O radość macierzyństwa warto walczyć. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

O radość macierzyństwa warto walczyć.

Bycie mamą jest warte wszystkiego: wstawania po setki razy każdej nocy, rozstępów, obwisłych części ciała (bez komentarza), braku czasu na cokolwiek co dotyczy tylko Ciebie (w tej początkowej fazie). Wszystkie zdajemy sobie z tego sprawę. Chociaż byśmy padały ze zmęczenia na twarz, ze łzami w oczach wstawały po totalnie nieprzespanej nocy czy też zwyczajnie bały się wieczorów bo przecież wtedy kolka u malucha daje o sobie znać. Wiemy to doskonale, nie musimy sobie o tym przypominać. Obudzone w środku nocy na pytanie “czy warto” odpowiemy “TAK!” i rozpłaczemy się ze szczęścia (a może wzruszenia?). Niestety szczęście a radość to dwie zupełnie inne kwestie. O ile ze swojego szczęścia (z powodu urodzenia jakby nie było miłości życia) zdajemy sobie sprawę, to  odczuwanie radość z macierzyństwa nie zawsze się nam udaje.

IMG_8043 - Kopia

Bywają dni kiedy już od rana jestem zirytowana. Dosłownie wszystkim. Tym, że dzieci już o 4:30 postanowiły zacząć się kłócić, że po raz kolejny wylały przy śniadaniu mleko z miseczek, że postanowiły że dzisiejszy dzień będzie tym z kategorii “do bani”.  I wiesz co? Przecież tak naprawdę tylko ode mnie zależy czy podzielę ich zdanie, czy też zacznę cieszyć się życiem. Życiem z nimi.

Wyobraź sobie miłe momenty dzisiejszego dnia. To nie musi być nic wielkiego. To też nie powinny być zakupy, obejrzany film czy jakiś prezent. Nie. Oczywiście one też się przydają, żeby dzień zaliczyć do “best of the best”, ale przecież doskonale wiesz, że nie o to w życiu chodzi. Pomyśl o przyjemnych chwilach związanych z Twoim macierzyństwem: o synku który zjadł bez marudzenia śniadanie, a później bez słowa odniósł talerz do zlewu, o tym że sam dzisiaj założył spodnie, nieważne że na lewą stronę! To nie ma znaczenia! Zrobił to sam! A może Twoja córeczka dzisiaj pomagała Ci przy obiedzie, może sama uczesała lalkę, albo poszła umyć zęby, bez jakiegokolwiek przypomnienia z Twojej strony. To mało? Każdego dnia Twoje dziecko uczy się nowych rzeczy. Każdego dnia robi ogromny progres i to od Ciebie zależy czy go dostrzeżesz czy nie. Od Ciebie zależy czy będziesz przy swoim dziecku, zachwycona i bijąca brawo z dumy, czy może przestaniesz zauważać te małe niuanse codzienności.

Radość to nie ciągłe motyle w brzuchu, fajerwerki nad głową czy ćwierkające ptaszki ilekroć wychodzisz z domu “ku przygodzie”! Radość życia to dostrzeganie maleńkich sytuacji, drobinek które sprawiają, że chce się więcej: starać, być, mocniej kochać. O to chodzi w macierzyństwie. Od Ciebie zależy czy zaczniesz dostrzegać same jego wady, jak permanentne zmęczenie czy zszargane nerwy (nie oszukujmy się 🙂 ), czy olejesz to i stwierdzisz, że życie jest za krótkie na marudzenie i narzekanie. Tym bardziej, że chodzi o coś bez czego nie wyobrażasz sobie już życia 🙂

Lubię marudzić, lubię narzekać. Nie robię tego w standardowy sposób, nie użalam się nad swoim losem, bo byłoby to straszną hipokryzją z mojej strony. Mam zajebiste życie. Mam cudownego męża, najwspanialsze dzieci, pracę którą sama sobie stworzyłam. Wszyscy jesteśmy zdrowi. I co z tego, że bywają dni, kiedy w myślach pakuję walizkę i kupuję bilet w jedną stronę na Bahamy. Tylko dla siebie. Każdy człowiek ma takie dni. Ale to od ogólnego nastawienia, od umiejętności znajdowania radości w błahostkach zależy czy zostaniemy czy uciekniemy.

