Macierzyńskie TABU! O czym nie powie Ci koleżanka? - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Macierzyńskie TABU! O czym nie powie Ci koleżanka?

Szczęśliwa rodzinka, pachnący dzidziuś, szczęście i splendor spływające po Twoim ciele… Ok. Wiesz, że tak do końca nie jest. Minęły czasy, kiedy to macierzyństwo otaczane było w malinową, mydlaną bańkę. Doskonale wiesz, że jest, że bywa ciężko. Że są ból, pot, krew i łzy. Że można mieć czasami dość, że wtedy, pomimo ogromnych wyrzutów sumienia, należy zamknąć się na chwilę w łazience. Że można tęsknić za dorosłymi ludźmi, że można płakać przez kolejną nieprzespaną noc. Wiesz to, i bardzo dobrze!

Są jednak rzeczy, o których naprawdę trudno gdziekolwiek przeczytać, o których nawet przyjaciółki nie rozmawiają, bo “nie wypada”. A szkoda, bo wiele kobiet nie czułoby się oszukanych, na samym początku swojej przygody z macierzyństwem.

Macierzyńskie Tabu, to moja subiektywna lista spraw, o których nie miałam pojęcia zanim zostałam mamą. Oczywiście musisz mieć na względzie fakt, że miałam wtedy 21 lat i o życiu wiedziałam mniej więcej tyle ile o fizyce kwantowej, ale wciąż… Po prostu żałuję, że nie miałam osoby, która by mi wytłumaczyła “jak to naprawdę jest”.

131

1. BABY BLUES.

Ok, piszą o nim gazety. Wiem, bo w tamtych czasach to właśnie “Mamo to ja” było numerem w pozycjach o nauce obsługi dziecka. Piszą, że jest to obniżenie nastroju, że można dużo płakać. I ja się pytam “jakie dużo?”. Dużo to ja płakałam na “Singielce”! Kiedy dopadł mnie baby blues, to ja osobiście prawie się przez ten płacz odwodniłam! To niesamowite jaką moc mają nad nami hormony…

2. BRZUCH JAK FLAK.

Tu może trochę poniosła mnie wyobraźnia. To nie tak, że ja myślałam, że prostu z porodówki będę mogła brać udział w wyborach Miss Bikini. Bez jaj, aż tak wybujałej wyobraźni to ja nie mam. Nie zmienia to faktu, że brzuch jak w 6 miesiącu (no ok, niech będzie, że w 5) ciąży lekko mnie przeraził. Mało tego! Mnie przeraził w ogóle jego stan. Duży, pusty, falujący. No chyba, że tylko mój tak wyglądał. Jak tak to sorry, pomijam temat.

3. NIEWYSPANIE LEVEL HARD.

Uważam, że nikt nigdy nie był, i nigdy nie będzie, przygotowany na taką dawkę niewyspania. Co prawda końcówka ciąży trochę ułatwia sprawę, ale to nie zmienia faktu, że co innego budzić się samemu, a co innego kiedy budzi cię ktoś. I to na dłuższą chwilę. Do tego nie wiesz czy nie wstanie znowu za 15 minut. Brak snu to chyba najbardziej determinujący problemy czynnik we wczesnym macierzyństwie. A wiesz co jest najgorsze? Że tych godzin już nigdy się nie odeśpi! A jakby tego było mało, to nie da się też wyspać na zapas. Smutne dość.

4. ŚPIJ KIEDY DZIECKO ŚPI.

Może jak się ma jednego szkraba to tak, to owszem. Ale nie! A wyprać ciuszki? A zjeść coś? Ubrać się? „Uczesać” (hehe włosy w kocyk to średnia fryzura :)) Napić? Wysikać? To robisz jak dziecko śpi! Jak masz czas to oglądasz wiadomości, żeby całkiem nie zdziczeć w domu. W końcu trochę kultury zawsze jest spoko przyswoić.

