Dziecko nie chce iść do przedszkola? - Flow Mummmy
Uncategorized

Dziecko nie chce iść do przedszkola?

“Przejdzie mu…”. Tak mówią moja mama, babcia, sąsiadka. Tak piszą poradniki, odpowiadają psycholodzy, zapewniają pedagodzy. I kurcze mają rację. Szkoda tylko, że ten sławny kryzys przedszkolny (nazywany też kryzysem “trzeciego dnia”) jest tak cholernie ciężki do przeżycia. Nie tylko dla dziecka, także dla rodziców.

a14 (1 of 1)

W większości przypadków pierwsze dni naszego dziecka w przedszkolu są niczym sielanka: maluch leci jak na skrzydłach, szczęśliwy na myśl o nowych koleżankach, kolegach no i oczywiście zabawkach. Nowe zabawki! Kto by się nie cieszył?! Wszystko jest cudowne i świeże, a nasze 3 latki (zazwyczaj) są przecież w okresie w którym pragnął nowości! Chcą poznawać świat, właśnie dlatego zadają miliony pytań z serii “kto, co dlaczego, po co, jak, gdzie” itp., itd. Dzieci w tym wieku są ciekawe świata, chcą go poznawać i doświadczać, ale…

No właśnie. Ale “mama to mama” (“tata to tata”). No jak tą swoją ukochaną mamę ma to dzieciątko zostawić? No jak? Kryzys się pojawia w momencie kiedy dziecko zaczyna kojarzyć fakt, że przedszkole = rozstanie z mamą. Dlatego zaczynają się płacz, lament, prośby “mamo zostań”. To ostatnie najdokładniej pokazuje o co dziecku chodzi. Ono nie chce zrezygnować z przedszkola, ale też nie chce być bez najbliższej mu osoby która zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa.

Co w takim razie możemy zrobić? Niewiele, możemy być (a właściwie musimy) być konsekwentne. U nas jest tak, że kryzys “zaczyna się” w drodze do przedszkola. Wieczorem jest zapewnianie, że “psedskole fajne”, buty ubierane są w miarę chętnie, a dopiero przed drzwiami placówki Brusiek zaczyna “mamo ja nie ce, ja ce z tobą, chodź ze mną, i z Edzie”. Na moje szczęście na Brunka fantastycznie działa metoda odwracania uwagi: “Brusiu chodź pokaż mi szybko które to jest twoje ulubione autko” albo “Brusio jak się nazywa ten kolega?”. Może nie działa od razu po pierwszym pytaniu, ale po 5 już na pewno 🙂

Kiedy kryzys minie? Kiedy maluch zda sobie sprawę, że mama (czy ktokolwiek) zawsze go z tego przedszkola odbierze. Może to potrwać 3 tygodnie, 5, 10… Co jeszcze możesz zrobić? Nie przywiązywać do niego (kryzysu of kors) zbyt dużej wagi. Nie wypytuj dziecka dlaczego nie chce iść (jeżeli widzisz, że np. wychodzi z sali zadowolone, a tak jest u nas), nie dramatyzuj, nie pokazuj dziecku, że ma powody do złego samopoczucia. To jest adaptacja, Twoje dziecko ma prawo czuć się źle, tak jak Ty byś źle się czuła nagle w nowym miejscu bez najbliższych sobie osób, a w dodatku w sali pełnej obcokrajowców. Kicha co? Dokładnie. Ale na szczęście taka co po jakimś czasie mija, ot tak. Ja obstawiam jeszcze 2 tygodnie. Najważniejsze to zdać sobie sprawę, że to normalna sytuacja, i jeszcze normalniejsza reakcja. Wszystkie, prędzej czy później, będziemy przez to przechodzić. Damy radę 🙂 Nasze dzieci tym bardziej.

A jak Twój maluch? Miał kryzys na początku swojej przedszkolnej drogi? Jak sobie poradziliście (bo jasne, że i Ty i Twoje dziecko przeżywaliście ten słynny przedszkolny smuteczek) ?  A może ominęła Was ta wątpliwa przyjemność? Szybko opowiadaj! :*

a19 (1 of 1)

a18 (1 of 1)

a16 (1 of 1)

a17 (1 of 1)

a8 (1 of 1)

a6 (1 of 1)

a7 (1 of 1)

   Send article as PDF   

29 komentarzy

  • My aktualnie przechodzimy kryzys w żłobku. W połowie drogi do sali mój synek robi w tył zwrot i dosłownie przyczepia się do mnie jak rzep. Nie chcę się odkleić.

