7 najbardziej wkurzających cech naszych dzieci. - Flow Mummmy
Uncategorized

7 najbardziej wkurzających cech naszych dzieci.

Już dawno temu pogodziłam się z faktem, że moje dzieci mnie wkurzają. Tak zwany standard. Większość z Was już też to ogarnęła. Jak to mówi mój F: “tak wiem, życie jest ciężkie”. Jeżeli jeszcze jakimś sposobem nie rozumiecie dlaczego tak jest to nie ma sprawy. Wyjaśnię Wam 🙂

hell-baby

1. SĄ WSZĘDZIE. Pamiętacie TO zdjęcie na Instagram’ie? Głęboko wierzę (ba! nawet mam nadzieję, że to nie tylko mój problem), że dotyczy każdej z nas. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ONE (te dzieci nasze) tak łatwo się nie poddają. Mojego 7latka wciąż to dotyczy! (wtf?!)

xYSzi

2.WCIĄŻ GADAJĄ. Chyba kiedyś o tym pisałam, ale nie widzę problemu żeby się powtórzyć: do niedawna zupełnie nie rozumiałam mojego taty kiedy w aucie nie włączał nigdy radia. Dla mnie jazda samochodem automatycznie kojarzy się ze słuchaniem piosenek (nawiązując do wczorajszego wpisu na Facebook’u TUTAJ). Mojemu tacie nie, on prowądząc lubi mieć ciszę. Coś wspaniałego! Spróbujcie. Wracając do hałasu: moje dzieci non stop nadają. Dziwne, że w ogóle nie ma różnicy czy jest jeden z nich czy cała trójka (przy całej trójce tylko płaczu jest więcej) – poziom hałasu jest w miarę podobny, czyli dobijający.

3. WSZYSTKO BRUDZĄ. Nie to, żebym miała fioła na punkcie tego, że mają być czyste. Zmieniam im koszulki ale dzieci to dzieci, zawsze są czymś uwalone. Szlag mnie jednak trafia kiedy wybrudzą mnie! I jeszcze jedno: czy tylko ja nie lubię obślinionych buziaków, albo co gorsza, takich z resztkami jedzenia?

4. NIE SŁUCHAJĄ “co?” “eee?”, i tak non stop. 50 razy zapraszasz na śniadanie, 28 na obiad a 237 razy prosisz o posprzątanie pokoju. Dzień w dzień.

5. WSZYSTKO ZAPAMIĘTUJĄ. Dokładnie tak! A pisząc “wszystko” mam na myśli, to czego nie powinny. Chcesz się przekonać? Powiedz raz przez przypadek “kurwa” w ich obecności. Siara na dzielni przez miesiąc…

6. POSIADAJĄ RADARY. Tak, Twoje dziecko też. Nie zauważyłaś, że za każdym razem kiedy musisz coś ważnego zrobić/odespać/ugotować/przeczytać nagle ma pińset problemów?!

7. ZA CHOLERĘ NIE DA SIĘ NA NIE ZŁOŚCIĆ DŁUŻEJ NIŻ 5 MINUT. To jest najgorsze, bo człowiek by chciał, bo konsekwencja. A tu przyjdzie takie dziadostwo i tulić się chce… no i jak nie ulec się pytam?!

   Send article as PDF   

29 komentarzy

  • Rewelacja :))))))) mam dwie córci jedna 8lat druga 1 rok, mam w domu dokładnie to o czym piszesz moja UKOCHANA BLOGERKO! Pozdrawia Monika z Podkarpacia

  • Dodałabym jeszcze, ze wszystko musi byc na “juz”. Nie ma poczekaj, 5 min, chwilunia, tylko to skończę. Nie. Musi byc juz i koniec.

    • ej faktycznie! chociaż z moimi czasami da się negocjować tj. przekupić 😛

  • bo tu się sprawdzają słowa mojej koleżanki jak wysłałam jej filmik jak mój pierworodny robi pierwsze kroki “no tak nauczyliście go chodzić zaraz nauczycie mówić, żeby później powiedzieć żeby usiadł i był cicho chociaż przez 5 min :)”. Bosze a ile on gada… myślałam że to tylko mój egzemplarz 🙂 ale cóż człowiek nie uczy się na błędach za kilka miesięcy będą 2 radia w domu, że człowiek sam z nieprzymuszonej woli sobie to robi 🙂
    p.s. i to ciągłe: mamo…mamo….mamo (i tak minutę albo dłużej) i jak już 50 raz powiedziałaś słucham i w końcu nie wytrzymujesz i wściekła mówisz: CO!!!? a on na to : KOCHAM CIĘ !!! bezcenne 🙂

  • Hehehehe…zwłaszcza ta siara na dzielni 😉 . Lubię sobie czasem rzucuć mięsem…ale moja Mała baaardzo szybko (po pierwszym razie ) oduczyła mnie tego, czego nikt nie potrafił zrobić od miliona lat 🙂 ….także tego ….