5. JEDNOSTAJNOŚĆ ŻYCIA.

Tak. To boli. Nie mówię o pierwszym miesiącu kiedy wszystko jest fresh and new, ale po pół roku ma człowiek prawo mieć dość. Ta sama pielucha (dobrze, że co rusz to “inna”), ciągłe przebieranie, spacery, wszystko o tej samej godzinie. Powtarzalność nudzi i naprawdę sprawia, że człowiekowi może się odechcieć wszystkiego. Rutyna to zło.
I nie. Nie zapominam o wszystkim co złe tylko dlatego, że się moje dziecko do mnie uśmiechnie. Zapominam o tym bo po prostu JEST :)) a raczej SĄ :)))
   Send article as PDF   

11 komentarzy

  • i to jak cholernie boli brzuch kiedy się karmi a macica się obkurcza. koszmar, myślałam, że znowu rodzę ;))

    • Kurcze, a mnie ani razu nie bolał. Właśnie słyszałam o tych bólach ale nigdy mi się nie przytrafiły. Chociaż tyle dobrego, bo reszta to wypisz wymaluj o mnie ??

  • Najbardziej zgadzam sie z baby bluesem i niewyspaniem. Baby blues byl okropny. Wogole caly połóg byl straszny, wszystko zewszad leci, ryk (mój) cały czas, byłam przybita jak Jezus. A niewyspanie eh… czasem bylam tak zmeczona ze budzilam sie z dzieckiem na rekach jak lecialam do przodu z krzesła. Tylko ze ja glownie to zmęczenie sama sobie spowodowalam. Usilnie chciałam by bylo jak przedtem. Dom wysprzatany obiad zrobiony ja wymalowana i goscie… full gości rano ktos popołudniu ktoś. Przy drugim nie ma mowy o takich spedach rodzinnych

  • Oj tak, niewyspanie… ja przez pierwszy tydzień życia mojej córki spałam może z 10 godzin. Wszystko przez to, że cały czas kontrolowałam czy aby na pewno wszystko z nią w porządku. A płakałam chyba przez pierwsze 4 miesiące cały czas, bo byłam z nią całkiem sama. Mąż w pracy na dwa etaty, rodzice daleko, a młoda non stop chciała być przy cycusiu i nawet na spacer nie dało się iść bez wrzasku po 20 minutach :/ Po 4 miesiącach skończyły mi się wakacje i wróciłam na studia i… jestem najszczęśliwszą istotą na świecie, że mogę znowu porozmawiać z kimś dorosłym! Kocham moją córkę, jednak siedzenie z nią sam na sam w domu okropnie męczyło mnie psychicznie.

  • Witaj, to o czym piszesz, jest mi bardzo dobrze znane. Mamy z mężem czwóreczkę dwóch pięknych chłopców i dwie cudne dziewczynki. Różnica wieku niewielka cała czwórka urodzona w przeciągu 7 lat. Mąż bardzo dużo pracuje, ja nie mam nikogo do pomocy. Jak oglądam się do tyłu widzę jak było mi ciężko, ale dałam rady nie było czasu na rozczulanie się. Najstarszy syn ma 9 lat, najmłodsza córka 2,5 roku. Życie przewartościowałam zaczęłam od siebie muszę wybrać co jest ważne, nie wybiegam do przodu problemy rozwiązuję na bierząco. Pracy jest dużo, ale też wiem że jak będę pracowała nad sobą nad dziećmi to efekty będą już to widzę. Czasem odpuszczam, niech pooglądają bajkę nie jestem super mamą. Ale jak mam już większe dzieci widzę, jak mi jest już o wiele lepiej, nie chorują już tak są bardziej samodzielne. Podpisuję się po tym co napisałaś. Od siebie dodam zacznijmy zmiany od siebie, we własnym myśleniu i podejściu, będziemy szczęśliwsze.

