O wychowaniu Matki. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

O wychowaniu Matki.

Bywa, że  trzeba spoważnieć. Oto ta chwila.

SONY DSC

Oglądacie czasami takie programy jak np. “Sablewskiej sposób na modę”? Wczoraj oglądałam jakiś stary urywek. Gościem była matka. Matka trójki dzieci, która zupełnie nie miała czasu dla siebie. Mało tego! Mówiła, że czasami nawet głowy umyć nie ma kiedy (pisałam TU o tym, już wiecie co macie mi wtedy zrobić). Jej wybór. Po części. Powiedziała coś ważnego: że boi się zrobić coś dla siebie z obawy przed wyrzutami sumienia. Z obawy przed myślą, że mogła w tym czasie zrobić coś dla dzieci. Kobieta miała z 30 lat (była więc w moim wieku i w mojej sytuacji!), domyślam się, że miała dzieci również w podobnym wieku (no bo jakże inaczej, ja też wcześnie zaczęłam :P) a już płakała nad swoim losem! W wieku 30 lat! Opowiadała o tym, że miała oziębłego ojca, i że nie chce, żeby jej dzieci miały takie myśli jak ona miała kiedy była mała- tu akurat zrozumiem motywację, ale ojciec jej krzywdy fizycznej nie robił, jak część facetów uważał po prostu, że czułości są dla kobiet. A już tekst, cytuję “nie być Matką która oddaje dzieci babci i zajmuje się sobą“, sprawił, że przestało być mi jej żal. No bo w sumie dlaczego mam się rozwodzić nad jej losem skoro mój jest taki sam? Tyle, że ja się “stłamsić” dzieciom nie daję. Bo dzieci, całe rodzicielstwo przygnieść potrafi, jak wszystko inne co wymaga od nas wielkich wydatków w postaci energii, wolnego czasu i generalnie samych siebie. Jeżeli faktycznie byłabym jedną z tych mam które siebie poświęcają dzieciom, ok- tylko po co marudzić wtedy skoro taki styl “matkowania” wybrałyśmy? Skoro to jest w czym się stuprocentowo spełniamy?  Lepiej być matką płacząca po kątach, że już się nie ma siły. Lepiej być matką która w wieku 30 lat, cytuję “rano już marzy o wieczorze, bo jest tak zmęczona”. Wtedy ktoś chociaż po pleckach poklepie. Kobiety! Co się dzieje?!

Najgorszą karą dla mnie, od zawsze, był płacz mojej mamy. Dla każdego dziecka jest to po prostu trauma. Wytłumaczcie mi zatem proszę, co takimi mamami kieruje? Dobro dzieci? Naprawdę? Ja wiem, że one w to wierzą, wiem że wszystko co robią, robią z myślą o dobru dziecka, ale dlaczego muszą przypłacać to depresją?

Nie zrozumcie mnie źle. Każdy, w każdej sytuacji ma prawo do zwyczajnej niemocy. Każdy ma czasami dość. Tylko jedni po takich chwilach dostają motywacyjnego kopa, a inni podkulają ogon, bo “przecież nic się nie da zrobić”. Da się! No pewnie, że się da! Kiedyś potrafiłam wstawać o 4 rano, byle tylko mieć chwilę dla siebie. Coś za coś! Byłam niewyspana, ale miałam prawie dwie godziny dziennie, żeby poczytać, wypić kawę w spokoju, pomalować paznokcie, czy po prostu pomyśleć w ciszy.

Są mamy faktycznie zakochane w swoich dzieciach, nie widzące świata poza nimi. To mamy niemowlaków. W końcu takie niemowlę jest totalnie zależne od nas. Ale to też nie tłumaczy niektórych zachowań mam- niektóre od razu mają w głowie, że “czas dla siebie” jest ważny i włączają np. tatę we wszystkie czynności związane z dzieckiem. Niektóre nie dają tacie nawet przebrać pieluchy! A jeszcze inne dojrzewają do tego stopniowo. I nie chodzi mi o to, że ja w swoich dzieciach zakochana nie jestem- pewnie, że jestem! Ale kocham też siebie. Jest ktoś kto uważa, że dając sobie godzinę, dwie dziennie, krzywdzę jednocześnie swoje dzieci?

