Jak zostać matką idealną? - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Jak zostać matką idealną?

Każda z nas chce być perfekcyjna. Najlepiej we wszystkim co robi. Chcemy, żeby szef czekał na nas ze łzami w oczach, tęskno spoglądając na nasze puste miejsce przy biurku (lub z nienawiścią na osobę która nas zastępuje), aż wrócimy z urlopu (hahaha) macierzyńskiego. Chcemy żeby nas facet miał pewność, że bez nas zginie – z głodu, brudu, tęsknoty. Pragniemy być bardziej sexy niż Beyonce, Shakira i Jennifet Lopez razem wzięte. Oczywiście, że tak! Nade wszystko jednak pragniemy być najlepszymi mamami na świecie – nie tylko dla naszego dziecka, także dla całego otaczającego świata.

W dzisiejszych czasach wiedzę na temat rodzenia (a także samej “produkcji”), karmienia, wychowywania i uczenia dzieci mamy podaną na talerzu. Serio! Jak grzyby po deszczu wyrastają blogi (ten także! nie myśl, że nie) gdzie matki wymądrzają się i udowadniają całemu internetowemu światu swoją zajebistość. Wejdź na taki Onet – pierdylion rad jak gotować, sprzątać, odprowadzać do szkoły. Nic tylko czerpać garściami i… się dołować. Wszyscy wiedzą najlepiej, w myśl “moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza, że właśnie moja racja jest racja najmojsza”. Proste.

Czy tylko ja mam wrażenie, że po przeczytaniu większości takich tekstów wychodzę na największą egoistkę świata? Bo nie karmiłam piersią, a przecież mogłam! Bo dzieciom bajki puszczam, bo daję słodycze i danonki (o fuck!), bo nie mam parcia, żeby Bruśka na nocnik na siłę sadzać skoro widzę, że nie jest gotowy. No jak dupa wołowa się czuję! A przecież mam być idealna! Wspaniała! Niezastąpiona! Mam tłumaczyć zawsze, nigdy nie krzyczeć. Nawet kiedy dzieci mi się biją tak, że aż wióry lecą. Nie. Mam grzecznie tłumaczyć, chociaż nawet mojego monologu nie usłyszą – wszak napierdzielają się tak, że dziwne by słyszeli. Wszyscy wiedzą lepiej! I wszyscy chcą mi wmówić, że robię wszystko do dupy.

Każdy ma coś do powiedzenia, a najwięcej ci którzy kompletnie tematu nie znają. “Nie karmiłaś?!” – mówi bezdzietna koleżanka. “Rodziłaś przez cesarkę?!” oburza się jakiś ojciec. “Depresja poporodowa?! Zajmij się dzieckiem a nie pierdołami” krzyczy teściowa. A Matka tak siedzi i tylko myśli: “kuźwa kiedy to się skończy?!” Otóż nie skończy się. Nigdy. Nawet jak urodzisz trójkę dzieci.

Ale wiesz, że jest rada na to? Bo to rada dla Ciebie – oni już zawsze przecież będą wiedzieć lepiej. “OLAĆ TO”. Nie denerwować się, nie przejmować i robić swoje. Bo dopóki Twoje dziecko jest zdrowe, szczęśliwe i co rano mówi Ci z uśmiechem na twarzy, że Cię kocha to znaczy, że odwalasz kawał dobrej roboty. Na przekór wszystkim radom.

   Send article as PDF   

26 komentarzy

  • Świetny tekst ja bym jeszcze od siebie dodała że wszyscy dookoła myślą że jak siedzisz z dzieckiem w domu a nie w pracy to nie masz co robic i co chwile pojawiają sie telefony..”mogłabyś kupić mi to,tamto siamto bo przeciez siedzisz w domu” albo zaczynaja rozmowe od tekstu “co robisz dzisiaj..na odpowiedz siedze w domu i odpoczywam nastepuje chwila ciszy (no bo jak tak mozna) i prosba zeby gdzies isc, cos komus zalatwic…ogolny brak zrozumienia ze matce tez sie moze czegos nie chciec bo wol iposiedziec w domu….i te super rady na kazdy temat….albo porownanie starszych pan ze “masz tylko dwoje dzieci i o wiele latwiejsze zycie bo za moich czasow nawet pampersow nie bylo tylko pieluchy tetrowe”…to akurat najbardziej mi dziala na nerwy nawet teraz piszac to szczeka mi sie zacisnela….

