Czy można sobie poradzić z kłócącym się rodzeństwem? - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Czy można sobie poradzić z kłócącym się rodzeństwem?

Nie wiem czy ten temat dotyczy wszystkich rodzin. A dokładniej, czy dotyczy aż w takim stopniu innych rodzin posiadających dzieci sztuk więcej niż jedno. Kłótnie, bijatyki, krzyki… mój dzień powszedni.

20

Uważam się za dobrą mamę. I nie mam tu na myśli tylko tego, że moje dzieci mnie lubią 🙂 Mam na myśli całokształt, to że jest fajnie, że daję radę, że nie jest dla mnie problemem zostanie samą przez 3 dni z trójką dzieci (kiedy inni mi wtedy strasznie współczują i zastanawiają się “ale jak?!”). Jestem ogarnięta, mam czas na wszystko (no może prawie wszystko), nie spędzam dni zastanawiając się nad celem swojego życia, bo ten już obrałam jakiś czas temu. Jestem fajną mamą i strasznie mnie to cieszy, że sobie wszystko ogarniam. No dobra. Wróć. Nie wszystko. Jest jedna rzecz która mnie totalnie dołuje, obniża moją samoocenę do minimum i sprawia, że zastanawiam się “co robię źle”. Tą rzeczą są kłótnie moich dzieci…

Wiem, że kłótnie to naturalna rzecz między dwojgiem osób. Mam siostrę i doskonale pamiętam jak było. Ale kłótnie statystycznego rodzeństwa, a kłótnie moich dzieci to dwie zupełnie inne bajki. Moi synowie, oprócz chwil kiedy się tulą, kochają, całują i świata poza sobą nie widzą, po prostu się tłuką. TŁUKĄ. LEJĄ. Krew się leje, tynk odpada a ja zastanawiam się co mam robić. Bo nie wiem! Najpierw reagowałam, teraz wyczytałam, żeby nie reagować. Tylko ja to zrobić?! No jak?! Patrzeć jak sobie oczy wydrapują?

Jakiś czas temu zaczęłam czytać “złote rady” które piszą różne portale na temat kłótni między rodzeństwem. “Tłumacz”, “wyjaśniaj”, “świeć dobrym przykładem”. Serio?! Ja to wiem, ale jeżeli na moje pytanie: “Brusiu, ale jak bijesz Filipka to go to boli, zobacz jak jest jemu teraz przykro”, dostaję odpowiedź “ale ja ciałem (chciałem)”, no to ręce mi opadają do samej podłogi, i później zbieram je godzinami bo nie wierzę w to co usłyszałam.

Moje dzieci się kochają. Widzę to! Dbają o siebie, potrafią oddać sobie ostatniego cukierka. Częściej jednak rzeczywistość wygląda tak, że kłócą się o wszystko, zabierają, wydzierają i robią wszystko by uprzykrzyć sobie życie. I poważnie nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Co radzicie? Wtrącać się? Pozwalać im samym rozwiązywać problemy? Jaki jest najlepszy sposób?

 22

23

24

26

27

   Send article as PDF   

13 komentarzy

  • Eeeech…nie tak dawno jak dziś wylewalam swoje żale na moją dwójkę,syn – 7,córka 2…często się kłócą,piszcza,robią sobie na złość,paca tylko Pola :-/ póki co ingeruje jeśli robią sobie na złość albo wbrew drugiemu,w innych przypadkach muszą się dogadać.sama kiedyś klocilam się z bratem,teraz już wiem co to znaczy na własnej skórze! Życzę cierrrrpliwosci (sobie też),pozdrawiam

  • Hmm dobre pytanie ,ale jak przejść obok bijących się dzieci obojętnie…Ja mam problem podobny tyle ,że to moje dziecko jest w przedszkolu bite przez inne …

