"No to teraz ci się zacznie..." - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

“No to teraz ci się zacznie…”

Codziennie każda z nas pamięta o tysiącu spraw: o zrobieniu śniadania, obiadu, odprowadzeniu dzieci do przedszkola czy szkoły, o praniu, prasowaniu, szczepionkach, witaminkach, o tym żeby sprawdzić tego pieprzyka którego Jaś/Staś/Asia ma za uszkiem, o rachunku za prąd, kupieniu masła i mleka, zapłaceniu za dodatkowy angielski.

Pierdylion obowiązków, miliard zajęć. Gdyby tak zapisywać każde z nich w kalendarzu, to potrzebowałybyśmy takiego w formacie A4, a i tak zabrakłoby pewnie miejsca.

85

Rodzina to obowiązek, tu trzeba mieć łeb na karku, i to najlepiej taki ze stali, bo pewnych rzeczy po prostu odpuścić nie można. Czy to nie jest jednak tak, że często, przez ten nawał pracy, zapominamy że rodzina to przede wszystkim przyjemność?

O czym są moje posty? O trudach macierzyństwa, o tym że żadna ze mnie idealna matka i że takich kobiet (tych różowo-idealnych) tak naprawdę to w ogóle nie ma. Piszę o tym, że dość mam słodko-pierdzących miejsc (nie mówię tu tylko o internecie, bo już w tej kwestii się powoli wszystko prostuje) w prasie, telewizji. Dość mam tekstów “mąż ci pomaga?” – nie kuźwa! nie pomaga! To jego obowiązek, tak samo jak mój, by zająć się rodziną. On zarabia, ja zarabiam, więc chyba logiczne że i w domu panuje równość? Zresztą co ja pieprzę? Nawet jakbym nie zarabiała, to sorry – zajmuję się domem!

No właśnie. Tylko gdzie w tym obowiązku radość?

82

Pamiętasz moment kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży? Abstrahując od tego czy się cieszyłaś, na bank pomyślałaś “no to teraz się zacznie/skończy”. Od zawsze posiadanie dzieci kojarzy nam się z obowiązkiem, końcem beztroski i w ogóle wszystkiego co jest przyjemne i fajne. No tak, w końcu będąc matką absolutnie nie wolno Ci pić, palić, chodzić na imprezy, przeklinać i wszystko inne. Wymieniłam same wstrętne rzeczy? A fe! Matki przecież nawet o nich nie myślą! Matki to tylko na herbatce powinny się spotykać, a jak już chcą iść w plener, to proszę zapraszam, tam są huśtawki.

Co taka matka według społeczeństwa dostaje? Pierdylion nowości! Pranie, odkurzanie, zmywanie podłóg, rozciągnięty dres i cycki do kolan. Do tego nerwicę i depresję w gratisie – tak, żeby nudno nie było. No i włosy spalone od domowego farbowania bo na fryzjera czasu brak, dwie opony na brzuchu po wyjadaniu resztek po dzieciach, a i męża co to nie docenia, nie lubi, ma w dupie.

Szkoda tylko, że Ci wszyscy którym tak strasznie źle się to całe macierzyństwo kojarzy zapominają, że dostajemy coś w zamian. Miłość? a nie nie. To za proste. To wie nawet ten komu się wydaje, że matka to w fartuchu już nawet do miasta wychodzi. Dostajemy radość. Nie, nie dziecka. Swoją!

Przypomnij sobie: kiedy ostatni raz, przed urodzeniem dziecka, grałaś w jakąś mega grę, czytałaś książkę o złym wilku albo obejrzałaś bajkę Disney’a? Nawet te kolorowanki! Ile miałaś lat przerwy? 10? 15? 20? Ile lat wcześniej ganiałaś za piłką, puszczałaś latawiec, rzucałaś się jedzeniem? Albo po prostu przystanęłaś oglądać kwiatki, motylki albo wstrętne czerwone robale na chodniku?

To nam daje macierzyństwo! Radość! tą prawdziwą, szczerą, a o tym non stop zapominamy!

Czy ktoś, kiedykolwiek powiedział: “super, że będziecie mieli dziecko! przypomnicie sobie jak to fajnie samemu nim być”. No właśnie.

76

Na czym polega życie? Na dostrzeganiu pozytywów. Macierzyństwo to nie tylko miłość, to nie tylko obowiązki, za często zapominamy, że macierzyństwo to radość, to wojny na poduszki, puszczanie baniek mydlanych, budowanie domków z piasku i skakanie po kałużach. To nie tylko udręka, obowiązek i myślenie “ale jestem zmęczona”.