  • Ja serio staram się nie przejmować, ale czasami nie daję rady… Mam obok siebie, na co dzień (tak, na co dzień) kilka takich wszechwiedzących osób – doradców, którzy chyba myślą, że nie potrafię się zajmować swoim dzieckiem i od porodu, czyli już długie 10 miesięcy “radzą” mi na każdym kroku. Na początku ciągłe zarzuty, że na pewno mam za mało pokarmu i powinnam dopijać mm, bo dziecko głodne, później stopniowo dochodziły inne rzeczy, np. za grubo/za cienko ubrałam, bez czapki/skarpet – o zgrozo, zamarznie! Teraz jak mały je już dużo innych rzeczy to najchętniej karmiły by go non stop, bo przecież ja go głodzę, on chce jeść i tak w kółko. Nie mówiąc o tym, że raz jedna z ciotek dała mojemu dziecku truskawkę, po której dostał wysypki i powiedziała mi o tym dopiero po fakcie, jak przez tydzień walczyłam z wysypką i zachodziłam w głowę po czym mógł ją dostać… Także może z jednej strony to jest śmieszne, ale z drugiej… Praktycznie codzienne uwagi, zero wsparcia, to jest męczące… A mój chłopiec jaki jest? Cudowny, wiecznie uśmiechnięty, zdrowy (jeszcze mi nie zachorował ani raz), super się rozwija, no ale najwidoczniej te nasze ciotki tego nie widzą…

    • Kasiu, mam trójkę dzieci. Pierwszą córeczkę urodziłam po bardzo długim porodzie, miałam później lekką depresję poporodową. Chyba przez brak siły pozwalałam teściowej na wieczne rady, dokarmianie, wtrącanie się. Teraz stanowczo powiedziałabym tym “życzliwym”, że wiem najlepiej, co robić i nie życzę sobie rad.
      Może przyjdzie czas, ze też uda Ci się to zrobić 🙂 Będzie CI lżej. Trzymam kciuki! Też Kasia

  • oj zgadzam się. U mnie nawet M o tym zapomina. Moja córka jest delikatnie mówiąc, trudna. Ma laska charakterek a do tego choleryczka (to po mamusi 😛 ) więc ogarnięcie jej… to hardcore. M wraca z pracy i dlaczego na nią krzyczysz? jak to słyszę to od razu przestaje nią się zajmować i odsyłam do tatusia – 2h i sam ma dość 😛

  • Mój co prawda dopiero uczy się mówić,ale największą nagrodą za moj trud i wysiłek jest mega oblesny,mokry do granic możliwości calus,niespodziewany przytulas o 6 rano kiedy jeszcze spie,a mały po cichu wdrapie się na lozko. Dla takich momentów warto żyć.

  • Amen! 🙂 czysta brudna prawda! Trafiłaś w samo sedno 😉 każdy wie lepiej od matki… na początku się przejmowałam serio! A teraz już nie słucham i potakuję z grzeczności :p

  • Jak zwykle strzelasz w samo sedno. Ja tez jak czytam niektore blogi widze te kolorowe zdjecia z usmiechnietymi rodzicami i dziecmi i ta wszedobylska slodycz mysle sobie ze jestem do niczego ze moze moje dzieci nie sa szxzesliwe bo z tych niektorych wpisow wynika ze matka to ze mnie zadna

  • Chyba wszystkie to przerabiamy i chcąc być w porządku z samą sobą powiem, że i mnie się zdarzyło być po tej drugiej stronie, chociaż na szczęście zazwyczaj w porę gryzę się w język i moje złote myśli światła dziennego nie oglądają. Chcemy być perfekcyjne, bo nam się wydaje, że wszystkie mamy dookoła takimi są. Na blogach nie widać syfu w domu, a i do danonków mało kto się przyznaje, chociaż z półek sklepowych znikają jak świeże bułki. Minęło trochę czasu zanim i mnie udało się do tego wszystkiego zdystansować. Na początku oglądałam te wszystkie blogi i mnie krew zalewała, bo nie dość, że sama czułam się nieatrakcyjna, beznadziejna to jeszcze wszędzie widziałam tylko to nie tylko piękne rodziny ale i ich cudowne wakacje, fantastyczne domy, kremy z górnej półki (niby przez przypadek znajdujące się w kadrze), ciuchy za połowę mojej wypłaty, a u nas ciągle ten kredyt… No ale tak to już jest, że trzeba się nauczyć brać na wszystko poprawkę i nie obwiniajmy o to całe zamieszanie tylko blogosfery, bo w końcu od kiedy pamiętam w Klanie czy M jak miłość też się po domu w szpilkach chodziło i wstawało w pełnym makijażu 😉