  • My z mężem ustaliliśmy że to on rano przed pójściem do pracy bedzie zaprowadzał Wojtka do przedszkola. Faktycznie to się sprawdziło, bo łatwiej dziecku rozstać się z Tatą niż z Mamą. Niestety raz ja musialam go odprowadzić i juz w domu był płacz. Jak sobie z tym poradziłam? Nie przedłużałam rozstania. Buziak i pa pa. Żadnego pocieszania, brania na rece, przedłużania pożegnania. Dziecko ma wrażenie, że może rodzic się złamie i zabierze go do domu.
    Jasno stawiam sprawę jeśli chodzi o powrót . Mówię: będzie drzemka, potem podwieczorek i przyjdę po Ciebie. Nie mówmy, że zaraz przyjdziemy, bo tak nie będzie i dziecko poczuje się oszukane. Opowiadam też co fajnego będzie w domu po przedszkolu, ulubiona bajka czy kochane kakao 🙂
    Odpukać mieliśmy takie ciężkie dwa dni. Właśnie ten trzeci i poniedziałek po pierwszym weekendzie już z przedszkolem. Teraz Wojtek jest bardzo zadowolony i rano szybko sie szykuje i chetnie idzie do swojej grupy i Pani.

    • “bo łatwiej dziecku rozstać się z Tatą niż z Mamą.”
      Co z abzdura!! W takim razie co z niego za ojciec skoro dziecko sie do niego “nie przywiązuje”. Moja córka płacze za mna tak samo jak za moja żoną (swoja mamą), nie ma reguły.

  • U nas codziennie rano jest ‘ja nie chce pkola, bede plakal.’ I zaczyna wyć.A kiedy go odbieramyo nie chce wychodzić z sali i wieczorem krzyczy,że chce już do pkola… Przez 3 pierwsze dni płakałam razem z nim ale teraz się uodporniłam. 😉

  • Moj synek byl pozytywnie nastawiony do przedszkola. Pierwszego dnia zostal bez placzu i marudzenia, ale musielismy go odebrac wczesniej niz planowalismy, bo plakal. Drugiego dnia juz mniej chetnie szedl, byla tez powtorka z dnia poprzedniego jezeli chodzi o jego odebranie. Trzeciego dnia byl juz kryzys, lament i pozostawienie placzacego synka w objeciach wychowawczyni (jak i zreszta 3/4 reszty dzieci). Ale o dziwo zostal duzo dluzej niz w dwa poprzednie dni i przywital nas zadowolony. A czwartego dnia obudzil sie z katarem i przez nastepny tydzien juz nie chodzil… Zmartwilo nas to, bo balismy sie,ze caly proces zacznie sie od nowa. Owszem, nie bylo lekko, byla niechec, nawet placz, ale dawal rade. Przeszlismy tez wtedy do fazy drugiej, czyli do pozostawiania go na dluzej. Balismy sie, ze zle zniesie popoludniowe laczenie grup bo to inna sala, dzieci, Pani. Ale tu nas tez pozytywnie zaskoczyl i nawet mu sie to spodobalo, bo nowa sala to nowe zabawki 🙂 Tak pochodzil tydzien i znowu zachorowal (ehhh…) i kolejny tydzien w domu… Ale…juz drugiego dnia na “chorobowym” stanowowczo stwierdzil, ze chce szybko wyzdrowiec, bo chce do przedszkola isc, bo “ja mamusiu ju lubie chodzic do przedszkola” 🙂 Od tej pory nie nie ma problemu z porannym szykowaniem, zostawianiem go w sali, czy odbiorem po prawie 8 godzinach. Ba! Ciezko jest go z przedszkola wyciagnac 🙂 Zatem kazdy kryzys mija, zarowno u dziecka jak i rodzica. Moje “przezywanie” to inna historia, zbyt melodramatyczna na opisywanie na forum :D, ale mi minelo 😉 Reasumujac teraz jest super i oby tak dalej. A ze przedszkole kazdego dnia przynosi jednak jakies atrakcje, to mysle ze euforia jeszcze potrwa. 🙂