Przekształcam swoje “problemy” w żart. Śmieję się, że kawę zacznę podawać sobie dożylnie, a dzieci będą musiały oddać mi kasę za psychiatrę. Śmieję się z ich wredoty, bo przecież tak naprawdę doskonale zdaję sobie sprawę, że odziedziczyły ją po mnie – to ostatnie to akurat prawda 😉

Mogłabym codziennie siadać i płakać. Bo codziennie mój dom przypomina mały szpital psychiatryczny, tyle że gorszy, bo bez psychotropów. Zamiast tego siadam i owszem, płaczę, ale ze wzruszenia. Bo moje dzieci codziennie mnie zachwycają. Codziennie udowadniają, że to że je mam to największe szczęście i największa radość jaka mogła mnie w życiu spotkać. Ale tego musiałam się nauczyć. Musiałam zacząć dostrzegać te “małe przyjemności”, te 15 minut na ciepłą kawę zanim wszyscy jeszcze wstaną,  później 15 minut przytulania się w łóżku ze wszystkimi swoimi facetami życia. Musiałam nauczyć się cieszyć ze wszystkim maleństw których tak naprawdę często nie ma się czasu dostrzec, bo codzienność jest tak zabiegana. To jest mój wybór, że je widzę.

Wybrałam nie przejmować się minusami, a wyolbrzymiać plusy. Oczywiście to nie tak, że tych minusów nie widzę, one są! ja to wiem! Mówię, piszę o nich codziennie. Ale to właśnie dzięki nim małe plusy, rosną w mojej głowie do niewyobrażalnych rozmiarów. Dzięki nim wyraźniej widzę codzienne radości które, zupełnie nieświadomie, dają mi moje dzieci. Wybrałam radość, bo nie chcę przeżyć swojego życia nie dostrzegając jego piękna. Musiałabym być kompletną idiotką, żeby go nie widzieć 🙂

   Send article as PDF   

13 komentarzy

  • Mati na zakupach hiegła alejką, skakała, śmiała się, wygłupiała z tatą – patrzyłam na nich z daleka i czułam taką radość, takie szczęście, że się poryczałam. Wyłam na zakupach, bo mam najlepszą córkę na świecie ?

  • Bardzo mi pomógł Twój filmik o macierzyństwie, dzięki czemu zaczęłam sobie radzić ze zmęczeniem i złością. Gdzieś przeczytałam kiedyś i tym się kieruję, że dzieci nie mają świadomości, że coś robią źle, że wszystko trzeba im pokazywać – prawda wręcz oczywista, ale jakże często przez nas ignorowana, bo przecież tyle razy się mówi i pokazuje, a on ciągle nie rozumie. Nie należy zapominać, że dziecko do pewnego wieku ma krótką pamięć i naprawdę nie wie czasami, co działo się godzinę temu, z resztą sami przypomnijmy sobie nasze pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, które będzie plasowało się na wiek 3-4 lat. Ile razy mój Mąż mówi i wścieka się na nasze dziecko, bo on rzuca coś specjalnie, a ja mówię skąd on ma wiedzieć, że coś robi źle, dla niego to tylko zabawa.
    Największy plus każdego dnia dla mnie – kiedy po ciężkiej nocy budzą mnie małe rączki, a raczej ciągną za nos, otwieram oczy i widzę uśmiech z dwoma ząbkami na dole – i to mnie zawsze nastawia pozytywnie na cały dzień 🙂

  • W “dniu piekielnym” gdy chłopcy od rana dokazywali jak szaleni i nie słuchali żadnych poleceń, próśb i grózb, a o pójściu do przedszkola nie chcieli nawet słyszeć , miałam ich tak dosyć, że wyszłam na klatkę schodową przed mieszkaniem i usiadłam bezsilna z głową między kolanami. Minęło kilka minut, a w mieszkaniu zapanowała cisza. Po chwili wychodzi z mieszkania mój trzyletni Janek, siada koło mnie i mówi: “Kochanie nie bądz smutna. Bardzo Cię kocham. Przytul Grubego ( jego królik przytulanka) ” Tak dorosłe słowa z tak małych ust sprawiły, ze zły dzień odnienił się o 180%. 😀

