Kiedyś "partnerzy", teraz już tylko "rodzice". - Flow Mummmy
Uncategorized

Kiedyś “partnerzy”, teraz już tylko “rodzice”.

O tym, jak zmienia się życie po urodzeniu dziecka (a może już w czasie ciąży?), napisałam jakieś 100 wpisów. Mam zresztą wrażenie, że cały mój blog to po prostu próba poradzenia sobie z bałaganem, który my, kobiety – a dokładniej mamy – odczuwamy po przyjściu na świat malucha. No właśnie: my, mamy… A gdzie: my, rodzice? Czy tylko ja mam wrażenie, że „po dziecku” najczęściej właśnie nimi już tylko jesteśmy – rodzicami? Kiedyś partnerzy, a teraz? Mama i tata. I jakkolwiek dumnie to brzmi, to jednak jest trochę smutno, kiedy w swoim facecie widzisz tylko ojca swoich dzieci (a Twój facet w Tobie tylko matkę).

pexels-photo-2

Obstawiam, że Twój mąż (nie ma znaczenia, czy macie papier, czy żyjecie w konkubinacie; mentalnie też można być małżeństwem) jest facetem idealnym. (Może troszkę się zagalopowałam. Od początku). Obstawiam, że Twój mąż jest fantastyczny, w końcu dlatego z nim jesteś. A może fantastyczny był – ale jakieś parę lat temu, przed dwiema kreskami na teście, piętnastoma kilogramami i rozcięciem krocza (lub brzucha). Teraz jest jaki? Jak byś go opisała? „Dobry ojciec, wspierający, kochający”? SUPER! Ale mi nie o to chodziło 🙂 Opisałaś TATĘ. A gdzie TWÓJ MĄŻ? Facet, który rozbawiał Cię do łez, pocieszał i dbał o to, żebyś czuła się wyjątkowa? Z którym potrafiłaś przegadać pół nocy, a drugie pół… Wiesz dobrze, co mam na myśli 🙂

A Ty? Jak myślisz, co miałby o Tobie do powiedzenia Twój mężczyzna? „Cudowna mama, zorganizowana, kochająca ponad życie, dająca sobie radę ze wszystkim”? Cudownie! Ale gdzie jest: „mądra, zabawna, seksowna, potrafiąca rozmawiać na każdy temat”?

Większość (nie wiem, czy przesadziłabym, gdybym napisała WSZYSTKIE) par po urodzeniu dziecka przeżywa mniejszy lub większy kryzys. To logiczne i jak najbardziej naturalne. Całkowicie zmienia się hierarchia w związku, do tego dochodzi permanentne zmęczenie, no i coś, co kochają wszystkie dzieci, a czego związki szczerze nienawidzą: rutyna.

Znasz jakąś parę, która bez szwanku i bez najmniejszej kłótni przetrwała (!) pierwszy rok życia dziecka? Ja nie. To tak samo naturalne jak worki pod oczami i obwisłe cycki 🙂 Nikt ich nie chce, ale są one wpisane w krajobraz „po pierwszym dziecku”. Oczywiście taki stan rzeczy ma też swoje plusy: bo czy jest coś piękniejszego niż widok mężczyzny swojego życia bawiącego się z Waszym dzieckiem? Chyba nie 🙂

Jak przetrwać? Nie w związku, bo z tym sobie poradzić można bez problemu – wystarczy chcieć. Jak przetrwać jako para? Jako kobieta i mężczyzna, dziewczyna i chłopak? Masz na to sprawdzony sposób? Może wystarczy pamiętać o tym, dlaczego się ze sobą jest? W sumie dobry pomysł – z tym, że jest jeden mały problem – ludzie się zmieniają. Wszyscy, bez wyjątku.

A może wystarczy randka raz na miesiąc? W pośpiechu, zaplanowana tygodnie wcześniej, ze wsparciem znajomych, rodziny czy niani? Najczęściej kończąca się w okolicach godz. 22? Nie wystarczy 🙂 Randkę można mieć codziennie. Nieważne, czy będzie to 15 minut przed snem przeznaczone na rozmowę (Ty wiesz :P), wspólne śniadanie czy chociaż popołudniowe leżenie na kanapie przed TV. Dopóki robicie to wspólnie i z radością, to jest to randka. Czas, w którym nie rozmawia się o dzieciach, wynoszeniu śmieci, niepozmywanych naczyniach i rachunku do zapłacenia. Może właśnie wystarczy poznanie się na nowo, odkrycie, jak się zmieniliśmy, i ponowne zakochanie?