  • U nas jest dokładnie tak jak opisujesz. Mój maluszek ma co prawda rok i 10 miesięcy więc chodzi do żłobka. Na początku, kiedy inne dzieci płakały, Tomcio był dzielny i chętnie jeździł do żłobka co mnie samą dziwiło ale i bardzo cieszyło. Niestety teraz po 3 tygodniach nadszedł kryzys i niby chce iść do “dzidzi” i “niani” ale od rana mina do płaczu. U nas sprawdza się odwracanie uwagi książeczkami i zabawkami, które bierzemy z domu lub z przedszkolnej biblioteczki i tłumaczę mu, że teraz niania opowie mu bajeczkę albo się z nim pobawi i jak na razie działa. Za to popołudniami jak po niego przyjeżdżam to by został w żłobku na noc- nie chce iść do domu 🙂 Dacie radę mamusie! Powodzenia!

  • Moj syn tez w tym roku rozpoczol przygode z przedszkolem. Pierwszy dzien byl super, drugi tez, ale juz trzeciego dnia placz w drzwiach przedszkola. Poprzytulalismy sie troche, buziak i oddalam go w rece pani przedszkolanki-plakal, serce mi pekalo, ale musialam go zostawic. Nie pomagaly codzienne rozmowy o nowach zabawkach, kolegach i kolezankach, codziennie bylo to samo. Po trzech tygodniach, myslalam, ze zrezygnuje i ublagam babcie, zeby na czas kiedy bede w pracy zaopiekowala sie malym, ale nagle zdarzyl sie cud… 🙂 Dziecko chetnie weszlo do placowki, pomachalo mi w drzwiach i poszlo sie bawic. Nie moglam w to uwierzyc. Przy odbiorze malego, ze sto razy pytalam, czy aby na pewno nie plakal i zapewniono mnie ze ani sekundy 🙂 Wiec jesli chodzi o nasz sposob na przedszkolny kryzys to nie mamy zadnego, ale wiem, ze potrzebna jest cierpliwosc i czas.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Moglabys napisac, gdzie kupujesz ubrania dla swoich chlopakow? Na kazdym zdjeciu wygladaja bosko 🙂 Zreszta ty tez 😀

  • U nas nie było tak źle,jak przypuszczałam. Zacznę od tego, że moja Anula jest już tym młodszym,drugim dzieckiem i przez dwa ostatnie lata dzień w dzień zaprowadzała ze mną swojego starszego brata,więc z przedszkolem, paniami (nawet kucharkami!) była zaprzyjaźniona;) Pierwszy dzień w przedszkolu byk super,zero płaczu,do wszystkiego chętna,z jedzeniem w ogóle nigdy nie ma problemu.Wieczorem pytam ją, czy pójdziemy jutro znowu do przedszkola.I tu jej zdziwiona buźka: “Ale ja już byłam w przedszkolu przecież!” Hmm,dziecko sobie pomyślało, że mama od pół roku śpiewała o przedszkolu, to ok,pójdę raz i z głowy 😉 Drugi dzień,to była jakąś masakra,musiałam ją na siłę wsadzić do samochodu,zaciągnąć do szatni,a już przy rozstaniu armagiedon 😉 szarpała się,wyrywała, pani Bożenna miała przerazoną minę 😉 Ja się zmyłam, jakoś ją wciagneli do sali,a ja siedzę za drzwiami i słucham. Krzyczy,wrzeszczy, krzyczy,cicho. A ja w płacz, i tak przebeczałam w domu całe pięć godzin (wspomnę też,ze mój pierworodny szesciolatek pierwszy dzień rzucony w czeluści pierwszej klasy,nowej szkoły itp.) Po pięciu dłuuugich godzinach lecę po moje dzieciątko,w myślach obraz zaplakanego dziecka,wchodzę, a tu moja Andzia bawi się w najlepsze.Uspokoiłam się już całkiem po rozmowie z panią i trzeci dzień,nie obyl się bez marudzenia, ale już nie było tak wielkiej tragedii.Właśnie mija czwarty tydzień,a królewna co wieczór szykuje sobie sukienki do przedszkola.Naprawdę dziecko musi samo zrozumieć, że mama na pewno przyjdzie,ze pani nie gryzie, że przedszkole to po prostu super zabawa. 🙂

  • U nas placz byl tylko raz… Gdy Mama widzac, ze dziecko cierpi (mialysmy maly wpadek, przytrzasnelysmy paluszki drzwiami wychodzac z lazienki) zaproponowala zeby dzis zostac w domu… Mala zaraz zapomniala o palcach i jak na skrzydlach leciala do przedszkola… Chodzimy juz miesiac, codziennie na 7 godzin i choc gdy ja odbieram, radosc jest ogromna to i tak rano wstaje pierwsza i budzi wszystkich zeby tylko sie nie spoznic 🙂

  • U nas bylo podobnie ale w zlobku – Mlody zaczynal wyc w samochodzie jak tylko widzial ze skrecamy w strone zlobka, ale za rada naszej zlobkowej nauczycielki nie dalismy sie 😉 Nawet jak wczepial sie we mnie, ona go ode mnie odbierala i zabawiala czym sie tylko dalo zeby nie widzial ze ja wychodze, a ja sie ulatnialam bez zadnych gadek, buziakow itp – zadzialalo! Mlody przestawal plakac po 2 minutach i szczesliwie spedzal czas z dzieciakami, a ja staralam sie go odbierac zawsze o zblizonej porze. Zajelo nam jednak kilka tygodni aby sie od tych porannych placzow uwolnic 🙂 Po kilku miesiacach mielismy powtorke z rozrywki poniewaz w zlobku pojawila sie nowa nauczycielka (nowa dla mojego syna bo wrocila w urlopu macierzynskiego wiec starsze dzieci ja znaly) i ona zawsze teraz byla rano jak przywozilam Mlodego wiec znowu zaczely sie placze aczkolwiek juz nie takie histerie jak poczatkowo – on juz lubil zlobek i chcial tam byc ale nie akceptowal ze jest tam inna pani ktora go ode mnie odbiera. Znalezlismy i na to sposob – okazalo sie ze wystarczy aby nie przekazywac Mlodego “z reki do reki” tylko ja wchodzilam z nim do sali, sadzalam go przy stoliku z innymi dziecmi, dawalam zabawke, albo sniadanie ktore przynosilismy z nami i wtedy spokojnie moglam wyjsc a Maly mi jeszcze z usmiechem machal na pozegnanie 🙂 Tak wiec oprocz przeczekiwania polecam znalezc jakies sposoby na zajecie uwagi malucha w momencie rozstania.

  • Mój Jurek płakał codziennie (poza pierwszym dniem) w drodze do przedszkola, w szatni, potem w sali. Było ciężko ale tak jak piszesz byłam konsekwentna. Tłumaczyłam mu, że mama przyjdzie po niego po drzemce i zupce. Ale wychodząc z przedszkola czułam ból serca. Nagle po dwóch tygodniach nastąpiła zmiana o 180 stopni. Jurek chętnie wstaje rano, w drodze do przedszkola jest spokojny, a potem już w szatni niecierpliwi się by wejść do sali. Bardzo mnie ucieszyła ta zmiana

  • U nas kryzys trwał ok. Miesiaca. Syn od 2 dni idzie chętnie do przedszkola i nie ma płaczu. Mamy nadzieję,że tak już zostanie. Nam bardzo pomogły Panie,które na codzien zajmują się dziecmi i regularne godziny odbierania,zawsze o tej samej porze i odprowadzania oczywiście też.

  • Alez oni wszyscy są do Ciebie podobni!
    U nas kryzys zaczął się po 3 dniu i trwał dokładnie 2, bo potem był weekend, a po weekendzie już córa szła chętnie.

    • u nas co raz lepiej, w środę nie było płaczu już, chociaż jęczenie (ale krótkie) zostało…

  • Zauważyłam, że zupełnie inaczej adaptację w przedszkolu przechodzą dzieci, które wcześniej chodziły do żłobka, niż te, które wcześniej tylko były w domu z mamą czy opiekunką. Mój najstarszy synek potrzebował czasu, by przyzwyczaić się do żłobka, do którego poszedł jak miał roczek, za to przywitanie przedszkola nie stanowiło już dla niego żadnego problemu. Generalnie im dziecko później rozstaje się z mamą, tym gorzej. Najlepiej separację z rodzicami znoszą maluszki kilkumiesięczne.

