Jesteś mamą? Twoim obowiązkiem jest odpoczywać. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Jesteś mamą? Twoim obowiązkiem jest odpoczywać.

Ile razy w swoim matczynym życiu słyszałaś lub czytałaś “a czym ty się w domu męczysz”?

Ile razy ktoś przekonywał innego ktosia, że praca w domu, to przecież normalka, nic ciężkiego, że górnik to może i ma masakrę w pracy, albo ten co rowy kopie, i co Ty w ogóle wiesz o “prawdziwej robocie”?

Ile razy słyszałaś “nie przesadzaj”, “nie histeryzuj”, “wymyślasz” i w ogóle “a ich pan w chuj z takim stwierdzeniem”. I że co to za zmęczenie, wszyscy tak mają, więc się nie liczy.

I może i owszem, i czasami się zgodzę, że chirurg czy robotnik na budowie, mają prawo być bardziej zmęczeni. Niestety macierzyństwo to nie tylko zmęczenie fizyczne. Z takim można szybko się rozprawić. Jeden wieczór bez serialu, książki i męża, i już wpadają dwie dodatkowe godziny snu. Bycie mamą na pełen etat, to przede wszystkim zmęczenie psychiczne. I to ono jest najgorsze i najcięższe to wyleczenia.

pexels-photo-297813

Bycie mamą, to jedno z najbardziej odopowiedzialnych “zajęć” na świecie. Myślisz, że przesadzam? A czy myślałaś kiedyś o tym, że to jaką będziesz mamą w największym stopniu determinuje przyszłość naszych dzieci? Czy je często przytulamy, czy często czegoś zakazujemy, jak rozmawiamy, jak często się uśmiechamy. Niby banał, ale kto o tym codziennie myśli? O tym, że nawet to jaką się jest partnerką dla swojego faceta ma wpływ na przyszłość naszych dzieci. Czy je popychamy do nauki, motywujemy, zabieramy wystarczającą ilość razy na spacer, czytamy dużo czy mało książek, ile godzin dziennie mamy w domu włączony telewizor. To wszystko ma znaczenie! Czy tylko mnie to przeraża?

Bycie mamą, to nie tylko pachnące (lub nie 🙂 ) małe stópki, obślinione buziaki, “kofam się mamusiu” mówione przed zaśnięciem. To także oczy dookoła głowy, zamartwianie się o każde odkaszlnięcie, każdy inny niż zazwyczaj gil i najmniejszą kropeczkę na ciele. I to wszystko przy minimalnej ilości snu, czasami zbyt małej żeby w ogóle móc jasno i trzeźwo myśleć.

Bycie rodzicem, to największa odpowiedzialność, odpowiedzialność za przyszłe życie małego człowieka. Za jego zdrowie, radość życia, umiejętność radzenia sobie z problemami, ale także brak powikłań po chorobie, dbanie o zdrowie w każdym aspekcie, bycie opiekunką, nauczycielką i najbliższą osobą świata w jednym. Czy tylko według mnie to wcale nie jest tak mało?

Zmęczenie psychiczne, to które sprawia, że zamiast cieszyć się na nowy dzień, wstajemy z myślą “kuźwa znowu” ewentualnie “byle dożyć do wieczora”, to coś co naprawdę skutecznie potrafi zniszczyć każdego optymistę. Niestety na taki rodzaj zmęczenia nie pomogą dodatkowe godziny snu. Na takie zmęczenie jest jedno zalecenie – dzień wolny! Lub chociaż wieczór, lub dwie godziny z daleka od domu.

Wszystkie chcemy być perfekcyjne. Wszystkie pragniemy czystych domów, wypucowanych podłóg, braku kurzu na półkach i trzydaniowego obiadu. Chcemy być zajebiste – nic złego. Tylko dlaczego tak trudno nam zrozumieć, że poczucie zajebistości nie rodzi się w momencie mycia podłóg?

Dwie godziny tygodniowo, jeden wieczór co 10 dni – cokolwiek. Bo bycie rodzicem, to cholernie ciężka praca. I można mówić co się chce, ale mnie nikt nie przekona, że to prosta rola. Ja mam poczucie odpowiedzialności za przyszłość moich dzieci. Nie tylko tą związaną ze zdrowiem czy nauką. Wiem, że to jaką mamą jestem teraz, albo sprawi, że w przyszłości będą sięgać po złoto, albo ich sponiewiera na lata. Dlatego dbam o siebie, żeby oni widzieli, że każda osoba świata jest ważna, i że każdy ma prawo do troszczenia się o swoją osobę. Tak po prostu, ze zwykłego zdrowego egoizmu.

Więc matko moja kochana, nie moej wyrzutów sumienia! Załóż wystrzałową kiecką, umaluj oko, ewentualnie zapisz się na basen/ siłownię cokolwiek. Zresztą, czy to jest ważne? Równie dobrze możesz pojechać autem przed siebie, byle tylko w głowie była cisza, brak zmartwień, myśli “jest mi dobrze”. Nie daj się stwierdzeniu “ja bym tak nie mogła, jak można zostawić dziecko” itp. Przecież nie zostawiasz go samego! Twój maluch nie ucierpi na tym, że nie będzie Cię widział 2 godziny w tygodniu. Bez jaj! Na tym możesz tylko zyskać! Twój facet nauczy się opeiki nad maluchem, nie będzie marudził “nie przesadzaj, aż tak źle być nie może”, no i ta więź między ojcem a dzieckiem. Tu nie ma przegranych. Wygraną jest Twój odpoczynek, Twój reset, Twoja lekka głowa. Uwierz mi, że warto. Nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.

   Send article as PDF   

13 komentarzy

  • JA przy pierwszym dziecku miałam to chore podejście, że nie mogę Małej zostawić z kimś innym, bo to moje dziecko i MUSZĘ być przy nim. Teraz już wiem, że jak zostawię dzieci z ojcem/babcią/ ciocią na 2-3 godz, żeby w spokoju kupić sobie kawałek ciucha, to nie robię im żadnej krzywdy:)

  • Czas wolny dla mamy to też czas “dla dzieci” bo wtedy jest się lepszą matką 😉

  • Wiecie co jest najgorsze… pracuje w przedszkolu, ale aktualnie jestem na urlopie wychowawczym (dygresja). Wracając do sedna, wszystkie moje bezdzietne i nawet bezchłopne koleżanki, traktują matki przebywające w domu z dzieckiem mniej więcej tak: “a ta mała znowu nie przyniosła tego i tego na zajęcia, czy ta matka nie widzi, że …” albo “zobacz jakie On ma śniadanie, znowu to samo, matka nie zrobiła a w domu siedzi”. Serio. Ale przyjdzie kryska na matyska.

  • Mam dokładnie tak samo. Czasem puszczają mi nerwy i nakrzyczę na moich chłopaków. Zaraz oczywiście wyrzuty sumienia jaką wyrodną matką jestem, jak to na nich wpływa. Albo odwrotnie jak jestem “za miekka” i prawie wchodzą mi na głowę to mam poczucie, że źle ich wychowam. I tak ciągle. Nie mamy lekko. Może za dużo o tym myślimy?

  • Najtrudniej mi było wrócić do pracy. Niby wiedziałam, że Młody zostaje z babcią i dziadkiem, że opiekę ma pierwszorzędną i niczego mu nie będzie brakowało, a mimo to gdzieś mi się w głowie odzywał głosik “ale jak to tak? własne dziecko porzucasz?!”. Po tygodniu mi przeszło i jakoś przywykłam, co lepsze, widzę, że jak wracam to mam zdecydowanie więcej energii i chęci do zabaw niż po całym dniu “siedzenia” w domu 🙂

    Flow, na powyższym zdjęciu wyglądasz zjawiskowo! 😀 Latem mi zapachniało w ten ponury, szary dzień 😀

    • hahahah to nie ja!!! to zdjęcie stockowe! haha ale powiem Ci, że mi zrobiłaś dzień tym stwierdzeniem 😛

  • Ale fajnie, że tu trafiłam właśnie dziś, teraz, w tym tygodniu, za tych dwoje dzieci.
    Jestem w punkcie “czy to już depresja gangstera??”, choć gangsterem bywam tylko rankami, przed wygnaniem dzieci do szkoły i przedszkola. A wygraną trzymam przecież w rękach!
    Dziękuję, pozdrawiam i wpraszam się w krąg czytelników:)

  • Hmm a co jeśli tego taty nie ma a na dochodne jest ponad 70 letnia babcia, która nie ogarnia jak dwulatek leci z krzesła pod jej nosem? Wtedy nie ma szans na wyjście samej na 2h dla swojej przyjemności. Jeszcze jak bylam tylko w domu, to miałam wieczory dla siebie, mogłam coś obejrzeć, pomalować paznokcie. Tylko że odkąd wróciłam do szkoły i mam praktyki to padam z synkiem wieczorem, w ubraniu i makijażu. Ciekawe ile tak można pociągnąć… Chciałabym spotkać kogoś z kim rzeczywistość będzie miała weselsze barwy, żeby wszystko się ułożyło i żebym nie musiała wszystkiego ogarniać sama, tylko że nawet nie mam kiedy i gdzie, bo co, w Biedrze??

    • Mama, uważaj co mówisz i uważaj o czym marzysz 🙂 ja tak mówiłam…cały dzień w robocie, to gdzie ja mam kogoś poznać, w autobusie? No i mam męża kierowcę autobusu. Poznaliśmy się w autobusie (wydarłam się na niego więc zaczęło się mało romantycznie), oświadczył się też w autobusie (tej samej linii, łączącej moją pracę z moim domem). Rozglądaj się dookoła, nieważne czy w Biedrze czy na stacji benzynowej czy w piekarni…

Leave a Comment