Uwielbiam, ale to uwielbiam świadomość, że robię swojemu ciału i duszy dobrze.
Lubię myśleć “Justynko! Ta twoja dieta to jest tak on point, że nawet żelazo się zgadza” (a jako stara wegetarianka, wiem co znaczy życie z wiecznie posiniaczonymi nogami, czyli anemią, chociaż muszę przyznać, że bycie “kopaną” co noc przez swoje osobiste dzieci też nie pomaga).
Lubię to zmęczenie po treningu “a taaak ci się nie chciało! i na co było to jęczenie?!”.
Lubię powoli jeść śniadanie, pilnować ilości wypitej wody, mielić sobie siemię lniane wieczorem. Po prostu lubię te wszystkie pierdółki, dzięki którym czuję, że jest dobrze.
Tyle, że po drodze zazwyczaj przydarza się życie 🙂
Jestem osobą w opór nerwową. Nie pomaga przy tym fakt bycia szczęśliwą posiadaczką PMDD, czyli chorobowej wersji PMS.
Jestem osobą wysoko wrażliwą, co oznacza, że w dzień kiedy moje dzieci w trójkę mają zdalne lekcje, ja próbuję popracować, do tego psy, koty, ptaki za oknem, sąsiedzi z remontem i każda zwykła rzecz, tyle że w nadmiarze, sprawiają, że wieczorem z przebodźcowania nie jestem w stanie zasnąć.
Tak mam, więc codziennie próbuję poprawiać jakość swojego życia, bo byłam już w momencie, kiedy było bardzo źle i za cholerę nie chcę do niego wracać.
Zacznę może od tego, że nad codzienną “pracą” nad łagodnością dla samej siebie, pomogło zrozumienie, że nasze emocje, to co odczuwamy, odczuwamy z ciała. To nie tak, że to siedzi w głowie, że nasze zmartwienia to wymysł, że “weź się w garść” i oo nie ma ich. One są w ciele.
Spięte barki, zaciśnięta szczęka, bolące plecy. Pamiętasz to uczucie, kiedy pierwszy raz jechałaś samochodem autostradą? Całe plecy były sztywne, ale to tak, że na następny dzień mogłaś poczuć na nich zakwasy. To samo się dzieje, kiedy nie zajmujemy się naszym codziennym stresem. A mamy go w cholerę! On się później przekłada na naszą jakość snu, a ta z kolei na nasze zmęczenie, obniżoną odporność, a to znowu na więcej stresu. I TAK CAŁY CZAS. Średnio dość.
O dietę dbam od dawna. Może nie jakoś wybitnie, może nie tak, że już zapomniałam jak smakuje czipsik, bo jadłam go (raczej JE, gdyż liczba mnoga, i to bardzo mnoga!) kilka dni temu, ale jem ok. Wystarczająco. A to mi odpowiada.
Ćwiczę. Codzienne spacery z psami, trening siłowy, joga, taniec z Tik Toka z chłopakami. Tak. To też codziennie. Obojętnie co, byle regularnie.
A dzisiaj napiszę Ci o kolejnej rzeczy, bo to jak się jaram, że współpracuję przy promocji tak dobrego produktu, to tylko ja wiem.
To fragment maila. Ja to napisałam. Po 3 dniach stosowania.
Olejki CBD stosuję od dawna. Inaczej. Próbowałam stosować. Robiłam to z doskoku, bo nie jestem w stanie większości olejków przełknąć. Niektórym smakują, mnie odrzuca. Ale olejek MINTCHOCO od Kanaste to jest jakiś kosmos (ja stosuję wersję 1100 mg).
Lepszy sen, szybsza regeneracja, sprawniejsze działanie układu dopaminergicznego – czytaj dalej, a przekonasz się, że to nie marketingowa ściema, czy moje subiektywne zapewnienia. To naukowo udowodnione korzyści suplementacji 🙂
Ale od początku, żebyś wiedziała, że to nie tylko moje zwykłe podniecanie się produktem.
W naszym organizmie istnieje układ, który nosi nazwę endokannabinoidowego. Jest on zaangażowany w praktycznie wszystkie reakcje zachodzące w naszym organizmie.
Tworzą go receptory kanabinoidowe i oddziaływujące z nimi związki – endokannabinoidy (czyli kannabinoidy, które organizm jest w stanie sam wytworzyć, stąd przedrostek “endo”), które przyłączają się do wspomnianych receptorów i współgrają z nimi na zasadzie zamka z kluczem. Najbardziej powszechnie występującym w naszym organizmie receptorem kanabinoidowym jest receptor CB1. Do tej pory jego obecność opisano w centralnym układzie nerwowym, gdzie w największych ilościach występuje w jądrach podstawnych, móżdżku, hipokampie oraz korze mózgu. Stwierdzono również, że CB1 występuje w obwodowym układzie nerwowym i niektórych narządach. Można śmiało napisać, że układ endokannabinoidowy to prawdopodobnie najważniejszy biologiczny system w całym organizmie, odgrywający kluczową rolę w utrzymaniu jego równowagi.
