5 największych bzdur macierzyństwa. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

5 największych bzdur macierzyństwa.

Mam to szczęście, że żyję w czasach, w których nie dywaguje się już o pięknie i wzorowości ciąży, nie wnosi na piedestały naturalnych porodów bez znieczulenia, a kobiet nie karci za to, że karmienie piersią nie jest spełnieniem ich marzeń. A może jednak?

“Produkuję mleko, a ty jaką masz supermoc?”

“Nikt nie kocha tak jak mama.”

“Kiedy rodzi się dziecko, rodzi się mama.”

Czytam te hasła i myślę “miało wyjść spoko, a wyszło jak zawsze”. Mam 3 dzieci i niestety, ale w każdym takim haśle widzę nie tylko wywyższanie jednej grupy, ale też próbę zdeptania tej drugiej, stojącej niejako w opozycji. A może to moje przewrażliwienie?

Mamy to szczęście, że żyjemy w czasach, w których kobiety nie boją się obalania macierzyńskich mitów, zwłaszcza tych głoszących, że:

1. KARMIENIE PIERSIĄ PRZYCHODZI NATURALNIE.

Zgodzę się z tym, że karmienie piersią powinno przychodzić naturalnie, ale co jeśli tak nie jest? Co jeśli oprócz problemów fizycznych, dochodzi do tego zwyczajna niechęć do tej czynności. Mam trójkę dzieci, kocham je tak, że na samą myśl skręca mnie w żołądku, wychowuję ich na, mam nadzieję, dobrych i szczęśliwych ludzi. Czy jednak to, że absolutnie nie chciałam karmić piersią, mimo że mogłam, mimo że warunki do tego były świetne, naprawdę oznacza, że “sorry, ale na matkę to ty się nie nadajesz”? Czy to z miejsca powinno mnie skreślić?

2. DZIECKO NADAJE ŻYCIU SENS.

Jestem mamą praktycznie całe swoje dorosłe życie (najstarszego synka urodziłam w wieku 21 lat).  Nawet nie wiem jak to jest być dorosłym bez dzieci, a jednak kompletnie nie uważam, że gdyby moje życie inaczej się potoczyło, odczuwałabym jakieś braki z tego tytułu. Mało tego! Bezczelnie uważam, że ludzie nie mający dzieci wiodą tak samo zajebiste życie jak ci, którzy je mają!

3. DZIECKO UMACNIA ZWIĄZEK.

Niestety nie każdy. Niestety bywa, że (i uwaga, nie twierdzę absolutnie, że przez dziecko) związek się rozpada, bo na wierzch wychodzą cechy partnera niekoniecznie pokazujące, że warto z nim spędzić resztę życia. Pojawienie się na świecie dziecka, to totalnie hardcorowa sytuacja. To jak wyprawa w góry, zimą, bez namiotu i do tego na boso i bez stanika (nie wiem czemu, nie pytaj). Sorry, ale nie z każdym ma się ochotę to przeżyć (o ile w ogóle!).

4. CIĄŻA TO NIE CHOROBA.

No i ok. Tyle, że powiedzieć mogła to tylko osoba, która nigdy w tej ciąży nie była, ewentualnie szczęściara, która ciążę przeszła bezobjawowo. Bo powiedz to kobietom, które muszą całą ciążę przeleżeć w szpitalu, bez rodziny. Albo tym wymiotującym przez pół roku. I nie że raz albo dwa, tylko przez cały boży dzień. Powiedz to tym, które zasypiają na stojąco, wychodzą im żylaki, hemoroidy, a nogi puchną tak, że ledwo da się chodzić. Nie twierdzę, że to jest choroba, ale niech mi nikt nie wmówi, że jest lekko. I twierdzę to ja, ta której trzy ciąże nie były aż tak straszne…

5. JA NIGDY…

I tu wstaw to na co tylko masz ochotę… nie dasz smoczka? Nie zdenerwujesz się? Nie dasz sztucznego mleka? Nie zostawisz dziecka na dłużej niż 2 minuty? Nie wyprowadzisz się na miesiąc? No dajesz. Ja tych założeń miałam tyle, że całe szczęście, że ich nie pamiętam, bo na samą myśl mogłabym ze śmiechu się posikać, a jak wiadomo, mięśnie Kegla już nie takie młode…

Cieszę się, że żyjemy w czasach, w których każda kobieta ma prawo decydować o tym jaką mamą chce być. O tym, że przede wszystkim ma wybór jaką mamą chce być. Bo dopóki łączy nas ten sam mianownik pt. “szczęście i bezpieczeństwo dziecka”, dopóty nikt nie powinien wpierdzielać się nam w ten temat…

   Send article as PDF   

Leave a Comment