Twoje dziecko się buntuje? 5 sposobów na przetrwanie. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Twoje dziecko się buntuje? 5 sposobów na przetrwanie.

Ile razy słyszałaś hasła: “bunt dwulatka”, “bunt trzylatka”, “nastoletni bunt”, “kryzys średniego wieku”? Tak! Ty sobie wybij z głowy, że jak już dziecko będzie dorosłe to się nim przejmować nie będziesz. Bunt dziecka to triathlon, grypa i kac w jednym. Non stop jesteś na granicy obłędu i zmęczenia. A do tego to cudowne uczucie porażki, bo przecież “córka Kryśki tak nie robi”, “syn Zbyszka też taki grzeczny”. Szczerze? Nie sądzę…

Przede wszystkim zacznijmy od definicji buntu. Czym on według Ciebie jest? Bo ja nazywam “buntem”, trochę żartobliwie (kuźwa jakby było z czego żartować) moment kiedy nie ogarniam swojego dziecka. Są dni kiedy ledwo go zauważam – to wtedy kiedy moje dzieci są radosne, szczęśliwe, najedzone i nie leją się co 5 minut. Niestety bywają i takie, kiedy w trójkę za wszelką cenę chcą mi udowodnić, że jestem dla nich małą płotką, i jedyne co powinnam robić to reagować na hasło “jeść”. Serio. Tak jakby za cel stawiały sobie doprowadzenie mnie do psychicznej i fizycznej ruiny. Mówię Wam, cudownie jest 🙂

Na szczęście mam pełną świadomość tego, po kim moje dzieci odziedziczyły cwaniactwo. Jasne, że po mnie. I jeżeli tylko, w momencie eskalacji ich fantastycznego humoru, jestem w stanie logicznie myśleć, to jakoś sobie radzę. Nie zawsze co prawda, ale zazwyczaj. Co wtedy robię?

1. Kłamię. Wiem, że to ani psychologiczne, ani pedagogicznie, ani nawet logiczne podejście, ale jeżeli uchroni mnie od bólu głowy i załamania psychicznego – robię to. Serio. Bez skrupułów. “Tak skarbie, jutro kupimy ten samochodzik”. “Oczywiście, że jutro tu wrócimy”. “Tak, w domu mamy takie lody”. Pedagogiczne podejście to ja miałam 6 lat temu, kiedy miałam tylko jedno dziecko. Teraz walczę o przetrwanie.

2. Tworzę iluzję. Uwaga! To nie to samo co kłamstwo. “Nie chcesz skarbie zupy ogórkowej na obiad? O nie. To mogę ci dać w zamian wątróbkę. Chcesz?” O ile zakład, że nie wybierze wątróbki? A jeszcze będzie zajarane, że mama taka cudowna wybór mu dała 🙂

3. Aplikacja w telefonie. Zawsze mam w telefonie wgrane jakieś gry. ZAWSZE! Do tego zawsze noszę przy sobie power bank – nie mogę sobie pozwolić na rozładowanie tak ważnego cudu techniki! Nigdy! Kolejka u lekarza? Przeciągające się zakupy? Zadyma w samochodzie? Gry są dobre na wszystko!!!

4. Odwrócenie uwagi. Już kiedyś o tym sposobie pisałam, ale przecież o genialnych pomysłach warto wspominać NON STOP! Chodzi o zagadanie do dziecka,które drze się, ryczy, krzyczy, jęczy (wybierz właściwe), tak jakby zupełnie od niechcenia: “kochanie! patrz co tam jest!”, “skarbie zobacz! piesek tam był!”. Ten sposób działa w 80% przypadków. Poważnie!

