Czy tylko dla mnie macierzyństwo to wieczna walka ze stresem? - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Czy tylko dla mnie macierzyństwo to wieczna walka ze stresem?

Przyznam się bez bicia: odkąd zostałam mamą, non stop jestem zestresowana.

Znasz to uczucie?

11-1-of-1

 

Tak, wiem że są wycieczki do Biedry, wizyty u fryzjera, kąpiele w wannie i rzadkie (ale jednak!) spotkania z przyjaciółmi. Wiem i doceniam. Ale przecież wszystkie doskonale wiemy, że one kompletnie nie działają, bo nie ma co się oszukiwać – od momentu w którym dowiedziałyśmy się, że w naszym ciele tworzy się nowy człowiek, wszystkie nasze myśli skupione są na nim. A dokładniej na tym, czy jest zdrowy, szczęśliwy, czy jest mu dobrze. Mam rację?

Przypomnij sobie swoją ciążę. Czy tylko ja z wypiekami na twarzy czekałam na każdą wizytę u lekarza, tylko po to żeby usłyszeć “maluszek jest zdrowy”? Każdy “niepokojący” objaw powodował u mnie palpitacje serca i całonocne siedzenie przed komputerem podczas którego szukałam wszystkiego co potwierdziłoby “jest dobrze”.

10-1-of-1

Pierwsze dni z maluszkiem w domu.

O matko bosko! To dopiero był hardcore! Ciągły, permanentny stres. Czy jest najedzony, czy dobrze przybiera, czy to świszczące w nosie to katar, czy zalegające mleko? Czy jest mu ciepło? A może za zimno? Czy wystarczająco czesto wychodzę z nim na spacery? A może zbyt często? Do tego ciągły stres gdy dziecko płakało, bo przecież nie może płakać “tak o”, bo ma np. zły humor. Musi płakać z jakiegoś ważnego powodu, coś na bank mu dolega, cierpi, a skoro nie potrafię go uspokoić to matka ze mnie taka jak z koziej dupy trąbka. Pamiętasz to wszystko?! Kij z nieprzespanymi nocami, kij z nawałem pokarmu, obrzyganymi bluzkami, brakiem życia towarzystkiego. Stres! To on doprowadza młode matki do skraju rozpaczy i depresji.

Pierwszy rok dziecka.

Podobnie! Niby znamy już te nasze maluchy, wiemy o co im najczęściej chodzi, że teraz płacze bo jest głodne i chce zjeść klocka, a za chwilę drażni go przebieranie największej kupy ever, bo przecież wszyscy wiemy, że chodzenie z kupą w pieluszce jest super. Wiadomo.

Od roku do dwóch lat.

Nie mówi, mówi za dużo, nie siada, nie stoi, nie raczkuje, ale od razu biega. Martwimy się, analizujemy, sprawdzamy wujka Google, dzwonimy po lekarzach. Zastanawiamy się dlaczego córka Krysi już coś robi, a nasz Józek jeszcze nie. Do tego jeszcze czesto dochodzi wybór między żłobkiem a nianią, plus jedno wielkie obwinianie się pt. “to jeszcze dzidziuś”. Psychozy można dostać!

Przedszkolak.

Nie jest lepiej, w końcu dziecko zaczyna mieć swoje zdanie, i dochodzą kolejne problemy pt. “jak przekonać dziecko, że nie powinno lizać podłogi w supermarkecie”.

Szkoła.

O matko, jaka ja głupia byłam myśląc, że tu już z górki będzie. Nagle człowiek zdaje sobie sprawię, że jednak wolał zastanawiać się  “czy ta kupa jest zdrowa?” niż “czy moje dziecko przeklina?”. Mówię Ci, doceń kupę w pieluszce.

Nie pamiętam już czasów kiedy się nie martwiłam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz nie myślałam o swoich dzieciach. Zajęły całą moją głowę, wszystkie myśli. Na zakupach myślę czy zjadły obiad. U fryzjera? Czy dobrze się bawią. Robię obiad? Zastanawiam się czy jeszcze się nie zatłukły bo przecież każdy rodzic wie, że cisza nie jest fajna. Nie potrafię się od tego uwolnić. Nie umiem się wyłączyć! I co z tego, że bywało że miałam cały weekend tylko dla siebie?! Wtedy to dopiero było zastanawianie się „co, kiedy, jak”.

Wiesz co jedynie mnie pociesza? Że nasze dzieci są często mądrzejsze od nas samych. Często nie zauważamy, że ten kilkulatek już dawno zapomniał jak być dzidziusiem, a my dalej dmuchamy, chuchamy i chcemy chronić go przed całym złem tego świata. I dobrze. Na tym polega rola rodzica. Tylko czemu to wszystko jest takie trudne?!