    • Hehe bez kitu w kazdym filmie serialu chodza w butach,szpilkach i innych takich…..nie przypominam sobie by gdziekolwiek nosili po domu kapcie lub calkiem boso smigali……a pusc dziecko u siebie w golych nóżkach i na tą chwile niech Ci wejdzie któraś babcia czy ciocia….kazanie murowane jak nic…..

      • Oj moja co przeziębienie to kazanie – bo chodziła po domu bez kapci! A guzik tam!

  • Najważniejsze to robić wszystko w zgodzie ze samym sobą. I słuchać niezawodnej intuicji. Pozdrawiam

  • O rany, a ja tekst umoralniający u siebie trzasnęłam. O ryku w przedszkolu. A tu wszystko prawda!!! Idę po melisę i na ganek z dzieckiem w piachu grzebać.

  • Też się nad tym wszystkim miliard razy zastanawiałam, czytałam mądre książki i setki artykułów o wychowaniu, pewnego dnia rzuciłam wszystko w kąt bo zdałam sobie sprawę, że przecież to NASZ!!! syn, nasze geny i jest wychowywane w określonym środowisku. Jedynie rodzice wiedzą jak mają wspierać w rozwoju swoje dziecko. My też mamy określony charakter i wartości, jeśli będziemy postępować wbrew sobie, a tylko dlatego że tak radzą inni z pewnością zaszkodzimy sobie i swojemu dziecku.”Metody”wychowawcze, lub złote myśli, którymi jesteśmy zasypywane może działają na Stasia, ale już na Krysie niekoniecznie (a przecież mama Krysi tak się stara wychowywać ja książkowo)

  • Caly tydzien walka o miano idealnej, sniadanka, obiadki, czyste ubranka trzy razy dziennie, tlumaczenie i wspieranie a potem jednego dnia przytrzaskujesz starszemu dziecku palce i choc ono zapomina po godzinie, Ty nie przesypiasz nocy zadreczajac sie ze matka z Ciebie zadna a gdy w natloku zajec dnia nastepnego w koncu udaje Ci sie zapomniec, Twoje drugie dziecko laduje buzka na asfalcie, jego warga puchnie w mgnieniu oka a spojzenia wszystkich matek (tak! Matek ktorym przeciez tez musza zdarzac sie wypadki) mowia Ci “mialas racje, matka z Ciebie zadna” i kryzys gotowy :/

  • Och ależ dziś trafiłaś tematem, lecę upocona, dodatkowo leje deszcz z wózkiem z przedszkola do lekarza, za 20min koniec rejestracji, a jakaś pani ciociadobrarada “taki duży kawaler i ciągle w wózku? ” nie, proszę bardzo, niech się pani nie krępuje, w pół godziny przedrzeć się bez auta przez 3dzielnice krokiem spacerowych 1w przód, 2 w tył i zerwijmy jeszcze tego kwiatka po drugiej stronie ulicy, proszę, zapraszam, chętnie popodziwiam 😉 ech kobieto,dziękuję za wpis, jak ty dobrze działasz na mąż duszę i psychikę

  • Ej weź, ja jestem hiper beznadziejną matką – dziecko bez skarpetek, szoruje podłogi gdzie chce, pije czystą wodę, nie dostaje czekolady, w upały siedział w basenie non stop (miał 6-7 mcy), teraz tarzamy się w piachu (8 mcy), nic tylko pracownika socjalnego mi przydzielić 😉
    I u nas nie ma jeszcze ani mówienia, ani całusków, ale jest czworak do naszego łóżka i łapka na nosie 🙂

