardzo dokładnie no i córka sama się upomina bo jedno z drugim idzie w parze tzn. bajka jest tylko jednka krotka rano po sniadaniu i druga wieczorem po kolacji 🙂 Pozdrawiam

  • Uwielbiam Twojego bloga, mam nadzieje, ze jeszcze dlugo dane mi będzie czytac Twoje swietne wpisy 🙂 Bardzo lubie to robic, zagladam tutaj do Ciebie niemal codziennie, a już na pewno, gdy mam wolny czas i akurat siedze przy komputerze 🙂 Naprawde, zagladam do Ciebie czesciej niż na popularnego fejsa, hehe 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Mnie zdecydowanie najbardziej dobija usypianie na rękach:/ I to nie chodzi nawet o to, ze mała waży już prawie 11 kg ale o to, że ja nie mam zielonego pojęcia jak się zabrać do nauki samodzielnego zasypiania a jak już się zabiorę, to przecież ile to czasu potrwa zanim ona zaśnie! Jeśli w ogóle:/ Zadowoliłoby mnie zasypianie przy mojej obecności ale już na leżąco, w łóżeczku. Może w tym temacie jakieś rady? Plissss
    A zaraz po tym samodzielne jedzenie… Daje jej różne bardziej stałe pokarmy żeby sama jadła ale jakoś nie umiem się przełamać żeby pozwolić jej jeść samej zupke :/ Nie dość że zupa będzie wszędzie naokoło, pobrudzi ubranie (i trzeba bedzie zmagać się z jej przebraniem) to nie będę wiedziała ile tak na prawdę zjadła! No dramat jakiś ze mną!

    • Gosia ja miałam też problem z zasypianiem córki na rękach, do momentu… Położyłam się z nią któregoś dnia na naszym łóżku, przytuliłam do siebie i robiłam wszystko (oprócz kołysania) co normalnie. Później tylko przeniosłam do jej łóżeczka. a już kompletnie problem zniknął, gdy kupiliśmy jej łóżeczko dla ”starszaków”, gdzie mogę się położyć razem z nią. nucę jej tylko kołysankę i odpływa w 4 minuty-bez kitu.

  • Ja już wolę smoczka niż kciuka. Kciuka nie da się schować. A oduczyć też nie umiem. Mam wrażenie że córa będzie z tym kciukiem chodzić do podstawówki…

  • Czytam twój blog już jakiś czas i muszę ci powiedzieć że jesteś świetna. Twój blog jest świeży i niebanalny. Naprawdę wyróżnia się. Tak trzymaj:)

  • Pani Justyno jestem mamą cudownej 3,5 rocznej dziewczynki i miesięcznego chłopca zaczęłam czytać tego bloga w drugiej ciąży i…absolutnie sie uzależniłam. Jest Pani po prostu najlepsza i nie ważne jakie sa wyniki plebiscytów na bloga roku. Gdyby nie Pani to chyba popadłabym w otchłań depresji poważnie ratuje Pani życie w codziennej rutynie i zmaganiach z macierzyństwem. Za to ogromne i szczere podziękowania i pozdrowienia z Trójmiasta :-*

    A wracając do poruszanego tematu to absolutnie największym wrogiem jest wyręczanie, którego jakoś nie potrafię sie wyzbyć i pozwalanie na korzystanie starszej latorośli ze smartfona w o wiele za dużej ilości ( kazda próba zabrania telefonu kończy sie histerią bo ona chce “oglądać muzyczkę” czyli krótkie filmiki dla dzieci na you tubę)…

    • dlaczego “Pani” ?! WHY?! Nigdy więcej “Pani”!!!!
      Dziękuję strasznie! takie słowa to po prostu największa nagroda dla mnie za pracę którą wkładam w tą stronę! Serio! Nic lepszego!!!!!!! <3

  • Ja za sprawą jednego z Twoich ostatnich tekstów oddałam prawie wszystkie przygotowania obiadu córce. Zawsze się wkurzałam że wylała, wysypała itp. Ale dzisiaj powiedziałam sobie spróbuję po raz ostatni i postaram się jak mogę. Wyluzowałam totalnie. Podłoga cała w bułce tartej. Ale uśmiech młodej? Bezcenny 🙂 i mnie lżej na duszy, że dałam radę, że się nie poddałam no i że jeszcze może przy okazji ją czegoś pożytecznego nauczę 🙂 dziękuję Kochana!!!

  • naszą zmorą jest POBUDKA TYLKO Z MAMĄ…. moj syn ma poltora roku i zegar biologiczny ustawiony na 5 rano. nieakceptuje zupełnie ze tatuś chce do niego wstać, wchopdzi mi do łóżka, skacze po mnie, szarpie za rece i woła maaaaamaaa, kiedy jest wyniesiony z sypialni albo wchodzi sam bo dosiega juz do klamki albo stoi pod drzwiami i mnie wola. nic go nie przekona i nie zainteresuje dopoki nie osiagnie swojego celu, czyli MAMA MUSI WSTAĆ. 🙁
    a z reszta jest całkiem dorze, jest samodzielny na szczescie zasypia sam, lezac w lozeczku tylko musi ktos przy nim byc, mama tata lub babcia, to juz nie ma znaczenia 😉 smoczek tylko do zasypiania po czym wypluwa jak zapadnie w głebszy sen, nie martwi mnie to w ogole, ok 2 roku zycia mam zamiar zabrac sie za oduczenie poki co nie mam jakiegos parcia na to 😉

Leave a Comment