Tytuł jaki jest każdy widzi, ale się nie zapędzajcie. Myślicie, że znajdziecie tu informacje na temat wartości odżywczych, zapotrzebowania ich u dzieci? Taaa, jaasne… Mogę coś przepisać z jakiegoś opakowania jeśli chcecie, ale skoro jesteście tutaj to myślę, że czytać umiecie. No właśnie… Nie wiem czy kiedykolwiek będę czuła się na tylę mądra, żeby udzielać jakiejś mamie rad tak “sama z siebie”. Ktoś zapyta? Grzecznie odpowiem, ale tylko na temat na który się znam. Nie posiadam wykształcenia pedagogicznego ani dietetycznego więc oszukiwać nie chcę. Zresztą tyle tego teraz w internetach, wujek Google się kłania 🙂
Dziś będzie o tym jak nie zwariować w temacie “jedzeniowym”. Każda, naprawdę każda mama wie ile emocji potrafi wywołać jedzenie. Nie? A wyobraź sobie teraz pełną michę lodów grycanowych, pistacjowych, różanych, waniliowych, owocowych, z bitą śmietaną, słodziutkich, kremowych. A teraz? Ok. Sprawę emocji mamy załatwioną. W żywieniu dzieci jednak emocje to jedno a rozsądek to drugie. Jak nie zwariować? Jak przestać się biczować? Martwić?
Oto kilka pomysłów:
1. Zawsze, ale to zawsze miej przy sobie jedzenie. I nie tam jakieś zdrowe badziewie. Chrupki, paluszki, BUŁKA! Podane w odpowiednim momencie uratują Twój honor. Uciekałam kiedyś z przymierzalni. Ledwie ubrana. Jestem pewna, że gdybym miała wtedy cokolwiek moja duma zostałaby uratowana. Tak. Trauma została.
2. To samo dotyczy płynów. Podane potrafią uciszyć (so what , że na 10 sekund?!) najgłośniejszego smroda.
3. Skończ z gadaniem “nic dzisiaj nie jadłam”. Tak, rozumiem, że nie siedziałaś przy stole, stołku czy nawet na ziemi. Wiem, że jadłaś schowana w lodówce, za półką, w łazience czy gdziekolwiek indziej. Niestety to też posiłek. Nie? To musiałaś ostatnimi czasy strasznie schudnąć! Brawo!
4.Zacznij wierzyć, że ketchup to też warzywo. 4 letni Filip ketchup dawał do wszystkiego, a ja dumnie głosiłam, że dziecko je zbilansowane posiłki. (60% pomidorów to nie byle co)
5. Zawsze miej w domu owoce i warzywa. Tak na wszelki wypadek gdyby ktoś znajomy wpadł z dzieckiem, będziesz mogła dumnie powiedzieć “moje dziecko nie chce nic innego jesć!”. Klęska w oczach koleżanki gwarantowana.
6. Tu ważna rzecz: co weszło, wyjść musi. Tyczy się to również połkniętych monet, małych klocków itp. Twój pierścionek też się znajdzie. Wystarczy dobrze poszukać 🙂
7. Nigdy, przenigdy nie mów dzieciom, że w tym aucie które jeździ po osiedlu i wygrywa tą cholerną melodię, Pan sprzedaje lody. Nigdy! Powiedz, że ma on tam różne odmiany sałat. Albo fasoli. Podziękujesz mi za to.
8. Na dłuższe wycieczki zabieraj ze sobą najgorsze jedzenie jakie znasz. Chipsy, chrupki orzechowe, soczki w kartonikach, lizaki. Uratują Ci życie w ciągu kilkugodzinnej podróży. Zawsze.
9. Od jednego danonka jeszcze nikt nie umarł. Są dni, kiedy nie mam siły wciskać obiadu, prosić, żeby surówka była zjedzona, a już na pewno nie chce mi się miksować naturalnego jogurtu z owocami z ekohodowli. Moje dzieci jedzą czasami danonki. Niestety. Zlinczujcie mnie za to.
10. Mamom niejadków proponuję barwić wszystko farbami cukierniczymi. A nóż się jakiś nabierze, że ta śliczna kluseczka śląska to cukierek? Albo jeść takie jabłko w niby-ukryciu. Znajdą Cię w 2 minuty i zabiorą z rąk wszystko co masz.
Powodzenia!
Ja: Szymuś co jadłeś na kolację?
Młody (19 mies): pepup!
Ketchup najlepszym warzywem.. yeah…!