  • Czy jako jedyna nie chce być perfekcyjna??
    Może wynika to z tego, że nigdy nie byłam. Zawsze wolałam oodpocząć niż pracować, sprzątać, gotować a później robiłam to wszystko w biegu wylegujac się wcześniej pół dnia i oglądając seriale;)
    Co do bycia matka to robie wszystko zgodnie ze swoim sumieniem. Wg niektórych jestem za bardzo zbzikowana na punkcie swojego dziecka, jego diety itp a wg innych za mało a ja uważam że znalazłam złoty środek i Lubie to ze wreszcie po półtora roku nie przejmuje się opinią ludzi.
    Karmiłam piersią 13,5 miesiąca i ciesze się z tego powodu ale nie było to mistyczne doświadczenie. Po prostu się ciesze. Co więcej, podawałam butle co jakoś czas tylko po to, żeby napić się wina.
    Heh. Perfekcja?? Na pewno nie dla mnie.
    A bycie jak J.Lo czy Beyonce to już inna sprawa. Chętnie 😉

    • to jest zdrowy rozsądek! ja też nigdy nie zbzikowałam, i przyznam – czasami mi z tym źle. Mam bardzo duże poczucie indywidualizmu, czuję się jednostką i pewnie to stąd się bierze. Mnie nawet drażni jak ktoś mówi “daję z siebie zawsze 110%”. Wtedy sobie myślę: “ale po co? o zasadzie Pareto nie słyszałaś?”. Jestem leniem, chociaż takim co lubi porządek, pracę. Zawsze szukam jak coś zrobić jak najmniejszym kosztem, i zawsze wychodzę na tym najlepiej 🙂

  • Dystans, ku… dystans, albo wszyscy umrzemy!
    Karmię piersią 19msc, szok nie? Nikt nie docieka dlaczego, skąd taka decyzja. Przede wszystkim mój synek jest bardzo uczulony na białka mleka krowiego i po wypróbowaniu kilku mieszanek poddałam się, dostał takiej skazy białkowej że hej. Hydrolizatami pluł dalej niż widział. Po drugie ma duże problemy z brzuszkiem i na sztucznym mleku tylko mu się pogarszało, a żadna matka nie chce, żeby jej dziecko cierpiało. Ostatnia sprawa – jestem świadoma wszystkich korzyści jakie płyną z kp – skoro mogę, chcę, to dlaczego mam odmawiać tego dziecku?
    Śpię z dzieckiem. Olaboga! Jak to sam nie usypia? Jak to nie śpi w łóżeczku? Ano tak, że cholernie potrzebujemy, oboje, tej bliskości. Jego tata zmarł kiedy byłam w ciąży, po porodzie cierpiałam na depresję poporodową (trwa ona do tej pory, dopiero co się dowiedziałam, co mi dolega) i mamy naprawdę mnóstwo ciężkich chwil za sobą.
    A poza tym… karmię w nocy! Próchnica! Złe nawyki! Tfu, zła, niedobra matka. Ząbki są śliczne, grunt to higiena. Złe nawyki? No nie wiem, czy nakarmienie dziecka kiedy tego potrzebuje jest złym nawykiem… dzieci butelkowe też się budzą na mleczko w nocy… a jakoś nie słyszałam uwag na ten temat. Mleko z butelki – spoko, mleko z piersi – jak możesz??!! Dawaj mu koperek/ wodę. Skubany nie dawał się oszukać, nie ma szans, płakał tak, że tak po kilku razach, przyznaję – wymiękłam. Bałam się, że się udusi.
    Nie latam za synkiem z nocnikiem, nie zmuszam. Nie jest gotowy, nie mamy na to, nomen omen, parcia. Mały ma duże problemy z kupką od urodzenia, jest na lekach. Stres z nocnikowaniem, ‘treningiem’ czystości tylko by to pogłębił. Najpierw musimy wyzdrowieć, później zajmiemy się resztą. Ale nieważne! Dzieci ciotki/kuzynki/sąsiadki/pani z kiosku robiły na nocnik jak miały roczek!

    I nieważne, że każdego dnia budząc się rano walczę z tą cholerną depresją, żeby uśmiechnąć się do synka, wstać i zrobić śniadanie; że czasem mam ochotę usiąść w kącie i wyć, bo nie tak miało być. Nie, to nieważne. Na domiar złego nie mam modnego wózka, nie ubieramy się w Zarze czy H&M, tylko głównie w lumpeksach. Nie kupujemy w Almie czy Tesco tylko Biedrze albo Lidlu. Patolodży 😀
    Normalnie… Mops już jedzie!! :DD http://pl.memgenerator.pl/mem-image/mops-juz-jedzie-pl-ffffff-1/d

