10 rzeczy których nigdy nie powinnaś jeść. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

10 rzeczy których nigdy nie powinnaś jeść.

Nie jestem fit, eko, ani nawet bio freakiem. Nie gardzę dobrą czekoladą, pysznym serniczkiem, i nawet teraz, na tym moim mini detoksie, pozwalam sobie raz w tygodniu na taco chipsy. Muszę, bo inaczej za nimi tęsknię, i pomimo tego, że nie ma w ich składzie ani jednej zdrowej rzeczy, że to sam tłuszcz, tłuszcz i jeszcze trochę tłuszczu, to muszę bo je kocham i tyle. Bo inaczej myślałabym tylko o nich, o ich wspaniałościach i pysznościach. Sorry, ale jestem tylko człowiekiem…

food-salad-restaurant-person1

Pomimo mojego całego wyluzowanego podejścia do jedzenia, zdaję sobie sprawę z tego, że to od jego jakości zależy nasze zdrowie, samopoczucie, nasze życie. Nie ma co się oszukiwać: jesteśmy tym co jemy i pijemy. Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na jakieś dietetyczne “wpadki”, ale nie można z nich robić sposobu odżywiania. No chyba, że mam ochotę w wieku 35 lat mieć zawał, 20 kg nadwagi i pryszcze jak u nastolatki w okresie dojrzewania. Ja dziękuję, postoję.

1.  Tanie PARÓWKI. Ja wiem, że to jedno z tych “dań” po tytułem “nie obchodzi mnie co jest w środku, dopóki jest dobre”. W dzisiejszych czasach nie jest problemem kupienie parówek dobrej jakości. Jeżeli już musimy je jeść to postawmy na jakość. Skoro mówimy “parówki” to chyba mamy na myśli mięso a nie pazury i chrząstki?

2. MARGARYNA. Jedna z tych rzeczy którymi się totalnie brzydzę. Margaryną. Już chyba wolę te pazury. Chyba wszystkie wiemy, że masło jest o wiele lepsze? Mam tu na myśli różne wypieki, masy, itp. Kanapek już od dawna niczym nie smaruję (chyba, że cieplutki chlebek i 3-centymetrowa warstwa masełka, to jest to…). A jak już mam ochotę, to takie masło najczęściej robię sama (TUTAJ przepis. Serio! Łatwizna!)

3. SER TOPIONY. Sam tłuszcz i chemia. I odrobina sera. Owszem, pamiętam jak kiedyś się z niego nawet zupy przyrządzało, ale kiedyś społeczeństwo takiej wiedzy jak teraz nie posiadało… Tak więc, sorry. Wolę zwykły żółty ser.

4. GAZOWANE NAPOJE. Moja wielka słabość, zimna cola… Na szczęście (moje!) ciut się poprawiłam w tym temacie i staram się jej pić jak najmniej. Z tego co pamiętam ostatni raz był chyba tydzień temu. Co nie znaczy, że wczoraj o niej nie marzyłam. Nie, nie żyję w przeświadczeniu, że o to nigdy już jej nie wypiję. Wypiję, ale nie będzie to ilość mierzona litrami na tydzień, a litrem miesięcznie.

5. CHIPSY I POPCORN. Aaaa kolejna moja wielka słabość. Wiesz, że w chipsach nie ma nic zdrowego? Wiem, że wiesz. Ale to nie jest ważne, kiedy w grę wchodzą chrupiące, pachnące i słone czipsiki. Popcorn z mikrofalówki? Następna żywieniowa masakra. Wiesz, że istnieje rozwiązanie tej sytuacji? Domowy popcorn robiony bez dodatku tłuszczu. Przepis znajdziesz chociażby TUTAJ. Można? Można!

6. BIAŁY CHLEB, RYŻ, MĄKA. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz zjadłam coś z tej listy. Aaa wróć! Dzisiaj był rosół ze zwykłym makaronem. Więcej grzechów nie pamiętam. Od dawna (tu mnie troszeczkę poniosło, bo od jakiś 3-4 tygodni :P) olewam wszystko co “białe”.

7. BIAŁY CUKIER. I wszystkie inne słodycze. O tym każda z nas wie. I co z tego? Skoro uzależnienie wygrywa? Ja się nie poddaję, chociaż parę wpadek było. Chociaż nie, to nie wpadki. To był mój wybór. Nie zmienia to jednak faktu, że naprawdę zmieniłam sposób odżywiania, nie jadam tony przekąsek dziennie, nie wypijam litrów coli i wierzę, że wyjdzie mi to na zdrowie. Przecież innego wyjścia nie ma 🙂

8. GOTOWE DANIA. Wiecie, takie które wkładacie w domu do piekarnika czy mikrofalówki i gotowe. Tego to ja nigdy nie jadłam i jeść nie będę. W ogóle nie rozumiem popularności tych “dań”. Fe. Nie ma mowy.

