Umiejętności, które musi mieć każda kobieta. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Umiejętności, które musi mieć każda kobieta.

Powiem tak: jeżeli już posiadasz te umiejętności, to myślę, że niezłym biznesem byłoby nauczenie ich inne kobiety. Serio. Ja mam jeszcze problem z dwoma z nich, ale uczę się, staram i wierzę, że stanę się mistrzem. Mistrzem zen, kobiecości, macierzyństwa i każdym innym.

No właśnie, niestety większośc z nas ma problem z przynajmniej jedną z tych rzeczy. Co gorsza, często kompletnie nie zdajemy sobie sprawy, że mogłoby się nam żyć lepiej, wygodniej, pewniej i szczęśliwiej. Tak tak. Przecież nie od dziś wiadomo, że szczęście to nie stan konta, ilość aut w garażu, czy metraż mieszkania lub domu. Szczęście to stan umysłu, to uczucie, które może w sobie rozwinąć każdy człowiek. Chociaż też nie oszukujmy się – jestem głęboko przekonana, że ilość par butów ma wpływ na moje szczęście (jedno rośnie proporcjonalnie do drugiego).

pexels-photo-134665

Co w takim razie powinna umieć każda kobieta?

1. ODPOCZYWAĆ.

Potrafisz odpoczywać? Ale tak totalnie. Nie mam na myśli tylko leżenia przed tv i wzdychania. Mi chodzi o odpoczynek w głowie. Ten jest najważniejszy. Ja potrafię leżeć na kanapie bite 2 godziny (jeżeli tylko życie mi na to pozwala), ale to kompletnie nie sprawia, że czuję się wypoczęta. Cały czas wtedy myślę, analizuję, a nawet robię sobie wyrzuty, że leżę! Oczywiście nie zmieniam wtedy sytuacji i leżę dalej. Z poczuciem wstydu. Masakra co? Odpoczywać też trzeba umieć. Jasne, że są sytuacje, kiedy te 15 minut na fotelu jest luksusem. Też tak miałam.

Wiesz, że kiedy mieszkałam w Irlandii, były dni kiedy praktycznie w ogóle nie siadałam? Nawet jadłam na stojąco. Pewnie myślisz, że przesadzam, ale nie siadałam! Dopiero ok. godziny 18 zdawałam sobie z tego sprawę! Jak można nie usiąść na tyłku przez cały dzień?! Co innego gdybym chodziła do pracy, i jeszcze gdyby to była praca wymagała ode mnie stania. Wtedy spoko, ktoś by mi za to stanie jednak płacił, ale tak? Dobrowolnie nie posadzić tyłka, w przeświadczeniu, że “nie mogę usiąść, bo mam tyle rzeczy do zrobienia!”? Lekko trąci patologią.

Umiejętność odpoczynku to coś, czego wciąż się uczę. Najgorsze, że ja doskonale wiem, kiedy moja głowa najlepiej odpoczywa, ale ten odpoczynek totalnie kłóci się z moim lenistwem i potrzebą leżenia cały dzień na sofie. Tak, ćwiczenia fizyczne. A najlepiej bieganie. Wrócę kiedyś do tego. Jeszcze chwila, bo nie ma nic lepszego niż zresetowanie swojej głowy chociaż na chwilę. Nic lepszego od niemyślenia o krzyczących dzieciach, niezrobionych zakupach, nieposprzątanej łazience. Tym bardziej, że po takim “odpoczynku głowy” znajdujemy odpowiedź na znaczną część zajmujących nas problemów.

A! Tyle, że pamiętaj – to, że mnie wewnętrznie uspokaja wysiłek fizyczny, nie znaczy, że Ciebie nie może co innego. Może właśnie to Ty odnajdziesz swój spokój na tej kanapie przed tv. I uwierz, będę Ci tego szczerze zazdrościć.

2. ODMAWIAĆ.

Pewnie też to znasz. Ktoś prosi Cię o coś, na co kompetnie nie masz ochoty, z czym w ogóle się nie zgadzasz, ale nie umiesz odmówić. Bo się boisz, bo wiesz, że komuś zależy, bo w sumie co z Ciebie za córka, koleżanka, żona. Wszystko spoko, kiedy taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas. Gorzej, gdy robi się z tego problem, bo zamiast dbać o swoje samopoczucie i szczęście, dbamy tylko o innych. Zdrowy egoizm? Tak! Po stokroć tak! Na poczatku jest trudno, na początku zżerają wszystkich wyrzuty sumienia, ale to mija. Trzeba się też nauczyć odmawiać ładnie, grzecznie, z kulturą. Bez tego faktycznie może być kiepsko.