Justyna, akurat w punkt 4 można wierzyć – są dowody, że ketchup jest zdrowszy niż surowe pomidory, więc chyba nie jest tak źle 😀
prawda! ma więcej likopenu! Tym się bronię 😀
przyda się! super post!
hehehehe normalnie masz talent! A tak w temacie Hanson na wakacjach przez dawa tygi jadł jedynie frytki z ketchupem. Czyli jakby nie patrzeć same warzywa:)
Ziemniak z pomidorem! no a jaaaak! moje jedzą na zmianę naleśniki z makaronem z owocami- nie jest lepiej….
coś w tym jest. Moje dziecko, które w domu w miarę normalnie jadło na wakacjach zdziczało. Na śniadanie przez pierwszy tydzień jadło samo jajko, w drugim tygodniu bułkę z dżemem. Na obiad i kolację frytki, sam ryż lub sam makaron. Przez 2 tygodnie tylko to! Po innych daniach obiadowych tak się darło w restauracji jakbyśmy je za skóry łupili. Dobrze, że owoce wchodziły gładko 🙂
z jakiś tydzień temu znalazłam Twojego bloga jest genialny 🙂 dzisiaj w pracy przeczytałam wszystko , a w temacie parówki i słodkie płatki z mlekiem na noc wtedy wiem , że nie obudzi sie do 9 .00 rano 🙂 🙂 ale za to uwaga nie lubi żelków 😛
U mnie tez króluje ketchup a na wyjazd zawsze zabieram ,,niezdrowe,, jedzenie uff jak dobrze,że nie jestem sama
hehe wydaje mi się, że ma tak jakieś 80% mam, tylko połowa z nich nie chce się przyznać, że stosuje te metody 😛
Amen! I to są właśnie porady prawdziwej matki z życia prosto wzięte. A cała reszta która przekonuje o tym że ich dzieci jedzą na deser jako coś słodkiego suszone daktyle lub jakies inne wynalazki to mogą sobie pogwizdać 🙂
I tu się nie zgodzę moje dziecko na deser samo prosi o banana albo jabłko, czasem ciastko…
spokojnie, moje dziecko też wcina owoce i warzywa 🙂 ten jak i większość wpisów (tym bardziej z kategorii “niepoważne”) pisane są raczej w tonie wyolbrzymiającym zachowania 🙂
Zauważyłam, że bardzo modne stało się to, że dziecko je parówki, fast foody i inne świństwa…i krytykowanie osób, które starają się żywić dzieci zdrowo…dymu nie chcę robić…moje dziecko też zjada czasem rzeczy z tych niezdrowych 🙂
Tylko nie mogę pojąć dlaczego jest taka nagonka na osoby , które nie dają dzieciom niezdrowego żarcia…nie tylko w internecie ale również w realu…
no właśnie jest na odwrót! nie dajesz eko= zła mama! zresztą, powiedzmy sobie szczerze, co by Matka nie robiła, zawsze znajdzie się inna która jej to wytknie… najważniejsze to robić wszystko zgodnie z naszym sumieniem i tyle, olać postronnnych!
nie wiem gdzie to zauważyłaś, moje dzieci nie jedzą fastfoodów (no ok, raz na dwa tyg w chwilach najwiekszego zmeczenia dam im frytki), parówek też nie jedzą, wydaje mi się że troche wyolbrzymiasz “problem” i wlasnie w taki sposób “pietnujesz” mamy ktore od czasu do czasu dadza dzieciom coś niezdrowego
Nie chodzi mi tu o Ciebie…mi też zdarza się podać coś niezdrowego…ale uwierz, że dieta fast foodowa jest coraz bardziej popularna wśród dzieci…jak widzę 2 latka wpychającego w siebie paczkę frytek z która ja mam problem to chyba coś jest nie tak… nie jestem eko matką…ja po prostu ograniczam wszystkie dziadostwa do minimum…lub nie podaję…wiem, ze nie uniknę tego, że w przyszłości moje dziecko po to nie sięgnie…ale im później tym lepiej…od czasu do czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziło 😀
dokładnie! zdrowy rozsądek we wszystkim jest wskazany. Ja mam właśnei inne odczucia- świadomość rodziców wzrasta i już większość jednka nie spedza niedziel w McDonalds (a mi jako małej dziewczynce sie zdarzało, co to były za chwile! :D)… po prostu problem jest nagłaśniany i tyle, dlatego wydaje nam się, że “kiedyś tego nie było”. Było, tylko to kiedyś nie było problemem (bo sie o tym nie wiedziało)