I teraz uwaga.
CBD moduluje działanie całego układu endokannabinoidowego. CBD stymuluje również wspomniany układ do produkcji większej ilości naszych własnych kannabinoidów. Co to znaczy? Że to nie tylko samo CBD wykazuje działanie, co sprawia, że nasz organizm zaczyna “działać” sam, bo nasze własne kannabinoidy po prostu niejako mobilizuje do działania.
I ok, ja nie chciałam jakoś turbo wchodzić w naukowe dowody na działanie olejku, ale chciałam, żebyś wiedziała, że nie bez powodu się tak jaram!
Jasne jest, że olejek CBD nie zadziała na każdego dokładnie tak samo. Ale napiszę Ci co on “robi” u mnie:
● lepszej jakości sen
Przez “lepszej jakości” mam na myśli szybsze zasypianie, brak nocnych pobudek, sny! Nie wiem czy wiesz, ale nasze sny powstają w fazie REM (ang. Rapid Eye Movement), kiedy nasz mózg najbardziej “odpoczywa”. To, że te sny są i są długie, może niejako wskazywać na wydłużenie tej fazy snu, co jest KLUCZOWE!
● mniejsze przebodźcowanie
Olejek suplementowany rano sprawia, że działam spokojniej. Nie wolniej, a z mniejszym zdenerwowaniem. Ja nienawidzę się spieszyć. Wstaję bardzo wcześnie, bo pędzący poranek, to coś co wbija mnie w nerwowy stan do samego wieczora. Widzę, że o wiele lepiej znoszę pęd i pośpiech, trudniej wyprowadzić mnie z równowagi 🙂
● większa motywacja
Tutaj znowu się rozwinę, ale serio czuję, że powinnam, żebyś zrozumiała całą moją sytuację.
Wiem, że motywacja to ściema w rozumieniu coachingowym 🙂 Ale motywacja w rozumieniu emocji istnieje. odpowiada za nią neuroprzekaźnik zwany dopaminą. Jako osoba z PMDD na stałe przyjmuję leki z grupy SSRI, czyli inhibitory serotoniny. Leki te dbają o to, żeby serotonina za szybko nie rozpadała się i została na dłużej w moim organizmie (tak, to lek przeciwdepresyjny). Nie mniej jednak serotonina, pomimo tego, że jest uważana za hormon szczęścia, nie działa tak, że człowiek jest non stop szczęśliwy. Jest się spokojnym, wycofanym, “nie chcę nic, bo w sumie jest spoko”. Nadmiar serotoniny hamuje. Bo jest dobrze jak jest, więc jakby nie ma już wtedy miejsca na dopaminę, czyli “naparzam!!!!”. Rozumiesz? Nie odczuwa się wtedy tego kopa do działania, niekoniecznie cokolwiek się chce, a przy moim charakterze, przy tym, że ja lubię “przeć” do przodu, to niestety średnie połączenie.
CBD może wchodzić w reakcję z receptorami dopaminy, dzięki czemu wpływa na regulowanie naszych zachowań, zdolności poznawczych, motywacji i oddziaływuje na znajdujący się w mózgu układ nagrody, zatem pełni niezwykle ważną rolę w chęci samorozwoju. I ja to widzę!!!!!
Wiesz co jest najlepsze przy stosowaniu olejków? Że nie musisz czekać miesiącami na ich działanie.
Oczywiście mam dla Ciebie rabat! Poprosiłam KANASTE o coś dla Ciebie, więc proszę KLIKAJĄC TUTAJ, wpisując w zamówieniu kod FLOWMUM, dostajesz 20% rabatu na pierwsze zamówione olejki! Chyba nie muszę mówić, że ja zamierzam zrobić zapas?
20% RABATU NA PIERWSZE ZAMÓWIENIE Z KODEM “FLOWMUM”
Wiesz co dla mnie jest najważniejsze, kiedy kupuję jakiekolwiek suplementy diety? Fakt czy są przebadane. Tutaj nie ma dla mnie półśrodków. Jeżeli pakuję w swoje ciało cokolwiek, chcę wiedzieć czy to faktycznie jest TO o czym zapewnia producent, bo zwyczajnie szkoda mi kasy i ZDROWIA na podejrzane substancje. TUTAJ znajdziesz wszystkie najnowsze certyfikaty i badania laboratoryjne produktów. Chyba nie da się być bardziej transparentnym :)Aaaa! buteleczka powinna starczyć na ok. 30 dni stosowania (biorąc pod uwagę dawkowanie 2 x dziennie po 0,5ml).
KONIECZNIE DAJ ZNAĆ JAK EFEKTY!!!!
A żeby nie zostać gołosłowną, że sobie to wszystko sama wymyśliłam, to poniżej wklejam Ci linki do publikacji naukowych na temat olejku 🙂
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/31447137/ https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/33465140/ https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7092763/ https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2190026/ https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6326553/ https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/27023732/