Bycie rodzicami nie może oznaczać końca bycia partnerami. Nie może oznaczać braku romantycznych uniesień, kwiatów bez okazji czy śniadań serwowanych do łóżka. Nie może oznaczać rozmów tylko o dzieciach i kłótni o wszystko w imię „jestem zmęczona(-y)”. To bez sensu. Bo co zostanie ze związku, kiedy dzieci dorosną? Tylko błagam: nie pisz, że wnuki 🙂

   Send article as PDF   

24 komentarze

  • Świetny tekst 🙂
    U nas jest troche inaczej – trójka dzieci ( niecałe 3,5 roku, niecałe 2 lata oraz 5 mcy) i w zasadzie z każdym miesiącem, tygodniem, czy dniem jesteśmy coraz bliżej. Wciąż widzę w moim “mężu” – mentalnym bo bezpapierowym tego samego faceta, w którym kochałam sie na początku. W zasadzie to więcej i to ja muszę zmienić się na niego. Pomaga mi siłownia, fitnes czy bieganie, tata z pracy leci do domu, czasem o 20 bym ja mogła uciec na godzinkę. Kryzys? Był, codzienne kłótnie w roku 2013, pechowa trzynastka. Utrata pracy jego, mojej choc byłam w ciąży, lecz sprytna szefowa znalazła sposób na niepokorne ciążówki, choroba w rodzinie wywołały stan mega napięcia. Czy wychodzimy razem? Rzadko, moi rodzice brać dzieci nie chcą, teściowa chce ale ja nie zawsze- nie zawsze było różowo. Raczej pzrez n astepne lata będziemy ruszać się tylko w piatkę. To na prawdę wiele zalezy od faceta, mój ideałem nie jest ale stara się, ja też się staram i wciąż się kochamy.

  • soł tru.

    U nas jest zdecydowanie randkowanie po 21.30 😀 rzadko rozmawiamy wieczorem o dzieciach, bo najzwyczajniej w świecie opowiadamy sobie historyjki jeszcze za nim pójdą spać. No chyba, że coś któremuś umknie. Ale zazwyczaj popychamy sobie pierdoły i dobrze się przy tym bawimy 😉 mój Mąż mówi o mnie, że może ze mną konie kraść – on jednego, ja jednego. I oprócz tego, że bardzo się kochamy, to cały czas się bardzo lubimy. I wygłupiamy, klepiemy, ganiamy itp jak takie typowe zakochańce licealne 😛 Cieszę się, na maksa, że nie jesteśmy tylko rodzicami.

  • No ale trafiłaś z tym, co akurat u mnie jest obecnie takie aktualne… 🙁 szkoda i smutno mi tylko, że ja mam dbać o potrzebach synka i męża, a co z moimi, skoro mąż nie chce mnie nawet przytulić, nie mówiąc już o wspólnym wyjściu? 🙁

  • To trudny temat, o którym mało kto pisze. U nas sposobów jest multum, no i pewnie że kryzysów i kryzysików mniej więcej tyle samo. Grunt żeby nie zapominać samemu że poza rodzicem jest się nadal kobietą/mężczyzną 🙂

  • To prawda, choć pewnie będę tu wyjątkiem potwierdzającym regułę – u nas nie było kryzysu, od pojawienia się dziecka jest jeszcze lepiej 🙂 A naocznie byłam świadkiem że nie u wszystkich tak jest, w nietkórych związkach zwłaszcza ludzi niedopasowanych, dziecko bywa początkiem końca. Smutne to 🙁

  • No ciężko jest być po prostu partnerami po urodzeniu dziecka! Nasza mała ma prawie roczek, a my dopiero raz byliśmy tak całkiem sami na randce, gdzie (prawie) w ogóle nie rozmawialiśmy o córci. Trudniej jest wyjść gdzieś samemu, gdy się mieszka za granicą i nie ma nikogo kto by przypilnował dziecka. A w domu to wiadomo jak jest, wieczorami albo się już nic nie chce albo każdy robi swoje w wolnej chwili i tylko czasami coś się zrobi razem, jak chociażby to przytulanie na kanapie przed TV.

  • Dziewczyno! !!! Skąd Ty wiesz o czym ja od rana myślę? No ja się pytam, skąd? Świetny wpis!!! Pozdrawiam

  • Ale jak?? Kiedy Tata wstaje nad ranem, żeby wyspanym maluchem się zająć, pada o 21, a Matka po całym dniu z dziećmi odreagowuje siedząc do 1 przy maszynie. Ja mam wrażenie, że sytuacja jest tak ciężka (3 latka plus roczniak), że gorzej być nie może i już za rogiem czają się lepsze czasy. Dopiero się czają…tymczasem chyba musimy zacisnąć zęby i przeczekać:)

  • Sex! Nie planowany! Dzieci w tv, mlodsze na drzemie, to my szybciutko do sypialni – poscierac kurze 😉 po takim wyskoku wszystko wydaje sie ladniejsze i latwiejsze 🙂