  • Najlepszy przyklad my z siostra…my sie tłuklysmy gorzej jak chlopaki! Nosy polamane, palce powybijane itd. A wyzwisk to juz nie bede wymieniac szlo ostro!!!! Serriooo!!!
    Najwazniejsze zeby ich do siebie nie zmuszac, niech sie bawia osobno! Odizolowac nawet troche, niech sie stesknia.
    Z tego co zauwazylam w moim otoczeniu…matki nie reaguja. Mlodszy uczy sie bronic lub nie prowokowac a i sterszy czasem po glowie dostanie to i truchleje. One po prostu ida w inna strone. Czytaja ksiazki, pija kawe, no chyba ze juz na skierc i zycie idzie wtedy kazde ma isc do siebie lub jakiegos odleglego konta i maja zakaz odzywania sie do siebie lub wszystkich.
    Mozesz sprobowac wzruszajacej hostori o rodzenstwie i milosci. Moj tata tak dzieci ustawia. Jakis czas dziala 🙂

  • Ja tez czekam na komentarze bo sama mam z tym problem.Najbarzdiej mi zal mlodszego bo on taki jeszcze malutki ma dopiero roczek a corcia juz prawie 3 latka ale stale sie bija.Dodam ze synek nie potrafi chodzic jeszcze i tu mam dylemat bo on jeszcze nie umie sie bronic.A z drugiej strony nie chce faworyzowac corki.U nas porownanie do Peppy sie sprawdza narazie.Mowie ze Peppa nie bije Georga wiec i Milenka nie powinna bic Mateuszka.Tylko ze Mateuszek tez potrafi ugryzc drapac szarpac.Ja taka troche dupa jestem i malo stanowcza.Brakuje mi konsekwencji i szybko sie irytuje.Musze nad tym popracowac

  • Pomylilam sie w komentarzu.Nie chce faworyzowac synka zeby corcia nie poczula sie odrzucona.Nie chce tez uzywac zwrotow jestes starsza to baz madrzejsza itp.Dla mnie to bez sensu.Bycie mlodszym nie daje prawa do zlego zachowania a bycie starszym nie zobowiazuje do biernego czekania az ktos mi przyleje.Trudne to i skomplikowane.Jest taki blog dobrarelacja.pl ale poleglam na stosowaniu rad tej pano psycholog.Chyba za male dzieci mam

  • Też szukam odpowiedzi na to pytanie. Czasami mam wrażenie, że moi starsi synowie po prostu się nienawidzą… mam nadzieję, że tak naprawdę darzą się cieplejszymi uczuciami, ale co ja tam wiem, w końcu jestem jedynaczką. Wydaje mi się, że nie jest dobrym rozwiązaniem zupełnie olewać kłótnie dzieciaków, ja nie chcę pokazywać im, że ich kłótnie mam gdzieś, bo tak nie jest: zwłaszcza, że często robią sobie celowo przykrości. Z drugiej strony nie widzę sensu wypowiadania się w sprawie każdego zabranego klocka. No właśnie, jak wychować chłopaków, żeby mimo wszystko się kochali i byli dla siebie wsparciem?

  • Z tego co ja pamiętam z moich relacji z braćmi, to ciągłe walki, jak nie z jednym, to drugim a później oni między sobą. Nie mogę sobie przypomnieć jak w przypadku walk reagowała Mama, może faktycznie nie reagowała tylko interweniowała w ostrych sporach. Natomiast pamiętam, że jak zaczęliśmy się intensywnie kłócić, z wyzwiskami itp, to wtedy były kary…

  • Ja mam 5 latke i 13 miesieczna corke… i tez sie kloca 🙂 zazwyczaj mlodsza sie drze , bo chce rzadzic a jak sie jej nie da yo plaacze od razu. 🙂 a jak u ciebie z Tedkiem?

  • Ja rozdzielam dzieci, kiedy się kłócą, każdy ma iść na chwilę ochlonac do drugiego pokoju- na chwilę działa. Zabieram przedmiot sporu i chowam, nie wnikajac czyje to było. Duuuuuuzo tłumaczę. A czasem nic nie pomaga. Wtedy jeśli mam czas bawię się z nimi, pilnuje zasad i jest na chwilę ok.

  • Ja osobiście, gdy sobie nie radzę sięgam zawsze po lekturę książek autorstwa Elaine Mazlish, Adele Faber. Zawsze znajdę tam jakąś pożyteczną radę, wskazówki.

  • U mnie na stanie 10 i 3. tez się kłócą…a raczej starszy sprzeciwia się młodszej. Kiedyś huczałam, interweniowałam.
    teraz gdy “krew się nie leje” każę im się dogadać, ale ustalam zasady. Ostatnio pokłócili się o poduszkę. Kupiłam każdemu pufkę, jedną szarą, drugą białą. Oczywiście każde z nich chciało tylko “białą” dla siebie. Rozejm polegał na tym , że jeden dzień jest u jednego w pokoju, drugi u drugiego. A szara dla … mamusi :). Dzieci patrzą uważnie na moje reakcje gdy się kłócą. jeśli nie widzę ewidentnej niesprawiedliwości, złośliwości – staram się nie wtrącać. Czasem widzę, że młodsze wymusza. Też staram się przeczekać atak ryku i nie odpuszczać. To, że jest młodsza nie znaczy, że na każdym kroku starszy Syn musi ustępować.
    A czasem po prostu krzyczę “USKOPUJCIE SIĘ” – to cytat z ich ulubionej książki o Duni i wtedy dzieciaki czasem zaskoczone śmieją się i zamiast się kłócić – wygłupiają się.

  • Na stanie trojka-blizniaki (chlopcy) 2,5 roku i corka -niespelna 4. To dopiero konfiguracja 😉 Oczywiscie sa momnety pelne “milosnych uniesien”,ale niestety czesciej dochodzi do klotni,popychania i awantur. Moj sposob (chociaz zadny insteniejacy nie jest w 100%skuteczny) pozwalam im na zalatwienie spraw we wlasnym zakresie -oczywiscie pod nadzorem,kiedy zaczyna robic sie niebezpiecznie-interweniuje,rozdzielam i tlumacze przytaczajac ostatnie bolesne skutki ich awantur. wydaje mi sie,ze kiedy dziecko zrobi sobie mala krzywde-typu przy popychaniu przewroci sie i zrobi male “ała” latwiej pozniej jest to jego zle doswiadczenie wykorzystac przy tlumaczeniu mu ,dlaczego nie wolno robic pewnych rzeczy i przy wydawanych zakazach szybciej rozumie. Poza tym uwazam,ze takie sprzeczki i klotnie (oczywiscie w granicach rozsadku i pod nadzorem)daja dzieciom doswiadczenie ,niezbedne w pozniejszych etapach zycia