Myślę ostatnio, za jaką Matkę muszą mnie inne Mamy (te poświęcający każde centymetr siebie dziecku) uważać? Wyrodną? Okropną? Żal im moich dzieci? Pewnie tak…

Ale za sekundę prostuję się i przypominam : “najpierw maskę z tlenem załóż sobie, później dziecku” i wszystko wraca do normy.

Moje dzieci mają szczęśliwą mamę, która bez wyrzutów włącza im bajki i cieszy się, że ma pół godziny spokoju.

Gdyby nie to już dawno bym zwariowała… i nie ma w tym ani grama żartu.

 

   Send article as PDF   

24 komentarze

  • Wiesz to nie do końca tak działa. Jestem zupełnie sama, nie mam do pomocy nikogo, absolutnie, nawet ojca dziecka, nie stać mnie na opiekunkę, nie mogę wstać wcześniej, bo syn wstaje o 4:30 czy 5, po kilkunastu pobudkach w nocy, w pracy młyn, po powrocie do domu, włączam bajkę, by coś sprzątnąć ugotować, czy poprasować ubrania, bo jakoś do ludzi muszę wyjść i naprawdę jestem umęczona.

    • no widzisz, dla mnie tak to właśnie działa.
      też długo byłam z F sama. też mieszkaliśmy sami. tez pracowalam i to zmianowo, dodatkowo robiac minimum 20 nadgodzin tygodniowo, w każdą sobotę byłam w pracy… mnie nie przekonuje takie podejście… wiem, że ciężko dojrzeć inne możliwości, ale one są. wystarczy ich poszukać. i tez nie miałam opiekunki 🙂
      jedyne co rozumiem to jak sie ma chore dziecko… taka sytuacja wymaga poświęcenia, stuprocentowego, chociaz z drugiej strony i wtedy czas dla siebie mozna znaleźć.. a nawet trzeba…
      ja nie pisze o czyms o czym nie mam pojecia. nie wymyslam pojec. mój F jest synkiem z poprzedniego małżeństwa, bywało że spałam po 3 h na dobe… ale dałam rade, i to wcale nie był okres kiedy byłam bliska depresji, to był jeden z lepszych okresów, bo udowodnił mi ze dam sobie rade zawsze i wszedzie…

  • Jestes moja Ewa Chodakowska w wersji “dla duszy Matki Polki” 🙂 Kawa, trening i flowmummy. Potem budze Hanke 🙂 pozdrawiam

    • no i w tym momencie moje EGO urosło do takich rozmiarów!!!! dzięki Kochana!!!

      • OOOO, to to – zgadzam się! bardzo dobry tekst. Ja też ćwiczę podział uwagi nad dzieckiem i obowiązkami, to wcale nie jest takie łatwe. Czy oddać się dziecku całą, czy jakoś sterować aktywnościami.

        Bardzo mi się tu u Ciebie podoba Flow Mum!

        • Dzięki wielkie!! Mam nadzieję, że będzie co raz lepiej! jeszcze ciemna jestem w te klocki. Ale widze postępy :))
          Jeszcze raz dziękuję! :*

          p.s. nie oddawaj sie dziecku w całości. Co Ci zostanie jak za 20 lat wyjdzie z domu? a i dziecko potrzebuje mamy z której wzór czerpać bedzie :*

  • Wooo Nareszcie blog taki prawdziwy 100% w całości pokazujące prawdziwe macierzyństwo takim jakie jest ja co prawda jestem mamą dwóch urwisow i Ciebie ogromnie podziwiam za siłę i jeszcze motywację bo ja ostatnio stwierdziłam ze mam kryzys ze wszystkim z chłopakami sobie nie radzilam i problemy takie ogólna życiowe mnie przycisnely ale jak tak sobie czytam to wiecie co ja nie chce być ta mama z brudnymi włosami i dużą nadwagą wiec od teraz zaczynam dbanie o siebie a raczej powrót do samej siebie jeszcze raz dziękuję i chce więcej i więcej postów pozdrawiam

    • to ja dziękuję za takie słowa, do tej pory pojąć nie mogę, że komuś choć na sekundę pomaga to co piszę :))
      dziękuję! i również pozdrawiam! :*

  • Justyśko moja kochana…zaczynam Cię po tylu latach znajomości poznawać trochę na nowo. Nigdy nie wątpiłam w Twoją siłę i samozaparcie do wszystkiego. Ale teraz,czytając Twoje wywody,przemyślenia i fakty, widzę jak duże wsparcie możesz dać innym mamuśkom, jaki przykład możesz dać innym. A tak dla pozostałych-historię Justyny znam osobiście i obecnie z ręką na serduchu muszę napisać-podziwiam ją!I na pewno sama powinnam czerpać z jej doświadczenia naukę dla siebie 🙂