9. FAST FOODY.  Gotową pizzę zamówiłam ostatni raz chyba z pół roku temu. Po prostu wolę swoją, z TEGO przepisu. Hamburgery u mnie szału nigdy nie robiły (chociaż ostatnio zamówiłam mężowi mega pysznego, i jestem pewna, że oprócz białej bułki i majonezu, nie było tam innego świństwa). Tutejsze frytki ciut mnie rozgrzeszają (bo są z ziemniaków, a nie z proszku jak w PL), chociaż nie w tej wersji w której je kocham (kto wie co to są te moje taco chipsy? To frytki polane ostrym, majonezowym sosem z dodatkiem chilli i czymś czego nie znam, z dodatkiem mielonego mięsa. Wiem, brzmi dziwnie, ale jak smakuje! aaaa no i posypane żółtym serem. Rozumiecie, że jedna porcja to moja tygodniowa norma kaloryczna? no właśnie…).

Zdrowe jedzenie wchodzi w nawyk. Jedzenie małych porcji co 3 godziny też. Da się. Poważnie. I wcale nie trzeba przy tym wariować, wydawać milionów na eko żarcie i brzydzić się każdym kryształkiem cukru. Bez przesady. Wystarczy używać głowy by nie dać się zwariować. Przesada zawsze jest zła.

   Send article as PDF   

13 komentarzy

  • Właściwie to mogłabym wykluczyć z diety te wszystkie rzeczy, bo jem je dosyć rzadko. Jedyny problem pojawia się gdy mówimy o coli. To zło, ale jakie przyjemne 😉

  • Taco…Taco…Taco chipsy;( uwielbiałam i jadłam co tydzień… Ale już koniec. Jedna porcja to 1000kcl a mięso, które jest w środku to pewnie jedno z gorszych noestety… Ale wiem jak uzależniają… Szkoda, że w Polsce ich nie ma;)

    • 1000 kcal to chyba lekko hahaha wiem! tam jest wszystko co najgorsze! ale są takie pyszne…

  • U nas 6 i 7 nadal w jadłospisie, resztę na szczęście omijamy z daleka.

  • Ja też się generalnie pilnuję z jedzeniem, chociaż zazwyczaj mam niedowagę niż nadwagę (teraz waga jest ok, bo za dwa miesiące rodzę :)) Tak jak Ty lubię colę i trochę mi zajęło zrezygnowanie z niej. Nie mogłabym patrzeć gdyby sobie tak stała i czekała więc nie kupuję. To samo z fast foodami. Raz na ruski rok zjemy coś takiego, zazwyczaj na mieście ale też staram się nie włazić byle gdzie. Pizza to zupełnie inna sprawa. Lubię swoją ale lubię też tę z mojej ulubionej pizzerii i nie zamierzam odmawiać sobie tej rzadkiej acz wielkiej przyjemności 🙂 No i moim największym grzechem są kanapki. Uwielbiam bułki, zwykłe, pszenne białe, zjadam taką bułę co drugi dzień i jakoś mnie to nie boli 🙂 Rozgrzeszam się tym, że parówek nie kupujemy, to samo tyczy się gotowych dań i gazowanych napoi, jemy dużo kasz, zieleniny, warzyw i owoców także tych suszonych 🙂

  • A co z tym ryżem ją jej a co zamiast skoro ziemniaków też nie kasacie? Ją ziemniaki uwielbiam w każdej postaci

  • Żeby jeszcze być taką dumną ze swojego domowego nabiału to przydałoby się do tego prawdziwe mleko.
    Białe mąka i cukier – nie dajmy się zwariować, bez nadmiaru nic nie zaszkodzi.
    Nie przesadzajmy, że w “PL” frytki są z proszku! Nie wiem kiedy i gdzie takie jadłaś?
    Śmieszne, jak teraz każdy może specjalistą. Od żywienia także.
    Najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek i jeść to, co nie szkodzi konkretnemu organizmowi.

  • A pizza to fast food? Bo w naszej ulubionej pizzerii czekamy zawsze z dobre 40 minut, więc slow food jaki nic, ale i tak warto czekać.Też maniaczką zdrowego odżywiania nie jestem, ale preferuję właśnie zdrowe jedzenie i z grzeszków to tylko podkradanie mężowi chipsów, gdy już je czasem nabędzie i otworzy oraz wypady na pizzę od czasu do czasu 😉 Człowiek naprawdę się lepiej czuje, jak wie, że się nie zaśmieca od środka.

  • Zgadzam się w 100%. Cukier wyrzuciłam z domu. Jak przychodzą goście i się proszą to mam zawsze kilka mini torebeczek stevii, którą dosładzam też ciasta i muffinki. Albo miód.

  • Hm urodzilam 2 dzieci i nadal waze 43 kg. Jem wszystko z tej listy procz parowek bo nie lubie i nic.Kazdy tylko o odchudzaniu a jak czlowiek chce przytyc to patrza jak na glupka.Musze chyba w 3 ciaze zajs bo zawsze 10 kg na plusie i nareszcie mam cycki 😉

Leave a Comment