Nie musisz nikomu się tłumaczyć z tego, jak karmisz swoje dziecko. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Nie musisz nikomu się tłumaczyć z tego, jak karmisz swoje dziecko.

Nazywam się Justyna. Karmiłam swoje dzieci butelką.

Mam trójkę chłopców. Mój najmłodszy syn ma 4 lata. 4 lata! Kawał czasu! A ja, mimo wszystko, czasami wciąż czuję lekkie zaniepokojenie oraz delikatne zażenowanie, kiedy ktoś mnie pyta “a piersią karmiłaś?”.

Mam cudowne i zdrowe dzieci (ok, oczywiście jak już to napisałam, to jeszcze dzisiaj w nocy obudzi mnie kaszel, wymiotowanie, katar i wysypka na pięcie każdego z nich – jestem mamą od prawie 12 lat, wiem jak to działa. Jak jeszcze nie wiesz o co chodzi, to zapraszam TUTAJ). Jesteśmy ze sobą blisko, śmiejemy się, lubimy ze sobą spędzać czas (oczywiście w granicach rozsądku, czyli max 1 godzina dziennie haha – jak ktoś to potraktuje poważnie i nie skuma, że to żart, to będzie znak, że mój dowcip chyli się ku upadkowi). Kochamy się przytulać i całować (tak! 49582 buziaków dziennie to norma). I nie! Nie karmiłam swoich dzieci piersią. I to z cholernie egoistycznych powodów.

Mojego najstarszego synka karmiłam jakieś 4-5 miesięcy. Nawet nie pamiętam. Jedyne co mam w głowie, to mamę, która mówiła “Justynka, obyś wytrzymała chociaż 3 miesiące”. Do tej pory nie wiem co ona się tak uparła na ten czas. Chociaż z drugiej strony wiem – tyle właśnie sama mnie karmiła. Chociaż też tego nie lubiła. To nie był dla mnie dobry czas. Nie znosiłam tego, że ktoś zaglądał mi w dekolt (zwłaszcza starsze kobiety). To wciąż były moje piersi! Nie tylko narząd do karmienia. “No ale pokaż jak karmisz!” dobijało mnie gorzej niż cokolwiek innego…

Drugiego synka też chciałam karmić te sławne 3 miesiące. Nie będę kłamać, było mi jakoś lżej, jakoś łatwiej mi to przychodziło, naturalniej. Może to, że byłam starsza i potrafiłam powiedzieć “chcemy być teraz sami”, też miało znaczenie? Nie wiem. Pamiętam, że wciąż miałam w głowie “oby 3 miesiące”. Po 6 tygodniach dostałam grzybicy sutka. Ryczałam z bólu karmiąc. To wtedy mój M powiedział, że nie będzie na to patrzył i poszedł kupić mleko. Później ryczałam karmiąc butelką. Bo zawiodłam. Dziwne, bo wciąż nie lubiłam samego aktu karmienia piersią. Nie lubiłam tego, że czuję się jak bufet. Sorry, ale nie…

Najmłodszego synka wiedziałam, że nie będę karmić piersią od momentu, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Kiedy Teodorek się urodził, Brunek miał niecałe dwa latka. Mieszkaliśmy wtedy w Irlandii, mojego męża nie było całymi dniami w domu. Byłam sama z trójką dzieci. Od początku wiedziałam, że zwyczajnie nie dam rady fizycznie tego zrobić. Karmienie butelką jest prostsze, szybsze. A ja potrzebowałam każdej sekundy. W szpitalu przeryczałam 2 dni. Teodorek dostał siarę i nic więcej. Czułam się wtedy najgorzej na świecie. Na szczęście w domu przypomniałam sobie powód swojej decyzji…

Długo czułam się matką gorszego sortu. Długo czułam ogromną potrzebę tłumaczenia się ze swojej decyzji. Nawet teraz, tutaj to zrobiłam.

Moje powody karmienia mlekiem modyfikowanym były totalnie egoistyczne. Nie, nie uważam, że decydując się na dziecko, z góry musisz założyć, że pewne rzeczy też będziesz robić. Tak, wiem że mleko matki jest najlepsze dla dziecka. Tyle, że ja uważam, że macierzyństwo jest jak związek. Związek dwojga ludzi. I jeżeli jedna osoba cierpi, jednej osobie jest źle, to i druga na tym straci. Tylko tyle i aż tyle.

Kiedyś bałam się, że przez mm moje dzieci będą non stop chorować, bo przecież nie zadbałam wystarczająco o ich układ odpornościowy dając im sztuczną mieszankę. Na szczęście kompletnie się to u nas nie sprawdziło – zwłaszcza u najmłodszego, którego odporność zadziwia wszystkich dookoła (serio, to dziecko choruje raz w roku i tyle).

I teraz najważniejsze…

Tak, zawsze zazdrościłam kobietom, którym to karmienie wychodziło. Nawet niedawno, będąc chwilę w ciąży, myślałam, że może tym razem będzie inaczej. Że może nie dam ciała po całości, że może to polubię, że może dam radę. Tak, wiem że poszłam na łatwiznę. I tak, długo zajęło mi zrozumienie, że wcale nie jestem przez to gorsza…

Nie musimy się tłumaczyć z tego jak karmimy nasze dzieci. Nieważne czy robimy to naturalnie czy butelką. Czy długo czy krótko. Przecież nie o to chodzi w byciu mamą.

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment