Założę się, że tak 🙂 Każda z nas poznała chociażby jedną, która, nawet jeżeli całkiem nieświadomie, to roztrzaskała jej poczucie własnej wartości o najbliższy krawężnik.
Wiesz czym charakteryzuje się idealna mama? Może po kolei:
- w ciąży nie ma żadnych dolegliwości, no chyba, żeby liczyć fakt, że musiała wyrzucić wszystkie kosmetyki, bo jej cera tak promieniała, że totalnie nie musiała nic używać. No i przeterminowało się wszystko. Biedaczka.
- w ciąży przytyła max 10 kg. Oczywiście jadła co chciała, a że chciała tylko jeść zdrowo… wiesz jak jest. Nie wszystkim przystoją śledzie z dżemem.
- rodziła oczywiście naturalnie (“nie wyobrażam sobie cesarki… to wbrew naturze!”) w tempie ekspresowym (“nie zdążyłam się nawet zmęczyć”)
- 2 godziny po porodzie biegała i twierdziła, że tak to może rodzić codziennie, że o bólu zapomniała w tej samej sekundzie, w której położyli jej na piersiach dziecko
- huśtawka nastrojów po porodzie? No tak, no zdarzyło jej się uronić łezkę, ale to patrząc na dziecko, z miłości…
- karmi tylko piersią (“mleko modyfikowane to sama chemia”)
- karmi piersią bezproblemowo (“przecież to instynkt, tego nie trzeba się uczyć”)
- 5 dni po porodzie wygląda lepiej niż przed ciążą (bo jednak ma większy biust od kp)
- jej dziecko skończywszy miesiąc przesypia całe noce
- jej dziecko praktycznie nie płacze (“no jak ma płakać, skoro zaspokajam wszystkie jego potrzeby?”)
- absolutnie nie zamierza wracać do pracy (“jak w ogóle można rozważać nianię lub żłobek!”)
- jej mąż też karmi piersią
- jej dziecko rozwija się nad wyraz dobrze (mówi odkąd skończyło 8 miesięcy, wtedy też zaczęło grać w koszykówkę)
- jej mąż wciąż karmi piersią
I widzisz, to nie jest tak, że ja nie wierzę, że te punkty istnieją. Wierzę. Wierzę, że są szczęściary, które takich rzeczy doświadczają. Ale to są wyjątki, a one jedyne potwierdzają regułę. No i przede wszystkim – żaden, ale to absolutnie żaden z tych punktów nie definiuje tego jaką mamą się jest. Już prędzej definiuje to ilość wypowiedzianych “kocham cię”, buziaków i przytuleń. A i tak nie zawsze…