5. Zmień swoje myślenie. To najtrudniejszy sposób, wymagający ogromnych pokładów energii, samozaparcia i wiary we własne możliwości. To nie jakaś popierdółka która będzie działać przez parę minut. To hardcorowy sposób, dzięki któremu poczujesz się jak gwiazda rodzicielstwa. Uwaga: słuchaj swojego dziecka. To nie jest tak, że Twój Andrzejek czy Halinka, wkurza się “tak o” bo lubi. Nie lubi! Wkurza się bo sobie nie radzi z emocjami, bo coś go zdenerwowało, bo nie ogarnia, że czegoś mieć nie może. Ty jesteś rodzicem i to Ty masz mu wytłumaczyć: “Grzesiu rozumiem, że się wściekasz, rozumiem że jesteś zły, ale poradzisz sobie z tym”. Ja wiem, że ciężko nam – dorosłym, zrozumieć że jakiś lizak wzbudza takie emocje, że dziecko przez pół godziny nie potrafi się uspokoić. Ale wystarczy, że spojrzysz na swojego malucha jego oczami i zrozumiesz, że dla niego to jest dramat. A w tym momencie w którym to zrozumiesz, będziesz umiała mu pomóc. Albo chociaż Ty sama się uspokoisz. A to już sukces 🙂

Bunt dziecka to nieodłączny element naszego życia. Nie ma znaczenia czy ma ono 2 latka czy już 20. My matki i tak będziemy świrować i przejmować się każdym “nie” skierowanym w naszą stronę. Najważniejsze, żeby wiedzieć że tak ma być, że sobie poradzimy, a nasze dziecko w końcu nauczy się ogarniać swoje emocje. No dobra, może tylko częściowo, w końcu same mamy momenty, że sobie z własnymi nie radzimy…

Ok, teraz Twoja kolej – wiadomo, że te sposoby działają w 98%. Co z pozostałymi 2%? To te najgorsze przypadki od których nam – mamom, zbiera się na mdłości, zawał i zakwasy. Jestem pewna, że znasz jakieś inne sposoby! Na bank!

   Send article as PDF   

17 komentarzy

  • Super blog! Extra post! Mój synek właśnie daje mi ostatnio popalić ? jestem już tym zmęczona, on na nic nie reaguje. Jak jest sam to jeszcze jest ok, ale jak jest więcej dzieci to jest tragedia. Do tego w nocy znowu zaczął się moczyć. No a najgorsze jest to, że od września idzie do przedszkola i wcale nie chce tam iść. Jak go do tego przekonać? ☺ Pozdrawiam!

  • U mnie deską ratunkową jest 16 letnia córka , ma taką wyobraźnię,że jak zaczyna Małemu opowiadać ,,Głupoty” to zaraz jest cisza, a on w to wierzy.
    Ale jesteśmy na wczasach w Świnoujściu jest Super, oprócz tysiąca dmuchańców i miliona autek za 2 złote, gdzie na każdy Michałek chce usiąść…..a tu sceny jak z tekstu powyżej .
    Pozdrawiam i dużo cierpliwości!

  • Niestety na moją prawie trzylatkę żadne odwracanie uwagi typu popatrz tam, czy telefon komórkowy nie działa. Działa tylko jedno: chrupki marchewkowe 🙂 lub serowe.

  • Ja doświadczam buntu roczniaka ;/ Wcześniej moja córa była spokojnym i niewymagającym niemowlakiem. Skończyła roczek i zamieniła się w małą złośnicę i tyrana. Tak z dnia na dzień. Wiem, że to dziwne… więc doszłam do wniosku, że odezwały się w niej geny mojej teściowej. Aż strach się bać, co mnie czeka dalej, jeśli mam rację 😉

  • Nie wiem dlaczego istnieje pojęcie “buntu dwulatka”- może dlatego, że on trwa średnio 2 lata, czy może najczęściej zaczyna się właśnie u dwulatka? W każdym razie u mojej zbuntowanej czterolatki pomaga przytulenie- działa w 80% przypadków. W pozostałych przypadkach pomaga odwrócenie uwagi. Chciałabym wierzyć, że ten bunt ma się ku końcowi, u mojego synka nie było, aż tak ciężko, a pomysłów już czasami brakuje.