  • a ja po raz kolejny zmierzam ku “umęczeniu” i nie wiem jak z tego wybrnąć. wiem, że nie jest tak jak ma być, ale kompletnie nie mam pojęcia jak “to ugryźć”, co zrobić żeby lepiej było. na razie łapię się ciągle na “ja zaraz zwariuję”, które to niestety słyszy moja 5latka 🙁

    • dobrze! przynajmniej wiesz, że coś trzeba zmienić! krok do przodu.. już zaraz nadejdzie taka chwila.. ja jak planuję takie “zmiany” to nic z nich nie wychodzi. najczęściej jest tak, że przychodzi sekunda a ja już wiem co trzeba zrobić. tyle. wcześniej o tym dużo myślę, analizuję, czytam, szukam inspiracji i motywacji, ale nie spinam się. przyjdzie taki moment, że powiesz dość- a co najważniejsze, że nie tylko skorzystasz na tym Ty. Skorzysta na tym Twoja córka! to jest najważniejsze! :*
      p.s. poleciałam tu niczym mówca motywacyjny! 😀

  • Widzisz, ja jestem tą złą matką, która oddaje dziecko do babci i idzie pracować. W tej chwili żyje nam się fajnie, mogłabym “siedzieć” z Piotrkiem w domu, ale moja pasja mi na to nie pozwala. Kocham go ponad wszystko i wszystkich, ale mojego starego też wiecznie w domu nie ma, dostawałam kociokwiku czasami. często mam doła, że go zostawiam zamiast być przy nim, przecież dzieciństwo takie krótkie. Ale wiem, że ja wtedy znów rwałabym włosy z głowy i się wkurzała. I ja z tych matek, co nie mają wyrzutów sumienia jak wyjdą na zakupy same. kiedyś miałam, teraz już nie. I na kawę z koleżanką też potrafię wyjść sama (jak tylko stary jest na miejscu i może zająć się gadem). Idąc do pracy (ponoć praca dla siebie i u siebie to nie praca) cieszę się, że nie wróciłam do korpo, bo mogę sobie zrobić wolne kiedy chce 🙂
    I jeszcze mój apel do matek: wychodźcie bez dzieci, spotykajcie się z koleżankami, zapomnijcie od czasu do czasu o Waszych srajdach, chociaż na godzinę. Za 18 lat srajdy pójdą na studia, wyjadą do innego miasta, a Ty być może nie będziesz miała już z kim umówić się na kawę, bo przez 18 lat żyłaś tylko swoim dzieckiem.

    • APEL piękny!!!!!!! To samo myśle. Dzieci nas kiedys zostawia, i co wtedy? Zreszta… jaki przyklad dajemy dzieciom nie majac swoich pasji, zainteresowan, pracy? raczej marny…

  • Jak napisałam, kiedyś na blogu, ze wstaje pół godziny wcześniej aby mieć czas dla siebie to jedna z moich ulubionych czytelniczek napisała “Wariatka :)”…
    ale ja wiem swoje…to jest moje święte, niezbywalne prawo do relaksingu…
    Ostatnio zaczynam też przyzwyczajać rodzinę (czyli małża, syna i córkę) do akcji w ciągu dnia “pół godziny dla mamy w domu”…bo wiesz u mnie z wyjściem na spotkanie z koleżanką, rower, galeria – nie ma problemu. Małż z dziećmi zostanie.
    Za to jak jestem w domu dzieci przychodzą tylko do mnie, a młoda to już istna “kuternoga” – tylko mama i mama…obojętnie czy sikam, jem czy płacę rachunki w necie…tacie jakoś nie przeszkadzają w tych czynnościach, ehhh…
    więc tak sobie wymyśliłam i ostatnio nawet Syn zawołał siostrę “Haniu, choć się pobawimy, mama ma teraz poł godziny dla siebie”…bo mimo, ze lubię gdzieś wyjść to czasem chciałabym też odpocząć we własnym domu, nie tylko po 22, hehe
    pzdr