  • Moje urwisy jeszcze mają jedną wadę, gdy są już w łóżkach to za nic w świecie nie wyjdą gdy coś chcą, tylko wołają mnie, że np. chcą do toalety, albo pić, albo podać im miśka do przytulania, itp! Walczę z tym!

  • Punktem nr 7 mnie rozwaliłaś!!!! Co prawda to prawda. A. Ten tylko łazi za mną i woła “DAĆ” (co znaczy daj, chodz, idz, zostaw itd…), no ale te Jego rączki zarzucone na szyję to jest TO!!!!

  • A toś trafiła! Właśnie spisałam nasz dzisiejszy dialog z rana a chwile później trafiłam do Ciebie. Tyle, że u nas jeszcze nie wszystkie punkty są aktualne z racji tego, że dziecko jest jedno i ma tylko 4 miesiące. Będzie co raz piękniej! /J.

    Mąż: Może weź ją do kuchni?
    Ja: I co? Zamknąć ją tam?
    Mąż: No może w piekarniku.
    Ja: Nie lepiej w lodówce? Wydaje się być bardziej dźwiękoszczelna.
    Mąż: To może od razu balkon?

  • Mimo wszystko chciałabym trzecie dziecko 🙂 nie teraz, ale kiedyś…. Jutro młodszy kończy poltoraroku a różnica między nim a starszym.to 21 m, tak! Jestem.Zmęczona. Ale kiedyś pomimon tych wszystkich punktów ( dodalabym jeszcze tylko, że muszą mieć wszystko na juz i ze uparte są jak osly) kiedyś będę mieć córkę… 😉 pozdrawiam

  • A ja bym jeszcze dodała, że jak ich jest więcej sztuk niż 1 i są w zbliżonym wieku, to żebyś miała 1000 zabawek w domu, zawsze chcą się bawić tą samą. A potem jest maaaamoooo booo onaaaa mi zabiera, lub ryk drugiej strony.

    • taaaak! a nawet jak masz po dwie takie same zabawki to i tak TA JEDNA jest TĄ którą oni chcę! (B i F nie sa w zbliżonym wieku: 5 lat różnicy, i mam to na co dzień!)

  • Diabeł w brzuchu? ludzie… to miało być zabawne? a chrzciła Pani to dziecko?

  • Zgadza się każdy jeden punkt. Pocieszyłaś mnie bo myślałam że tylko jak żyję w takim ,,wariatkowie” 🙂 Martwi mnie jedynie fakt że i 7 latka to się tyczy, moja córa ma 5 lat i miałam nadzieję że powoli to minie a tu klops 🙂 Druga gaduła też pomału mi rośnie także przede mną chyba jeszcze z 10 lat takiego życia 🙂 A potem pewnie będzie jeszcze gorzej bo starsza wejdzie w nastoletni bunt. Jak tu żyć pytam się no jak :)))

  • Genialnie! Z dystansem, jak zawsze 🙂 Choć dla mnie trochę złowieszcze, ja na razie mam jednego Siewce Wiatru. Strach pomyśleć co będzie dalej. Na szczęście jestem odważna 😉

  • Ha, w końcu zdecydowałam się na komentarz. No zgadzam się w całej rozciągłości, a punkt 4. jest mi szczególnie bliski, bo najbardziej wyprowadza mnie z równowagi. Zwłaszcza, jeśli gdzieś wychodzimy i każda czynność wymaga milionkrotnego proszenia… (mam tu na myśli moją starszą, 4-letnią córkę). Aż się boję pomyśleć co to będzie, kiedy młodsza (obecnie 0,5 roku) podrośnie, a potem nastąpi cudowny okres dojrzewania…

  • Ha ha! Świetne! ?
    Ja odniosę się do punktu nr 3…
    Nam trafił się kochany (rzecz oczywista ❤), “wesoły ulewacz”, co oznacza, że częściej nizeli przeciętnie belta, zwraca to, co akurat zjadła, nawet godzinę – dwie po posiłku. Heh…no i tak..nie znoszę być obrzygana wiecznie, a niestety wciąż jestem mimo, iż zaraz kończymy pół roku.
    I kurczę próbowałam robić dobrą minę..i się śmiać z tego i nawet się udawało ale..nie kurczę…no nie, nie lubię tego, wkurza mnie to i już! ?

Leave a Comment