Motywacjo, ty ściemniaro! - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Motywacjo, ty ściemniaro!

Jest godzina 7:39. Dzieci są już w placówkach (mam tu na myśli oczywiście placówki szkolne, przedszkolne, wychowawcze i każde inne) oczywiście że, a ja powinnam zacząć ćwiczyć. Nie to, żebym nie chciała, założyłam nawet strój sportowy, ale siedzę. Wciąż siedzę… Wiesz co zaczęłam nawet robić? Uwaga, to nie żart: trzeć suche bułki na bułkę tartą (tak, robię to i przez tę jedną rzecz uważam, że jeżeli chodzi o bycie “panią domu” nie mam sobie równych, a kasy zaoszczędzam tyle, że stać mnie na nową torebkę. Aaa żeby było jasne – kotlety robię tak 1-2 razy w miesiącu…). Zaczęłam nawet pisać ten tekst. Co to jest? Tak tak, prokrastynacja :)) Moje drugie “JA” (tak, walczę z nią dzielnie, przeczytasz o tym tutaj).

Najczęstszym, naprawdę najczęstszym pytanie, które od Was słyszę (czy tam czytam, wiadomo) jest: jak udaje ci się zmotywować do ćwiczeń, jak to możliwe, że ci się chcę, po prostu “HOW?!”. Otóż moja droga, mam dla Ciebie smutną wiadomość: ja kompletnie nie jestem zmotywowana, jestem totalnym leserem, leniem i jeżeli myślę o swojej ulubionej czynności, to oczywiście jest to “Netflix & Chill”, czyli w moim rozumieniu serial, lody i łóżeczko, no i pringelsiki (chociaż ostatnio znalazłam jeszcze lepsze, ale nie zdradzę, bo po 1 nie pamiętam jak się nazywają, a po drugie jestem wredna i dobrem się nie dzielę, spadaj…).

Co w takim razie sprawia, że jednak prawie codziennie udaje mi się podnieść dupsko z kanapy? Dyscyplina i wypracowane miesiącami nawyki. Wypracowałam to w sobie, ot cała tajemnica. Mało tego – każdy to może zrobić. Chciałabym napisać “jedyne co musisz zrobić”, ale to ściema. Bo to nie jest wcale taka prosta droga, bo na początku musisz się zwyczajnie zmusić. Innego wyjścia nie ma.

Ćwiczenia nie są spoko. Kto by tam chciał się męczyć, kiedy w perspektywie ma łóżeczko i seriale? W biologii człowieka leży szukanie wygód i chodzenie po najmniejszej linii oporu. Tak tak. Nie znaczy to jednak, że nie da się z tym nic zrobić. To można wypracować, po prostu, nauczyć się tego jak tabliczki mnożenia, wykuć na blachę i zapamiętać. Serio…

Ja na bank zaraz wstanę i poćwiczę. Z bólem serca, zakwasami na tyłku i poczuciem “kuźwa jak mi się nie chce”, ale poćwiczę, bo wiem, że ten czas będziesz jedną z lepiej spędzonych godzin w całym tym dniu – bo to będzie czas poświęcony samej sobie. Mało tego, będę dzięki temu zdrowsza, silniejsza, bardziej zmotywowana. Tak! Tak to działa! Dlatego zawsze ćwiczę rano – wtedy jestem bojowo nastawiona na resztę dnia. Nie masz czasu? No i tu się z Tobą nie zgodzę, bo każdy taki czas znajdzie, o ile postawi sobie aktywność fizyczną (i kij z mniejszym tyłkiem czy brzuchem, o zdrowie chodzi!!!) za priorytet!!!

Jasne, że trudno zacząć. Zwłaszcza, że często czeka się na motywację, która, tak jak niespodziewany prezent od męża, może przyjdzie, a może nie. Chcesz się zmotywować? Proszę bardzo! Zacznij oglądać filmy motywacyjne na Youtubie, albo filmy dziewczyn, które super zdrowo jedzą i ćwiczą. Po tygodniu będziesz zmotywowana jak diabli. Ale to przejdzie, po dwóch dniach, po tygodniu. Przejdzie i znowu zacznie się wylegiwanie na kanapie. Motywacja jest super, nie powiem, że nie. Sama dzięki niej zaczęłam (a zmotywowałam się oglądając Youtube :)) jakby co to tu mój kanał, koniecznie go zasubskrybuj, może i nie zmotywuję Cię do ruchu, ale napewno pokażę, że nie jesteś jedyna, której dzieci krzyczą, piszczą i marudzą :))) – tak, czasami to doskonale w tych filmikach widać)

To co sprawia, że jesteśmy w czymś regularni, to tylko i wyłącznie nasz nawyk połączony z dyscypliną. To nasza siła, i we wszystkim możemy być zdyscyplinowani. I nie, nie powinno się od razu rzucać na głęboką wodę. Można zacząć od “małych” i prostych rzeczy jak picie co rano ciepłej wody z cytryną. Kompletnie nie wymaga to wysiłku, zajmuje 2 minuty, a już sprawia że ćwiczymy naszą dyscyplinę. Małe kroki, które nie kosztują nas masy energii to to, czego potrzebujemy. Nikt nie zmusi Cię do ćwiczeń 7 razy w tygodniu przez 2 godziny, nikt nie może kazać Ci zdrowiej jeść, pić więcej wody, sprzątać regularnie w domu czy robić cokolwiek innego. Sama musisz to wyćwiczyć, dojść do tego i nie czekać aż nagle jebnie Cię motywacja (sorry, ale musiałam). Nawet jak nadejdzie, to za chwilę zniknie, i co wtedy? Znowu miesiąc czekania na “właściwy czas”?

   Send article as PDF   

Leave a Comment