Matka Polka Imprezująca. - Flow Mummmy
Uncategorized

Matka Polka Imprezująca.

Każdemu człowiekowi na ziemi należy się odrobina rozrywki., cytując klasyka “little party never killed nobody”. Potrzebujemy się zrelaksować, odstresować, potrzebujemy “dać naszej głowie” parę chwil spokoju, myślenia o czymkolwiek innym niż nasze obowiązki, problemy, niż nasza rodzina! Nie nie, te słowa to nie są dla mnie synonimy, choć niestety mają ze sobą na co dzień dużo wspólnego.

1173075_733064120099166_740611274_aJakieś 10 lat temu (!!!!!), moim głównym weekendowym zajęciem były balety, spotkania towarzyskie, wypady na piwo itp. Każda z nas to przechodziła, no ok są wyjątki, ale i Ci którym obce były dyskotekowe imprezy w jakiś sposób wykorzystywali weekendowy czas aby oderwać się od rzeczywistości. Czasami w chwilach załamania nerwowego fundowanego mi przez moje dzieci (średnio raz, dwa razy dziennie) zastanawiam się “gdzie te czasy, kiedy wciąż balowałam?!”. Otóż nie minęły! One wciąż trwają, nawet jako Matka, ja wciąż imprezuję! Tylko, że słowo IMPREZA totalnie zmieniła swoje znaczenie…

Każda młoda matka musi przyznać, że zaraz po porodzie, największą imprezą (i najbardziej wyczekiwaną), było samotne wyjście do sklepu! TAK! To wybieranie kreacji (nie jest to proste, bo ciążowe ciuchy sprawiają, że wciąż wygląda się jak w ciąży, a tych sprzed okresu “bebsona” albo w ogóle nie jesteśmy w stanie założyć, albo dają efekt “parówy” tudzież “szyneczki”), to podniecenie od rana, bo wieczorem (jak tylko mąż z pracy wróci), będzie można się oddać szaleństwom sklepowego parkietu. Te miejsca! Ci ludzie!

Pamiętam jak po urodzeniu Brunka cieszyłam się jak głupia, bo zabrakło pieluch i pierwszy raz pojechałam do supermarketu. O ŁAŁ!  To było coś! Później tylko pretekstów szukałam, żeby to powtórzyć!

Teraz, po urodzeniu Tedka, ciut mniej szału było, ale wciąż! Pół godziny samej w mieście?! Best time ever!

zdjęcie (1)

Jakby tak teraz się nad tym zastanowić, to musimy przyznać, że jest to cholernie żałosne, ale.. who cares?! Jest świetnie! Nic nie poradzę, że nie mam czasu na całonocne balety, a na samą myśl o kacu robi mi się słabo. Pewnie, że raz na jakiś czas trzeba, bez dwóch zdań! Ale “raz na jakiś czas” nie sprawi, że będę bardziej wyluzowana a głowa będzie mniej boleć. Za to godzina dziennie (chociaż pół!) sprawi, że o wiele lepiej będę znosić trudy dnia codziennego.

Także Matki Polki! Imprezujmy! Szlajajmy się wieczorami po sklepowych alejkach, chleb i pieluchy same się nie kupią! A jak mamy możliwość wyjścia na trening, do kina albo do koleżanki to tym lepiej! Odpoczniemy jeszcze bardziej, no i będziemy mniej żałosne 😛

 

 

   Send article as PDF   

23 komentarze

  • Jestem całkowicie “za”! Podpisuję się obiema rękami. Chętnie też zostawiam małego z mężem i wyskakuję na basen, czy gdzie tam chcę (np. do lekarza ;-)). Tatuś z synkiem też musza pobyć razem i się sobą nacieszyć 😉

  • ja po miesiącu od urodzenia wyszlam na DZIEŃ KOGUTA (wieeesz o co kaman…) to przeżyłam szok i jak spotykałam znajomych, którzy pytali “co tam?’ to nie potrafiłam odpowiedzieć.

  • Swietny artykul;) lepiej bym tego nie ujela:) ja tez zaczelam w koncu robic cos dla siebie-basen narazie tylko raz w tygodniu-ale co za radosc i wolnosc chwilowa;) pozdrawiam – mama 2,5letniej Julki i rocznej Oli.

    • ojjj, jak mi milo, ja jestem w takiej sytuacji jak byla Pani rok temu:) miedzy moimi Maluchami jest dokladnie 1,5 roku roznicy. i jak, jest ciut lepiej jak Maluchy sa starsze?:) moje obecnie maja Fi ponad 22 miesiace a Laura ponad 4:)

      marze o jakims wyjsciu. Flow, uwielbiam Cie czytac:) wlewasz ciut optymizmu w moje codzinne zycie:) Pozdrawiam!

      • ale ja jestem w tej sytuacji! mam trójkę dzieci: Filip 7 lat, Bruno 22 miesiące a Teodor 7 tygodni 🙂 i jest ok- ciężko, nerwowo i czasami depresyjnie, ale nie zamieniłabym tego na nic innego! 😀

  • Hahaha święta prawda :)!! Każda z nas potrzebuje choć troszkę czasu tylko dla siebie, bez tego domowego zgiełku, pieluch, prania itd…Ja od 1,5 roku (a młody ma prawie dwa latka) praktycznie codziennie wieczorem wymykam się na godzinkę na fitness lub siłownie 🙂 Gdyby nie to, już dawno siedziałabym w wariatkowie…A tak-ciało w porządku i matka zdrowa na umyśle 😉

  • Nie mogę się doczekać swojej pierwszej ‘imprezy’ po porodzie! Pal licho, że NAPRAWDĘ potrzebuję kupić kurtkę i buty, po prostu potrzebuję zakupów i połażenia gdzieś jak człowiek a nie człowiekopodobne coś z piłką do koszykówki przyczepioną z przodu 😉

  • 3 tyg temu urodziłam pierwsze dziecko i również idac do supermarketu czułam sie jakbym szła na imprezę. Już się bałam, że tylko ja jestem taka żałosna…. ;D

    • Ja podczas pierwszego wyjścia do galerii na zakupy, kupiłam sobie jedną gałkę loda, siedziałam w kawiarni i gapiłam się na ludzi, wafelka jadłam chyba z jakieś pół godziny, żeby tylko nie wracać do domu. To jest dopiero żałosne

  • Haha fajne, moj przyklad to wyjscie do apteki wieczorem po jakis tam lek to pol drogi sobie wesolo podbiegalam, usmiechajac sie do siebie wsrod ciemnych, ponurych ulic, mozna by pomyslec, ze wariatka, oczywiscie wybralam dodatkowo okrężną drogę…No i pierwsza samotna jazda samochodem, przypomniala mi do czego służy regulator dźwięku! Na przyszłość postaram sie być mniej żalosna 😀

  • trafione w samo sedno 🙂 trzeba zostać matką żeby zrozumieć ile uroku ma samotne wyjście po bułki!
    pozdrawiam,
    mama 7 miesięczniaka :p
    ps.
    uwielbiam Cię czytać! jakoś tak zawsze lepiej mi na duchu po Twoich tekstach!

  • Cotygodniowe wyjścia na zajęcia wyczekuję jak na zbawienie. Cudowne chwile oderwania od domowej rzeczywistości.
    Po urodzeniu RAZ wyrwałam się na imprezę-imprezę i … wolałam siedzieć przy stoliku i gadać niż zdobywać parkiety. Za drugim razem nawet do klubu nie dotarłam tylko zostałam z innymi mamami przy stoliku w knajpie.

  • Swietnie ujęty temat, dobrze, ze nie tylko ja tak myśle, bo juz zaczęłam
    Miec wyrzuty sumienia, ze tęsknię za lenistwem na kanapie pod kocem z książka zamiast ten czas poświecić na zabawę z dzieckiem. Każdy potrzebuje sie w jakiś sposób zresetować co przyniesie korzyści nie tylko mamie, ale i całej rodzinie.

  • Chyba najlepszy wpis ever!!!! Cyniczny, zabawny,a przy tym jaki mądry. “Pieluchy i chleb same sie nie kupią”, “bądźmy mniej żałosne”… 😀

  • Hahaha mam to samo przy dwójce. Młody prawie 3lata, Młoda 6mies. Na pocztę wychodzę codziennie. Przy pierwszym mialam wyrzuty ze wyrodna jestem. Teraz chetnie oddalabym choc jedno na pare dni do babci…

  • Jakie smutne to, ze takie prawdziwe. Po ostatnim miesiącu chorowania, jak mnie mój małżonek pyta czy mam ochotę sie “rozerwać” i pójść do pobliskiego (jedynego w najbliższej okolicy) sklepu po chleb itp, mam ochotę rozerwać jego. Ale nigdy nie odmawiam…

Leave a Comment