"Mamusiu, ale ja chciałem tylko pomóc!" czyli kiedy rozum się wkurza, a serce płacze ze wzruszenia. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

“Mamusiu, ale ja chciałem tylko pomóc!” czyli kiedy rozum się wkurza, a serce płacze ze wzruszenia.

Dawno temu, kiedy jeszcze byłam przekonana, że trzydziestka to absolutnie najstarszy wiek, że wtedy to już tylko zmarszczki, herbatka z nalewką, geriatria i te sprawy, znajoma z pracy opowiedziała mi pewną historię:

“Wyobraź sobie, że moim dzieciom zachciało się pierogów! Zazwyczaj mam  to gdzieś, bo jednak bez przesady, przy tym tyle roboty ile przy plewieniu pola, ale akurat tym razem też mi się ich zachciało! Więc zaczęłam robić. Tyle, że sera nie miałam! Zostawiłam więc starego (czyt. męża) z dzieciakami, stolnica z produktami już naszykowana była, a ja pyk pyk do sklepu obok, bo jak to ruskie bez sera… Wracam,  stary przed tv, a dzieciaki rozwaliły całą kuchnię! Na podłogę wysypały kilo mąki, powbijały jajka… “chcieliśmy pomóc”. I jak? JAK JA MIAŁAM SIĘ ZŁOŚCIĆ SKORO ONE CHCIAŁY POMÓC?!”

Czy to nie jest najwspanialsza metafora macierzyństwa?!

Ja takich historii mam na pęczki! Na przykład kiedy moje dzieci postanowiły kilka lat temu zrobić mi kawę. Wiedziały, że czajnik to nie ich klimat, że absolutnie nie wolno, więc wsypały do kubka pół słoika rozpuszczalnej (tak, to te czasy…),  drugie pół rozwaliło się dosłownie wszędzie, do kubka wlały zimną wodę z kranu i podały mi z uśmiechem takim, że przecież momentalnie łzy straconego czasu na sprzątanie, zastąpiły łzy wzruszenia.

Albo kiedy kilka miesięcy temu chłopcy postanowili sami nastawić pranie. Moja ukochana, delikatna bluzeczka aktualnie pasowałaby na Bożenkę.

Oooo! Albo kiedy dawno temu stwierdzili, że sami ogarną bałagan w pokoju, zaczęli odkurzać, ale coś MEGA WAŻNEGO im się do tego odkurzacza zassało, więc SAMI  porozkręcali odkurzacz i wyciągnęli tę MEGA WAŻNĄ rzecz. Oczywiście nie muszę wspominać, gdzie ten cały syf się znalazł. Zaznaczę też, że mają w pokoju dywan.

No przecież każda z nas ma taką historię!

 

Ile razy sama chciałaś coś dobrze, a wyszło jak zwykle? Ja osobiście jestem mistrzem takich sytuacji…

To wtedy kiedy mam NAJWAŻNIEJSZE spotkanie na świecie, zakładam białą bluzkę, po czym w aucie oblewam się kawą. Albo kiedy wychodzę rano z psem na spacer, praktycznie w piżamie, zapuchnięta, z włosami które totalnie nie wiedzą jak się mają zachować i po drodze trafiam na jakieś 20 osób, dosłownie całą wycieczkę czekającą na autobus do Częstochowy (true story), wychowawczynię dzieci, byłego faceta, znajomą za którą nie przepadam, burmistrza, księdza i prezydenta. Bo o tym, że totalnie bez cienia zażenowania, bardzo regularnie, macham do obcych ludzi, to już można tomy poezji pisać.

Tyle, że dać plamę w dobrej wierze to jedno, druga sprawa to taka, że ok, wzruszenie, magia świąt i inne tematy, ale przecież taką zadymę tak czy siak trzeba ogarnąć!

Wiesz co najgorszego można zrobić w takiej sytuacji? Spanikować i się wkurzyć! Wiem co mówię, jestem mistrzynią panikowania.

Przecież bluzka to tylko bluzka, syf można ogarnąć, zresztą wszystko sprowadza się do tego, że hej! Real life! Nie ma co płakać nad czymś co można naprawić! A nawet jeżeli ulubiony sweterek, po konkretnej aferze z pralką lub suszarką, ewentualnie czerwonym barszczem, jedyne do czego się nadaje to mycie podłóg, no to trudno. Bywa. To tylko rzecz 🙂 Skoro to my sami tym rzeczom nadajemy wartość, to równie dobrze, możemy im tę wartość odebrać.

Ja wiem, że fajnie mieć czysty dom, śnieżnobiałą koszulkę, dzieci które ogarnianie pralki mają we krwi i psa, który absolutnie nie zeżre naszykowanych na jutro butów. Tyle, że czasami zeżre i to te ulubione.

Wiesz czego najlepszego nauczyli mnie moi rodzice? Przeświadczenia, że błędy są po to, żeby je rozwiązywać, że nie ma problemów z którymi nie można sobie poradzić. A teraz uwaga! Słyszałaś o kampanii #dalamplame? Ja mam wrażenie, że ta kampania to całe macierzyńskie życie.

No to teraz uważaj…

Do pomocy poprosiłam najlepszych ziomali jakich można sobie wyobrazić do robienia wszechobecnego syfu… Może puszczę Ci małe intro:

Zadanie? Po prostu rzuciłam hasło #dalamplame, zamknęłam ich w łazience i czekałam na rozwój sytuacji. Dokładnie tak. Bez żadnych wytycznych, bez żadnych upomnień, jak w życiu! Umówmy się, takiego efektu nikt się nie spodziewał. A na pewno nie ja.

Czy to nie jest jedna z tych rzeczy, która sprawiłaby, że płakałabyś rzewnymi łzami prawdopodobnie do końca miesiąca? Że trafiłby Cię przysłowiowy szlag, a nadzieja na spokojny wieczór okazała się jednym z lepszych żartów? No sama przyznaj: zapaść połączona z małym załamankiem nerwowym. Niby nic, ale jednak cały dzień spędzony na szorowanku łazienki nie brzmi najlepiej. A może nie cały dzień?

Ile miałaś takich sytuacji? Ile razy chciałaś rzucić, walnąć, a koniec końców i tak ogarnęłaś temat, a po roku historia okazywała się najlepszą imprezową anegdotką?

#dalamplame to kampania ACE (którego notabene wszyscy znamy), pokazująca że “hej! nie jesteś sama!”. Ja  w ogóle mam wrażenie, że to jedno z fajniejszych haseł reklamowych. Bo dotyczy nas wszystkich! Nie, że tylko mnie, tą która nie daje rady, której pod górkę w życiu, której dzieci mogłyby być milsze, mąż zabawniejszy, na koncie mogłoby być więcej kasy, a mieszkanie to w ogóle do wymiany. Nie nie. DOTYCZY WSZYSTKICH!

Wyobraź sobie sytuację – wchodzisz do łazienki, a tam wszystko uwalone szminką. Ulubioną zresztą. Taką, którą malujesz się tylko na turbo wyjątkowe okazje. Cała łazienka aż od niej lśni. Widzisz to? Czujesz? Tak naprawdę masz dwa wyjścia: albo się wkurzyć, zacząć krzyczeć i zacząć w tym szale wszystko sprzątać. Możesz też popatrzeć, uronić maluteńką łezkę, bo jednak trochę szkoda tej szmineczki, ale w sumie trudno – kupisz nową, lepszą, po czym zacząć sprzątać. Koniec końców bałagan i tak trzeba ogarnąć, różni się tylko podejście do niego! ACE chce nam pokazać (ej serio, za jednym pociągnięciem usunęłam!), że to może być proste! Może nie przy każdym problemie, ale jednak!

Ace Ultra Power Gel czyści i wybiela powierzchnie w Twojej łazience. Zapewnia higienę, usuwa tłuszcz i plamy, zwłaszcza takie po szmince, kredkach, paście do zębów, czyli generalnie wszystkim czym pobrudzą ją Twoje dzieci.

Nadaje się do czyszczenia płytek, umywalki, wanny, prysznica, gumowych dywaników, toalety.

Nie ma co się biczować, kiedy nagle zaplamisz ulubioną sukienkę, dziecko wyleje na podłogę cały karton mleka, albo Twoją łazienkę zaatakuje nikt inny jak Twój pies. To wszystko można ogarnąć! Na luzie! #dalamplame. Trudno! Zawijasz kieckę i żyjesz dajesz 🙂

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment