Jesteś mamą... - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Jesteś mamą…

… i codziennie pamiętasz o milionie spraw. Pamiętasz o śniadaniu dla dzieci, o nastawieniu prania. Pamiętasz o tym co lubią, jaką mają grupę krwi, co lubią robić. Znasz ich każdą minę, każdy grymas mówiący, że są zmęczone, znudzone, czy po prostu szczęśliwe.

Codziennie zajmujesz się tysiącem spraw, tych ważnych i tych mniej. Płacisz rachunki, dzwonisz do rodziny, wozisz na dodatkowe zajęcia, dbasz o dom. Raz, może dwa razy dziennie masz czas na kawę, na przeczytanie jakiegoś artykułu, może wieczorem nawet szalejesz i włączasz ulubiony serial, pomimo tego że oglądasz go jednym okiem, bo drugie już dawno przysnęło. Codziennie w głowie pętli Ci się pierdylion myśli, zmartwień. Zastanawiam się tylko, ile razy dziennie myślisz jakie masz szczęście?

Masz dziecko, ewentualnie dwójkę, a może zaszalałaś i w domu szaleją trzy Twoje szczęścia. Tak, szczęścia. Ile razy dziennie myślisz o tym jaką szczęściarą jesteś? Bo masz dzieci. Masz swoje własne osobiste cuda. Możesz mieszać w ich powstanie boga, buddę czy wróżkę zębuszkę, ale prawda jest taka, że to Twoje cuda. Ty jest stworzyłaś. Nie twierdzę, że bez niczyjej pomocy, facet też się na coś przydał ( 🙂 ), ale to Twoje ciało stworzyło inną istotę. Kogoś kto bez Ciebie po prostu by nie powstał, nie przetrwałby. Twoje ciało dało mu życie, Twoje dziecko powstało z Ciebie. Jego oczy, usta, dłonie, te stopy do zacałowania. To Twoje dzieło!

A gdybyś tak raz dziennie przystanęła? Popatrzyła na swój cud i pomyślała “ja pierdzielę, ja to zrobiłam! dzięki mnie on się śmieje, to ja go uczę nowych rzeczy, to dzięki mnie jest szczęśliwy”. Gdybyś tak raz dziennie usiadła obok niego i pomyślała “jestem najlepsza”. Tak, dokładnie tak, jesteś najlepsza bo masz najlepsze dziecko na świecie. To Twoje “dzieło”, to Twój sukces, Twoja nagroda.

Nie myślimy o złych rzeczach, nie zastanawiamy się “co by było gdyby…”, bo i po co? Nie chcemy wiedzieć co by się zdarzyło gdyby nasze dziecko zachorowało, gdyby zdarzył się jakiś wypadek. I ja o tym nie myślę… Może tylko wtedy kiedy po raz setny proszę o poskładanie zabawek i wkurzam się na okruchy na stole. Wtedy zamiast wkurzać się o banały przystaję i myślę “ależ ja mam cholerne szczęście”. Mam ich, swój największy sukces, coś co już zawsze będzie sprawiało, że będę się unosić 10 metrów nad ziemią… Mam swoje dzieci. Przecież tak naprawdę nic innego się w naszym życiu nie liczy. Nawet zimna kawa wtedy lepiej smakuje…

W jakich momentach Ty sobie przypominasz jakie masz wielkie szczęście? Na mnie naprawdę ten bałagan jakoś tak błogo działa…

   Send article as PDF   

23 komentarze

  • Dla kogoś komu przez rok nie wychodzi Bobasek te słowa są wzruszające 🙂 Obiecuje Tobie Genialna Mamo i sobie ze jeśli się Małe pojawi to nigdy nie zapomnę jakie to szczęście i jaki sukces 🙂 I może dzięki temu na mojego Mężola mniej się wkurzać będę 😉

    • pojawi się! no jak nie? niestety czasem to trwa, czasem napotyka się trudności, ale w końcu się zdarza… Z drugiej strony nie wiem jak to jest, nie wyobrażam sobie, mogę się tylko domyślać, jak smutno tyle czekać… 🙁 :*

  • W jakich momentach? Kiedy widzę, jak wiele już rozumie, jak wiele już się nauczyło (ba! to ja je najwięcej nauczyłam), kiedy znienacka przychodzi się przytulić, kiedy śpi, kiedy się bawi, kiedy widzę jak niektóre dzieci chorują…wtedy czuję, że mam ogromne szczęście, że ją mam – taką cudną 14miesięczną istotkę, ZDROWĄ! 🙂

  • No na mnie też ten bałagan błogo działa, drugi dzień zabawki rozpieprzone leżą na podłodze, a ten wyciąga co rusz jakieś inne 😛
    Po przeczytanej bajce, po buziakach i po butli mleka, gdy zasypia starszy, patrzę sobie na niego i wtedy myślę : jestem szczęściarą, kocham go najmocniej na świecie (choć jego etap 3 latka to psychiczni wykańcza, z mężem planujemy ucieczkę ).
    A gdy córkę trzymam przy piersi i ona jeszcze tak się mnie kurczowo trzyma, patrzy prosto w oczy – czuję jakby mi normalnie chciała podziękować, przekazać,że ja i ona teraz ” mamo jesteśmy jednością” . To przepiękne uczucie symbiozy, dosłownie. I zawsze mnie to dziwi,jak bardzo można płakać tak ze szczęścia, z miłości . A co najlepsze,że ta miłość to z dnia na dzień co raz większa…nieskończona!