  • Wlasnie przed chwila (i przed przeczytaniem tej notki) tlumaczylam bezdzietnej przyjaciolce, ze moje zycie, poki co w stu procentach skupione na synku, nie ma w sobie nic z poswiecenia. Bo poswiecenie to takie paskudne slowo, w moim slowniku lezy kolo wyzeczenia i zatracenia. Ble. Co prawda planowalam byc bardziej zdystansowana i stanowcza, ale nie wyobrazam sobie nie miec ogarnietych wlosow i paznokci (wszystkich!). A na glowie mam 4 miesiace milosci i stajnie pelna zwierzat;)

  • Uwielbiam Twojego bloga. Mój Malutki ma 6,5 miesiąca, ale Kiedy mogę staram się wyjść choć na chwilę by pobyć sama… Dziecko jest cudowne, ale jeśli się nim samej opiekuje przez cały dzień to już wieczorem bywa czasem irytujący 😉 nawet Mama jest tylko człowiekiem 😉 natomiast wyjście z koleżankami na kawę… Młoda mama ma (miała) koleżanki które się odcięły jakoś pod koniec ciąży… Trudno, widocznie nie były tego warte.

  • Mam dużo szczęścia, bo przede wszystkim mam partnera, który rozumie moją ogromną potrzebę pobycia sam na sam ze sobą i dbania o własną równowagę psychiczną. Dzięki temu dzielimy się obowiązkami, a ja prawie codziennie po jego powrocie z pracy staram się wyjść gdzieś sama, choćby na godzinny spacer. Bywa jednak, że przechodzi mi przez głowę, że może powinnam ten czas spędzić z nimi, w końcu tak mało mamy czasu dla siebie w chaosie codzienności. Szybko jednak stawiam się do pionu myśląc, że przecież czas, który Polka spędza sam na sam z tatą jest równie cenny i ważny. Poświęcanie się dziecku za wszelką cenę prowadzi donikąd, może tylko zaszkodzić – bo cóż dobrego przyjdzie maluchowi z ciągle zirytowanej i zupełnie pozbawionej cierpliwości (z powodu przemęczenia) mamy?

  • Ja tez zostalam z dzieckiem sama nim sie jeszcze urodzilo. Zamknelam sie w domu i tylko dziecko dziecko dziecko. Potem wrocilam do pracy i praca dom praca dom. I tak dwa lata siedzialam w zamknieciu skupiona tylko na rachunkach pieluchach i gotowaniu. I smialam sie i plakalam jednoczesnie nad tym moim ciezkim losem. Az pewnego dnia spojrzalam jakos inaczej na siebie. Pomyslalam ze przeciez nie zawsze tak bedzie ciezko i skoro znalazlam kogos (dokladniej moja mame bo na opiekunke tez mnie nie stac) do opieki nad corka kiedy jestem w pracy to wycisne jeszcze kilka dodatkowych chwil dla samej siebie. Bo przeciez nie jestem tylko matka albo gorzej inkubatorem mleczarnia (tak wiem brzydkie okreslenia ale tak sie troche czulam w gorszych momentach). Jestem tez kobieta czlowiekiem. Potrzebuje isc do fryzjera albo poczytac ksiazke czy pogadac z kolezanka na kawie o pierdolach. I jakos to wszystko ogarnelam zeby nie zapominac o sobie. Bo matka nie jest mniej wazna od dziecka i tez ma swoje potrzeby. A poza tym jesli matka sama wychowuje dziecko to chocby stanela na glowie nie zastapi dziecku ojca w 100% i nie powinna miec z tego powodu wyrzutow sumienia. Takie moje zdanie. Pozdrawiam

  • Bardzo dobrze, że znajdujesz czas dla siebie. Moim zdaniem nie ma się co dać zwariować, przecież kobieta ma prawo do własnego życia i chociaż częściowej realizacji marzeń czy pragnień. Nie musi to być tak, że kiedy zostaje się matką przestaje się być kobietą. Jak ma się wsparcie męża, rodziców i teściów to jest dużo łatwiej, ale jak się tego wsparcia nie ma to również trzeba szukać czasu dla siebie. Dziecko musi wiedzieć, że matka ma prawo do swojego szczęścia – szczególnie dziewczyna, bo inaczej zacznie w dorosłym życiu powtarzać taki nieszczęśliwy schemat.

  • Zgadzam się z moimi przedmówcami, przykład idzie z góry i to jest święta prawda. Spełniając się będziesz miała siłę i chęci dla innych, mowa tutaj o chociażby dzieciach.

Leave a Comment