Jak to mówi moja mama…kiedyś nie było aż takiego dostępu do wszystkich nowości…mieszkam w małej miejscowości…więc może dlatego…wszystko było inne- zaczynając od środowiska, jedzenia itp… dziecko idzie do przedszkola nie unikniesz różnych rzeczy, których w domu nie podajesz…moje dziecko np. nie może jeść czekolady…są ludzie, którzy tego nie mogą pojąć i twierdzą, że mam jej dawać bo wszystkie dzieci jedzą…nie daję jej kurczaka ze sklepu- z wiadomych przyczyn…znów to samo…i tak ze wszystkim…na szczęście ona wie co dobre i to zjada 😀
i to jest najwazniejsze, wlasnie o to mi troche chodzilo- wszyscy wszystko najlepiej wiedza! u mnie babcia sie obraza jak jej nie pozwalam dac cukierka dziesiatego juz dzieciom… nie wytlumaczysz…
Po przeczytaniu Twojego posta naszły mnie przemyślenia napisałam swój…o żywieniu też też jest tam wzmianka…od razu powiem, że nie ma on na celu przyczepienie się konkretnie do Ciebie…:) bo się nie o to mi chodzi:) żadnej wojny nie chcę 🙂
przeczytamy, zobaczymy hahaha
Czasem tak mam…coś przeczytam i mnie najdzie…a dużo takich przykładów mam niestety w swoim życiu…w internecie jest łatwiej…naciskasz krzyżyk i się odcinasz…w życiu się nie da niestety…
po prostu uważam, że mamy podobny punkt widzenia jeżeli chodzi o żywienie, tyle że nie możesz zrozumieć ze to tekst po 1. mocno ironiczny, a po 2. “rozgrzeszajacy” matki ktore czasami, w dniach totalnego doła i bezsilności lub po prostu niemocy dadza tym dzieciakom te frytki, nie jako codziennosc, jako ratunek. że nie muszą mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. no chyba, ze uważasz że powinny to zmienia wtedy postac rzeczy
Nie! nie powinny mieć w przypadku w jakim opisujesz…moje przemyślenia nie dotyczą Twojego tekstu…ale niektórych komentarzy…nie tylko zamieszczonych tutaj… 🙂
Napisałam wczesniej, że przemyślenia pojawiły się po przeczytaniu posta…poprawka po przeczytaniu komentarzy
wiekszosc w ironicznym tonie wpisu 🙂 na szczescie kazdy moze miec prawo do swojego zdania 🙂
🙂
Ketchup jest zdrowy, zawiera likopen 😛
Uśmiałam się po pachy. Ale nie wiem czy Ty tak na serio? Bo jak tak, to ja jestem z tych pozostałych 20% i akurat zdrowego odżywiania pilnuję najbardziej, chociaż łatwo nie jest. Ale we wszystkim chodzi o nawyki, a mój syn nawykł do bakalii i eko owoców 😉 Tylko z pozostałymi 80% mam czasem problem, o czym piszę tu:
http://lalunaloca.blogspot.com/2014/08/zdrowe-odzywianie-asertywnosc-kultura.html
A czytać Twojego bloga będę dalej. W końcu nie we wszystkim się trzeba zgadzać 😉
no bez przesady- moje dzieci nie żywią się samymi frytkami z ketchupem haha spokojnie, w tym wpisie raczej chodziło o nie popadanie w skrajności 🙂
artykuł pokazałam siostrze, która ma 3 dzieci( zawsze w wózku wozi mambę i chrupki) i powiedziała haha ale fajne dobrze pisze 🙂
Nie mam problemów z jedzeniem córki…zjada wszystko co dostanie…danonka próbowała- oddała, jogurt naturalny wcina bez niczego…czekolady jeść nie może bo ma od razu wysypkę…na czarną godzinę mam chrupki i bułkę 🙂
Hahahaha 🙂 jak ja to dobrze znam. U mnie w wózku również mamba, chrupki i biszkopty 😉 a o co chodzi z tymi danonkami? Ja czasem daję – czy to aż takie świństwo? starszy z kolei uwielbia danio…
A co takiego strasznego się stanie jak moja córka zje frytki, które sama zrobię i upiekę w piekarniku? Bo frytkom najbardziej się obrywa 😉
Czekałam na dzisiejszy post:)u mnie w domu je sie zdrowo, sami pieczemy chleb, pijemy koktajle, dzieci wiedza co to jest pesto, odróżniają wszystkie rodzaje orzechów, a pani w przedszkolu pyta skąd dziecko zna tyle nazw warzyw i owoców 🙂 ale nie robię problemu, gdy maja ochotę na Mc (sama lubie czasem wrabac) lub KFC. Słodycze tez mogą jesc kiedy chcą i nie rzucają sie na nie jak szczerbaty na orzechy! Apeluje do mam o rozsądek i nie przesadzanie. Wszystko jest dla ludzi
Uwielbiam Cię. 😉
[…] dla siebie? Chrupki kukurydziane! Soczek! Jabłko! Cheetosy! Banan! boom! ciepła kawa wypita! (TU też […]
1 – ooo tak. Zakupy tylko w sklepach które na wejsciu mają dział z pieczywem – 15 min zakupow w spokoju – tylko trzeba duza bułkę kupić by było co drylować ☺