   Send article as PDF   

8 komentarzy

  • Mam tak samo, z tymże dla mnie najgorsze są choroby dziecka, stresuje mnie to ogromnie, szczególnie że 2 razy skończyło się szpitalem. Mała choruje od kiedy jest w przedszkolu prawie non stop, więc jak tylko kichnie, prychnie to mam gulę w gardle ze stresu

  • Flow mam to samo! Również mam 3 dzieci! Odkąd urodził się pierwszy dzidziuś nie ma chwili żebym nie analizowała wszystkiego pod kątem dzieciaków! Ale chyba każda mama która kocha swoje brzdące bezgranicznie tak ma! 😉 Nie jesteś więc sama! 😉 Buźki! :*

  • Oj tak. Jestem matką dopiero od kilku miesięcy, ale mojej głowy nie opuszczają myśli o moim dziecku. Nawet gdy mąż się nim zajmuje, a ja biorę prysznic. Albo mam wychodne, albo wyjdę na 2 minuty na podwórko, albo pójdę dołożyć do pieca i nie ma mnie kolejne 2 minuty. Moje dziecko już na zawsze będzie w mojej głowie. To trochę straszne i przeraża mnie to, ale jednocześnie nie przeszkadza i nie męczy – pod warunkiem, że wiem, że nie dzieje mu się krzywda, wiem że jest np. z babcią, jest najedzone, czyste i szczęśliwe. Choć pocieszam się, ze gdy moje dzieci będą miały po dwadzieścia kilka lat to chyba trochę sfolguję, ale coś czuję, że to tylko moje pobożne życzenia 🙂 I fakt, największy stres przeżyłam po porodzie gdy zrozumiałam co ja najlepszego zrobiłam, że zdecydowałam się na dziecko i przerażenie, że jego przyjście na świat jest faktem nieodwołalnym! 😀 całe szczęście szybko się ogarnęłam i ochłonęłam. Teraz o ile moje dziecko jest zdrowe to poziom stresu związanego z zamartwianiem się o nie utrzymuje się na stabilnym i chyba nieszkodliwym dla mojego życia i zdrowia poziomie 🙂

  • Kochana, dokładnie tak samo jest u mnie, a nie wierzyłam, jak moja mama mówiła ”zrozumiesz jak będziesz miała swoje dzieci”, nieustanna obawa czy wszystko będzie dobrze, jak Iduli w przedszkolu, bo przecież ona taka malutka, czy z nią napewno wszystko ok, czy to uciekające o milimetr oko to będzie zez i pierdylion innych zmartwień, moim lakiem na wyluzowanie jest gorąca kąpiel i lampka Tokaja i dziubek mojego spiącego potworka, pozdrawiam cię Flow bardzo serdecznie

  • Popłakałam się. Trochę ze wzruszu, trochę ze śmiechu. Dzięki, muszę trochę wyluzować, chociaż to nie łatwe, bo sama zajmuję się dzidzią, a mąż roboluje zagranico… Fajnie się Cię czyta!

  • Bycie rodzicem to najtrudniejsza praca w życiu, dlatego rozumiem tych co nie chcą mieć dzieci.
    Gdzieś wyczytałam, że mamy 3 dzieci są najbardziej zestresowane, gdyż 3 to ilość jeszcze na tyle mała, iż matka próbuje wszystko odpowiednio ogarnąć, ale już jej się to wymyka z pod kontroli, 4 dzieci natomiast to już taka duża ilość dzieci ,że matka nie daje rady, odpuszcza sobie i jest zdecydowanie mniej zestresowana niż poprzedniczka, 5 dzieci i więcej to już sama się wychowuje.

  • Ehh znane 😉 jestem młodą mamą od 9 miesięcy, córkę wychowuje sama bo narzeczony pracuje za granicą wiec moją głowę zajmują nie tylko troski o dziecko ale także o mojego ukochanego. Do tego dochodzą co miesiąc wizyty w szpitalu ( córa ma naczyniaka jamistego), codzienne mierzenie cukru u córki i zamartwianie się czy aby nie spada, bo przecież jest spocona, albo rączki się pocą… A to ząbki idą to i przy okazji gorączka, biegunka. A to zły humor ot i tak się wszystko toczy. Pocieszający tekst, że nie jestem sama 🙂

  • […] Mówisz, że katar i bolące gardło to ostatnia rzecz o której teraz marzysz? To teraz spójrz na to z innej strony: leżysz w łóżku, mąż podaje Ci herbatkę, dzieci przynoszą chusteczki do nosa, a pies masuje stopy. WRÓĆ. Kiedy tak ostatnio chorowałaś? Kiedy leżałaś, odpoczywałaś, jednocześnie oglądając maraton serialu „Przyjaciele”? Niestety mamy coś w głowie, że nie pozwalamy sobie nawet na chorowanie, bo przecież kto za nas posprząta (mąż?), kto zrobi obiad (mąż? pizzeria?), kto odbierze dzieci (no ok, tu może być problem). Wiesz co nam przeszkadza w „spokojnym chorowaniu w łóżku”? Nasze przeświadczenie, że jesteśmy niezastąpione. Więc teraz komunikat – nie jesteśmy! Zdaj sobie sprawę, że nie jesteś niezastopiąna i poczuj ulgę! Naprawdę. Pizza na obiad też jest super, zupa ugotowana przez męża też ujdzie w tłumie. Niepoodkurzana podłoga? Kup odkurzacz który będą umiały obsługiwać dzieci. Wszystko jest do zrobienia. Odkąd zdałam sobie sprawę, że nie jestem niezastopiąna, moje życie zmieniło się diametralnie – zniknęły poczucie winy i stres. No dobra, stres został. Cholera, co zrobić z tym stresem? (Chyba nic :/ przeczytaj TUTAJ). […]

Leave a Comment