  • Myślę,że już trochę przy mężu nauczyłam cieszyć się z drobnych sytuacji życiowych np.kiedy pomoże mi domowych obowiązkach.im częściej to zauważałam tym chętniej on mi pomaga 🙂 Tak też mam przy moich małych szkrabach ,im bardziej okazuje radość z ich małych osiągnięć, choćby założenia samodzielnie skarpetki, tym chętniej próbują robić coś więcej sami, a ja mam więcej powodów do radości.Też musiałam się tego nauczyć,szczerze to nie wiem kiedy to zrobiłam ,ale zrobiłam 😀 Teraz sama zauważam że czasami jak wariatka klaszczę brawo dziecku w danej sytuacji a jego uśmiech,radość w oczach i duma jest nie do opisania , ja MEGA ROZTOPIONE SERCE ZE WZRUSZENIA I SZKLISTE OCZY OD ŁEZ. Dzieci to mój cały świat ten w słońcu i często zachmurzony,ale mój na który wpływ mam ja.Więc staram się być optymistką jak najczęściej się da 🙂 ( choć czasem jest to baaardzo trudne, ale jeszcze nad tym pracuję ).

    • dokładnie tak! to my decydujemy czy widzimy szklankę do połowy pustą czy pełną! my, nikt inny. I nie ma co się oszukiwać, że macierzyństwo to życie jak w szklanej bańce wypełnionej szczęściem – nie. Ale to przecież jedna z najpiękniejszych rzeczy w życiu! Nawet jeżeli czasami (a dokładnie “często”) kopie w tyłek

  • Wspaniale ujęte. Nic dodać nic ująć. Ja tez sie długo uczyłam, jak dostrzegać plusy rodzicielstwa,a nie tylko pogrążać sie w swoim zmęczeniu. Zaczął mnie cieszyć ten codzienny rozgardiasz, kupiłam dzieciom psa…każdy dzien,nawet ten najbardziej pochmurny posiada fajne momenty (tylko trzeba je dostrzegać ). Dzieci rosną, czas szybko ucieka. Cieszmy sie codziennością. Ja teraz myśle o trzecim dziecku,choć po urodzeniu drugiego zarzekałam się ,”ze nigdy więcej “i wydałam wszystkie rzeczy związane z niemowlakiem. Mijający czas zmienia nasz sposób myślenia i nasze priorytety! I to jest w życiu fajne!!

  • Czasem mam taki Dzień Kwadratowej Głowy, kiedy czuję się jak ludzik z Minecrafta, a moje dzieci chciałabym wystrzelać jak kaczki, bo piszczą, kłócą się, mówią do siebie per debilu albo jakiś inny januszu, z librusa przychodzi sms z kolejną pałą, a Mały ciągnie mnie za rękę za każdym razem, kiedy legnę sobie wygodnie na moim narożniku z podpórką na nogi i włączę “M jak miłość”. Ale zaraz potem przychodzą te chwile, kiedy śmiejemy się razem z jakichś głupich żartów, kiedy dostaję wyciapane klejem laurki z napisem “Koham cie mamo” (szkoda, że nie flaszkę wina) albo mały przytula się swoim słodkim ciałkiem trzyletniego chłopczyka, a gdy go łaskoczę mówi “jeście!”. No i serce mi mięknie, zapominam, że mam wizytę u psychiatry i nakładam kolejną farbę na moją siwiznę ocierając matczyną łzę wzruszenia. Co najwyżej, w chwili załamania nerwowego, strzelę do starego i powiem, że nie wytrzymałam tego codziennego kieratu, a on po prostu znalazł się na linii strzału…

  • Zgadzam się w 100% Wszystko zależy od naszego podejścia, choć czasem nie jest to takie łatwe 🙂

Leave a Comment