    • ja ryczę z miłości baardzo często, ostatnio mi się zdarza codziennie! nie wiem co się dzieje, ale jak patrzę na te moje smrody to normalnie aż mnie roznosi! pomimo tego, że pół minuty wcześniej wkurzałam się na rozsmarowany jogurt na podłodze…

  • Wczoraj wieczorem miałam dokładnie taki moment kiedy pomyślałam sobie jakie szczęście mnie ogarnia… Siedzieliśmy sobie miło w trójkę na rozłożonej kanapie, myślałam o tym że za chwilę trzeba pójść do pokoju obok, zacząć usypiać małego… A tymczasem mój roczny maluszek niepostrzeżenie wdrapał się na mnie, przytulił, parę razy rozkosznie uśmiechnął i zasnął… Cała rozpłynęłam się ze szczęścia 🙂 i zakochałam na nowo ze zdwojoną siłą.To chyba był jakiś spóźniony prezent na dzień matki 😀 byłam w szoku. Dzięki takim chwilom wiem,że bycie mamą jest czymś MEGA

    • Jezus nie moge tego czytac bo zaczynam plakac;p kobiety, jestescie wspaniale <3

  • Ostatnio Mała składała ze mną pranie, a że jest na etapie wcinania herbatników/biszkopcików/kukurydzianych chrupków, a całe pranie służyło jej jako poduszki/ pieluszki do wycierania umorusanej buzi, możecie sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało… Oczywiście na początku mega wnerw, bo czyste pranie, ale jak zobaczyłam jaka to świetna zabawa (śmiała się tak głośno, że aż dostała czkawki i z tego też się śmiała 😀 ) to tak sobie pomyślałam, kurde ale mam szczęście, niewyobrażalne, ona jest moja, moje geny, moje cechy, mój nos! I łezka poleciała 🙂

    • tym bardziej, że my – dorośli też za bardzo się przejmujemy! Wybrudziła pranie, no ok, ale jaki jest problem, żeby wyprać znowu? Jasne, że trzeba powiedzieć, że to średnio fajne, że teraz znowu trzeba wykonać pracę, i ze kasa w błoto bo jednak proszek, płyn, prąd, ale… czy to jest powód żeby aż szaleć ze złości? ja sama często się łapię na tym, że wkurzam się na takie pierdoły, a poważne rzeczy grzecznie tłumaczę…

  • “Puk- puk serce bije, równo, równiuteńko.
    Kocham cię mamusiu, kocham Cię mateńko”
    od wczorajszego dnia mamy w zlobku moja prawie trzylatka śpiewa tylko to – unoszę się nad ziemią

  • Ja też coraz bardziej kocham. I chociaż czasem się drę jak głupia, to jak patrzę na te cudaki to uwierzyć ni mogę w swoje szczęście. Szczególnie jak śpią haha

  • No i ryczę… Ten tekst i komentarze też. Ja osobiście zapominam o tym całym buncie dwulatka wieczorem jak już prawie zasypia i nagle buziak i taaaki mocny przytulas, że akumulatorki ładują się w mgnieniu oka:-) Achhh… te nasze cudaki najcudniejsze….:-***

  • Pieknie Justa. Pobeczalam sie. To Prawda czasem sie nie docenia co sie ma i wkurza na jakies blachostki. Tak to one daja szczescie i to jest nasze najwieksze zyciowe szczescie :*

  • No i rycze sobie teraz… tez się często rozczulam… najbardziej lubię patrzeć i słuchać jak się razem bawią 🙂 a bawią się razem rzadko 6 latka z 1,5 roczniakiem 😉
    I tez wrzeszcze z byle powodu!!! Blachostki!!! Aż wstyd 🙁 no bo przecież co niby się dzieje gdy 1,5 roczny leży w całej rozciągłości na stole 😉 lub gdy wylewa hektolitry lodowatej wody w umywalce bo wdrapal się na krzeselko siostry a.ja myślę tylko czy zaraz spadnie i rozwali głowę o płytki!!!
    Jednak podsumowując za mało doceniamy nasze SZCZĘŚCIE a przejmujemy się pierdolami, bałaganem itd.
    Czas to zmienić!!!

  • Poryczałam się, nie jestem oryginalna. Oglądam od miesiąca codziennie wieczorem jeden odcinek serialu o wcześniakach urodzonych w tym samym szpitalu, w którym ja rodziłam moje dzieci, i codziennie wieczorem dziękuję Bogu, że mam zdrowe dzieci. Co tam brak kasy, problemy, uśmiech tych maluchów i każde mamusiu, kocham Cię, jest wystarczającym powodem do tego, żeby być szczęsliwą. Dziś mój ośmiolatek wrócił ze szkoły i pierwsze kroki, jeszcze w butach, skierował do pokoju najmłodszej, i do niej: jesteś moimi 10 kilogramami szczęścia!

Leave a Comment