  • Przede wszystkim – dziękuję za ten post. Trafiłam tu, bo od wielu tygodni poszukuję złotej rady na awantury moich synów (11 lat, 7 lat, 4 lata, ale chodzi mi o dwóch starszych). Szukam w głowie, w książkach, w necie. Wszystko o kant d… rozbić. Od dwóch dni mam totalnego doła: chłopaki pochorowały się, na koniec i ja, siedzimy w domu skazani na wzajemne towarzystwo 24 h/na dobę. Tak skazani: dokładnie tak to teraz czuję.
    Ale konflikty moich dzieci to nie jest domena ostatniego czasu. Właściwie nie pamiętam, kiedy ich nie było. Czasem jednak mam wrażenie, że nie mieszczą się w granicach normy przeciętnych chłopców. Chciałabym się mylić. Niestety konflikty przeważnie inicjuje najstarszy. Nie jest tajemnicą, że od pojawienia się na świecie środkowego syna, najstarszy jest o niego potwornie zazdrosny. Minęło tyle lat, a ten szok z pojawienia się “rywala” wlecze się za nim chyba do dziś.
    Sęk w tym, że najstarszy nie zna umiaru, nie ma litości. Ostatnio w poważnej rozmowie na ten temat w cztery oczy powiedział mi, że nienawidzi średniego najszczerzej i cieszyłby się, gdyby go wcale nie było.
    Codzienność wygląda tak, że nie potrafi przejść obok, aby go nie szturchnąć, nie kopnąć, nie podstawić mu nogi. Nie potrafią razem pooglądać TV, wspólny posiłek to jest problem. Im wystarczy niewiele: wzrok uporczywie wbity jeden w drugiego, palec wskazujący wycelowany przed nos, przedrzeźnianie, powtarzanie, robienie min, pouczanie i udowadnianie, który powie ostatnie słowo. Generalnie uprzykrzanie życia do granic możliwości.
    Co jest dla mnie szczególnie bolesne, widzę, że środkowy syn mimo to wszystko jest wpatrzony w najstarszego brata i cierpi nie tylko fizycznie, kiedy jest tak traktowany. Gdy sam zaczepia, robi to dla zabawy, dla draki, na wesoło. Gdy starszy zaczepia, dręczy i upokarza, a w oczach ma coś dziwnego, czego czasem się boję. Młodszy podnosi wtedy larum, wrzeszczy tak, jakby obdzierano go ze skóry, miota się. Jest jednak dzieckiem bardzo empatycznym i gdy emocje ostygną, nie chce np. powiedzieć ich tacie co zaszło, obawiając się że brat dostanie karę (szlaban na komputer, komórkę itp). Próbuje chronić swojego dręczyciela. Wiem, że tęskni szczerze za bratem (!) gdy go nie ma w domu, i jest do niego mocno przywiązany, choć bez wzajemności.
    I co teraz robić? Przeczytałam górę mądrych książek na ten temat. W praktyce nie sprawdza się właściwie nic. Może dlatego, że oni właśnie nie biją się o coś konkretnego, co można zabrać im i schować na jakiś czas. Ciężko nie wtrącać się, bo gdy słucham ich dialogów krew się we mnie gotuje, nie umiem być obojętna wobec słów, które padają. Nie, nie klną. “Co robisz?” -“a co, ślepy jesteś grubasie?”/”co cię to obchodzi”?/”nie twoja sprawa”. “Nie bij mnie, to boli”-“Będę, bo mi wolno”/ “Mam ochotę” itd. Gdy wtrącam się, często robi się już całkowity młyn ze mną w środku, wrzeszczy każdy na każdego. Gdy próbuję spokojnie acz stanowczo rozdzielić towarzystwo i odesłać każdego w osobne miejsce, często jest to niemożliwe z tak dużymi i już dość silnymi chłopcami – z łatwością wyszarpują ramię z uścisku i stają okoniem śmiejąc się prawie mi w twarz. Dotyczy to znów głównie najstarszego syna, młodszy jest jednak bardziej “karny” – przyjmuje karę godnie, wychodzi, odpuszcza temat. Czasem po prostu płacze; drugi kłóci się w nieskończoność. Próbuje pokazać mi, że jego słowo będzie ostatnie, do upadłego pytając “Dlaczego?” i doprowadzając mnie do obłędu.
    I co teraz? U psychologa już byłam, poleciła mi książkę “Kiedy pozwolić, kiedy zabronić” (świetna, polecam), ale te wszystkie porady tracą sens, kiedy sprawy dzieją się tak szybko, taki intensywnie, tak spontanicznie i… tak bez sensu. A już porady typu: “odejdż i uspokój się licząc do dziesięciu” są po prostu śmieszne, bo jak się uspokoić, gdy za ścianą cały czas słyszysz wrzask skalpowanego i nie wiesz, co zastaniesz po powrocie…
    No to napisałam pracę magisterską :), na koniec dodam, że i tak kocham te moje dzieci, każde jednakowo, choć bywa trudna ta miłość. Bo czasem mimo kochania ciężko je lubić.

Leave a Comment