    • oj a u nas zupełnie odwrotnie. Mój synek jako 2 latek poszedł do żłobka, nie płakał ani raz. Zawsze szedł chętnie i wychodził uśmiechnięty. Dzisiaj po raz pierwszy poszedł do przedszkola. Został bez problemu, bez płaczu. Za to od śniadania był jeden wielki płacz. Jestem mocno zdziwiona. Jest tylko jedna różnica – żłobek prywatny, przedszkole państwowe.

  • Ja woziłam córkę na zajęcia adaptacyjne do przedszkola, 1 raz w tygodniu, na godzinę i tak przez 3 miesiące. Zbieranie się na te zajęcia było czasochłonne i upierdliwe (korki na mieście), ale efekt jest taki, że córka bez problemu chodzi do przedszkola. Mąż ją zawozi, ja odbieram. Wszyscy są zadowoleni 🙂

  • W pierwszym przedszkolu, do którego trafiliśmy na 2 tygodnie, choć miało być super (nowy lokal, wszystko ładnie wyremontowane, przystosowane), to było fatalnie. Do zabawy dzieci miały plastikowe klocki, a reszta zabawek była ustawiona poza zasięgiem dzieci, bo panie twierdziły, że na początku te dzieci i tak będą tylko płakać, a nie bawić lalkami. Usłyszałam, że ukochanej przytulanki nie przynosimy bo ona nie będzie jej potem szukać, a poza tym na pewno jakies inne dziecko pewnie zabierze albo zniszczy, teatrzyków nie będzie bo te dzieci i tak jeszcze nic z tego nie zrozumieją, a rano dziecko sie wsadza za drzwi i nie rozczula, bo ona wie jak sobie poradzić z płaczącym dzieckiem.
    Na szczęście mieliśmy okazję zmienić przedszkole i okazało się, że choć w pierwszych dniach było trochę łez, to ogólnie jest super, kompletne przeciwieństwo pierwszego przedszkola! A najważniejsze, że przy pożegnaniu z mamą dziecko może usiąść na kolanach u pani przedszkolanki, przytulić się i machać na pożegnanie do rodzica przez okno.

  • Podczytuję od czasu do czasu i postanowiłam się pierwszy raz włączyć do dyskusji 😉 Adaptację w przedszkolu znam od drugiej strony – jestem tam nauczycielką. Czytając Twój wpis mogę powiedzieć jedno – gdyby każdy rodzic miał takie zdrowe podejście, dzieci by miało o wiele lżej! Na pewno każdy wie, że dziecko doskonale odczuwa emocje rodzica, niepokój, wahanie, przerażenie, nie musi wcale rozumieć słów ani nazywać emocji, dlatego najgorsze, co można zrobić własnemu dziecku to zostawiać je w przedszkolu i jednocześnie serwować mu w chwili rozstania porcję niepokoju na cały dzień, zwykle nazywaną jako troskę, czy sobie poradzi… Jak rodzic w to wątpi, to samospełniająca się przepowiednia gotowa, ale na szczęście zwykle wbrew temu, po tygodniach lub miesiącach “problemowych rozstań” samo dziecko w końcu nauczy rodzica, że trzeba w nie wierzyć i daje radę :)))

  • Mój synek ma już 5 lat i teraz dla niego przedszkole jest najfajniejsze na świecie. Ale na początku również był stres i płacz. Ja niestety ze względu na swoją pracę nie mogłam go odprowadzać, robił to mój mąż. Wybraliśmy przedszkole, które w swojej ofercie miało tzw. dni adaptacyjne, co okazało się strzałem w 10 🙂 Chodzi o to, że przyprowadzamy dziecko do przedszkola i zostawiamy je pierwszego dnia np. na 20 minut. Drugiego dnia na 30 minut, oczywiście jesteśmy cały czas w pobliżu aby maluch wiedział, że jeśli coś się wydarzy to zawsze go zabierzemy do domu. U nas ta adaptacja trwała tydzień i dziś Marcel nie wyobraża sobie dnia bez kolegów i zabawek z przedszkola 🙂

