"Mam wrażenie, że tylko moje dziecko się tak zachowuje..." - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

“Mam wrażenie, że tylko moje dziecko się tak zachowuje…”

“Mam wrażenie, że tylko moje dziecko się tak zachowuje…”. Znasz to uczucie? Pomyślałaś tak kiedyś? Ja myślę o tym za każdym razem, kiedy któryś z moich chłopcu postanawia dosłownie rozwalić mój system i sprowadzić mnie do parteru swoim krzykiem, piskiem, ewentualnie tupaniem nogami. Zastanawiam się wtedy, czy tylko ja mam tak ciężko, czy tylko moje dzieci tak się drą (nie krzyczą, a właśnie drą!), czy tylko ja mam wrażenie, że kompletnie sobie z tym cyrkiem nie radzę, że matka ze mnie jak z koziej dupy trąbka, i o boże za co.

Na szczęście mam dobrą wiadomość. Zdecydowana większość mam czuje to samo 🙂 Codziennie dostaję od Was maile i wiadomości priv z pytaniem “kuźwa jak to ogarnąć” i uśmiecham się sama do siebie. Nie nie, nie to żebym wyśmiewała czyjeś problemy, po prostu zwyczajnie mam wtedy ochotę napisać “same here sister” (czy tylko ja uważam, że żart i sarkazm w języku angielskim brzmi o wiele lepiej?!). Bo my wszyscy mamy tak samo przechlapane!

Lubimy myśleć, że trawa jest bardziej zielona u sąsiada. Że nie ma on problemów, kłopotów, i w ogóle jakoś tak zajebiście mu się życie ułożyło. Wcale się nie dziwię. Na Instagramie pełno uśmiechniętych dzieci, i to takich w pięknych i modnych ciuszkach, z jeszcze piękniejszymi mamami w cudownie białych domach. A ja spoglądam na swoje dzieci i widzę tylko syf, brud i ubóstwo. Wieczna afera, wieczne krzyki, uwalone ciuchy, zdarte kolana i ten ich wzrok pt. “stać mnie na więcej”. Ale wiesz, ja mam swoją teorię na ten temat. I dopiero kiedy wprowadziłam tę jedną zasadę do swojego życia, to jakoś tak mi lżej się na sercu i duszy zrobiło. Bardzo polaczkowa to zasada, no ale cóż, trzeba sobie radzić.

“Wszyscy rodzice mają tak samo przejebane”. Tak właśnie myślę. Wszyscy zmagają się z tymi samymi emocjami. Mało tego, uważam że mamy “grzecznych i spokojnych” dzieci czują to samo, co mamy tych rozbrykanych i wariujących od rana do północy. Wiem, że łatwo myśleć “masz lepiej bo twoje chodzi wcześnie spać”, ewentualnie “masz lepiej bo twoje rzadko choruje”. Jasne, że logiczne, że tak powinno być, ale mama dziecka które nie krzyczy przy każdej lepszej okazji, zwyczajnie nie ma porównania, i może jej być ciężko z tym co ma. Wiesz o co chodzi? To tak jak z kasą – zawsze jest jej za mało. Spokojne życie rządzi się podobnymi prawami.

Wszystkie dzieci krzyczą, wszystkie dzieci płaczą, wszystkie marudzą i jęczą. Dorośli też, tylko lepiej to ukrywają, bo jednak siara gdybyśmy jeszcze my jęczeli co chwilę “chcę to!”, chociaż umówmy się – nawet nam się to zdarza. Tak mężu, przyznaję się do tego… Jedziemy na tym samym wózku, tak samo kochamy i dbamy, więc i tak samo się wkurzamy.

Zapomniałam napisać o “zasadzie”. Zauważyłam, że im częściej doceniam te dobre chwile, wiesz, te kiedy dziecko przychodzi rano się potulić, albo tak samo z siebie przybiega dać buziaka. Oo! Albo kiedy chłopcy zamykają się w pokoju i wspólnie się bawią. Jakoś mniej mnie ruszają momenty, kiedy najchętniej wyszłabym i starym pociągiem wyjechała do Szczecina. Mało tego. Zauważyłam, że im ja jestem bardziej spokojna, wtedy i oni mniej jęczą. A może wtedy po prostu to ich jęczenie tak mnie nie wkurza?

Naprawdę wierzę w moc pozytywnego myślenia. Brzmi sekciarsko, ale u mnie się sprawdza. Oczywiście, że trudno widzieć pozyty kiedy człowiek umęczony, z dwójką (najmniej!) dzieci od rana do nocy, kiedy samotny czas w toalecie staję się “czasem dla mnie”, i to takim, który się planuje z tygodniowym wyprzedzeniem. Ja wiem, że trudno. Byłam tam, przeżyłam to. Tupałam i krzyczałam. Siadałam na schodach byle mieć 3 minuty względnego spokoju. Znam to doskonale. Wszyscy to znamy. Każdy rodzic ma chwile kiedy chce mu się wyć do księżyca. Wszyscy jedziemy na tym wózku. A wiesz kiedy to się zmieni? Kiedy zaakceptujesz ten stan rzeczy. Kiedy powiesz sobie “za 2 lata będzie lepiej”, bo będzie! Kiedy zaczniesz się cieszyć z małych pierdół, którymi wypełnione jest życie. Ja już nie jęczę, że dziecko mi w nocy do łóżka przychodzi. Biorę je pod pachę i tylę jak tylko mogę, bo ja wiem że za chwilę odechce mu się nocnych spacerów, a wtedy dopiero będzie płacz i tęsknota. Wiem, bo mam to z najstarszym synem… Dzieci dorastają, i dopiero wtedy człowiek zaczyna tęsknić za aferami, krzykami i tym poczuciem, że dla dziecka jest całym światem…

   Send article as PDF   

4 komentarze

  • :-* dobra, już nie będę myślała o tym co zrobić z Hubertem, który co noc wędruje do naszego wyra. Gorzej jak brzuch mi zacznie rosnąć. To zrobi się ciasno dopiero. Już teraz Marek śpi na ścianie, ja między poduszkami, a Hubert na mojej poduszce.

  • Ostatnio przegladałam zdjęcia synka z przed 3 lat. Jezu jaki on był malutki i pulchniutki,taki słodki . Teraz tez jest słodki i mega kochany ale mam wrażenie ,że juz mnie tak nie potrzebuje jak kiedyś. Zwyczajnie mi tego brakuje. i strasznie sie ciesze kiedy od czasu do czasu postanowi przyjsc w nocy do nas. A ma dopiero 6 lat. Rozrabia,krzyczy,płacze na maksa. Tłumacze sobie ze to minie,ale właśnie tak jak mówisz minie a ja bedę za tymi chwilami tęskniła. Wkurzałam sie jak miał niespełna 3 latka a teraz strasznie za tymi chwilami tesknie. Ma 6 i też sie wkurzam,a za kolejne 3 lata bede teskniła za dzisiejszym dniem. Chciałabym mieć Twoją cierpliwość 😉 <3

  • To prawda – niektórzy nie mają porównania. Mówiłam Ci już że mam syna z autyzmem – jest moim pierwszym dzieckiem. Dał mi taką szkołę życia, tak mi dał popalić, że przy tym wszelkie złe zachowania mojej młodszej córki to pikuś i uważam, że ona i tak jest grzeczna 🙂

Leave a Comment