Jesień to synonim deszczu, masakry, błota na butach i wiecznie jęczących ludzi.
Tak. Bo w Polsce na jesień trzeba narzekać. Lato jest super, jak jest ultra gorące, zima jak jest mega zimna, albo ciepła, ale ze śniegiem po kolana w trakcie Świąt i w okresie ferii. A wiosna to prawie zawsze jest super, bo jednak od wiosny do lata to już 3 kroki, ewentualnie 2 majowe opady śniegu i już. Lato na pełnej. A jesień? Jesień to deprecha, to “patrz jak szybko się robi ciemno!” i “cholera, znowu muszę kupić buty na zimę”.
Teraz uwaga, bo polecę po całości i dam Ci 13 powodów, dla których można pokochać jesień 😉 Lepiej przeczytaj wszystkie, bo ostatni punkt to radocha za 25 zł. WRÓĆ! Za 24,90 😀
1. Nie trzeba się martwić o nadprogramowe kilogramy.
Oł je! Czy tylko do mnie to przemawia?! Oczywiście, że już zaczynam coś z tym powoli robić, ale hej! Moje dodatkowe kilka kilo właśnie z tej radości się wzięło!
2. Koniec dziecięcego marudzenia “ale jak mam iść spać w dzień?!”
Moje dzieci, niezależnie od pory roku, chodzą spać w okolicach 19 – 20. Godzina 20:00 to taki max, kiedy wiem, że na następny dzień od rana będą kłótnie, afery i zadymy. Wiecie jaka to ulga, kiedy wieczorem idą spać i nie marudzą “ale jest jeszcze jasno!”
3. Herbatka.
Czy istnieje ktoś, kto latem pije herbatę? Taką ciepłą?! Czy to właśnie dla tej osoby jest w piekle specjalne miejsce?! Chyba tak… Kocham herbatki i cieszę się jak głupia, że w końcu jest na nie czas! Oł jeeee!
4. Nowe buty.
Tak.
5. Kocyk.
I łóżeczko. I kot obok. Albo mąż. Obojętnie…
6. Zero skrupułów dla “domowego lenistwa”.
Mam koleżankę, która kiedy jest ciepło MUSI wyjść z dziećmi na dwór. Nieważne że ma gorączkę, migrenę i złamaną nogę. MUSI i koniec, bo SZKODA takiej pogody. Ja nigdy nie miałam z tym problemu, bo i w lecie bywały dni, kiedy zwyczajnie chcieliśmy z chłopakami “wyluzować na chacie”. A teraz?! W końcu można to robić bez wyrzutów sumienia!
7. Dyniowa zupa.
TUTAJ znajdziesz mój najlepszy przepis. PYYYCHA!
8. Gorące kakałko.
J.w. z herbatką.
9. Dekoracje świąteczne w sklepach.
Tak, jestem tą osobą, która już od początku października wyczekuje choinek i mikołajków w witrynach sklepowych.
10. Cynamon.
W żaden, ale to w żaden ciepły dzień, cynamon nie smakuje tak cudownie, jak teraz. Nie ma szans.
11. Gorące kąpiele.
Czy jest coś lepszego?! Żeby było jasne: w przeciwieństwie do Dżastina, nie jestem fanką wylegiwania się w wannie przez 3 godziny. Ale 15 minut, w gorącej wodzie, z muzą w tle (polecam playlistę PEACEFUL PIANO na SPOTIFY)… BOSKOŚĆ!
12. Świąteczne filmy i bajki.
Tylko mi nie mów, że nie zaczynasz ich powoli oglądać.
13. GRY!
Nikt w lecie nie ma czasu na gry (patrz punkt 6), ale teraz? To jest ten czas!
Zacznę jednak od początku. Aktualnie moje dzieci są w wieku, kiedy (hmmmmm, jakby to ująć) uwielbiam weekendy. Wiesz co mam na myśli? Cieszy mnie kiedy są w domu, nie jęczą co chwilę, bo większość rzeczy ogarniają sami i zaczynają ich interesować normalne zabawy (a nie np. boksowanie się).
O grze UNO, na blogu pisałam już chyba z 3 razy (tyle wpisów wyświetlił mi Google :)) ) Generalnie od jakiś 2 lat jesteśmy turbo fanami, tej prostej, ale FANTASTYCZNEJ gry karcianej (mamy chyba 4 rodzaje, w tym wersje dla młodszych dzieci, bo tak, dwuletni Edek, też próbował z nami grać) TUTAJ DOWÓD!
Od niedawna dostępna jest starsza siostra UNO – DOS! I uwaga: jest meeega! Mam wrażenie, że cofnęłam się trochę w czasie, bo tak jak 2 lata temu trzeba było pomagać Edkowi w ogarnianiu jej, tak sytuacja się powtarza, bo DOS nie jest już tylko “rzucaniem” takich samych kart na stół. Tam już wchodzi do gry np. dodawanie 🙂 Busiek i Filip są zachwyceni. Edek też, ale on oszukuje, więc wiecie…