Śmiejmy się! Z siebie, z naszych mężów, z dzieci. Naprawdę chcesz, żeby z Twojego dziecka wyrósł gbur który jak ktoś go przezwie, zamiast odpowiedzieć piękną ripostą, będzie się obrażał i krzyczał “a on powiedział, że jestem gupi!”. Nie! Twoje dziecko ma wtedy zacząć się śmiać i powiedzieć “dzięki, staram się” i mieć gdzieś to, że ktoś tak o nim powiedział. A jak upadnie? Ma wstać i zacząć się śmiać do rozpuku, bo to przecież było śmieszne! (no chyba, że ma  złamaną rękę, to wtedy mu odpuść 😛 ). Ma dostrzegać pozytywy, ma być radosne i szczęśliwe. A od kogo ma się tego nauczyć jak nie od swoich rodziców?

   Send article as PDF   

27 komentarzy

  • “dwie opony na brzuchu po wyjadaniu resztek po dzieciach” <3 Ha ha pięknie to ujęłaś 🙂 W gruncie rzeczy to trochę smutne, że społeczeństwo w pewien sposób wymaga od nas tworzenia fałszywego lukrowego obrazu sielanki rodzinnej, gdzie absolutnie się nie mówi, że kupa śmierdzi, a z drugiej strony nie "promuje" tej prawdziwej radości z macierzyństwa. Ostatnio na placu zabaw bawiłam się chyba lepiej niż Młoda 😀 Zjeżdżalnia i huśtawki! I co tam, że patrzyli na mnie jakbym była niespełna rozumu 😉

    • dokładnie tak! mamy być poważne, zero zabawy, śmiechu, “już nie wypada”. Naszym największym szaleństwem ma być upieczenie w niedzielę ciasta, umycie włosów i ubranie dżinsów.

  • Cudne i trafione w punkt. Trafione w punkt – z tą radością!
    Macierzyństwo powoli jest odczarowywane (m.in. dzięki takim blogom jak ten 🙂 ). Macierzyństwo to już nie tylko tęcza, chmurki, cukierki i polukrowane bobaski. To dobrze, że ten stereotyp powoli zanika. Ale coraz częściej przegina się w inne strony – matki realizujące się we wszystkich dziedzinach (ja się pytam jak to możliwe?) i perfekcyjne w każdym calu. Albo jeszcze inaczej – macierzyństwo to rozwrzeszczane bachory, kupa i sprzątanie. I jeszcze milion innych stereotypów. I w każdym z nich (według mnie, oczywiście) wspomina się, że największą nagrodą dla matki jest miłość. Ależ oczywiście, ależ owszem. Ale dostajemy nie tylko miłość, ale i milion innych emocjonalnych nagród. A szczera, dziecięca radość którą sobie przypominamy i odkrywamy w sobie jest chyba równie cenna co miłość. Bo tak unikalna i naturalna tylko w towarzystwie dziecka 🙂
    Tak więc – cieszmy się. Mimo kolejnej nieprzespanej nocy 😀

  • cala prawda i tylko prawda 🙂 …No moze tylko poza tym ze mój maż po 13 latach i 4 dzieci stwierdził ze mnie juz nie kocha… A ja wbrew wszystkiemu promienieje 🙂 bo wiem ze moja 4 mnie kocha nad życie:-))))

    • o matko! cudowna jesteś! i jaka mądra!!!!!! :* :* :* a jak z niego debil to niech spierdziela! jak najdalej!

  • O ja Cie kocham. Cycki do kolan hahaha… no i to farbowanie wlosow w domu u mnie to prawda to opone na brzuchu juz przemilcze☺
    Moj syn ma 5 miesiecy,ale jak bylismy ostatnio na placu zabaw to on lezal w wozku kolo taty a ja sie hustalam. No przeciez musze sprawdzic czy nie zapomnialam☺
    Pozdrawiam Hania

  • Bajki Disney…oglądałam może z 20 lat temu, a dzięki córci oglądam codziennie :). Podoba mi się i LUBIĘ TO!

  • Ostatnio w poczekalni u pediatry usiadlam na podlodze z moim dzieckiem i bawilam sie z nim, zeby go zajac w trakcie czekania. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatke. Wszyscy rodzice w domu tarzaja sie po dywanie z dziecmi ale przy innych to juz ąę nie wypada? Smieszy mnie to, a ja sie ich glupimi spojrzeniami nie przejmuje. Nie zamierzam zakladac maski na wyjscia z domu.