  • Ja tą rutynę nazywałam “dniem świstaka” 🙂 na szczęście mam koleżankę, która mi towarzyszyła podczas spacerów i mogłyśmy wymienić się doświadczeniami 🙂 no i dzięki za mamę i teściową-które przygotowały mnie po części na wszystko to, o czym piszesz 🙂

  • Ja się zupełnie nie zgadzam. Po pierwsze, uważam, że nie ma żadnego tabu – kwestia czy naprawdę się chciałaś dowiedzieć, czy po prostu nikt Ci nie powiedział? Ja jak byłam w ciąży to się przy każdej okazji o wszystko wypytałam, czy to prawda, jak wyglada, co jest najgorsze. Byłam pierwszą ciężarną pośród dobrych koleżanek/przyjaciółek, więc nie było prosto “dostać” odpowiedzi z pierwszej ręki. Ale, np zapisałam się na fitness dla kobiet w ciąży i gdzie tylko mogłam pytałam! Czy pomogło mi się to przygotować? Nie wiem, ciążę wspominam okropnie, na myśl o porodzie jest mi nie dobrze, a połóg to już w ogóle może lepiej zostawię bez komentarza.

    Baby blues mnie ominął, ale nigdy nie lubiłam płakać, ani się użalać nad sobą, nawet jeśli jest to spowodowane hormonami (miałam dużo problemów z nimi więc może to mnie nauczyło jakoś sobie radzić jak one biorą górę), może trzeba po prostu się nauczyć akceptować rzeczy takimi jakimi są i odpuścić czasem (albo trochę częściej)

    Brzuch jak flak. Ja z tych fit, na zdrowej diecie całe życie. Powrót do formy był dużo trudniejszy niż myślałam, ale da się. I polecam.

    Niewyspanie – ja zawsze jestem nie wyspana, życie jest za piękne, żeby spać. I tak przy dziecku czasem było trochę ciężej, ale mam to szczęście, że nie jestem samotną matką i zajmujemy się dzieckiem razem, nie wyspanie też dzielimy między siebie.

    Śpij kiedy dziecko śpi – nie wiem jeszcze jak to jest przy większej liczbie (mam nadzieję, że niedługo się przekonam), ale często tak właśnie robię, w szczególności po kiepskiej nocy. Jeść, oglądać wiadomości, brać prysznic, wstawiać pranie, malować się, ubrać, uczesać da się robić przecież jak dziecko nie śpi, tylko jak się bawi.

    Jednostajność życia – to chyba już po prostu przypadłość życia niezależnie od dziecka. Jak się chodzi codziennie do pracy gdzie się robi względnie to samo i z tymi samymi ludźmi to niby tak mniej jednostajnie??? Dla mnie dziecko właśnie jest super dlatego, że wprowadza bardzo wiele urozmaiceń, a już na pewno jest o wiele mniej przewidywalne niż dorośli których znam 😉

    Na koniec chciałam jeszcze dodać tak od siebie, że mnie denerwuje coś wręcz odwrotnego do tego co Ty piszesz. Przynajmniej takie jest moje doświadczenie. Jak byłam w ciąży (bardzo chcianej i bardzo wyczekanej) to wszyscy na około się zachwycają jakie to cudowne być w ciąży, jak mi zazdroszczą zgrabnego brzuszka. Zgadzam się, że w ciąży się nie jest inwalidą, ale ciąża bardzo i w sposób OGROMY ogranicza życie, a jak się to powie głośno to każdy prycha i mówi, że to nie trzeba było sobie robić… A jako wisienka na torcie dostajesz od innych komentarze, “rady” jakie to macierzyństwo jest potem trudne, wymagające i lukierkowo zakłamane. I jak się wszystko zmieni. Bardzo mało się w moim życiu zmieniło, a jeśli to tylko na plus. I tak czasem jest ciężko, ale bez dziecka to lżej niby? Moje dla mnie jest największą motywacją jaką kiedykolwiek miałam, dzięki mojemu jestem o wiele lepszą osobą! Jak czytam Twojego bloga (raz na parę miesięcy nadrabiam zaległości) to myślę sobie, że jesteś najlepszym przykładam kobiety, która się nie spełnia życiowo zostając w domu z dziećmi. Po tym co piszesz i jak, i jak wiele rzeczy próbujesz i Ci się chce, widać, że zajmowanie się dziećmi to za mało, że potrzebujesz więcej. I życzę Ci tego z całego serca!