3. ODDZIELAĆ RZECZY WAŻNE OD PILNYCH.

Ho! I tu kolejna rzecz, z którą mam problem, ale widzę że co raz mniejszy.

Wszystko brzmi prosto, łatwo, przyjemnie. W rzeczywistości jednak wygląda o wiele gorzej. Wieczorem zauważasz, że sterta naczyć zalega w zlewie od rana, a dziecko prosi o przeczytanie bajki. Co wybierzesz? Pewnie wszyscy chórem teraz krzykną “czas z dzieckiem”. Super! Ale jeżeli tych naczyń jest tyle, że w domu już nie ma ani jednej czystej szklanki? A przecież dziecko na bank za chwilę zawoła, że chce pić. A wszyscy znamy małe dzieci – małe dzieci słyną z tego, że nie lubią czekać. Musisz ustalić swoje własne “priorytety”, przyzwyczajenia.

U mnie na przykład, jednym z priotytetów jest wieczorne sprzątanie, zwłaszcza kuchni. Ostatnimi czasy trochę to z mężem zaniedbaliśmy, bo fajniej jest pobawić się z chłopcami, albo po prostu oglądać tv. Super. Ale na dłuższą metę zaczęło mnie wkurzać to, że zamiast rano od razu siadać do pracy, to musiałam sprzątać wczorajszy bajzel. Rozumiesz? Oczywiście, że najprościej powiedzieć, że dzieci są najważniejsze i koniec. Tak jest! Ale ważna też jestem ja, ważny jest mój mąż, ważny jest też dla mnie czysty zlew, bo nic mnie tak nie rozprasza i nie wkurza, jak zalegające brudne garnki. Tak mam. Jest jeszcze pełno spraw, które muszę dopracować. Wiesz co mam na myśli? Tak! Pringelsiki! Ja wiem, że dają mi krótką przyjemność, ale później leżę w tej pościeli, z okruszkami przyklejonymi do dekoltu, gruba i nieszczęśliwa, że znowu wybrałam krótką przyjemność, zamiast późniejszego szczęścia ze szczupłej figury. Tak. Zdecydowanie ten punkt muszę dopracować.

4. MYŚLEĆ POZYTYWNIE I DOSTRZEGAĆ JASNE STRONY SYTUACJI.

To, że pozytywne myślenie jest pierdylion razy lepsze od pesymizmu, wiedzą wszyscy. Nie ma co marudzić, że szklanka jest do połowy pusta, skoro dasz radę zaspokoić nią pragnienie. W sensie, że wodą dasz radę.

Niestety dużo osób, pomimo tego że dostrzega same blaski życia, ma tendencję to wyolbrzymiania problemów, które się nie wydarzyły. Ja tak mam. Już Ci tłumaczę o co chodzi: znasz to uczucie, gdy widzisz biegnące dziecko i dostajesz mini zawału serca, bo wiesz, że zaraz upadnie, rozbije sobie głowę, połamie 3 ręce i 8 stóp? Ja tak mam. Przesadzam! Martwię się, ograniczam, dostaję palpitacji serca widząc swoje małe dziecko na huśtawce. No może nie paliptacj, ale strach jest. Ograniczam przez to siebie i swoje dzieci! Koniec z tym! Też byłam dzieckiem! Też szalałam, biegałam, upadałam, łamałam ręce. Nie specjalnie, raz złamałam na rolkach. Ale tak ma być! Dzieciństwo to nie tylko cukierki, baloniki i różowe serpentyny. To też obdarte kolana, siniaki i guzy na głowie. Oczywiście wszystko w miarę rozsądku.

