Nawet nie myśl, że to jakaś prowokacja. Poważnie myślisz, że Twoje dziecko nie ma Ciebie czasami tak samo dość jak Ty jego? Ja dokładnie wiem kiedy to się dzieje. A dzieje się niestety często.
Kiedy? Zazwyczaj w sytuacjach kiedy chcę być Typową Mamą Typowego Dziecka, czyli “rodziną z reklamy” if ju noł łat aj min. To właśnie w takich sytuacjach widzę jak mój syn (no dobra: wszyscy moi synowie) ma ochotę walnąć mnie w łeb, lub przynajmniej stwierdzić “o boże! dlaczego?!”.
Typowe sytuacje typowej rodziny:
1. Typowa Mama śpiewa kołysankę do snu swojemu Typowemu Dziecku. hahaha. Wczorajszy wieczór. Ja: ” lalala lalala,lalalalalla” (śpiewam w sensie), Brunek: “mama! mama! nie łał! nie!!”.
2. Typowa Mama z okazji niedzieli (co by uczcić chwile spędzane razem) przygotowuje swojej Typowej Rodzinie trzydaniowy obiad. hahaha (again) Filip: “Mama! my mamy to zjeść? ja nie mam czasu!”
3. Typowe Dziecko kiedy przychodzi po niego Typowa Mama do szkoły: “mamusiu, jak dobrze że jesteś!”. U mnie? Filip: “mama, a nie mogę zostać jeszcze i się pobawić z kolegami?”
4. Spacer Typowej Rodziny: wszyscy trzymają się za ręce, śmieją się, wygłupiają. Nasz spacer? Zadyma, piski, krzyki, nooo i ciut śmiechu 🙂
5. Typowe śniadanie w dniu kiedy wszyscy są w domu: przy stole, rodzinnie, z własnoręcznie wypieczonymi bułeczkami. Hmmm, niby wszystko się zgadza oprócz: “mama! daj spokój! nie mogę zjeść chrupek z mlekiem jak normalne dziecko?”
Już dawno temu pogodziłam się z faktem, że nie mam TYPOWEJ RODZINY, ale też z takiej nie pochodzę. W moim rodzinnym domu zawsze było mnóstwo śmiechu, przedrzeźniania i historii rodem z najlepszych komedii. Nie chcę być Typową Mamą Typowego Dziecka. Chcę być najfajniejszą mamą najfajniejszego dziecka 🙂
Rozumiem, że mogę wkurzać swoich synów. Mało tego, robię to z wielką przyjemnością 😀
Ja dochodzę do wniosku, ze “lalanie” przechodzi tak do pół roku życia dziecka, potem dziecko ma już dość 😉
A pomyśl jakie wkurzające musi być niepozwalanie włączania piekarnika, włażenia na okno czy wyjadywania resztek z podłogi (nie, żebym głodziła swoje dziecko 😉
A to są w ogóle takie rodziny jak w reklamach…? Ja nie znam :-/
Ha! My też jesteśmy totalnym zaprzeczeniem typowej rodziny. Cieszę się, że nie jestem sama. 🙂 Uwielbiam Twoje pozytywne teksty. Miłego dnia!
Hahaha, skąd ja to znam:D ile razy próbuje Hani cos zaśpiewać, słyszę: Mamusiu ciiii nie piewaj!
cholera całe życie słyszałam ze mam talent, a moje własne dziecko tego nie docenia ;( 😀 moze syn bedzie wyrozumialszy jak juz zacznie mowić 😉
To chyba coś ze mną jest nie tak 😀 Bo ja nie śpiewam kołysanek, z 2 powodów 😀 Raz, znam tylko “kotki dwa”, a dwa to cóż, od razu mi łzy lecą, bo.. fałszuję 😀
a ja myślę, że jesteście bardzo typową rodziną, a nie typowe to są te wyidealizowane stereotypy i obrazki któymi nas karmią filmy, ksiazki, gazety.. takze uszy do góry 🙂
a jako nauczycielka w przedszkolu wiem, że dużo dzieci karze rodzicom isc do szatni i jeszcze chwile poczekac, bo zabawa trwa w najepsze 🙂
OMG to ja też nie jestem typową mamą, a moj syn ma mnie pewnie dość 100 razy w ciągu dnia 🙂
A to masz całkiem typową rodzinę! Ja też myślałam że typowość to sielanka na co dzień przeplatana anielsko błogimi weekendami. Ale każda rodzina, którą znam (łącznie z moją własną) okazała się bynajmniej nie sielsko-anielska a właśnie TYPOWA. Jak to mówią “nie ma lekko ciężko żyć” ale pytanie czy na pewno chciałybyśmy mieć wciąż tak sielsko? Było by łatwo lekko i przyjemnie, ale straaaasznie nudno 🙂