“Dziecko to odpowiedzialność!” – ile razy słyszałaś to zdanie kiedy byłaś nastolatką?
“Jestem odpowiedzialna za życie!” – ile razy pomyślałaś o tym odkąd zostałaś mamą?
“Jestem odpowiedzialna za marzenia” – nad tym się zastanawiałaś?
Kiedy dziecko jest małe, sprawa wydaje się prosta – dbasz o to, żeby maluch był zdrowy, najedzony, odpowiednią ilość razy wycałowany i przytulony. Dziesięć razy dziennie zmieniasz mu pieluchę, jeszcze więcej razy ubrudzonego jedzeniem/ziemią/trawą bodziaka. Czasami masz dość, ale dopóki Twoje dziecko jest zdrowe to nic innego Cię nie interesuje, przecież właśnie zdrowie jest najważniejsze. Dopiero z biegiem upływających lat dostrzegasz, że jest coś jeszcze…
Nagle, z dziecka któremu do szczęścia był potrzebny mały kamyk, robak lub zepsuta zabawka, wyrasta mały człowiek. Wciąż najważniejsza jesteś dla niego Ty, wciąż musi być zdrowy, najedzony i odpowiednią ilość razy wycałowany i przytulony, ale do tego wszystkiego dochodzi coś jeszcze: pasja. Nie ma znaczenia, że zmienia się ona co drugi dzień. Nie jest też ważne, że w Twoich oczach do niczego nie prowadzi. Astronauta? Archeolog? Piłkarz? “Kto wybiera takie zawody? Lepiej niech zajmie się budownictwem albo medycyną.” To takie logiczne. I trochę smutne…
Marzenia mojego najmłodszego synka są dość banalne i pospolite: zjedzenie robaka, chodzenie gołymi stopami po mokrej trawie, rozlanie soku marchwiowego na białą pościel, zjedzenie wszystkich jogurtów z lodówki. Standard. Zna to każda mam półtoraroczniaka.
Trzylatek ma już bardziej sprecyzowane pragnienia: mieć cały pokój zawalony autkami, mieć całą wannę wypełnioną autkami, znajdować na ulicy zgubione przez innych autka, kupować w każdym sklepie, nawet rybnym, autka i w ogóle chyba tym autkiem zostać. Już tu powoli czuję tą odpowiedzialność. Co prawda nie kupuję mu cały czas nowych samochodzików, ale chowam niektóre, żeby za jakiś czas je wyciągnąć i krzyknąć “kochanie, mamusia ma coś dla ciebie!”. Radość w oczach (wywołana oszustwem, ale co tam) dziecka? Bezcenna.
Ośmiolatek. To tu właśnie czuć tę odpowiedzialność. Nie jestem mamą która ma parcie na posiadanie przez dziecko w dzienniczku samych piątek, czytanie wzrokowe i znajomość 12 języków obcych. Mam parcie na to, żeby moje dziecko wiedziało, miało tę niezachwianą pewność, że co będzie chciał w życiu robić, to to po prostu zrobi. Że zostanie kim chce, łącznie z byciem traperem i treserem motyli. Nie ma znaczenia. Jeżeli tego chce, jeżeli takie ma marzenie, to mam mu jedną rzecz do powiedzenia : “Go for it!”. Musi wiedzieć, że w życiu naprawdę można wszystko, o ile bardzo się tego pragnie i jeszcze mocniej się na to pracuje. Tylko tyle i aż tyle.
Tak właśnie teraz pomyślałam, że to jest mój rodzicielski cel: moje dzieci muszą umieć dbać o swoje szczęście. Jeżeli tego je nauczę to już nigdy nie będę musiała się martwić o to czy im w życiu dobrze. Spełniać marzenia, czy nie o to w życiu chodzi?
Dziewczyny (i faceci, bo przecież wiem, że tu jesteście :P) to co mam dzisiaj dla Was totalnie kwalifikuje się to hashtagu #spełniammarzenia.
Mam dla Was konkurs, w którym do wygrania jest, uwaga:
WYJAZD I UDZIAŁ DZIECKA W PIŁKARSKIEJ ESKORCIE PODCZAS FINAŁU LIGII MISTRZÓW W MEDIOLANIE wraz z dwoma biletami na mecz (dla dziecka i opiekuna 🙂 )
Zasady są proste:
1. Konkurs przeznaczony jest dla posiadaczy karty MasterCard lub Maestro, opiekunów dzieci w wieku od 7 do 10 lat (i co ważne! mających wzrost od 105 cm do 135 cm)
2. Zadaniem konkursowym jest stworzenie krótkiego videodziecka cieszącego się z gola
3. Filmik konkursowy umieszczamy w social mediach (pod postem konkursowym na fanpage MASTERCARD – TUTAJ, lub na swoim Instagramie z hashtagiem #MasterCardPolska lub swoim Twitterze z hashtagiem #MasterCardPolska)
4. Konkurs trwa do 20.05.2016 (więc jest mało czasu!)
[embedplusvideo height=”410″ width=”730″ editlink=”http://bit.ly/1YpE0LJ” standard=”http://www.youtube.com/v/MPc65lv5sx8?fs=1&vq=hd720″ vars=”ytid=MPc65lv5sx8&width=730&height=410&start=&stop=&rs=w&hd=1&autoplay=0&react=1&chapters=¬es=” id=”ep1488″ /]
TUTAJ znajdziecie cały regulamin.
Moja 4-latka dałaby się pokroić za taką nagrodę. Niestety musimy jeszcze trochę poczekać. Ale marzenia są od tego, by do nich dążyć.
moja dwulatka wzrostem niedługo sięgnie dolnej granicy 🙂 ale wyrwałaby piłkarzom piłkę i byłoby po meczu… nawet na słońce woła “mama! piika” hehehe