Tolerancja też ma swoje granice. - Flow Mummmy
LIFESTYLE MACIERZYŃSTWO

Tolerancja też ma swoje granice.

Długo o tym tekście myślałam. Siedział mi w głowie przez cały weekend, a to nie zdarza się zbyt często. Zazwyczaj piszę pod wpływem emocji, naciskiem czasu, czymkolwiek co sprawia, że czuję nad sobą swojego osobistego, blogerskiego kata (tak tak, lubię tak nazywać ten stan, kiedy czuję, że “muszę, bo się uduszę”).

Ostatni mój tekst (TUTAJ) wywołał u Was sporo emocji – to dobrze, taki był plan. Nie sądziłam jednak nigdy, że ktoś kiedyś nazwie mnie “nietolerancyjną”, tylko dlatego, że nie zgadzam się na krzywdę innych. Bo tak moja droga, tolerancja też ma swoje granice.

Szanuję ludzi. Naprawdę mam ogromny szacunek do każdej żywej istoty. Nie, to nie wiara mnie taką czyni. Nie wierzę w boga, jestem agnostykiem. Myślę, że może “gdzieś ktoś tam jest”, ale kompletnie nie zagłębiam się w to, nie potrzebuję takiej wiary do szczęścia. Wierzę natomiast w dobro. W to, że z każdej sytuacji, nawet najbardziej gównianej, można wyjść. Nawet jeżeli tym wyjściem okaże się akceptacja stanu rzeczy. Wierzę w pozytywy, rzadko marudzę (oczywiście nie, że w ogóle, bo jasne, że mam okresy w których nawet najlepsze, najukochańsze grycanowe lody, smakują jak zwykły shit). Szklanka jest zawsze do połowy pełna, w życiu większość rzeczy dzieje się po coś. Nie twierdzę, że moja postawa jest idealna. Może być tak, że myślę w ten sposób o życiu, bo tak naprawdę nie spotkała mnie żadna większa tragedia, która mogłaby to myślenie zmienić, za co jestem cholernie, ale to cholernie wdzięczna.

Wierzę, że 98% wszystkich rodziców chce dla swoich dzieci jak najlepiej. Naprawdę w to wierzę. Reszta to patologia. Miłość rodzica do dziecka, to coś niewyobrażalnego, coś co sprawia, że jak tylko zaczynam o tym myśleć, od razu zbiera mi się na płacz. Też tak masz? Że w tym samym momencie, w którym zaczniesz myśleć o tym jak bardzo kochasz swoje dziecko/dzieci, od razu łzy napływają Ci do oczu? U mnie to bardziej jest szloch niż płacz, ale musisz wiedzieć, że ja płaczę praktycznie non stop, więc bez oceniania mi tutaj 🙂

Nie zmienia to jednak faktu, że ci sami cudowni rodzice, ci którzy tulą, śpiewają, głaszczą, dbają, zarywają nocki i noszą do upadłego, mają gorsze dni. Sama takie mam! Czasami nawet mam wrażenie, że mam ich więcej niż inni, bo jednak niezła cholera ze mnie. Złoszczę się, wkurzam, szlag mnie trafia o byle co. Tak, zdarza mi się krzyknąć na dzieci. Usprawiedliwiam się? Nigdy. Bo w momencie kiedy na nich bezpodstawnie krzyczę, tylko dlatego, że TO JA MAM ZŁY DZIEŃ, że to ja nie radzę sobie ze swoimi emocjami, uważam się za najgorszego rodzica świata. Bo to ja nie wytrzymałam. Bo to ja nie dałam rady, bo to przeze mnie moim dzieciom jest przykro, źle, bo przeze mnie czują, że nie mają wsparcia w najbliższej osobie świata.

Daję sobie prawo do gorszych dni. Naprawdę. Nie staram się być idealna. Chociaż z drugiej strony chyba bardziej wierzę w to, że idealna jest każda z nas, niż w to że ideałów nie ma. Dla swoich dzieci jesteśmy ideałami. Daję sobie prawo do gorszych dni, ale pod warunkiem, że nie krzywdzą one moich najbliższych. Nie daję tego prawa nikomu, więc dlaczego dla siebie miałabym być bardziej tolerancyjna?

Tolerancja ma swoje granice. Nie chcę i nie zamierzam tolerować zachowań, które sprawiają, że poczucie wartości innych ludzi spada na łeb na szyję. Zwłaszcza dzieci. Nie toleruję obrażania, krzyku. Nie znaczy to jednak, że samej mi się nie zdarza zachować jak najgorsza matka. Zdarza. I walczę z tym codziennie. Wiesz dlaczego? Z jednego prostego powodu – kocham te moje dziady najbardziej na świecie i nie wybaczyłabym sobie nigdy, gdyby przez moje niepanowanie nad emocjami, przez słabości, moje dzieci miały kiedyś problemy z samoakceptacją, z pewnością siebie, z poczuciem własnej wartości.

Wiem, że jesteśmy tylko ludźmi, że sterują nami emocje, hormony i inne rzeczy, na które często nie mamy wpływu. To zwykła rzeczywistość. Nie oczekujmy od siebie mówienia zawsze ściszonym głosem, pełnym dobroci. Nie. Kłócić też się trzeba! Ale nawet w tych kłótniach potrzebny jest szacunek do drugiej osoby. Chcę, żeby moje dzieci to wiedziały (nawet posłuchałam rady jednej z Was na temat kłótni w domu! Ale o tym innym razem). W dupie mam świat, w którym można powiedzieć do swojego dziecka “zaraz ci przypieprzę”. Sorry, ale nie. Tak nie można i koniec. Bezdyskusyjnie. Przynajmniej w mojej opinii.

 

   Send article as PDF   

3 komentarze

  • Kochana, pls jak nagrywasz filmiki na instastories, to rób je tak z 4xkrótsze co? Bardzo lubię sobie oglądac, ale bez kitu, Twoje są najdłuzsze ze wszystkich blogerów nie blogerów, których obseruwję, a przez to czasem robią się nudnawe 😉

    • na całe szczęście instastories można wyłączyć 😀 hahah no nic nie poradzę, że trudno mi zacząć, a jak już zacznę to skończyć nie potrafię. tak jak mówię – nikt nikogo do oglądania nie zmusza :)) aaa i znam takich co nagrywają dluższe 🙂

Leave a Comment