  • ps. Przy dziecku bardzo sie dorosleje i dziecinnieje zarazem. Taki paradoks macierzynstwa 🙂

  • Prawda….Ja uwielbiam Oki disneya ogladac z Fifolem, te jego sto razy dziennie “mama mcqueen”…”mama chudy” i fakt, że jak idziemy oglądać pociągi to młody zawsze wyskoczy w największą kalurze, a najwięcej błota mam zawsze a na dzinach 😀 ..my jedzeniem się nie rzucamy, za to playdoh ostatnio często 😀 …bycie mama jest spoko 🙂

  • hahaha a juz myslalam ze to ze mna jest cos nie tak, ze mnie rajcuja bajki, kolorowanki i klocki. no i ze moge to wszystko na legalu znowu robic 😀 dzieki za uswiadomienie ze nie jestem jedyna 😉

    • kolorowanek nie lubię, ale bajki uwielbiam! i trochę ubolewam nad faktem, że jednak córki nie mam bo strasznie bym w gumę pograła!

  • Myślałam, że były już najlepsze wpisy! Cofam to;) mega dobry tekst! Zwlaszcza koncowka;) na zlamanej rece sie usmialam;) dziekiiii!!!!! ❤️

  • Świetny tekst!!! bardzo się ciesze ze nie tylko ja otwarcie piszę o tym ze bycie mama mnie uszczesliwia. Ze nie czuje sie zamknieta w klatce ograniczona i sfrustrowana. Czasami zarzuca mi się lukrowanie, ale ja po prostu długo czekałam na ciąże, walczyłam o nią i teraz staram się doceniać wszystko co wiąże się z obecnością dziecka w moim życiu. Pewnie ze sa gorsze dni. Ale staram sie wtedy sobie przypomniec naszą walkę o córeczkę i wszystko znika. Niech każda mama która ma DOść kupek, pieluch, wrzasków i nieprzespanych nocy niech pomyśli o tych wszystkich parach ktore latami walczą o dziecko i nie mogą go mieć. Od razu docenia się to że ma się do kogo w tej nocy wstać.
    Macierzyństwo to najwspanialsze co mnie spotkało i jesli ktos chce to mozna tak sobie wzystko zoorganizowac by w byciu mamą nie zapominąc o byciu sobą

  • Wreszcie mogę chodzić na spacery i śpiewać na głos, zbierać “łupy” na każdej wycieczce-szyszki, kamyczki, patyki itp. Ba! Łowimy ryby patyczastą wędką, potem je smażymy i zjadamy i niech nam wszyscy zazdroszczą;) A w domu, każda wizyta kuriera to szaleństwo dla rodziców i dziecka. Opakowania są dla pociech-tektura, styropian, folia bombelkowa to idealny materiał na budowe domów, stacji, samolotów czy iglo. Ehh jaka to frajda, gdyby nie ta konieczność sprzątania, gotowania obiadów czy prania, można by powiedzieć istny raj;)

  • Trafiłaś w samo sedno! 😀 Ja skupiam się głównie na tych pozytywnych chwilach, negatywne budują i dają w kość, ale za to jak uczą. 🙂 Ostatnio przeczytałam na swój temat dziwne rzeczy, bo piszę o szczęściu, radości jaką jest rodzina i że to fajne, kiedy w małżeństwie pojawia się dziecko – dostałam w zamian słowa że to do porzygu a dziecko owijam kołderką bezpieczeństwa, że mam zbyt wysokie mniemanie o sobie. 😉 Pisały to baby, które dzieci, mężów nie mają i pocieszam się tym faktem, że są przed tymi rolami w życiu, zmienią zdanie, jak założą rodzinę. To istny cud, mimo tych trudów. Człowiek dostrzega malutkie rzeczy i cieszy się, jak głupi do sera 😀

  • No wiem, nudno tak ciągle powtarzać za poprzedniczkami, ale tekst naprawdę w punkt. Ale dla mnie najlepszą lekcją jest to, że zdałam sobie sprawę, że chcę dokładnie tego samego co Ty. Chcę, żeby moje dzieci były na tyle silne, żeby mogły odpowiadać ripostą. I to cierpką! A nie tam rykiem i fochami!
    Ave Mamuśka!

  • Super tekst.
    Dobrze to ujęłaś.
    Jak się mnie znajoma pyta, co się zmienia po porodzie, w momencie, kiedy ma się dziecko…
    No to co ja mam jej powiedzieć. No sama zobaczy…:)
    Teraz patrzy na mnie dziwnie, kiedy jej mówię, że śmiałam się całe popołudnie z dzieckiem i że tęsknię za córką i naprawdę nie muszę codziennie wychodzić “na miasto” lub bawić się ze znajomymi.

  • Czytam i czytam i widzę “macierzyństwo to (…) puszczanie ba…” i w tym momencie byłam pewna że przeczytam “puszczanie bąków” hhahah. To by było takie w Twoim stylu, z jajem.
    Pozdrawiam

Leave a Comment