  • Właśnie dziś rano napisałam mężowi w sms’ie to wszystko o czym piszesz. Nie mamy nawet czasu, albo chęci, żeby porozmawiać o czymkolwiek innym niż dzieci. Dopóki była tylko Miśka (2lata) i budowa, jakoś dawalismy radę gdzieś się odnaleźć. Odkąd jest jeszcze Hanka (3m-ce) nie mamy czasu dla siebie. Długo tak nie pociagniemy. Dzięki za ten post. Mega na czasie 🙂

  • Myślę, że warto kolekcjonować wspomnienia, piękne chwile i starać się robić wspólnie wiele nowych rzeczy, po prostu razem oglądać świat i dziwić się mu jak dziecko. To moja recepta 🙂

  • Ja tam wnuków pewnie nie doczekam, bo jeśli nasze dzieci pójdą w nasze ślady i dorobią się swoich dzieci po trzydziestce, albo i przed czterdziestką, to może być ciężko 😉 Więc zostaje mi tylko dbanie o to co tu i teraz. Dziś randka w salonie, wino, zaległości z ulubionym serialem, rozmowa, muzyka. A dzieci sobie będą spać 😉

  • Flow u mnie to tez temat na czasie. I odnoszę wrażenie , że my kobiety to już wszystko bierzemy na siebie. Włącznie z dbaniem o związek a faceci tylko czekają na wskazówki. Chyba ze się trafi taki super , co rozumie ze z dziećmi to już jest inaczej i ze trzeba dbać i o dzieci i o żonę.

  • Mamy syna, 1,5 roku.. a mimo to wszystko jest jak dawniej. ja nie chodzę w dresach całe dnie etc etc każdy nadal dba o siebie,
    bo wedle zasady szczęśliwi rodzice szczęśliwe dziecko nie możemy zaniedbać siebie. o ile oczywiscie możliwości ja to pozwalają. jednak my ‘wyrodni rodzice’ co weekend na jeden dzien posyłamy Juniora do dziadków i spędzamy czas tylko we dwoje.
    i te kilka godzin potrafi zdziałać cuda. tak po prostu, byc ze sobą, będąc spokojnym ze potomek jest zadowolony i bezpieczny i nie musimy sie o niego martwić mając tylko siebie. i nie, nie mam wyrzutów sumienia ze pracując na etat jeden dzien weekendu go ‘oddaje’.. to dla ogólnego dobra. a jemu w żadnej mierze nie szkodzi.

  • U nas też przez jakiś czas wkradła się rutyna, zmęczenie bo oboje pracujemy, stres, rodzice/teściowie za ścianą… Nie pomagały wspólne wyjścia we dwoje i planowane randki….Aż w końcu po pewnej rozmowie o swoich potrzebach, pragnieniach i marzeniach nie tylko tych codziennych ale głównie tych między partnerami, tych “łóżkowych” i realizacji ich odkryliśmy w sobie tych dawnych nas, nawet nas sprzed zaręczyn, znów widziałam mojego chłopaka, któremu oczy się świeciły na mój widok a mi na jego serce mocniej biło… czułam się jakbym przeżywała drugą miłość… i to trwa już od kilku miesięcy i mam nadzieję, że drugie dziecko o które się zamierzamy nie długo starać nie zatraci nas znów w tej rutynie…

  • Fajny tekst. Ja bym tu jeszcze dodała jedna rzecz. A mianowicie, pojawienie się dziecka w związku dopiero pozwala zobaczyć kim jest partner. Zarówno mężczyźnie kobietę, i na odwrót. Dziecko może wzmocnić, moim zdaniem, tylko silny związek. Słaby niestety czeka ciężka próba lub w ogóle rozpad. Ja po roku nadal walczę z ciężką próbą i nie mogę doczekać się powrotu do pracy. Kocham nad życie mojego syna i wolałabym tak naprawdę dla niego rodzeństwa, ale nie wiem czy mam z kim po doświadczeniach po pierwszym dziecku…

  • Moja Zuzia ma już 18 miesięcy, przez pierwszy rok była sielanka. My zakochani, maluszek pięknie rosnie, szczęśliwi, zadowoleni. Od kilku miesięcy mamy kryzys. Nie wiem jaki jest tego powód… każda rozmowa kończy się kłótnia, dosłownie każda. On w ogóle nie chce ze rozmawiać. W łóżku śpimy odwróceni do siebie plecami, nie ma mowy o żadnym seksie. Kochamy się raz w miesiacu, czasem rzadziej… on rzucił swoją pracę, nie szuka nowej, ja tyram nadgodziny żeby jakoś nas utrzymać, a jak wracam do domu to i tak wszystko robię sama- pranie, sprzątanie, gotowanie… nawet jak to piszę to płacze bo kocham go, ale już nie mam siły na takie życie… gdzie tu partnerstwo? 🙁

    • bo to życie 🙂 trzeba tylko zdać sobie sprawę, że czasami jest zajebiście, a czasami nie. I nauczyć się z tym żyć 🙂

Leave a Comment