Myślenie pozytywnie to też tworzenie okazji, brak strachu przed spełnaniem swoich marzeń. Co z tego, że o czymś marzysz, że jesteś w czymś zajebista, jak nic z tym nie robisz? To chyba jeszcze gorzej niż gdybyś nic nie umiała. Jeżeli masz pasję, rób wszystko, żeby tę pasję rozwijać. I tego ucz swoje dziecko. 🙂

Jasne strony sytuacji? W tym jestem mistrzem. Dziecko wysmarowało kredkami ścianę w pokoju? Ok, w końcu i tak trzeba odświeżyć kolor. Upadłam na środku ulicy? Przynajmniej ktoś się pośmiał. Zepsuło mi się coś w aucie? Ok, trudno, przynajmniej po naprawie będę pewna, że wszystko działa. Mam katar jak stąd do Chicago? Trochę lipa, ale będę miała pretekst, żeby poleżeć w łóżku i nadrobić serial. Dziecko ma ospę? Lepiej teraz niż za 20 lat.

Wszystko ma swoje dobre strony! Wystarczy je dostrzec. A uwierz mi – rodzic bez poczucia humoru to jakkierowca bez prawa jazdy. No nie da się!

To moja lista. Ciekawa jestem co byś do niej dopisała. Dajesz! 🙂

 

 

   Send article as PDF   

6 komentarzy

  • Pringelsiki mnie rozwalily :)))
    Ja bym jeszcze dopisala, ze trzeba doceniac siebie jako kobieta, oczywiscie trzeba tez doceniac to, co sie ma, ale glownie jednak siebie, wtedy rosnie poczucie samozadowolenia i dobry humor,
    buziak
    ps: jak mam ochote na pringelsiki to pacze sobie na zdjecie jakiejs szczuplej modelki na insta….nie zawsze pomaga ale czasem tak i pije szklanke wody lub super modnego zdrowego smoothie zamiast

  • Ja bym dodała, że każda kobieta musi się nauczyć, że nie jest niezastąpiona. Przynajmniej ja. Cały czas z tym walczę. Szczególnie w temacie opieki nad dzieckiem. I o ile do opieki mojego męża nad naszym dzieckiem nie mam wątpliwości, strachu itp. to gdy oddaje dziecko w krwiożercze szpony teściowej (hi hi 🙂 ) to po prostu mi odbija! A najlepsze jest to, że ja zdaję sobie z tego sprawę! Moja teściowa jest dobrą fajną babką, nic do niej nie mam, kocha swoją wnuczkę nad życie i nie da jej sekundy zapłakać, ale co z tego? Ja i tak uważam, że sobie nie poradzi (teściowa w sensie), że moje dziecko pod jej opieką będzie się drzeć w niebogłosy i na pewno ją upuści. Jestem psychiczna, wiem to. I nie wiem jak sobie z tym poradzić – żeby nie mieć takich myśli bo są niesprawiedliwe w stosunku do teściowej :/

    • Mieć więcej dzieci. Przy kolejnych dzieciach Teściowa jest jak Królowa. Byleby tylko chciała zająć się dziećmi 😀

  • Ja bym dodała “nie panikować” bo co to da? Jak coś się złego dzieje to panika w niczym nie pomaga, wtedy wręcz przeciwnie trzeba być opanowanym i tego staram się trzymać.
    Z odpoczywaniem u mnie ciężko. Udaje mi się tylko wtedy gdy tworzę swoje mydełka bo sprawia mi to mega frajdę. Jeżeli chodzi o odmawianie to zależy komu i co mam odmówić (na pewno nie kawałka czekolady). Z priorytetami bywa różnie, czasem robię pierwsze to co jest mniej przykre po prostu i tyle ;). Co do optymistycznego myślenia to nie w moim przypadku. Zdecydowanie bardziej wolę zakładać że coś może się nie udać i albo nie być rozczarowaną gdy to faktycznie się wydarzy albo być dzięki temu bardzo pozytywnie zaskoczoną bo jednak wyszło. To jednak takie moje własne podejście i w moim przypadku sprawdza się całe życie… Może dlatego że gdybym była optymistką to już dawno popadła bym w depresję przez rzeczy i wydarzenia dookoła mnie.

  • Pollyanna – taka bohaterka książek z początków ubiegłego wieku miała do wszystkiego b. dobre podejście – luz. Tak to byśmy dzisiaj nazwały, właśnie myślenie w stylu “jest dobrze, bo zawsze może być gorzej”, optymizm czasem naiwny, wiarę, ze się uda, bo nie może być wciąż pod górkę. Spokoju, nawet lekkiego olewania (ha ha, dobrze mi mówić/pisać, weź i olej) życzę od dziś na zawsze!

Leave a Comment