    • I żeby nie było… Mój synek jest ślicznym , dużym, pogodnym chłopcem. Wszyscy się nim zachwycają i tym, jak wspaniale sobie radzę w naszej sytuacji… i że znajduję czas jeszcze żeby się umalować, uczesać, ubrać… ale wystarczy, że rozmowa zejdzie na temat karmienia czy snu, nagle się okazuje, że nie jest już tak fajnie… tak jakby to definiowało nasze macierzyństwo… a nie to, czy nasze dziecko jest po prostu, najzwyczajniej w świecie, szczęśliwe! :):):)
      Flow, serio, danonki?? Jak możesz?? Mnie znajoma położna skrytykowała za kaszkę Nestle, po której zresztą mamy mniejsze problemy z brzuszkiem ://
      Sorry za mój wywód, coś mi się wylało ze środka, zazwyczaj przemilczam te komentarze, ale jednak potrafią one zaboleć…

      • o matko jak ja się poryczałam przez Ciebie, przez Twoją historię… i tylko wstyd mi, że ja, przecież bez problemów! z mężem u boku, chociaż nie w tym momencie, ale zaraz już ze mną, mam czelność mieć gorsze dni. Nie powinnam, płaczę bo wstyd mi, że mam czelność marudzić. Brawo dla Ciebie. naprawdę brawo. Za odwalanie najlepszej roboty na świecie, dla siebie i swojego synka…

      • Bardzo poruszył mnie Twoj komentarz.Szczerze PODZIWIAM! Jestes super mamą! Ja karmilam 18 m-cy, łóżeczko okazała się zbędnym gadżetem bo Mała spała z nami(w trakcie ciąży było to nie do pomyślenia ?). Teraz niby “śpi sama” ale w ciągu nocy i tak ląduję u Niej. Kocham Ją nad życie ale zdarzają się kiepskie dni, jak każdemu.
        Trzymam kciuki za Ciebie dzielna mamo. Wiedz że jesteś niesamowita a Synuś ma najlepszą mamę jaką mógł sobie wymarzyć .

  • Kurczę, liczyłam że pociągniesz temat. Za krótka notka! Pragnę więcej przykładów niedoskonałości :))
    U mnie to samo – szczególnie z tym nocnikiem… córka ma dwa lata, a ja czekam aż sama ogarnie o co chodzi i aż zacznie jej przeszkadzać kupa przylepiona do pośladków. Nie chcę się szarpać. A cała rodzina suszy mi głowę, co gorsza robi wszystko, by dziecko zawstydzać. “Taka duża i nie siusia na nocniczek??”. Toż to jest rozbój w biały dzień. Każdy chce wychowywać nasze dzieci. Gorzej że na odległość – bo jak ja chcę wyjść gdzieś wieczorem, to nie ma z kim gawiedzi zostawić…

  • Nie potrafię zrozumieć, jak dorosła kobieta potrafi przejmować się opiniami innych… Mnie jakoś nikt nie ocenia, nie krytykuje… może dlatego, że ja tego nie słucham, a może dlatego, że szybko zamykam usta tym wspaniałym doradcom. Obojętnie czy to matka, teściowa, babcia, koleżanka czy nie wiem kto jeszcze. TO JEST MOJE ŻYCIE. Zdanie, które naprawdę łatwo wypowiedzieć i żyje się lżej. Polecam. I nie, wcale nie chcę być idealna. Dziewczyny, więcej asertywności i wiary w siebie!

  • Świetny artykuł :D. Ze wszystkich “dobrych rad” nikt mi tak nie dowalił jak moja matka… po porodzie (mieszkam w Anglii, ona w Polsce) praktycznie nawet do mnie nie zadzwoniła.. ok rozumiem nie chciała przeszkadzać, ale SMSa mogła wysłać.. za to jak tydzień później się dowiedziała że nie karmię synka piersią to nie pytała dlaczego tylko od razu zrobiła mi o to wyrzuty jakbym zamiast mm podawała młodemu wodę z kałuży… i tak tygodniowe wyciąganie mnie przez męża z depresji szlak jasny trafił a ja wyłam przez cały dzień bo karmić bardzo chciałam ale bardzo poważne komplikacje porodowe mi to uniemożliwiły czego żałuję do dziś (ponad 3 miesiące). Na szczęście duża odległość ogranicza wszelkie inne dobre ready (od każdego) praktycznie do 0 i dostaję tylko te o które sama proszę ;).

Leave a Comment