Najważniejsza rzecz, której nauczyli mnie rodzice (i którą teraz chcę przekazać swoim dzieciom). - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Najważniejsza rzecz, której nauczyli mnie rodzice (i którą teraz chcę przekazać swoim dzieciom).

Umówmy się już na początku – zdecydowana większość rzeczy, które aktualnie potrafię, wyniosłam z domu. Oczywiście nie mam tu na myśli picia alkoholu czy tańcowania na baletach, bo aż tak to wyluzowanych rodziców nie mam, a w sumie nawet gdyby chcieli, to ja bym jednak ich metod nie przyjęła, bo wiadomo, że kiedyś tańcowało się przy innym bicie, w końcu “przez twe oczy zielone” to hicior naszych czasów.

Wracając do tematu.

Gdzieś pomiędzy ubijaniem kotletów, tłuczeniem ziemniaków, spieraniem plam i “dziecko pamiętaj zawsze noś ładną bieliznę, nigdy nie wiesz czy nie będziesz miała wypadku, i co wtedy w karetce powiesz? przepraszam za dziurawe majtki i skarpetki?” moi rodzice wpajali mi coś, z czego nie do końca wiem czy zadawali sobie sprawę. Oczywiście mogłabym ich o to zapytać, niestety ostatnio nasze rozmowy sprawadzają się tylko do narzekania na moje dzieci. To znaczy ja narzekam, oni mówią “nie przesadzaj”, a po pół godzinie z maluchami jednak stwierdzają “boże córko, miałaś rację”. Także rozumiesz, że zwyczajnie się nie składa.

 

8

“Nie ma problemu z którym nie można sobie poradzić”. Coś co w 100% wyniosłam z domu, i co chcę aby moje dzieci zawsze wiedziały. Oczywiście info o bieliźnie też jest dość istotne.

Mój najstarszy syn – napiszę to chociaż bardzo nie chcę, bo przeraża mnie to jak nic innego na świecie – skończył już 9 lat. W tym roku będzie już 10. Matko bosko i te sprawy. Jego życie aktualnie nie kręci się już “mamusiu w co się pobawimy”, tylko “mamo sorry, ale mam swoje sprawy”. Koledzy, koleżanki, szkolne afery. Przeżywa wszystko, bo ten się krzywo uśmiechnął, a tamten coś zrobił. Do tego dochodzi “mamo! zapomniałem, że na jutro musze mieć do szkoły węgiel do rysowania, i farby, i spraye i kilo waty cukrowej”. I ryk! I płacz! I afera bo przecież gdzie ja o 22.00 w niedzielę znajdę kilo waty? Z węglem zero problemu, zima jest więc coś się od babci z wioski ogarnie, ale ta wata? I znowu ryk, płacz i tupanie nogami. Kto ma dziecko w wieku szkolnym ten rozumie – nie wiadomo czy się wściekać na dziecko, czy na siebie, bo przecież wiadomo, że nie wystarczy się dziecka zapytać 24 razy czy nie potrzebuje czegoś na poniedziałek. Każdy odpowiedzialny rodzic wie, że takie pytanie powinno paść 178 razy. Dokładnie.

Za pierwszym razem byłam wściekła.

Za drugim razem pomyślałam: “w sumie mi samej zdarza się zapominać o różnych rzeczach”.

Za trzecim razem powiedziałam: “synu mój najdroższy, czy tobie właśnie odpadła ręka, noga czy coś podobnego? na co ten płacz?! Problemy są po to, żeby je rozwiązywać. Problemy się bierze i kopie je w tyłek. Nie zorganizujemy waty na jutro? To przeprosisz panią i powiesz “zapomniałem”. Tyle. Zrobiło się coś, to trzeba albo to naprawić, albo wziąć je na klatę.”

Powtarzam mu to co drugi dzień. Czasami nawet codziennie. Niech wie, niech nigdy o tym nie zapomina. Tak jak o czystych i ładnych majtkach. Bo tak się po prostu żyje lepiej. A jego problemy niestety dopiero się zaczynają. Dopiero przed sobą ma okres, kiedy 1 z matmy oznaczała koniec świata przez całe dwa dni, kiedy dziewczyna mówi “nie chcę z tobą chodzić” i wszystko inne.

Nic i nikt nie ma prawa złamać mojego dziecka. Nigdy. Ma radzić sobie z każdym problemem. Albo nie. Nie musi sobie sam z nimi radzić, przecież po to ma się rodzinę, żeby czasami nią nimi obarczać, ale ma wiedzieć, że KAŻDY PROBLEM DA SIĘ NAPRAWIĆ. A JAK NIE, TO TRZEBA GO WZIĄĆ NA KLATĘ I ŻYĆ DALEJ.

 

   Send article as PDF   

8 komentarzy

  • Lubie Twoje zdrowe podejscie do zycia!!! Bez przesadzonego lukru!!! Pozdrawiam 🙂

  • Kurczę… ja robilam to samo moim staruszkom. Dokładnie o węgiel chodzilo, ale najczęściej o brystol albo szary papier :p czasem o projekt latawca 😀

  • Widzisz, a moja mama powtarzała, że na stok trzeba depilować nogi! 😀
    A jeśli chodzi o stawianie czoła problemom…dużą rolę odgrywa tu pewność siebie. Bo jeśli brakuje nam wiary we własne siły i nie czujemy się pewnie to łatwo Nas ‘złamać”. Problem łatwiej przekuć w wyzwanie kiedy zna się swoje mocne strony. A i byle krytyka Nas wtedy nie ruszy. Do błędu też się przyznać łatwiej…

  • Hahahaha, ten tekst o czystych majtkach i przyjeździe karetki u mnie też był regularnie powtarzany 🙂 Może to z jakiegoś poradnika z tamtych czasów? Do tej pory mnie bawi taki kierunek myślenia 🙂

    • najwyraźniej!!! haha ale to niech Cię nie bawi! To bardzo mądra, życiowa rada! <3

  • Wpis mega jak bym czytala o moim 9 latku- mamooo a ja mam na jutro ?
    Majtki wymiataja ? zyciowe , ja dzisiaj idac do lekarza ktory mial obejrzec moj palec stwierdzilam cholera zrobie szybką depilacje nóg , bo jak jednak bedą chcieli mi gips zakladać ?oby sie bez gipsu ?

  • Hehe czyste majtki wymiatają? maja mama wpajała nam to codziennie. Ona nawet miała w torebce majtki stanik i rajstopy na zmianę. Raz miała akcję hak w autobusie szukała biletu na dnie torebki i wszystko musiała wyciagnąć ???

  • Majty wymiataja.???PROZA ŻYCIA.POMYSLCIE TERAZ GDYBY NIE TE PROBLEMY TO O CZYM BY TU MÓWIĆ. ŻYCIE BYŁOBY NUDA, A TAK TO PRZYNAJMNIEJ JEST SIE Z CZEGO POŚMIAĆ I POPŁAKAĆ CZASAMI. Moi chłopcy,1 ma 7 lat ,a 2 prawie 10 pytaja często”gdzie jest to czy tamto,a ja im na to czy widziałeś gdzieś moje majty ???” i beka jest niesamowita. Żeby tylko nie zwariować. ???pozdrawiam wszyytkie mamuski.

Leave a Comment