  • niby wszyscy wiedza, ze początki sa trudne, dzieci płaczą, popłaczą i sie w końcu przyzwyczaja. Ale cieżko jest co rano słuchać szlochów, doczepiać sie na sile od dziecka wciskając je do sali. Ja myśle, ze dla wielu dzieci 8 godzin w przedszkolu to za dużo. 3-4 godziny zabawy byłyby akurat, ale cały dzien to skok na głęboka wodę. I choć doceniam walory edukacyjne i społeczne przedszkola to mi tych maluchów na początku bardzo żal. Zapraszamyndo nas http://www.mama-to-wie.pl.

  • To moje dziecię jest inne :p juz 2 miesiące trwa udręka z klubem malucha. Dzien w dzien to samo. Nie jest w stanie zainteresować go ciocia z klubu żadna zabawka absolutnie nic na tyle abym mogła wyjsć. Maz próbował i to samo. Jak sie uda to w ciagu godziny tel ze mamy odebrać smyka bo nie można uspokoić , czasem nawet zwymiotuje. Stoi przy drzwiach i cały czas mama brum brum i płacz. Fakt ze 2 razy został pobity przez kolegę z grupy i tak naprawę od tamtego dnia tak jest. A przez pierwsze 2 tyg chodził szczęśliwy do klubu. My jednak musimy odpuścić.

  • O jaaa…. Jutro mamy pierwszy dzien!!! Moj trzylatek pojedzie z tatą na cale osiem godzin a ja chyba oszaleje….. W sumie wiem ze tak lepiej bo mąż nie bedzie sie rozczulał jak ja ale trudno bedzie bo od urodzenia tylko zw ze mną w domu. On da sobie radę na pewno gorzej ze mną…

  • A u mnie jest dalej trudno mimo że mam w domu pięciolatka! Mój Pierworodny zresztą od małego był bardzo niechętny jeżeli chodzi o kontakt z innymi dziećmi. Po prostu ich się bał. Już jako dwulatek nie wszedł na zjeżdżalnię gdy było tam inne dziecko a gdy zobaczył że na placu zabaw jest zbyt tłoczto to robił w tył zwrot mówiąc że przyjdziemy jutro… Jako trzylatek do przedskola się nie dostał ale i tak nie byłby na to gotowy. Poszedł rok temu jako czterolatek. I od drugiego dnia było ciężko… bardzo ciężko. Mimo że odprowadzał go Tata, mimo krótkich i szybkich rozstań, mimo naprawdę życzliwych nauczycielek w przedszkolu. Aż wymiotował w szatni z płaczu! Później przyszły choroby więc okres adaptacji się przedłużał. Dopiero po czterech miesiącach udało się nam go zostawiać do podwieczorka. Ale dalej jest trudno, codziennie negocjuje czy dziś napewno musi iść. Zwłaczsza że ja jestem w domu z młodszą Pociechą.

  • A u nas synek już od roku jest przedszkolakiem, ale wciąż nie chce chodzić do przedszkola 🙁 Rano zaprowadza go tato, ale mimo to jest płacz przed wejściem do sali. Jak go odbieram jest zadowolony i mówi, że było fajnie, ale że jutro już nie pójdzie, bo tęskni w przedszkolu za mamą 🙁

  • U nas sytuacja nie jest podobna do żadnej z powyższych. Mój syn niecierpi przedszkola… i nie jest to problem adaptacyjny bo żłobek lubił, jest towarzyski o łatwo odnajduje sie w niwych sytuacjach. Problem lezy w jego naturze… nie wykonuje rozkazów ani poleceń… za chiny nie dostosuje sie do narzuconego harmonogramu… a ja nie potrafie tego zmienic bo- sama taka jestem i nienawidziłam przedszkola ( ps syn o tym nie wie i nigdy nie okazywałam do przedszkola niechęci bo teraz już je lubię 😀 )

  • Dzis wlasnie jest ten trzeci dzien i nie wiem co jutro mam zrobic…Dzis rano ubrana,zobaczyla swoj plecaczek do przedszkola i koniec z domu nie wyjdzie..no i nie poszlismy.HELP..

Leave a Comment