  • Hej FlowMamo! Ja kłamstewek staram się unikać za wszelką cenę, chociaż nie jest to łatwe… oooj nie! Próbuję raczej rozmawiać tak:
    -Widzę, że bardzo ci się podoba ten samochodzik
    -Tak, chce, CHCE!
    -Ty chyba najbardziej uwielbiasz wozy strażackie, co?
    -Taaaa!
    -Jak chcesz to wieczorem poszukamy razem w Internecie najfajniejszych strażackich wozów!
    -Taaaaaa!
    i stopniowo oddalamy się od niebezpiecznego regału…
    To czasem się udaje…. 😉 Natomiast jak jest histeria i próba wymuszenia, to czasami pomaga chwilowe ignorowanie… Chociaż też nie zawsze…. 😉

  • U nas ostatnia wunderwaffe jest podrzucanie mlodego w powietrze, albo okrecenie sie z nim na rekach wzgledem mojej osi. Zaczyna sie wtedy glosno smiac i z reguly zapomina o swoim problemie:)

  • Hej Flow 😉 mam pytanie nie związane z postem ;p Jakim aparatem robisz te fotki? ;> Chodzi mi konkretnie o model 😉

  • Ja mam w domu 2,5 letnia buntowniczke i 10-miesiecznego juz buntownika.Stwierdzam stanowczo, że Asi się wzmogło odkąd pojawił się młodszy brat.A Kuba co?Oczywiście naśladuję siostrzyczkę.Czasem idzie wyjść z siebie i nie wrócić! Mnie najbardziej irytuje w kółko “Mamusiu,mamusiu,mamusiu”-Asia i Mamaaaaaaaaa,Mamaaaaaaaaaa-Kuba :).Non stop!Tak stosuję odwrócenie uwagi,karna pufka w przedpokoju(choć stwierdzam że Asia nic z tego sobie nie robi),zakaz słodyczy czy telewizora też mało chwytne.Ostatnio najlepiej działa gdy powiem, że mamusia nie będzie sie z nią bawić, od razu przeprasza i wszystko wraca do normy.Pozdrawiam bardzo,bardzo serdecznie!!!

  • W idealnym momencie ten wpis, właśnie przeżywam to z moją 3,5 roczną córcią. O ile do tej pory wszystko było ok to teraz jakby coś Ją opentało, wcale się nie słucha i że wszystkim jest na NIE!!! Brakuje już czasem sił i cierpliwości, mam nadzieję że to szybko minie.

  • “Pedagogiczne podejście to ja miałam 6 lat temu, kiedy miałam tylko jedno dziecko”.
    2 tygodnie temu urodziłam trzecie dziecko. Przyznaję, to zdanie nieco mnie zaniepokoiło 🙂

    • hahaha po prostu kiedy ma się trzecie dziecko trochę inaczej podchodzi się do niektórych aspektów wychowywania 🙂 przynajmniej ja inaczej podchodzę. A na moje teksty trzeba patrzeć z przymrużeniem oka 🙂 ja je tak piszę, ironicznie 🙂

      • A ja myślę że troszkę się tłumaczysz Teraz. Ja je odebrałam bardzo serio.
        Jest wg mnie zdanie jest zabawne i szalone ale…prawdziwe. i to bardzo. Jak masz jedno dziecko to chuchasz, dmuchasz czytasz i uważasz a z ,,większa ilością,, po prostu nie masz czasu i rzeczywiście tak trochę walczysz o przetrwanie. A że Ty z tych matek co to dbają nie tylko o dzieci ale i o siebie to pod pojęciem walki o przetrwanie kryje się po prostu walka o dobre samopoczucie.
        Tak te słowa zrozumiałam ja. Ale jak najbardziej mogę się mylić;)

  • Rzucam się na podłogę, zamykam oczy i robię za motorek/kucyka/ huśtawke, czy co tam sprawi że mój jojczący stworek-potworek na chwilę zamilknie, a może nawet zaśmieje

  • A jak ty masz zły nastrój i płaczesz itp to mąż mówi “o zobacz! Piesek…”? Tak z ciekawości 🙂

Leave a Comment