Wszyscy mamy prawo do chwilowej niemocy. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Wszyscy mamy prawo do chwilowej niemocy.

Siedzę i czuję niemoc.

Jest południe. Przed oczami laptop, pod tyłkiem kanapa, w głowie pustka połączona z paniką, podobna do tej, którą czuję w momencie, kiedy moje dzieci postanawiają się pokłócić po raz 3875 jednego wieczora (owszem, da się). Siedzę i szlag mnie trafia, bo wiem że muszę popracować. Mniejsza z tym, że nawet jak się wykonuje pracę marzeń to też ma się prawo czasami jej nie lubić. Nie o to kompletnie chodzi. Raczej o to, że zdarza mi się zwyczajnie powiedzieć “w dupie to mam, dzisiaj olewam”. I jest ok. Mam prawo. Dlaczego w takim razie tak rzadko daję do tego prawo swoim dzieciom?

“Synku przynieś mi TO”. – “nie chce mi się!”. A mnie krew zalewa, szlag trafia, bo jak to tak? Ja potrzebuję teraz! Koniec kropka! Co matka mówi jest święte! A to gówniarz! Przecież jak ja bym tak tacie kiedyś powiedziała to szlaban byłby minimum dwutygodniowy, “Skazani na Shawshang” i podobne tego typu historie. Dziecku ma się chcieć i koniec! Dziecko musi bo matka, ojciec wymagają. Koniec! Nie ma, że skarpety zostawi obok łóżka. “Synku, tak się nie robi, trzeba sprzątać”. Ojej, a czyja to koszulka od dwóch dni wisi na krześle? Ups. Chyba moja…

Bywa, że mam dni totalnie zjebane. Nie robię nic, totalnie nic. No może pranię nastawię, bo jednak przy trójce dzieci to wystarczy jeden dzień off i dupa – cały miesiąc się z niego wygrzebać nie potrafię. No i zmywarkę opróżniam, chociaż często robi to też M – no dobra, on zazwyczja to robi, ja tak raz na 3 dni.  Oczywiście widzę problem, kiedy taka niemoc trwa kilka dni, ale do jednego dnia w tygodniu daję sobie takie prawo. Z jednej strony oczywiście mam wyrzuty sumienia bo blogerzy weekendów nie mają, ale z drugiej no bez jaj! Jestem człowiekiem, mam prawo do odpoczynku, koniec kropka.

Daję sobie prawo do niemocy. Do leżenia do góry brzuchem, masowania się po główce, głaskania ramionek i mówienia “Justynko odpocznij”. Już się nauczyłam, że ostatkami sił to można ewentualnie łóżeczko sobie pościelić. Nic więcej nie opłaca się wtedy robić: ani kariery, ani sześciopaka na brzuchu. Nawet bicepsika nie.

Mój najstarszy syn, bardzo mądry chłopiec zresztą, na początku roku szkolnego dostał z jakiegoś przedmiotu ocenę 4. Nie pamiętam z czego, za co, to zresztą bez znaczenia. Dostał 4, a ja na to “a czemu nie 5?” – “mamo, ale 4 to dobra ocena!”. A mnie jakby ktoś obuchem w głowę pieprznął. Jezu jaki wstyd!!! Oczywiście, że tak! 4 to ocena dobra. Koniec kropka! Teraz, kiedy dostanie 4, mówię tylko “to super! Jesteś zadowolony?”. Czasami mówi, że tak, czasami wkurza się bo zrobił mega głupi błąd. Ostatnio przed kartkówką powiedział, że czegoś nie potrafi, “a czemu sobie tego nie powtórzyłeś?” – “bo większość umiem. Umiem tak na -5 i to mi wystarczy”. Spoko synu. I cholernie mnie cieszy fakt, że nie napieram na oceny tak jak kiedyś moi rodzice napierali.

Zdarza mi się nie ugotować obiadu, na śniadanie wypić 3 kawy, jakby poranek trwał 10 godzin, nie uczesać się porządnie, olać mejkap, chociaż w Cosmopolitan twierdzą, że potrafi on uratować niejedno małżeństwo. Zdarza mi się mieć dni, w których jestem w swojej głowie jedynym bohaterem swojego domu, i nikt i nic mnie wtedy nie obchodzi, nawet rozwalone skarpetki dzieci. Kiedy pozwalam jeść synom na obiad pizzę ze sklepu, ewentualnie patrzę błagalnym wzrokiem na M, żeby coś im ugotował, na wypadek gdyby wpadł MOPS, bo ktoś z internetu zadzownił i powiedział “halo, przepraszam, ta pani ma lenia, proszę jej zabrać dzieci”. Daję sobie to prawo i koniec.

Od dwóch dni nie mogę spać. Nie wiem czy to pełnia, nów (no dobra, to nie to, oczywiście, że sprawdzałam), czy inne węże. Nie mogę spać, kręcę się, wkurzam M, bo przecież “kotek! nie mogę spać!” powtarzam jak mantrę, która niby powinna mi pomóc. Nie pomaga nic. No trudno, bywa. Zapewne padnę za dwa dni gdzieś na ulicy ze zmęczenia. Luzik. Przecież nie pierwszy raz. Ale kiedy moje dzieci nie śpią w nocy, budzą się, to wtedy O BOŻE MÓJ NAJDROŻSZY ZA CO MNIE TAK KAŻESZ?! A przecież też są ludźmi. Mają prawo do gorszej nocy, gorszego dnia, do niemocy życia. No mają. I chyba po prostu za rzadko o tym pamiętam. Że dziecko to też człowiek i ma prawo go życie uwierać…

 

 

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment