Potrzebuję Waszej pomocy... - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Potrzebuję Waszej pomocy…

Co jakiś czas w naszym życiu pojawiają się różni ludzie. Niektórych z nich lubimy, w innych się zakochujemy, jeszcze niektórych wręcz nienawidzimy. Chemia? Może… Przeznaczenie? Pewnie też trochę…

Często spotykamy na swojej drodze wspaniałych ludzi, takich których naprawdę podziwiamy na ich życiowym zakręcie, najgorzej kiedy ten “zakręt” dotyczy ich dzieci…

Monikę znam od czasów ogólniaka- żadna tam przyjaźń, zwykłe jaranie fajek na plantach… Aż pewnego dnia okazało się, że obie jesteśmy w ciąży. Ona w Warszawie, ja w naszym rodzinnym mieście. Ciąża to był nasz wspólny mianownik, później bieganie (Monika to mój osobisty motywator o którym przeczytacie TUTAJ). Ona rodzi Bruśka (pisałam już jaka ze mnie odgapiara? no przecież od niej imię ściągnęłam!), za jakiś czas ja swojego B. I wydawać by się mogło, że wszystko co fantastyczne już mamy, że wszystko jest piękne, cudowne, a my będziemy gadać na FB już tylko o kupach, mlekach, cyckach i wielkich pociążowych tyłkach…

brusoch1

“Wierzę w karmę. Wierzę, że dobrych ludzi spotykają dobre rzeczy.”

Gówno prawda… Wierzyłam w to kiedyś, dopóki paru osobom które znam nie przydarzyły się największe tragedie świata, te związane z dziećmi. Najgorsze, najstraszniejsze… Bo jest coś gorszego od choroby dziecka? I to takiej nieuleczalnej? No dobra, ta jest na drugim miejscu, o pierwszym nawet nie chcę myśleć…

Nie będę Wam tłumaczyć choroby Brunka, wiem o niej tyle co Wy, czyli (tak jak większość z Was) prawie nic.

Nie wierzę w karmę. Wierzę w ludzi, w ich dobro, pomoc i miłość do drugiego człowieka. Dzięki takim ludziom, którzy chcą pomagać, świat ma szansę stać się lepszy, nie nie dla nas, dla naszych dzieci.

Poznajcie historię Bruśka:

“Kochani, dwa lata temu Monika w pierwszym poście na blogu synek-mukolinek.pl pisała tak: 

“Mukowiscydoza. Kojarzycie temat? Może kiedyś coś obiło Wam sie o uszy, może skacząc po programach w tv natrafiliście na spot fundacji, w którym występują dzieci chore na muko? Obrazki z inhalacjami i klepaniem po plecach, smutne miny, prośby mam o smsy….Coś więcej na temat tej choroby? Nie. No właśnie. Do niedawna też moja wiedza na tym się kończyła. Oddałabym wszystko żeby nie musieć się dowiadywać, żeby ten temat mnie i mojej rodziny nie dotyczył… Ale dotyczy. Mój niespełna dwumiesięczny synek jest chory na nieuleczalną dotąd, wrodzoną chorobę genetyczną. Mukowiscydozę.

Znacie tego rodzaju sceny z filmów, seriali, kiedy lekarz przekazuje jakąś ciężką informację pacjentom, rodzicom dziecka i tuż po ogłoszeniu diagnozy przestajemy słyszeć dalszą część wypowiedzi, tak jakby ktoś wyłączył dzwięk?

W minioną środę miałam okazję brać udział w takiej scenie, tylko że to nie był film.

Siedzieliśmy obok siebie z Czarkiem w gabinecie doktor Z, Bruno spał w foteliku. Usłyszeliśmy, że to jednak to. Zobaczylismy badania DNA. Rozbolał mnie brzuch. Pani doktor ruszała bezdźwięcznie ustami. Wpatrywałam się w nią tak mocno, ze do tej pory pamietam kolor jej oczu, szminki, fryzurę, mimikę twarzy. Bałam sie odwrócić głowę w kierunku Czarka bo wiem dobrze, ze pociekłyby mi łzy. Siedzialam tak wyprostowana z bolącym brzuchem. Wszystko we mnie zamarło…