  • Wszystko byłoby do przeżycia, gdyby mój Syn postanowił spać normalnie. Tymczasem od ponad 8 miesięcy funduję nam pierdyliard nocnych pobudek…domyślałam się, że nie będzie łatwo, można się przyzwyczaić, co nie zmienia jednak faktu, że jest to mega frustrujące…tym bardziej jeśli zewsząd słyszysz jak to dziecko koleżanki śpi po 12h, więc co z moim jest nie tak?? Musiałam temu na górze nieźle zaleźć za skórę, skoro postanowił mnie tak ukarać 😛

  • oj tak…..byłoby łatwiej gdyby ktokolwiek powiedział jak jest naprawdę. Ciągle tylko słyszałam że “wszystko się zapomina”. Owszem….ale co? Początki to był koszmar. W szpitalu po porodzie byłam przerażona jak zostałam sama z dzieckiem – ledwo udawało mi się wstać po cc żeby doczłapać się do wc na siku a jak tu ogarnąć młode głodne dziecię? W domu było tylko ciut lepiej, mężu pomagał się podnosić, robił mleko – niestety w produkcji mlecznej poległam totalnie a pytania “karmisz piersią?” “przystawiasz często?” działały na mnie jakbym dostawała z buta w pysk! brak snu…..totalny hardcore i najwieksza tortura ever. A do tego jakoś nie przygotowałam się na to, że mogę nie poczuć tego flow, że nie zakocham się na zabój od pierwszego wejrzenia, że nie zwariuję i nie zacznę gadać tylko o pieluchach, kupach, smoczkach i nowościach w bodziakach. Totalny brak “życia z przed porodu” dobijał mnie na maksa. Dopiero po pół roku usłyszałam od własnej mamy, że ona przy pierwszym miała tak samo. O takich rzeczach się nie mówi bo tak jak napisałaś “nie wypada”. Ja nie szperałam w sieci przyznaję bo przed porodem jakoś ten temat w ogóle nie przychodził mi do głowy, a po porodzie nie miałam czasu na zrobienie sobie kanapki a co dopiero śledzenie forów i blogów parentingowych. Nie oszukujmy się nawet nie miałam pojęcia że takowe istnieją !! 😛 Teraz młoda ma 1,5 roku i tak czasem zamykam się w łazience i rycze z niemocy, z braku cierpliwości albo poprostu bo zbliza się okres. Ale jest już fajnie – bo jest interakcja!! 🙂

    • Kamila, ale miałam ciarki czytając ten tekst. “czasem zamykam się w łazience i ryczę z niemocy” – to ja rok temu! ZMieniło się wszystko kiedy dzieci posżły do szkoły/przedszkola/żłobka. Serio. Wcześniej to był taki hardcore, że nie wierzę, że dałam radę to przeżyć.. O tym też się nie mówi, że można mieć dość, a do tego to poczucie winy, że tak własnie czujemy… Na szczęście mamy siebie! 😀

  • Rutyna jest czymś dolujacym. Dlatego choć raz na dluugi czas warto gdzieś wyjść samej, chociażby na bazarek po nową bieliznę (ja tak zrobilam ostatnio ;-))
    W sumie jak na spacer się wychodzi to choć te same parki to chociaż zmienić nieco układ trasy mozna a po drodze wstąpić po kawę na wynos (z takim kubkiem fajnie mi się chodzi) oczywiście tak z raz w tygodniu bo wszystko kosztuje 😉
    Co do braku snu to chyba najgorsza kwestia. Zmęczenie, irytacja, dół psychiczny to niektóre z następstw powyższego. Marzę osobiście o dłuzszym niz dotad lezakowaniu w łóżku, moze w okolicach wakacji się uda 😉

Leave a Comment