A potem już za chwilę trzeba było zacząć żyć na nowo. Znaleźć w sobie tę siłę żeby dzielnie wstać i iść przed siebie. To cholernie trudne, tym bardziej że ta siła nie przychodzi raz na zawsze. Co rusz trzeba ją na nowo odnajdywać. Mierzyć się ze ścianą własnych lęków, bezsilności, pytań bez odpwowiedzi, tych wszystkich podłych emocji które pojawiaja sie wraz ze świadomoscią tego, że ma sie chore dziecko….Malenką istotkę, która nikomu nie zawinila, która ledwo co złapała pierwszyoddech i już musi zacząć ciężką walke o kolejne…

I tak oto mija tydzień odkąd zostaliśmy z Brunem przyjęci na oddział pediatrii w Instytucje Matki i Dziecka. Zamknięci w izolatce oswajamy się z muko. Z rehabilitacją, z lekami, z personelem, z mnóstwem nowych spraw…ale przede wszystkim ze świadomością, że muko jest i nigdy nas nie opusci.

Czy kiedykolwiek się z tym pogodzimy?”

Musieliśmy się pogodzić, nie mieliśmy innego wyjścia. Jednak w dużej mierze przyczyniliście się od tego Wy, nasi bliżsi i dalsi, przyjaciele i znajomi i znajomi tych znajomych a często zupełnie nieznani nam ludzie.

Mieliśmy dzięki Wam wszystkim szanse poczuć, że nie jesteśmy sami z naszym problemem, Od początku pomagacie nam zarówno dobrym słowem wyrażanym w mailach, komentarzach na blogu czy profilu na FB, jak i przez dzielenie się z Brunem darowiznami i 1% przesyłanymi na jego subkonto w fundacji MATIO, która wspiera osoby chorujące na mukowiscydozę.

W tym roku w imieniu Bruna również o to wsparcie prosimy.

Aby przekazać 1% podatku należy w dokumencie PIT-37, w pozycji “H. Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego”, w komórce “124. Numer KRS” wpisać numer KRS fundacji czyli 0000097900, oraz w pozycji”I.Informacje uzupełniające”, w komórce “126. Cel szczegółowy 1%” wpisać “Dla: Bruno Sochacki”

Jeśli możecie zaproście na to wydarzenie swoich znajomych. Dla nas liczy się naprawdę każda złotówka!

Zapraszamy na bloga www.synek-mukolinek.pl

– Bruno, Monika i Czarek Sochaccy”

 

Wiem, że pomożecie. Liczę na Was, nie mniej niż ten cudowny chłopczyk.

Proszę Was także o udostępnianie tego tekstu na Facebook’u, niech dotrze  do jak największej ilości osób. Pomóżmy Bruśkowi lepiej żyć…

blogger-image-1495945920

 

PS.

I się kurwa poryczałam…

   Send article as PDF   

11 komentarzy

  • W tej chorobie jest kilka strasznych rzeczy: to, ze ta para nigdy nie bedzie mogła miec zdrowego dziecka – występuje gdy oboje rodzice maja złamany gen, to, ze chory w Polsce zyje 20 lat krócej niz np w Niemczech, to, ze większość życia mama i dziecko spędza w szpitalu i wiele innych. POMAGAJCIE! Ja na pewno pomogę. Wiem, ze choćby zakup kamizelki bardzo ułatwia życie dziecku i rodzicom. Znam mamę, ktora niedługo po 20 urodzinach urodziła bliźniaki z mukowiscydozą. Zadzwoniła z płaczem, ze świat jej sie zawalił. Wierze. Mnie równiez by sie zawalił. I codziennie dziekuje Bogu, ze mam zdrowe dzieci. To największy skarb. Pozdrawiam wszystkie mamy i Ciebie Justyna

  • Poznałam tą chorobę na zajęciach z dietetyki i na praktykach. Choroba dzieci jest zawsze trudna. Wy ostatnio przeżywaliscie rota a jak bolesna dla rodziców musi być choroba nieuleczalna. 1% przekazemy. Pozdrawiam.

  • I już wiem na kogo pójdzie nasz 1% w tym roku ! Do imiennika naszego synka ! Dużo zdrówka dla Małego i wiele siły i wiary w lepsze jutro dla rodziców. Brunki to fantastyczne i silne chłopaki pamiętajcie o tym !

  • Co roku przekazuję podatek dla córeczki znajomych, która urodziła się bez gałki ocznej. To straszne, że takie historie się dzieją. Przeraża mnie to, że nigdy nie wiesz czy Twoje dziecko kiedyś nie zachoruje i też będzie potrzebowało pomocy. Najgorsza rzecz na świecie to bezsilność w starciu z cierpieniem dziecka. Życzę wszystkiego najlepszego dla chorego Brunka i jego rodziców.

Leave a Comment